Pani Ferrinu

Okładka książki Pani Ferrinu
Katarzyna Michalak Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie Cykl: Kroniki Ferrinu (tom 5) fantasy, science fiction
Kategoria:
fantasy, science fiction
Cykl:
Kroniki Ferrinu (tom 5)
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Literackie
Data wydania:
2015-02-12
Data 1. wyd. pol.:
2015-02-12
Język:
polski
ISBN:
9788308054871
Średnia ocen

                6,0 6,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,0 / 10
127 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
162
162

Na półkach:

Jest taki bon mot o pięknej katastrofie.
Ale on „Pani Ferrinu” nie dotyczy.
To tylko katastrofa.

Minęło raptem kilka dni od chwili, kiedy pożegnałem się z cyklem ferrińskim (oby na zawsze!), a nie pamiętam fabuły.
No, szok.
Jeśli nakłaniam pamięć do wytężonego wysiłku, to sobie uzmysławiam, że tak mniej więcej w okolicach połowy tekstu pani Anaela została zgwałcona przez boga Lanorów Lucyferrina, a po to, by urodzić mu dziecko, którego przeznaczeniem w przyszłości zostanie królem Lanorów. Później następuje wychowywanie tego boskiego potomka, ale tak, że widzimy już dorastającego nastolatka. Zaraz po tym rozpoczyna się wojna.
Dalibóg! Nie pamiętam przebiegu tych batalistycznych zmagań.
A co pamiętam?
Zmuszę pamięć do pracy!
Że na początku znajdował się Prolog. Całkiem długi jak na prolog, a w nim życie Anaeli na naszej poczciwej Ziemi z ukochanym Sellinarisem, którego wszelkie niewiasty, a szczególnie te w czerwonych sukniach chcą zjadać niczym ciasteczko, tak eufemistycznie ujmując. W tym Porologu Anaela ostrzega męża, by ten jej nigdy, ale przenigdy nie zdradził, bo będzie źle, czyli mu nigdy nie wybaczy. Przenigdy! On zdradza oczywiście, choć nawet w trakcie aktu siebie nienawidzi. Jakżeby inaczej, żona go nakrywa. I nie wybacza mu.
Przez pewien czas.
Bo po niespecjalnie długim jednak wybacza.
Niby nie pamiętam, a Prolog tak. Czemu?
Nie za sprawą tych wybaczeń i nie. Pamiętam, bo nie mogłem dociec czemu ten wstęp nazywa się Prologiem. Owszem dzieje się na poczciwej Ziemi, gdzie roją się hordy kusicielek w czerwonych sukniach zasadzających się na Sellinarisa jak na ciasteczko, jednakże zaraz po zakończeniu wstępu, akcja płynnie przechodzi do rozdziału pierwszego, wciąż dotycząc dalszych losów Anaeli, choć tym razem w Ferrinie, który wiemy, że jest miłością. Żadnego przeskoku czasowego, ni zmiany bohatera. Przez chwilę myślałem, że rozróżnienie polega na tym, że Prolog od reszty czyta się gorzej, bo wydrukowany kursywą. Ale po pewnym czasie odkryłem, że idzie o pierwszoosobową narrację. Dlatego Prolog. Pod innymi względami bez zmian, wszyscy, a nade wszystko wszystkie mają zazdrościć Anaeli jej Sellinarisa. Ślinić się do niego, gdy on je odrzuca, bo ma Anaelę do całowania i obłapiania w publicznych miejscach. Niech każda zagryza usta do krwi i brwi wyskubuje ze złości do całkowitej ich nagości, że tego ciasteczka nie popróbuje, kiedy Anaela smakuje cały czas!

