Zaczęłam urlop i planowałam odpocząć przy dobrej książce, ale niestety zabrałam lekturę pt.: „Piekną ZŁAlicja”, która raczej nie sprzyja odprężaniu. Na szczęście natknęłam się na romans historyczny autorstwa Adrienne Basso, pt.: „Poślubić wicehrabiego” i mój urlop wskoczył na właściwe tory.
Książka ta oczywiście od samego początku była przewidywalna, no bo jak miał się skończyć piękny romans jak nie happy end-em. Od pierwszej strony wiedziałam jaki rodzaj literatury trzymam w ręku, więc ani się nie zawiodłam ani nie znudziłam. Porwał mnie nurt tego romansu między dwojgiem młodych i niezwykle silnych osobowości. Ona - Faith Linden - oczywiście czarująca i w tarapatach, on – Kapitan Griffin Sainthill - nieziemsko przystojny i nieokiełznany kobieciarz. Połączył ich testament ojca ale czy wystarczy to do połączenia dusz?
Zrelaksowała mnie ta lekka i zabawa książka tak, że humor bardzo mi się poprawił i zaczęłam cieszyć się urlopem. Dlatego właśnie polecam ją wszystkim na poprawę nastroju – nie wymagajcie od niej zbyt wiele tylko pozwólcie porwać się czarującej historii oprawionej arystokratyczną ramą dziewiętnasto wiecznej Anglii.

Zaczęłam urlop i planowałam odpocząć przy dobrej książce, ale niestety zabrałam lekturę pt.: „Piekną ZŁAlicja”, która raczej nie sprzyja odprężaniu. Na szczęście natknęłam się na romans historyczny autorstwa Adrienne Basso, pt.: „Poślubić wicehrabiego” i mój urlop wskoczył na właściwe tory.
Książka ta oczywiście od samego początku była przewidywalna, no bo jak miał się...