Pewnego dnia
- Kategoria:
- literatura piękna
- Tytuł oryginału:
- Where We Belong
- Wydawnictwo:
- Otwarte
- Data wydania:
- 2012-10-15
- Data 1. wyd. pol.:
- 2012-10-15
- Data 1. wydania:
- 2012-07-24
- Liczba stron:
- 480
- Czas czytania
- 8 godz. 0 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788375152258
- Tłumacz:
- Martyna Tomczak
Gdyby pewnego dnia Twój największy sekret wyszedł na jaw?
Gdyby pewnego dnia przeszłość wróciła i zmieniła wszystko?
Gdybyś pewnego dnia dostała szansę, by odbudować najważniejszą więź w swoim życiu?
Pewnego dnia w drzwiach Marianne staje osiemnastoletnia Kirby. Jedno spojrzenie wystarcza i Marianne wie, że odnalazła ją córka. Jej idealny świat rozpada się, a wspomnienia o młodzieńczej namiętności ożywają.
Czy Marianne i Kirby zbliżą się do siebie? Czy zrozumieją, czego chcą? Czy wreszcie odważą się pójść za głosem serca?
Nikt nie zrozumie Cię lepiej niż Emily Giffin!
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Where we belong
„Ukończyłam książkę. Będzie nosić tytuł „Where we belong” i opowiadać o osiemnastoletniej dziewczynie, która odnajduje swoją biologiczną matkę. Historia opowiedziana jest z dwóch perspektyw. W Stanach książka ukaże się w lipcu. W Polsce nie wiem kiedy będzie miała premierę” – te słowa usłyszałam prawie rok temu w restauracji hotelowej z ust uroczej Emily Giffin. Na nową jej powieść czekałam prawie z niecierpliwością, słysząc zewsząd głosy, że jest to prawdopodobnie najlepsza z jej książek.
Trudno się z taką opinią nie zgodzić. Historia bynajmniej nie jest banalna. Ponadto przecież Emily nawet ze zwykłej opowieści o zdradzie czy rozstaniu umie wykrzesać naprawdę dobrze skrojoną opowieść. I niewątpliwie umie opowiadać w ciekawy sposób. W „Pewnym dniu” mamy do czynienia z dwiema głównymi bohaterkami – osiemnastoletnią Kirby oraz trzydziestosześcioletnią Marianne, biologiczną matką dziewczyny. Napisane w trzecioosobowej narracji rozdziały przeplatają się. Raz spoglądamy oczami Kirby, innym razem widzimy wszystko z perspektywy Marianne. Co ciekawe, czasem możemy nawet zaobserwować te same momenty w ich życiu, jak na przykład moment spotkania, które ma miejsce prawie na samym początku. Pod tym względem książka jest naprawdę świetnie napisana. Dwie główne bohaterki są tak różnymi postaciami, że wprost widać wielką umiejętność Emily w sposobie przedstawienia swoich heroin. Jakkolwiek postać Marianne wydaje się nie być do napisania dla Giffin zbyt trudna (jest to kobieta mniej więcej w jej wieku, mająca wiele wspólnego z innymi jej bohaterkami), to wejście w skórę Kirby wydaje się pewnym wyzwaniem. Emily świetnie radzi sobie z nastoletnim umysłem, z problemami osiemnastolatki, jej gustami i relacjami z otoczeniem. Widać, że Emily Giffin i Kirby Rose bardzo się polubiły, co sama Emily przyznaje mówiąc, że ta młoda dziewczyna jest jedną z ulubionych bohaterek, jakie stworzyła.
