Tom Clancy był dla mnie zawsze synonimem porządnego thrillera political-fiction. Takie powieści jak Czerwony Sztorm, Czas Patriotów czy Polowanie na Czerwony Październik na stale weszły do świadomości czytelników. Tym bardziej smutek mnie ogarnia, kiedy widzę jak autor rozmienia się z biegiem lat na drobne. Z dawnego Clancy'ego zostało tylko nazwisko, którym sygnuje multum produktów nie tylko książkowych ale i multimedialnych. Sięgając po jego najnowszą książkę liczyłem, jak się okazało naiwnie, na powrót do formy. A co otrzymałem?
Przede wszystkim należy zacząć od tego, że Tom Clancy nie napisał tej powieści. Nakreślił ramy, użyczył swoich dawnych bohaterów, ale powieść wyszła spod ręki ghostwritera - o którym polski wydawca nie wspomina. / Wersje angielskojęzyczne na Amazonie podają jako współautora Granta Blackwooda/
Intryga nie jest przesadnie skomplikowana, co prawda pojawia się multum wątków, które łączą się na końcu, jednak brak tu jakiegokolwiek zaskoczenia : kolejny raz źli terroryści kontra wspaniałe USA.
Postacie, znane z poprzednich książek, straciły gdzieś swój dawny urok i pazur, a nowe wprowadzone do akcji nie porywają.
Tom Clancy zawsze pisał rzeczowo i potrafił opowiedzieć ciekawą i wciągającą historię. Tym razem brak w powieści emocji, całość intrygi sprawia wrażenie jakby była klecona na siłę.
Poszukiwany żywy lub martwy jest niestety bardzo przeciętną powieścią, której fani autora z szacunku dla jego poprzednich dokonań nie powinni dotykać. Lepiej kolejny raz przeczytać Czerwony Sztorm.

Tom Clancy był dla mnie zawsze synonimem porządnego thrillera political-fiction. Takie powieści jak Czerwony Sztorm, Czas Patriotów czy Polowanie na Czerwony Październik na stale weszły do świadomości czytelników. Tym bardziej smutek mnie ogarnia, kiedy widzę jak autor rozmienia się z biegiem lat na drobne. Z dawnego Clancy'ego zostało tylko nazwisko, którym sygnuje multum...