O miłości, która nie śmie wypowiedzieć swego imienia

Andrew Vysotsky Andrew Vysotsky
04.11.2014
Okładka książki Dandys Jan Guillou
Średnia ocen:
6,4 / 10
67 ocen
Czytelnicy: 207 Opinie: 12

Od wielu, wielu, lat jestem wielbicielem twórczości powieściowej Jana Guillou - szwedzkiego pisarza, dziennikarza i scenarzysty urodzonego w 1944 roku. O dziwo, moja znajomość z jego dorobkiem nie zaczęła się od słowa pisanego, a od ośmioodcinkowego serialu telewizyjnego „Fiendens Fiende”, który kiedyś został wyemitowany w TVP pod tytułem „Wróg wroga”. Niepocieszony tym, iż nigdzie nie mogłem zdobyć polskiej ani angielskiej wersji językowej tej produkcji o Carlu Hamiltonie, szwedzkim klonie 007, sprawdziłem, czy nie wydano w naszym kraju powieści, na której film oparto. Wydano, i tak połknąłem bakcyla Guillou. Niepocieszony, iż dotąd ukazały się u nas tylko trzy spośród wielu książek opowiadających o przygodach szwedzkiego agenta, doznałem jednak przyjemnego zaskoczenia, gdy nagle pojawiło się w naszych księgarniach „Zło”. Książka z całkiem innej półki; prawdziwe studium zła i przemocy. Potem było kolejne zaskoczenie. „Krzyżowcy” – saga rycerska o powstaniu państwa szwedzkiego. Niesamowity przeskok; prawie jakby Lem nagle napisał „Potop”. A teraz kolejna przepaść tematyczna pokonana; powstała saga Złoty wiek* opowiadająca o jeszcze innej epoce. Początek XX wieku. Czasy wielkich nadziei, wielkich przemian we wszelkich możliwych dziedzinach, od nauki, przez technologię, aż po politykę. Czas wielkich nadziei...

W pierwszej powieści cyklu, noszącej tytuł „Bracia z Vestland”, poznaliśmy trójkę półsierot z biednej norweskiej rodziny, której los dał ogromną szansę na zdobycie wykształcenia technicznego na najwyższym światowym poziomie, co i wtedy, i dzisiaj, jest przepustką do lepszego życia. W pewnym momencie los rozdzielił rodzeństwo i odtąd śledziliśmy losy tylko dwóch braci - Lauritza i Oscara. Było więc do przewidzenia, iż kolejna powieść serii, „Dandys”, ukaże nam losy trzeciego – Swerrego.

Skandynawowie mają dziwne predyspozycje do pisania sag. Wystarczy wspomnieć choćby „Krystynę córkę Lavransa” czy „Rudego Orma”. Napisać jednak dwie sagi, osadzone w kompletnie różnych epokach, to się chyba jeszcze nie zdarzyło, nawet u nich. Jakiego ogromu pracy musiało wymagać poznanie realiów! I to na poziomie, który pozwala pokusić się o całkowicie świeże, oryginalne podejście do tematu! Tak było w „Krzyżowcach” i tak jest w „Złotym wieku”

Czytelnicy, którzy już poznali „Braci z Vestland”, zauważyli mistrzostwo i odwagę, z jaką Guillou przedstawił lata przed i sam czas Wielkiej Wojny z punktu widzenia Norwegów i Niemców. Wiedzą również, iż Swerre trafił do Wielkiej Brytanii, podążając tam za miłością swego życia.

Jestem stuprocentowo heteroseksualnym osobnikiem, co wcale nie jest tak częste, ani wśród ludzi, ani wśród zwierząt, jak się u nas twierdzi. Sama myśl o jakimkolwiek kontakcie z mężczyzną - z podtekstem seksualnym - budzi we mnie najgłębsze obrzydzenie. Jednocześnie nie mam nic przeciwko gejom i ich związkom. Uważam, że człowiek nie może mieć innym za złe jedzenia szpinaku, nawet jeśli ma odruch wymiotny na sam jego widok, ani tym bardziej nie ma prawa innym zabraniać takich praktyk, nawet jeśli dla niego samego choćby myśl o nich jest wstrętna. Od pierwszej strony „Dandysa” wiemy, iż głównym wątkiem miłosnym powieści będzie homoseksualny związek między bohaterem a angielskim lordem Albertem z Manningham. A ja pierwszy raz spotkawszy się z takim tematem jako wątkiem wiodącym, zastanawiałem się jak, i czy w ogóle, to strawię.

„Dandys” to powieść prawdziwie natchniona. Ani razu nie poczułem się zniesmaczony, mimo tematu absolutnie mi obcego. Guillou pokazał się jako mistrz w ukazaniu tego, w końcu nawet dzisiaj dość nieszablonowego, związku. Ukazał go z wyczuciem i absolutnie przekonująco, w dodatku na tle londyńskiej bohemy i wolnomyślicieli. Staremu powiedzeniu, iż nie ważna jest płeć, a ważne jest uczucie, nadał nowe, piękne znaczenie. Ponieważ zaś większość wydarzeń rozgrywa się w Wielkiej Brytanii, kraju jednak znacząco odmiennym od reszty świata, w którym w dodatku miłość helleńska była wówczas nie tylko zakazana, ale i mocno penalizowana, więc jeszcze bardziej rzuca się w oczy maestria, z jaką autor przedstawia różne środowiska i grupy społeczne oraz ich klimat, ducha czasów i presję wydarzeń. Charakterystyczne też jest, może to cecha ogólnoszwedzka albo ogólnoskandynawska nawet, iż na wiele rzeczy patrzy całkiem inaczej niż reszta świata, że o Polakach nie wspomnę. Jego spojrzenie na Anglików, wojnę, przemiany społeczne i wiele innych aspektów rzeczywistości ma całkiem odmienną perspektywę od naszej.

