Po ok. miesięcznej przerwie wróciłam do czytania kolejnej powieści Jay Crownover i cieszę się, że to już koniec. Jet jest jeszcze gorszy od Rule'a, to dupek do kwadratu, w ogóle nie szanuje dziewczyn i ani trochę nie bierze na siebie odpowiedzialności za kontakty z nimi. Ok, w pewnym momencie ma jakiś przebłysk, że może nie do końca dobrze postępuje, ale to za mało. Ayden, to chyba największa hipokrytka, o jakiej czytałam. W przeszłości sama nie była święta, ale nie przeszkadza jej to w wyśmiewaniu partnerek Jeta i to w towarzystwie Cory, która mogłaby się zachowywać dojrzalej. Dlaczego kobieta propaguje antykobiece postawy w swoich książkach? Dodatkowo Ayden zwodzi Adama i rzuca go w walentynki! Jak można być tak okrutną? Związek między Jetem i Ayden jest w moim odczuciu czysto fizyczny, nie trafiają do mnie ich deklaracje uczuć, za to co kilka stron można przeczytać o tym, co Ayden chciałaby zrobić Jetowi i vice versa. Jedyną interesującą postacią był dla mnie Asa, który zachowywał się jak socjopata, ale zaintrygował mnie,może się zmieni w swojej książce? Matka Jeta powinna być czym prędzej skierowana na terapię.
Podsumowanie - jak w poprzednim tomie - drama dla dramy i związek z dupy. Nadal mam nadzieję, że znajdę chociaż jedną akceptowalną powieść (pewnie się łudzę), więc prawdopodobnie sięgnę po historię kolejnego chłopaka.

Po ok. miesięcznej przerwie wróciłam do czytania kolejnej powieści Jay Crownover i cieszę się, że to już koniec. Jet jest jeszcze gorszy od Rule'a, to dupek do kwadratu, w ogóle nie szanuje dziewczyn i ani trochę nie bierze na siebie odpowiedzialności za kontakty z nimi. Ok, w pewnym momencie ma jakiś przebłysk, że może nie do końca dobrze postępuje, ale to za mało. ...