Wyrok
- Kategoria:
- kryminał, sensacja, thriller
- Cykl:
- Jakub Zimny (tom 1)
- Seria:
- Czarna seria
- Wydawnictwo:
- Czarna Owca
- Data wydania:
- 2012-10-03
- Data 1. wyd. pol.:
- 2011-03-10
- Liczba stron:
- 528
- Czas czytania
- 8 godz. 48 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788375544824
- Tagi:
- literatura polska
Dziennikarz Jakub Zimny ujawnia podejrzane transakcje Andreasa Holdnera, światowej sławy maklera działającego w Polsce. Nie przeczuwa, że uruchomi tym samym lawinę wydarzeń prowadzących do prawdziwego dziennikarskiego tematu życia: wielkiej afery finansowej, ze zorganizowaną przestępczością w tle, zabójstwami i korupcją na szczytach władzy. Zimny wejdzie w konflikt z wpływowym biznesmenem i znajdzie się na celowniku zawodowego zabójcy. W tym samym czasie w Krakowie ginie księgowa renomowanego domu maklerskiego, a zbrodnię upozorowano na wzór znanego przed laty seryjnego mordercy Karola Kota...
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Pieniądze, seks i prasa
Czarny koń rynku wydawniczego? Nowy Larsson? Czy też może pierwszy prawdziwy thriller ekonomiczny, który wyszedł spod ręki polskiego twórcy? Opinii o książce Mariusza Zielke, jest tyle co jej czytelników, czyli więcej niż sam autor mógłby kiedykolwiek przypuszczać. Książka wpierw wydana za własne pieniądze, szybko stała się hitem (nie bójmy się tego słowa), a jak wiadomo, nie tylko z lektury „Wyroku”, zyski w branży medialnej są bardzo ważne. Dlatego teraz, zyskawszy okładkę przypominającą najpopularniejsze opowieści szwedzkich autorów, „Wyrok” pojawił się na księgarskich półkach zyskując już poparcie dużej firmy wydawniczej.
Nie bez przyczyny w opiniach o książce można natknąć się na nazwisko Larsson. Widoczne gołym okiem podobieństwa do pierwszej części trylogii Millenium, nie są jednak próbą pozyskania złaknionych wrażeń i lubiących powtórki z rozrywki czytelników. Wystarczy prześledzić karierę Zielke, by zrozumieć, że wyrok po części oparty jest na życiorysie polskiego dziennikarza. Zresztą, sam pisarz puszcza oko do czytelnika, umieszczając w powieści liczne nawiązania, zarówno do swojego życia, jak również do powieści Larssona. „Wyrok” nie jest jednak utworem biograficznym, to raczej ukazanie rynku finansowego w przystępnej dla zwykłego śmiertelnika, nie mającego codziennej styczności z giełdą, formie.
Przez pierwsze strony powieści, ciężko się przyzwyczaić do natłoku wyrażeń i zwrotów finansowych. Nie jest to rzecz wrzucona do tekstu na siłę, by poprzeć jego wiarygodność w oczach laików, tylko konieczność. Wszak głównym bohaterem opowieści jest dziennikarz Jakub Zimny, specjalizujący się w finansach. Kuba od lat czeka na swój „temat życia”. W chwili gdy dostaje cynk w sprawie spółki Consulting Partners nawet nie wie jak blisko znalazł się spełnienia swojego marzenia. Pierwsze publikacje na ten temat w gazecie to początek lawiny, która zabierze ze sobą coś więcej, niż tylko pieniądze nieroztropnych inwestorów.
Trzeba przyznać, że Mariusz Zielke to odważny człowiek. Thriller finansowy to ciężki materiał na bestseller, szczególnie gdy czytelnik widzi przed sobą ponad pięćset stron, tworzących dość opasłe tomiszcze. Łatwo się wystraszyć, poczuć się niepewnie. Wszak niewiele osób zna rynki finansowe na tyle dobrze, by lektura tego typu była ich pierwszym wyborem w księgarni. Statystyczny czytelnik prędzej chwyci za coś „łatwiejszego w odbiorze”. I to będzie jego błąd. „Wyrok”, mimo tego, że napisany jest częściowo językiem ekonomicznym, stanowi doskonały thriller, gdzie język i określenia typowo finansowe, nie stanowią przeszkody w rozwoju fabuły. A tym bardziej we wciągnięciu czytelnika w grę, którą przygotował pisarz. Co więcej, po kilkudziesięciu stronach, można już bez najmniejszego problemu odnaleźć się w świecie finansjery. Zielke tłumaczy i oprowadza czytelnika, robi to naturalnie, świadomie a przede wszystkim z wielkim wyczuciem.
„Wyrok” wciąga już od pierwszych stron, nie dając czytelnikowi chwili na wytchnienie. I choć akcja nie galopuje do przodu na złamanie karku, to potrafi w odpowiednich momentach przyśpieszyć, by w innych dać chwilę wytchnienia. Wątki finansowe mieszkają się ze zbrodnią, a nawet romansem. To sprawia, że czytelnik dostaje do ręki książkę uniwersalną, która powinna przypaść do gustu nawet najbardziej wybrednym czytelnikom. Dodatkowo Zielke ukazał jak wygląda świat finansów i mediów od tej drugiej strony. Tej nie znanej przeciętnemu Kowalskiemu. Czemu niektóre teksty nie są publikowane, a inne wpierw pojawiają się w tabloidach? Odpowiedzi na pytania znajdziemy właśnie w „Wyroku”, część podana została „na talerzu”, a części czytelnik musi domyślić się sam. Zagrywki polityczne, wielkie pieniądze, szum medialny, morderstwa i uciszanie urzędników czy dziennikarzy, to kwintesencja książki. Książki od której nie sposób się oderwać, a po jej skończeniu bez problemu można odpowiedzieć na pytanie, czemu nikt wcześniej nie chciał jej wydać. Czyżby cenzura i strach cały czas napędzały rynki wydawnicze? Jakub Zimny, bohater „Wyroku” da wam na to odpowiedź. Tylko czy jesteście na nią gotowi?
