Czas ognia, czas krwi

Okładka książki Czas ognia, czas krwi Marcin Rusnak
Okładka książki Czas ognia, czas krwi
Marcin Rusnak Wydawnictwo: Dom Słów fantasy, science fiction
410 str. 6 godz. 50 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Wydawnictwo:
Dom Słów
Data wydania:
2013-01-18
Data 1. wyd. pol.:
2013-01-18
Liczba stron:
410
Czas czytania
6 godz. 50 min.
Język:
polski
ISBN:
9788363777012
Tagi:
miłość magia czarodziej
Średnia ocen

6,3 6,3 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki O!Fka: Literacki Kwartalnik Fantastyczny #11 Bartosz Berezowski, Katarzyna Borucka, Julia Gierczak, Ignacy Kitłowski, Martina Mandera-Rzepczyńska, Natalia Maślej, Redakcja magazynu O!Fka, Radek Rak, Marcin Rusnak
Ocena 9,0
O!Fka: Literac... Bartosz Berezowski,...
Okładka książki Nowa Fantastyka 488 (05/2023) Simone Heller, Redakcja miesięcznika Fantastyka, Marcin Rusnak, Marta Ryczko, Szymon Stoczek, Wojciech Szyda, Peter Watts
Ocena 6,6
Nowa Fantastyk... Simone Heller, Reda...
Okładka książki Fantazmaty 3 Joanna W. Gajzler, Antoni Kaja, Filip Laskowski, Przemek Morawski, Marcin Rusnak, Magdalena Świerczek-Gryboś
Ocena 7,4
Fantazmaty 3 Joanna W. Gajzler, ...

Mogą Cię zainteresować

Oficjalne recenzje i

Steampunk bez pary



1720 52 39

Oceny

Średnia ocen
6,3 / 10
25 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
192
130

Na półkach:

Nie jest to steampunk, w sumie miałabym problem, żeby książkę zakwalifikować do jakiegoś konkretnego typu - ale nie przeszkadza to w tym, że bardzo dobrze się czyta. Coś zupełnie innego, pomieszanego. Mamy alternatywną historię ( lubię takie gdybania ),magię, parę - czegóż chcieć więcej :).
Jak na debiut - naprawdę ciekawa pozycja.

Nie jest to steampunk, w sumie miałabym problem, żeby książkę zakwalifikować do jakiegoś konkretnego typu - ale nie przeszkadza to w tym, że bardzo dobrze się czyta. Coś zupełnie innego, pomieszanego. Mamy alternatywną historię ( lubię takie gdybania ),magię, parę - czegóż chcieć więcej :).
Jak na debiut - naprawdę ciekawa pozycja.

Pokaż mimo to

avatar
100
41

Na półkach:

Tę recenzję i inne ciekawe rzeczy możecie także znaleźć na moim blogu www.powialochlodem.blogspot.com

Uwaga! Może zwierać śladowe ilości spoilerów

Muszę przyznać, że już od dłuższego czasu zabierałam się do przeczytania "Czasu ognia, czasu krwi". Po pierwsze dlatego, że zostało wydane przez Dom Snów - nowe wydawnictwo z Lublina, które ma szansę przełamać monopol Fabryki Słów na polską fantastykę, a taką inicjatywę warto wspierać. Po drugie, to chciałam to zrobić dla samej książki, o której mówiono, że łączy w sobie magię i steampunk, co samo w sobie było dla mnie dostatecznie dobrą reklamą. Pozostała tylko kwestia zdobycia wcześniej wspomnianej lektury. Jako, że pragnienie to pojawiło się w okresie przedpyrkonowym, postanowiłam zaczekać. Konwent jest zawsze dobrą okazją do nabycia takich pozycji po niższej cenie, niż przewidują to księgarnie. Tym razem było podobnie, jednak oprócz zaoszczędzonych kilku złotych i dobrego czytadła, zyskałam coś jeszcze.

