Pytam się, do diaska, co wśród książek postapokaliptyczych robi niezłe studium psychologiczne postaci? Zresztą ciężko, by było słabe, skoro wprowadzanie postaci i przedstawianie ich psychiki to jakieś 500 stron tekstu, a i tak nie udało mi się zapałać do nich sympatią, a o dziwo polubiłem jednego z antagonistów, Lloyda. Bo tym jest "Bastion". Zdecydowanie nie jest przyjemną i wciągającą książką pełną akcji. Faktycznie powieść ta wciąga i nawet fascynuje, lecz nie z powodu akcji lecz psychologii. Po prostu mamy tutaj nieźle nakreślone portrety psychologiczne paru postaci, a reszta jest nieważna i zaryzykowałbym nawet, że mdła. Szczególnie wątek "walki dobra ze złem" i te bezsensowne religijno-profetyczne wstawki. Zresztą to jest główny minus tego 1150 stronicowego tomiszcza - wodolejstwo, rozwlekanie wątków postaci, setki stron o niczym, które spokojnie można by było skrócić lub wyciąć. Jakby "Bastion" miał 800, albo i 600 stron, niewiele by z niego uleciało, a ja jako czytelnik nie miałbym poczucia zmarnowanego czasu.

Pytam się, do diaska, co wśród książek postapokaliptyczych robi niezłe studium psychologiczne postaci? Zresztą ciężko, by było słabe, skoro wprowadzanie postaci i przedstawianie ich psychiki to jakieś 500 stron tekstu, a i tak nie udało mi się zapałać do nich sympatią, a o dziwo polubiłem jednego z antagonistów, Lloyda. Bo tym jest "Bastion". Zdecydowanie nie jest przyjemną...