„Dandys” niesie potężny antywojenny przekaz, porównywalny z najbardziej poruszającymi dziełami o podobnym wydźwięku. Zarazem jest niestety mocno pesymistyczny w dalszej wymowie. Przed rokiem 1914 wielu myślało, co Guillou pięknie ukazuje, iż niespotykane wcześniej przyspieszenie rozwoju nauk, techniki i technologii, z jednej strony doprowadzi do powszechnego dobrobytu i oświecenia, a z drugiej zmusi ludzi do zaprzestania wojen, gdyż nowoczesna wojna pochłonęłaby hekatombę ofiar. A gdy się w końcu zdarzyła, większość myślała, że Wielka Wojna jest ostatnią z wojen, gdyż taka masakra nigdy więcej nie może się powtórzyć. To stwierdzenia często przytaczane przez historyków, ale słabo zapadające w pamięć i nie budzące z reguły głębszych refleksji. Tymczasem autor, grając na uczuciach czytelnika niby na dobrze nastrojonym instrumencie, dociera z tymi samymi prawdami nie przez rozum, ale przez serce. A to dużo poważniejsze przeżycie. I nasuwa się pytanie, jak to możliwe, że nadal, nawet w Polsce, która tak doświadczona jest ludobójstwem, wciąż nawet wśród ludzi wykształconych i z pozoru mądrych, jest tylu orędowników „pięknych wojen”, tyle nienawiści i nietolerancji? I obrazy z pierwszej wojny światowej, gdy ludzie uważani za inteligentnych na ochotnika szli na wojnę, która nie była ich wojną, i z której w większości nie wracali, kojarzą się z dniem dzisiejszym. Z XXI wiekiem, w którym w tej materii tak naprawdę nic się nie zmieniło. Siła antywojennej wymowy „Dandysa” przywodzi na myśl skojarzenia z powieściami Ericha Marii Remarque’a i budzi refleksje nad powszechnością, mimo upływających wieków, ksenofobii, podatności na manipulację, głupoty i krótkowzroczności.

Fabuły oczywiście nie będę zdradzał. Może nie jest specjalnie zaskakująca czy wielowątkowa, ale ma w sobie nieodparty urok, który sprawia, iż czytelnik wiedząc, że to fikcja, zarazem ma nieodparte wrażenie autentyczności. Wrażenie, które wzmacniają perełki szczegółów oraz wielkie zindywidualizowanie postaci, przy zachowaniu autentyzmu funkcjonowania różnych grup społecznych tej tak niesamowitej epoki. Te szczegóły męskiej mody w wyższych sferach; te konwenanse. Prawdziwa uczta dla czytelnika.

Dotąd postrzegany jako mistrz prozy spod znaku pięści, miecza i pistoletu, czyli świata prawdziwych twardych mężczyzn, Guillou zaskakuje wprowadzeniem mocnego i obszernego wątku świata sztuki. I czyni to na najwyższym poziomie, przypominającym klimat wątku malarskiego ze znanej powieści Stephena Kinga „Ręka mistrza”.

W „Dandysie” znajdziemy głębie, jakich trudno się było spodziewać po autorze, który sławę zdobywał jako twórca rzeczowych i konkretnych, ale jednak odpowiedników opowieści o Bondzie. Powieść jest niewątpliwie wciągająca i trudno się od niej oderwać, choć niełatwo określić, co najbardziej przykuwa do niej czytelnika. Przygody, których nie brak było w tamtych niespokojnych czasach? Czy wątek miłosny? A może niesamowicie oddany klimat epoki, czy też jeszcze coś zgoła innego?

Przyjemnym zaskoczeniem jest też forma, w jakiej książkę wydano. Okładka idealnie wprowadza czytelnika w nastrój świata, w którym utonie on na czas lektury, a po jej zakończeniu stanowi miłe przypomnienie klimatu przeczytanej opowieści i zachętę, by kiedyś znów do niej powrócić. Nawet literówek, tej zmory dzisiejszych wydań, prawie udało się uniknąć. Tym bardziej zastanawia dziwna maniera, która niemile zaskoczyła mnie już w pierwszej powieści cyklu, a której wydawca konsekwentnie się trzyma, mianowicie brak spisu treści. Ciekaw jestem, czemu to ma służyć?

Można jednak powiedzieć, że nie ma róży bez kolców. A że powieść jest naprawdę wspaniała, pełna nowatorskich ujęć tematu czasów, które i tak, same z siebie, są dla dzisiejszego czytelnika fascynujące, więc już nie mogę się doczekać ciągu dalszego. I z każdą nową lekturą spod jego pióra, którą mam za sobą, coraz lepiej rozumiem, dlaczego Guillou jest tak popularny w Szwecji, iż jego książki można zobaczyć w prawie każdym domu w tym kraju.

Wasz Andrew

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Poczekaj, szukamy dla Ciebie najlepszych ofert

Pozostałe księgarnie

Informacja