Roshar szykował się do wojny. Coś wisiało w powietrzu, spustoszenie nadchodziło, a z nim niezliczone armię Parshendich. Świetliści Rycerze zdawali się potrzebni bardziej jak nigdy. Dalinar Kholin zbierał siły. Wiedział, że tylko zjednoczeni razem, kraina z krainą, dolina z doliną będą w stanie przezwyciężyć zagrożenie. Niebo zaczęły zalegać gęste chmury. Każdy kto mógł chował się w budynkach. Z daleka dały się słychać pierwsze oznaki przyjścia Arcyburzy.

Jakże przyjemnie było powrócić do stworzonego przez Brandona Sandersona magicznego świata Rosharu pełnego sprenów, burzowego światła i innych cudności. W tym tomie (podzielonym na dwie części) po raz kolejny dostajemy masę intryg, skomplikowanych relacji i niezwykłych bohaterów. Sanderson ma to do siebie, że każdy jego świat tworzony jest w wielką szczegółowością i pietyzmem. I tak jest i tym razem. Czytając ten cykl można wręcz poczuć każdy fragment tego świata, każdy dialog jest doskonale napisany i pozwala wczuć się w opisywaną sytuację. Bohaterowie rozwijają się i podejmują co raz ważniejsze decyzję. Szczególnie Dalinar. Retrospekcje z jego udziałem pokazują niesamowitą przemianę tego człowieka i to kim się stał. Szkoda tylko, że Kaladin został troszkę zepchnięty w cień, a Shallan jak to Shallan, cały czas ze swoim wdziękiem i tym co robi, pozostaje jedną z moich ulubionych postaci.

Wielkie brawa należą się Sandersonowi także za to, że pomimo tylu wątków i zawirowań fabularnych potrafił utrzymać ciągłość swojej opowieści. Cały cykl wyrasta zresztą na jeden z najlepszych w tym gatunku. Znajdziemy tu spiski, bitwy, doskonale rozpisane relacje i związki między postaciami, rewelacyjnie stworzony świat i odpowiednią dawkę emocji. Szkoda tylko, że ten tom podzielony jest na dwie części i tym samym nie znajdziemy tu zakończenia, ale rozumiem decyzje wydawcy. "Dawca Przysięgi" pokazuje, że i literatura fantasy może stać na bardzo wysokim poziomie i zaangażować czytelnika do takiego stopnia, iż chcę się więcej i więcej. Już nie mogę doczekać się kontynuacji, a póki co chapeau bas panie Sanderson.

Roshar szykował się do wojny. Coś wisiało w powietrzu, spustoszenie nadchodziło, a z nim niezliczone armię Parshendich. Świetliści Rycerze zdawali się potrzebni bardziej jak nigdy. Dalinar Kholin zbierał siły. Wiedział, że tylko zjednoczeni razem, kraina z krainą, dolina z doliną będą w stanie przezwyciężyć zagrożenie. Niebo zaczęły zalegać gęste chmury. Każdy kto mógł...