Ledwo pojawiłam się przy stoisku Domu Snów, zostałam otoczona przez niezwykle pozytywny i intensywny marketing. Ze stoickim spokojem słuchałam zalet i namówień do nabycia "Czasu ognia, czasu krwi", odrobinę śmiejąc się w sobie. Przecież własnie po to do nich przyszłam, al nie potrafiłam przerwać człowiekowi, który z taką pasją oddawał się swojej pracy. Po naprawdę przyjemnej rozmowie, gdy widziałam już w jego oczach napięcie wywołane czekaniem na moją decyzję, przyznałam się do wszystkiego. Można by mnie posądzić o pewien rodzaj perfidii, ale ja jako Mróz bardzo lubię rozmawiać, więc dlaczego miałabym sobie odmawiać tej przyjemności. Moje wyznanie oczywiście stało się dobrym pretekstem do dalszej konwersacji, po której obiecałam się podzielić swoją opinią po przeczytaniu, co właśnie czynię. Jednak za nim to nastąpi chciałam zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz, mającą miejsce chwile po tym. Już miałam odchodzić, gdy zatrzymano mnie w celu wymiany książki, której jeden egzemplarz już trzymałam mocno w dłoniach. Okazało się, że mój mrozowy urok osobisty wywarł takie wrażenie, że postanowiono, iż otrzymam egzemplarz dla "specjalnego" czytelnika z autografem autora. Ponieważ miało to miejsce dwa miesiące temu, kiedy nikt nie wiedział, że jestem Mrozem, i że będę prowadziła swojego autorskiego bloga (ba, nawet ja jako Mróz jeszcze tego nie wiedziałam),dostałam ją zupełnie obiektywnie, czując się przez to niesamowicie wyróżniona jako czytelniczka i doceniona jako człowiek.

Pewnie sądzicie, że mogło to mieć wpływ na moją ocenę, jednak recenzenci nie znają litości, dlatego od tekstów Mroza czasami wieje chłodem. Wspominam o całej sytuacji tylko w kontekście wydawnictwa, które dzięki takiemu, w pewien sposób agresywnemu marketingowi, wywołało moje zainteresowanie.Po prostu widać, że im się chce. Że z uporem szalonego kapłana walczą o najmniejszą owieczkę w swoim stadzie. Jeśli dorzucimy do tego dość niezwykłą dbałość o pojedynczego czytelnika, dostajemy firmę, której logo można spokojnie uznać, za dostateczną gwarancję dobrej lektury.

Co do samej książki, do jej czytania podchodziłam mimo wszystko ze pewnym niepokojem. Pomysł połączenia magii i steampunku w realiach XIX wiecznej Polski (i nie tylko),choć naprawdę wyjątkowy, mógł się skończyć kompletną klapą. Na szczęście do tego nie doszło. Nie obyło się jednak bez ofiar.

Powieść Marcina Rusnaka składa się z kilku opowiadań o przygodach wędrownego maga - Filipa Saggo, spiętych klamrami historii pozornie niezwiązanej z kluczowymi wątkami. Jednak, tak jak w dobrym kryminale, każdy, nawet najdrobniejszy szczegół ma znaczenie. Główny bohater to chłop na schwał, który z typowo polską zaradnością radzi sobie z problemami, w które niekiedy wplątuje się na własne życzenie. Szkoda, że jego przeszłość jest owiana aż taką tajemnicą, gdyż niezwykłych sierot trochę się nagromadziło wśród różnych postaci literackich. Momentami też przypomina mi odmłodzoną wersję Arivalda z Wybrzeża, ale głównie ze względu na życiową zaradność i praktyczność, którą obaj magowie się wykazują. Nie mniej jednak Filipa się po prostu lubi, a gdy się kogoś darzy sympatią, wad się nie zauważa.

