Dandys

Okładka książki Dandys
Jan Guillou Wydawnictwo: Sonia Draga Cykl: Złoty wiek (tom 2) literatura piękna
304 str. 5 godz. 4 min.
Kategoria:
literatura piękna
Cykl:
Złoty wiek (tom 2)
Tytuł oryginału:
Dandy
Wydawnictwo:
Sonia Draga
Data wydania:
2014-09-10
Data 1. wyd. pol.:
2014-09-10
Liczba stron:
304
Czas czytania
5 godz. 4 min.
Język:
polski
ISBN:
9788379990658
Tłumacz:
Robert Kędzierski
Średnia ocen

                6,4 6,4 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oficjalne recenzje i

O miłości, która nie śmie wypowiedzieć swego imienia



5057 659 9

Oceny

Średnia ocen
6,4 / 10
67 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
1583
1578

Na półkach: , , ,

W związku z "Dandysem" naszła mnie taka refleksja, że największym przekleństwem ludzi znanych, rozpoznawalnych czy w jakiś sposób zapisanych w annałach europejskiej kultury jest to, że w x lat po ich śmierci nędzne pisarzyny będą wykorzystywać ich biografie, żeby zamaskować braki swojej biedniutkiej fabuły i dać czytelnikowi wrażenie, że przenosi ich w taką a nie inną epokę magią rozpoznawalnych nazwisk, a nie talentem swojego pióra.

Oto mamy inżyniera imieniem Sverre i jego angielskiego chłopaka, absolwenta tego samego wydziału politechniki. Autor często wspomina, że panowie parają się inżynierią, ale coś niesporo im idzie, pewnie dlatego, że autor nie bardzo wiedział, jak wybrnąć z kwestii technicznych i jak tu wyjść z patowej sytuacji, w której nie da rady przypisać parze inżynierów usprawnień znanych z historii kolei, bo pech chciał, że dokonały ich inne postacie historyczne.
Porzucamy zatem pomysł inżynierii i idziemy w najgorszą możliwą sztampę: Albie jako angielski szlachcic będzie mechanizował rolnictwo i administrował rozległymi dobrami, a Sverre będzie ciapciał obrazy. Co jeden to lepszy, oczywiście, bo przecież to mierna powieść, więc im bardziej jednostronna będzie powieść, tym lepiej.
Na opisach obrazów Sverrego przeleciała mi połowa tego nudziarstwa, a dalej wcale nie było lepiej, mimo tego, że na kartach powieści pojawia się cała grupa Bloomsbury. I znowu: co z tego, że autor ma do dyspozycji ludzi o określonej wrażliwości i poczuciu estetyki, w tym krytyka sztuki, skoro ANI RAZU nie pokusił się o odtworzenie jakiejkolwiek rozmowy, w której byłoby to widać. Zastanawiam się, po co w zasadzie nazwiska Woolf, Forestera czy Bella, skoro do popychania pierdół o tym, kto z kim sypia albo kto jakie plotki słyszał, wystarczyliby przeciętni Smith czy Murphy.
Koleje losów prowadzą parę bohaterów do skolonizowanej Afryki - i znowu to samo. Już się zapowiada ciekawa wymiana zdań i opinii na temat autochtonów i polityki Królestwa względem kolonii, ale nasz dzielny autor nie ma najmniejszego zamiaru zadawać sobie trudu pisania o niełatwych rzeczach, więc Sverre przestaje słuchać, zasypia, wychodzi, cokolwiek, byle tylko ominąć naprawdę frapujące kwestie, a czytelnik ma ochotę kopnąć z bożej łaski inżyniera za przerywanie w najciekawszym momencie.

Mogłabym się czepić jeszcze kilku rzeczy, na przykład nudy wiejącej z każdego zdania, płaskich postaci, mogłabym się czepić szablonowych rozwiązań i naciąganych wyjaśnień motywacji, mogłabym się też czepić stronniczości autora przy wyborze szczegółów, jakimi zdecyduje się odmalować swój Londyn z przełomu wieków, która bardzo wyraźnie kłuje tu w oczy, mogłabym się czepić tego, że pisanie "Pablo jakiś tam" zamiast zwyczajnie "Picasso" nie tuszuje taniej pretensjonalności tego gniota...
...ale może ograniczę się do stwierdzenia, że najlepsza książka tego typu (gej, przełom wieków, postacie znane z podręczników historii) to wciąż "Zmyślone życie Sergieja Nabokova".

A smutna prawda jest taka, że sama jestem sobie winna, bo nie uczę się na błędach. W zeszłym roku zachęcona opiniami na wakacje zabrałam ze sobą "Kwinkunks" i cierpiałam przez ponad tysiąc stron, w tym roku zachęcona recenzjami zabrałam "Dandysa" i cierpiałam przez trzysta, ale tak straszliwie, że wszystkie grzechy powinny mi zostać odpuszczone.

W związku z "Dandysem" naszła mnie taka refleksja, że największym przekleństwem ludzi znanych, rozpoznawalnych czy w jakiś sposób zapisanych w annałach europejskiej kultury jest to, że w x lat po ich śmierci nędzne pisarzyny będą wykorzystywać ich biografie, żeby zamaskować braki swojej biedniutkiej fabuły i dać czytelnikowi wrażenie, że przenosi ich w taką a nie inną epokę...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    131
  • Przeczytane
    79
  • Posiadam
    31
  • Historyczne
    2
  • 2015
    2
  • Literatura skandynawska
    2
  • 2015
    2
  • Teraz czytam
    2
  • Ulubione
    2
  • 2016
    2

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Dandys


Podobne książki

Przeczytaj także