Tyle pamiętam z początku. A później?
Oczywiście scenę gwałtu, którą przedstawiłem.
Wytłumaczę czemu, bo nie dlatego, że przeżyłem szok.
Anaelę na oczach Sellinarisa (musi widzieć, by bardziej cierpieć. Dlaczego kochający Anaelę cierpią wspomniałem gdzie indziej) gwałci okrutny bóg Lanorów. Jest bardzo okrutny, w kraju gdzie bożuje (taka forma od bycia bogiem, a może byłoby poprawniej bogowi?), postanawia uwolnić kobiety spod tyrańskiego męskiego władztwa. Wiem, że piszę aż nazbyt lekko, ale to scena tak dalece skarykaturyzowana, że inaczej nie sposób. Odniosę ją do innej. Tej z początku „Eryka wikinga”, kiedy główny bohater wpada z oczywistymi zamiarami do chaty wieśniaczki. Po czym nawiązuje rozmowę o grabieniu, mordowaniu, gwałceniu też. To obrazoburcza kpina, ale zabawna. W „Pani Ferrinu” przemoc tak niewiarygodna, tak infantylna z tymi przechwałkami boga, tak idiotyczna z ciskaniem się Sellinarisa w szklanym więzieniu, ze śmiałem się z tych dyrdymałów, pytając: jakie jeszcze okropieństwo zostanie tak zbanalizowane, że wywoła tylko uśmiech? Politowania.
Choć czegoś gorszego to chyba przedstawić nie można.
Ale Sellinaris cierpieć musi, bo to miłość w stylu ferrińskim – oparta na wzajemnym zadawaniu sobie cierpienia. Toksyczny związek.
Poza tym pamiętam, że potomek boga z tego gwałtu do matki zwraca się tylko: „mamusiu” lub „mamuś”, a ona do niego „syneczku”.
Pamiętam też jak umęczoną Anaelę wieziono pomiędzy końmi w takiej na poły kolebce. I jak ktoś sobie przypomni „Krzyżaków”, to ujrzy, że Zbyszko z Bogdańca właśnie w taki sposób wiózł Danusię do Spychowa.
Tu już mi się śmiać nie chce.
Danusię nie zgwałcono, przynajmniej Sienkiewicz o tym nie nadmienia, ale maltretowała ja służka zakonna, bodajże najbardziej psychicznie. W tej sferze nasz noblista był wyjątkowo subtelny. I dobrze. Młoda małżonka Zbyszka zdołała wypowiedzieć tylko: „Boję się”, a później, że jej jednak nie zapomniał, choć o ile pamięć mnie nie myli, używając określenia: „nie zabaczył”. Danusia do Spychowa nie dociera. Sienkiewicz konsekwentnie ukazywał, czym kończy się taka męka i że łatwego, bezbolesnego rozwiązania nie będzie. Po prostu. W cyklu ferrińskim mamy tak wciąż. Bardzo prędkie budowanie scen dramatycznych (w założeniu) i banalne ich rozwiązywanie.
A to nie działa.

Pora na jakieś podsumowania.
Jeśli spojrzeć na cały cykl ferriński, to poprzez nieustanną powtarzalność, powrót do punktu wyjścia i tych samych bohaterów w lekko zmienionej konstelacji, kojarzą mi się dwa obrazy. Mam na myśli „Dzień Świstaka”, który to film jest arcydziełem skończonym i „Na skraju jutra” z moim najbardziej nieulubionym Tomem Cruisem, który to film jest jednakże produktem co najmniej solidnym.
W obydwu obrazach wielką wagę przykłada się do stopniowego, i co ważne, umiarkowanego rozwoju bohaterów. A nade wszystko logicznego. Bohaterowie nie od razu stają się tymi dobrymi, skłonnymi do poświęceń. O nie! Najpierw coś musi się zdarzyć.
Oczywiście „Dzień Świstaka” jest pod tym względem o wiele bardziej precyzyjny. Kolejność wydarzeń od zachwytu możliwościami, przez próby kolejnych wyzwań, do rutyny, aż wreszcie do usiłowania dokonania jakiejkolwiek zmiany, choćby desperackiej, poprzez przerwanie łańcucha następstw zabiciem samego siebie jest dość łatwa do zapamiętania. Bo spójna i logiczna. Wydaje się wiarygodne, że tak przebiegałaby ewolucja postawy bohatera.
‘Na skraju jutra” takiej żelaznej logiki nie zachowuje, ostatecznie to tylko film z Tomem Cruisem, wiecznie obiecującym, choćby już nie młodzieniaszkiem, to także przede wszystkim film akcji, zatem pojawiające się niespójności można przykryć scenami strzelanki bądź bieganiny, jednakże przykłady różnorakich emocjonalnych reakcji na sytuację bez wyjścia także ewoluują. Są zróżnicowane.
U Michalak w „Ferrinie”, mimo powtarzającej się scenerii, próżno szukać takiego rozwoju bohaterów. Niestety, emocjonalnie są do siebie niesamowicie podobni, a koniecznym dla nich uzależnieniem od Anaeli. Wiemy, że Sirden to kat, a Sellinaris małżonek, zaś Karin zięć, ale co z tego wynika? Nic, bo oni wszyscy nie mają zachowań zarezerwowanych indywidualnie dla siebie. Wszyscy są impulsywni, rozkrzyczani (szczególnie na siebie, że ten drugi zdradza panią Anaelę), niewierni. Ich deklarowana ofiarność w przypadku jakiejkolwiek próby załamuje się natychmiast. A chciałoby się by była choć jedna postać tak godna zaufania jak skała, wtedy te inna chwiejne mniej by raziły. Po prostu przydałoby się, by te postacie były jakieś i w którąś stronę konsekwentnie rozwijały, nie wywołując nieustannego wrażenia, że to jedna osoba, na dodatek tak chaotyczna, że nie podlegająca żadnych ludzkim prawom.