Jeśli chodzi o fabułę, mam nieco mieszane uczucia, a to ze względu na to, że o każdym z "rozdziałów" wyrobiłam sobie w zasadzie oddzielne zdanie. "Gorąca, wiedeńska noc" jest bardzo dobrym prologiem, gwałtownie wrzucającym nas w wir porywających wydarzeń. "Złoty pył" jest tak cudownym połączeniem motywów steampunku i magii, że nie mogłam wyjść z podziwu dla wyobraźni, w której powstał. "Dziecko diabła" przypomina nam w jakich czasach toczy się akcja książki, i że zaklęcie czy miecz nigdy nie będą szybsze od kuli. Przy "Człowieku z aureolą" uśmiechnęłam się pod wąsem, gdy w przygody Saggo wplątano Piłsudskiego. Mój entuzjazm wyhamował znacznie przy "Dręczycielu". Wolałabym, żeby unikano akurat takich nawiązań do wiktoriańskiej Anglii. Już po opisie pierwszej ofiary, moje skojarzenie było dość jednoznaczne i, jak się okazało całkiem trafne. Czy naprawdę, w XIX-wiecznej Polsce nie grasował żaden psychopata, którego można by w tym miejscu opisać? Pociechą w tym ustępie są cudowne opisy Krakowa i wątki związane z tamtejszą gildią magów. Kiedy zaczęłam czytać "Grand finale" pobladłam zupełnie. Po prostu nie przepadam za momentami, kiedy do takich historii miesza się naszą, polską martyrologie. Przez pewien czas bałam się, że Filip podzieli los Wallenroda czy Winkelrieda, na szczęście podjął decyzje, za które jeszcze bardziej go polubiłam. Natomiast sama końcówka tego rozdziału zaskoczyła mnie i to bardzo na plus. Chyba odzwyczaiłam się od takich finałów.

Pewne rzeczy mogą mi się nie podobać, ale to nie zmienia faktu, że Marcin Rusnak ma bardzo dobre pióro. Mimo w sumie niewielkich fabularnych zgrzytów, całą historię czyta się niesamowicie przyjemnie i to zdecydowanie jedna z tych książek, których nie można odłożyć, za nim nie doczyta się jej do końca. I chce się więcej.

Jest jeszcze jeden zgrzyt, tym razem bardziej techniczny. LITERÓWKI! Choć jeśli miałabym być bardziej precyzyjna, to chodzi mi o gubienie liter w edycji. Fakt, zostałam przed nimi przestrzeżona i rozumiem, że trudno wszystko wyłapać, ale w jednym miejscu zniknął mi cały wyraz. Albo zdanie. Albo akapit. Nie wiem, ponieważ fragment był tak ucięty, że nie sposób tego stwierdzić.

Podsumowując, "Czas ognia, czas krwi" to dobra książka, którą warto przeczytać, a potem wrócić do niej jeszcze nie jeden raz. Zdecydowanie też rozbudziła apetyt na więcej przygód Filipa Saggo i mam nadzieję, że wkrótce się pojawią.

Tę recenzję i inne ciekawe rzeczy możecie także znaleźć na moim blogu www.powialochlodem.blogspot.com

Uwaga! Może zwierać śladowe ilości spoilerów

Muszę przyznać, że już od dłuższego czasu zabierałam się do przeczytania "Czasu ognia, czasu krwi". Po pierwsze dlatego, że zostało wydane przez Dom Snów - nowe wydawnictwo z Lublina, które ma szansę przełamać monopol Fabryki...

więcej Pokaż mimo to

avatar
317
28

Na półkach: , ,

Tyle już było pomysłów i historii, przez co mam wrażenie, że trudno jest stworzyć autorom coś nowego i interesującego zarazem. Dodatkowo bez zbędnego udziwniania. Ponoć proste pomysły są najlepsze - bo w swojej prostocie pokazują genialność, i jestem w stanie się z tym zgodzić w 100%, bo kocham minimalizm.
Taka zwyczajność w literaturze raczej nie dotyczy fantastyki - no bo przecież tam w zasadzie wszystko jest możliwe, więc po co pot i łzy jak można pstryknąć magicznym palcem. Całe szczęście są jeszcze autorzy, w dodatku młodzi, którzy zaprzeczają wszelkim stereotypom i robią to w wielkim stylu.

