Pstryczek w nos od losu... I życie nabiera rumieńców.

Aleksandra to świeżo upieczona nieszczęśliwa rozwódka. Widok jej byłego nie jest dla niej zbyt miły. Aby go więc nie spotykać, rezygnuje z dotychczasowej pracy, gdzie codziennie się na niego natykała. O nową nie jest tak łatwo; ale od czego ma się koleżanki i ich notesy pełne kontaktów? Z pomocą przychodzi jej najlepsza przyjaciółka i proponuje posadę w ulokowanej na prowincji starej wytwórni win. Wizja sielankowego spokoju, biurowej posady i rabatu na dobre trunki jest bardzo kusząca. Ola długo się nie zastanawia, bo być może tam uda jej się zebrać siły, by wrócić do gry w wielkim mieście. Na miejscu okazuje się, że wytwórnia win to nic innego jak fabryka tanich sikaczy, miasteczko zatrzymało się w głębokim PRL-u... i ukochane drogie buty muszą wylądować w szafie. Tylko kto powiedział, że życie za rogi łapie się wyłącznie w wielkim mieście? A może w małym miasteczku też można złapać życie za rogi, spotkać miłość życia, polubić tak bardzo pracę w winiarni, że pozostać w niej na stałe, odrzucając pracę w ekskluzywnej ale nieludzkiej firmie. To wszystko dzieje się w życiu Oli po zamieszkaniu w Bąszynku.

Przesłaniem książki jest to, że zawsze wszystko można zacząć od nowa, że świat nie kończy się na jednej jedynej rzeczy, że można podnieść głowę do góry i iść dalej, że z każdej porażki można się otrząsnąć, że nic nie dzieje się bez przyczyny, że wszystko ma swój określony sens że miłość przychodzi niespodziewanie, że zawsze jest czas na miłość.

Książkę tą czyta się bardzo fajnie, szybko i przyjemnie. Nawet nie odczuwa się tego jak szybko ubywa stron.

Pstryczek w nos od losu... I życie nabiera rumieńców.

Aleksandra to świeżo upieczona nieszczęśliwa rozwódka. Widok jej byłego nie jest dla niej zbyt miły. Aby go więc nie spotykać, rezygnuje z dotychczasowej pracy, gdzie codziennie się na niego natykała. O nową nie jest tak łatwo; ale od czego ma się koleżanki i ich notesy pełne kontaktów? Z pomocą przychodzi jej...