Wydawać by się mogło, że historia o adoptowanej dziewczynie będzie raczej się kończyć w momencie odnalezienia swojej biologicznej matki. Tymczasem przyjazd osiemnastoletniej Kirby Rose greyhoundem z St. Louis do Nowego Yorku, w sam środek Manhattanu, to dopiero początek drogi, którą obie nasze bohaterki mają przejść. Nie mam tu na myśli tylko i wyłącznie późniejszych poszukiwań i spotkania z biologicznym ojcem Kirby, Conradem, czy też z rodzicami Marianne. Chodzi również o przemianę dwóch bohaterek, o sposób w jaki ich spotkanie, ich przeszłość wpływają na dalsze życie i przyszłe wybory. „Pewnego dnia” nie jest opowieścią o odnalezieniu biologicznej matki przez osiemnastoletnią adoptowaną dziewczynę. To historia poszukiwania naszych korzeni, tego skąd przyszliśmy, dokąd zmierzamy, a przede wszystkim gdzie przynależymy. „Nawet jeśli nie mamy już ze sobą zbyt wiele wspólnego, to przecież pozostała nam wspólna przeszłość, która w pewnym sensie jest równie ważna co teraźniejszość i przyszłość. Bo określa, skąd pochodzimy i kim jesteśmy” – stwierdza Marianne. Do tego samego dochodzi Kirby, zaczynając rozumieć jak ważna jest przynależność do rodziny i swojej przeszłości, do tego wszystkiego co determinuje człowieka takim, jaki jest.
Przeszłość odgrywa wielką rolę w poczynaniach bohaterów „Pewnego dnia”. Nie bez powodu więc w końcowym rozdziale Emily Giffin cytuje „Wielkiego Gatsby’ego” F. Scotta Fitzgeralda: „Tak oto dążymy naprzód, kierując łodzie pod prąd, który nieustannie znosi nas w przeszłość”. Książka Giffin nie opowiada bowiem o pewnym dniu, w którym Kirby pojawia się znów, po osiemnastu latach, w życiu Marianne. Ale mówi o tym dokąd należymy, gdzie powinniśmy być – where we belong.
Autorka „Pewnego dnia” jest osobą niezwykle ciepłą i przyjazną. Właśnie to ciepło emanuje z jej powieści. Jest to niewątpliwie literatura popularna, która nie będzie zaspokajać ambicji każdego czytelnika. Ale jest to również świetnie napisana proza, którą, śmiem twierdzić, będzie się dobrze czytać każdemu. Przerzucając kolejne kartki podświadomie pewnie zastanawiamy się jak cała opowieść będzie wyglądać na wielkim ekranie oraz kiedy będziemy mogli ją w kinach ujrzeć – bo niezaprzeczalnie jest to tylko kwestią czasu. Fani z całego świata na facebookowym fanpage’u Emily Giffin publikują swoje typy aktorów odtwarzających główne role. Pojawia się George Clooney jako Peter, Cameron Diaz czy Jennifer Aniston jako Marianne oraz świetnie chyba pasująca do roli Kirby Dakota Fanning. Facebookowa strona wprost żyje książką „Where we belong”. WWB (jak potocznie określa książką sama Emily) towarzyszy czytelnikom w ważnych momentach ich życia. „Nikt nie rozumie Cię lepiej niż Emily Giffin” – brzmi zdanie z tyłu okładki „Pewnego dnia”. Choć trywialne, jest w nim sporo racji. Książki Giffin to opowieści dotykające ludzkich problemów, znanych nam bezpośrednio z życia lub nie, jednak w pewnym sensie nas dotyczących. Czytając powieść Giffin możemy otrzymać pocieszenie, polepszenie nastroju i wewnętrzną otuchę (w bardzo trudnych chwilach mojego życia naprawdę ze strony WWB tego doświadczyłam), a przede wszystkim dużo, dużo ciepła, zarówno od opowieści, jak i od uroczej autorki. I właśnie to ciepło polecam wszystkim, szczególnie na te chłodne, jesienne dni.