Bartosz Szczygielski
Oceny
Książka na półkach
- 872
- 765
- 196
- 25
- 19
- 13
- 12
- 11
- 10
- 9
Opinia
Rozpoczynanie przygody z tą książką było jak próba przejścia przez betonową ścianę. Opór był tym większy, im więcej pojawiało się zawiłości stricte ekonomiczno-finansowych. Jakby książka strzegła swych tajemnic za pomocą niezrozumiałego słownictwa. Na szczęście po kilkudziesięciu stronach okazało się, że było to raczej jak wgryzanie się w galaretkę – opór był jedynie na początku, a dalej (prawie) sama słodycz.
Może przesadziłem z tą słodyczą. W przypadku takiej książki bardziej na miejscu jest intryga, a w przypadku tej konkretnej intryga jest i to – mówiąc potocznie – gruba. Autor – Mariusz Zielke – jest dziennikarzem śledczym i gospodarczym, na dodatek uznanym dziennikarzem. I jeśli miałbym teraz zgadywać skąd czerpał inspirację do książki, to powiedziałbym, że z własnego dziennikarskiego doświadczenia. Giełda, ogromne pieniądze, niejasne układy, urzędy kontroli, które niczego nie kontrolują, a pośrodku tego dziennikarz, który żyje w przeświadczeniu, że prawda jest najważniejsza.
Jakub Zimny, bo to on znajduje się w centrum tej historii, pisze artykuł o przekręcie znanego finansisty. Nie myśli o sobie, jako pogromcy giełdowych afer, ale uważa, że jego praca, a przede wszystkim wspomniany artykuł, może coś zmienić w finansowym półświatku. Popełnia jednak błąd, za który zapłaci wysoką cenę. Będzie musiał zweryfikować swoje metody dziennikarskie, dojrzeć drugie i trzecie dno. Bo to, co na pierwszy rzut oka wydaje się być prawdziwe i nieskazitelne, przy kolejny spojrzeniu nie zawsze takie jest. A już na pewno nie w świecie wielkich pieniędzy i wielkiej polityki.
I może dlatego właśnie autor miał problemy z wydaniem swojej książki. Świat wielkiej finansjery opowiedziany z iście dziennikarskim zacięciem, niekoniecznie trafia do zwykłego czytelnika chowanego na pseudo-romansach z wampirami i wilkołakami w głównych rolach. Nawet wobec wytrawnych wielbicieli (obecnie) zawiłych kryminałów, ta książka stawia wysoką poprzeczkę. Trzeba wiele samozaparcia i determinacji, żeby się porządnie ‘wgryźć’ w fabułę. Chociaż już trochę mniej, żeby dotrwać do końca. A im bliżej końca tym robi się ciekawiej, zawilej, jakby mroczniej. Wątków pojawia się coraz więcej i do ostatniego rozdziału ciężko przewidzieć zakończenie. Jednak całość, już po przeczytaniu, nastraja bardzo pozytywnie. Bez uczucia niedosytu czy wrażenia czytania lichej niedoróbki. „Wyrok” trzyma wysoki poziom i mógłbym się pokusić o stwierdzenie, że może za wysoki jak na polski rynek. Ale za to chyba nie można książki krytykować…
Od strony technicznej również książce ciężko cokolwiek zarzucić. Sprawnie prowadzona, wielowątkowa fabuła zakończona w profesjonalny, choć lekko utopijny sposób, podparta tonami fachowej wiedzy z zakresu finansów i ekonomi. To wszystko osadzone w polskich realiach, które mimo, że mają być fikcją, dziwnie przypominają realny odpowiednik włącznie z samym autorem. Właściwie podpadł mi tylko język jakim, posługuje się autor. Specyficzny dla dziennikarza, jak najbardziej pasujący do artykułu w gazecie. W przypadku tak rozbudowanej książki już niezbyt przyjemny i na pewno nienaturalny. Wpływa to negatywnie na odbiór książki, ale tylko nieznacznie, w porównaniu ‘nagminnym’ stosowaniem terminów ekonomicznych.
Po części rozumiem negatywne decyzje wydawnictw, które odmówiły panu Zielke publikacji książki. Strach przed niezrozumieniem i przez to słabą sprzedażą książki jest uzasadniony. Z drugiej strony, mimo, że to ciężka lektura, to warta poświęconego czasu (w moim przypadku cały tydzień). Ostatecznie, dobrze, że jednak „Wyrok” ujrzał światło dzienne – mogłem przeczytać go ja, a i mam nadzieję, że za moim przykładem pójdzie spore grono czytelników. To taka produkcja ambitna nienależąca do literatury ambitnej, będąca niezłą odskocznią od popularniejszych i lżejszych produkcji :)
[Recenzję opublikowałem wcześniej na moim blogu - http://www.zakladnik-ksiazek.pl]
Rozpoczynanie przygody z tą książką było jak próba przejścia przez betonową ścianę. Opór był tym większy, im więcej pojawiało się zawiłości stricte ekonomiczno-finansowych. Jakby książka strzegła swych tajemnic za pomocą niezrozumiałego słownictwa. Na szczęście po kilkudziesięciu stronach okazało się, że było to raczej jak wgryzanie się w galaretkę – opór był jedynie na...
więcej Pokaż mimo to