Sympatyczna lektura na lato, lub ponure dni. Taka, żeby się zrelaksować i poczuć dobrze. Główna bohaterka, Alicja, początkowo irytowała mnie tą nadmierną wrażliwością w stosunku do dziecka, ale był to celowy zabieg, który miał pokazać jej przemianę w czasie wakacji na wsi. Historia mało skomplikowana, ale przyjemna. Jedynie zakończenie do bani. Żaden wątek nie został ukończony. Wszystko w zawieszeniu. Nie wiadomo czy Marianna rozkręci jednak swoją cukiernie na wsi, czy wyjedzie do Wrocławia, nie wiadomo, czy jej babcia jest siostrą Zofii, nie wiadomo, co z Kają i jej truflami ;-), co dalej z Angel's, nie wiadomo w końcu, czy główni bohaterowie będą razem. Ok, w sumie fajnie, że autorka zostawiła takie pole dla wyobraźni czytelnika, ale w takim razie to można sobie darować pisanie i niech czytelnik sam sobie wymyśla historie. I jeszcze jedno, co było zbyt naiwne i troszkę głupie, to wiara Alicji w to, że facet zakochał się w niej tylko pod wpływem magicznych ziółek. I z obawy, że mu to w końcu minie, wolała go rzucić, niż przekonać się, że on ją na prawdę kocha. Idiotyczne. Ogólnie historia w porządku, bez fajerwerków, ale ok, natomiast koniec rozczarowujący. Jakby pisany na szybko na kolanie.

Sympatyczna lektura na lato, lub ponure dni. Taka, żeby się zrelaksować i poczuć dobrze. Główna bohaterka, Alicja, początkowo irytowała mnie tą nadmierną wrażliwością w stosunku do dziecka, ale był to celowy zabieg, który miał pokazać jej przemianę w czasie wakacji na wsi. Historia mało skomplikowana, ale przyjemna. Jedynie zakończenie do bani. Żaden wątek nie został...