Monika Samitowska-Adamczyk
Oceny
Książka na półkach
- 3 478
- 1 766
- 820
- 169
- 69
- 68
- 47
- 46
- 30
- 20
Opinia
A więc dobrze, nie będę owijać w bawełnę. Przyznaję się - jestem zdeklarowaną fanką Emily Giffin. Każda jej kolejna książka to dla mnie wielkie wydarzenie i wielka radość. Mam wszystkie na swojej półce. Przeczytałam je przeważnie w jeden wieczór (i noc), gdyż jak już zaczęłam, to po prostu nie mogłam się oderwać. To stała tendencja i nie poradzę nic na to, że z taką łatwością poddaję się historii wymyślonej przez autorkę. Może to i są babskie czytadła (zdaniem niektórych nie najwyższych lotów, z czym się zupełnie nie zgadzam!), może nawet chwilami bardzo nierealne i może nie zmienią czyjegoś życia. Dla mnie są jednak zawsze ogromną przyjemnością, odnajduję w nich siebie, swoje dylematy, lęki oraz wątpliwości (mimo kompletnie innych realiów), dostaję odpowiedzi, których szukałam. A to za sprawą niezwykłej zdolności autorki - wnikania w kobiecy umysł i serce. Zdanie z okładki: "Nikt nie rozumie Cię lepiej, niż Emily Giffin" brzmi może banalnie, ale w moim przypadku często się potwierdza. Niemniej podkreślam - to subiektywne odczucie i zrozumiem, jeśli komuś z giffinowskim klimatem będzie nie po drodze.
"Pewnego dnia" wyróżnia się na tle poprzednich książek tym, że najważniejsza okazuje się tu nie relacja damsko-męska i różne miłosne zawirowania (które oczywiście też się pojawiają), a relacja między matką i córką. Marianne była złotym dzieckiem, ukochaną jedynaczką, z zaplanowaną przyszłością, wielkimi ambicjami i równie wielkimi możliwościami. Jedna, upalna noc wywróci jej życie do góry nogami. Krótko przed studiami dziewczyna zajdzie w ciążę, urodzi dziecko, odda je do adopcji. Wszystko w sekrecie przed całym światem. Osiemnaście lat później będzie już uznaną producentką i scenarzystką, mieszkającą w pięknym apartamencie na Upper East Side, spotykającą się z przystojnym, bogatym i sławnym mężczyzną. I nagle w tej bajce pojawia się Kirby - pełnoletnia córka Marianne, która postanowiła odszukać biologiczną matkę. Sekret wychodzi na jaw. Czy bohaterowie poradzą sobie z jego ciężarem?
Giffin zastosowała w najnowszej książce zabieg znany z jej poprzednich utworów. Rozdziały naprzemiennie nazwano imionami głównych bohaterek, a narracja i perspektywa zostały podwojone. Ja bardzo lubię ten właśnie zabieg, bo pozwala spojrzeć na problem szerzej, a oddanie głosu obu stronom wydaje się zawsze cenne. Autorka pozwala mówić swoim postaciom o wszystkim, co je trapi i boli. Dlatego nie dialogi rządzą powieściami amerykańskiej pisarki, a właśnie swobodnie pojęte "wypowiedzi wewnętrzne" - wspominanie, analizowanie, przeżywanie. Czytałam kiedyś książkę, która opierała się w większości na dialogach i pamiętam, że miałam jakieś poczucie pustki w tej historii. W utworach Emily Giffin owej pustki nie znajduję.
Na koniec jedynie dodam, że "Pewnego dnia" czytało mi się świetnie. Stylowi i językowi autorki chyba nie można nic zarzucić (ani polskiemu tłumaczeniu). Bohaterowie są barwni, historia wciągająca, a zakończenie otwarte. Co prawda ta książka nie stanie się moją ulubioną w twórczości Giffin - mimo wszystkich zalet "czegoś" mi brakowało... Czego? Nie umiem powiedzieć. Może właśnie tego bardziej rozbudowanego wątku miłosnego (niepoprawna romantyczka się we mnie odzywa...)? W każdym razie - naprawdę miło spędziłam czas przy czytaniu tej książki i teraz czekam na kolejną!
A więc dobrze, nie będę owijać w bawełnę. Przyznaję się - jestem zdeklarowaną fanką Emily Giffin. Każda jej kolejna książka to dla mnie wielkie wydarzenie i wielka radość. Mam wszystkie na swojej półce. Przeczytałam je przeważnie w jeden wieczór (i noc), gdyż jak już zaczęłam, to po prostu nie mogłam się oderwać. To stała tendencja i nie poradzę nic na to, że z taką...
więcej Pokaż mimo to