W całym cyklu Autorka bardzo niewiele zajmowała się wykreowanym światem. Nieustanne gonitwy, gwałty i zdrady nie pozwoliły Jej ukazać za wiele ciekawszych aspektów tej krainy. Jeśli pokazała smoka, to zinfantylizowała go imieniem Kazi, z jednorożca robiła to konika, to osiołka, lwiany i merliny to zabaweczki. Niedorozwinięte, słodkie istotki. Infantylizm ze stron tych powieści leje się szerokimi strugami. Niestety, a nawet gorzej przedstawiają się takie wydarzenia jak zdrada i gwałt. One po prostu zbanalizowane. A przecież cykl ferriński to w zamierzeniu nie pastisz jak „Eryk wiking”. „Ferrin” podawany jest odbiorcy tak poważnie, że elementy humorystyczne w nim nie egzystują.
Ten cykl to wariacje na jeden temat. Tyle, że bez postępu, a z drobieniem w jednym miejscu. Anaela od początku jest taka sama. Ona nie zmienia się ani na jotę, co przecież jest przymusem w takich historiach. Ewolucja bohatera czyni podobne schematy ciekawymi, jej brak zanudza, to również czysty nonsens. Zaś Anaela jak ciskała się na początku, tak miota się na końcu, podobnie rzecz się ma z tymi wszystkimi Sirdenami i Karinami. Obserwujemy niemożność zmiany sytuacji wyjściowej. Bohater pozostaje taki sam.
Chyba, że komuś zdaje się, iż uczynienie Anaeli (wreszcie!) bogini Ferrinu to jakaś ewolucja.
Czyżby?
Czy ona od początku nie nosiła tych wszystkich gwiazdek i nie robiła czego chciała, nawet jak przekupa drocząc się z bogami? Co się zmieniło? Że może chcieć jeszcze więcej i bardziej sobie używać? To nie zmiana jakościowa, a ilościowa. Wcześniej już była ubóstwiana, składano jej hołdy nieprzynależne ludziom, na koniec będą do niej wznoszone modły. O, Boże!

Cały ten cykl to nieporozumienie. Oczywiście można powiedzieć tak:
Autorka nie czuje fantastyki.
Ale kłopot z podobnym stwierdzeniem taki, że również w fantastyce pole dla wymysłów autorskich jest dość ograniczone. Przede wszystkim za sprawą zdrowego rozsądku. Wiemy, jakie wydarzenia za daleko od niego odbiegają.
Czemu?
Bo w zasadzie każda literatura opiera się na obserwacji ludzkich zachowań. Czyli dobre książki to te obyczajowe, wiarygodnie przedstawiające jednostki i gromady. Choć w nietypowych sytuacjach. Takich fantastyka dostarcza w nadmiarze, to jej siła, nie zwalniająca jednakże z imperatywu dochowania wiarygodności. Bohaterowie cyklu ferrińskiego są, niestety, skrajnie nieprawdopodobni.

Są takie książki, w których znajdujemy jakiś przekaz pozafabularny. Natrudzi się taki Autor, by w swoim mniemaniu powiedzieć coś istotnego. Uda mu się lub nie. Nie każdy pisząc kryminał, ukaże takiego Philipa Marlowe’a.
Nie można jednak lekceważyć tych literackich wyrobów, które nie powiedzą nic poza intrygująco poprowadzoną akcją. Zazębić rozbiegające się wątki to sztuka niebagatelna, a praca żmudna. Grunt, by się dobrze czytało, bo to przyjemność.
W cyklu ferrińskim nie dostajemy, niestety, nic. Na porządku dziennym za to nieprzekonujące zachowania bohaterów. Strasznie ubogi świat. Banalne rozwiązania i absolutnie niepoukładana postać centralna.
W sumie -
gwiazdka:
jedna.
Oby ostatnia.

Jest taki bon mot o pięknej katastrofie.
Ale on „Pani Ferrinu” nie dotyczy.
To tylko katastrofa.

Minęło raptem kilka dni od chwili, kiedy pożegnałem się z cyklem ferrińskim (oby na zawsze!), a nie pamiętam fabuły.
No, szok.
Jeśli nakłaniam pamięć do wytężonego wysiłku, to sobie uzmysławiam, że tak mniej więcej w okolicach połowy tekstu pani Anaela została zgwałcona przez...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    412
  • Przeczytane
    341
  • Posiadam
    83
  • Ulubione
    13
  • Fantastyka
    11
  • Chcę w prezencie
    7
  • Katarzyna Michalak
    6
  • 2022
    5
  • 2018
    4
  • Teraz czytam
    4

Cytaty

Więcej
Katarzyna Michalak Pani Ferrinu Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także