Powieść Rusnaka, o której nieco wspominałam w tym tekście, miała trochę problemów z pojawieniem się na papierze. Czas ognia, czas krwi przebył długa drogę poprzez ognie Ifrytu (wydawca, który przez rok zapowiadał publikację) aby móc trafić w ręce czytelników. I nie jestem nawet pewna, czy otrzymała należne jej fanfary, gdy wyjechała z drukarni świeża i pachnąca klejem. Bo chociaż ja byłam na bieżąco z promocją powieści, to nie sądzę, by miała ona szansę na coś globalnego. Autor ma też swoje życie, a gdy wydawca młody i niedoświadczony, to nie ma miejsca na porządny marketing.

Czas ognia, czas krwi to historia młodego maga wędrownego, który najpierw działa, a potem myśli. Ale przede wszystkim, budzi wielką sympatię czytelnika. Filip Saggo nie jest typowym przedstawicielem swojej gildii, to wielki facet, o grubych paluchach, który zupełnie nie pasuje na czarodzieja; umiejętności nadnaturalnych też mu natura poskąpiła. Jego przygody pokazane są w sposób fragmentaryczny, przywodzą na myśl zbiór opowiadań, ale to tylko forma, która przekazuje nader ciekawe wnętrze. I to jest najważniejsze - bo interesujących treści jest mało na polskim rynku. Zwykle dostajemy tekst, który jest niedopracowany, mocno przekombinowany, lub zwyczajnie wtórny. I o ile zagraniczne debiuty przeważnie trafiają do nas, bo już coś osiągnęły w swoim kraju, lub na skalę międzynarodową, to rodzime powieści mają się tutaj znacznie gorzej. Ale wyjątkiem od tej reguły jest właśnie powieść Rusnaka, i cieszę się, że miałam okazję się z nią zapoznać.

Fabularnie mamy dwa przeplatające się ze sobą wątki, tworzące konstrukcję, która w idealny sposób dozuje napięcie. Ciekawe jest też to, w jaki sposób obie linie opowieści zostały napisane: pierwsza, nazwałabym ja główną, to narracja pierwszoosobowa z perspektywy Filipa; druga, to z kolei opowieść w trzeciej osobie, snuta "zza pleców" zakonnika - brata Nelsona. Co je łączy? tego można się dowiedzieć czytając Czas ognia, czas krwi. Wracając do narracji - Rusnak porwał się na coś, co autorom nie zawsze się udaje, a tekstom bardzo szkodzi, czyli opowieść z pierwszej osoby. A jednak zrobił do dobrze, nawet świetnie - widać, że jest to powieść dopracowana. Zarówno forma jak i treść współgrają ze sobą tworząc książkę, która chce się przeczytać.

Głównym minusem powieści jest jej skład, ale pisanie kolejny raz o masie błędów jakie napotkać może czytelnik, mija się celem. W tym miejscu lepiej skupić się na licznych zaletach. I do niewątpliwych plusów Czasu ognia, czasu krwi muszę zaliczyć prostotę - na wielu płaszczyznach. Prosta fabuła, która jednak w kilku miejscach w ciekawy sposób zakręca, tworząc świetny splot zdarzeń. Postacie na swój sposób barwne, i chociaż delikatnie zarysowane (szczególnie drugoplanowe) to nie są w żaden sposób płaskie. Mają w sobie tyle, ile wymaga od nich fabuła, przez co świetnie wkomponowują się w przygody Filipa. I taki swojski steampunk, który trochę jest a trochę go nie ma - wyważony i prosty. Chociaż zabrakło mi rozwinięcia motywu mechanicznej kobiety.

Przeczytałam książkę, a dopiero później spojrzałam na opis na okładce. O Ignorancjo! jakże oni Ciebie karmią! Mam wrażenie, że nikt z wydawnictwa nie zadał sobie trudu, żeby sklecić kilka sensownych słów o treści, które faktycznie zachęciłyby masę ludzi do przeczytania. To samo tyczy się okładki, która może i nawiązuje do jakiegoś fragmentu, ale nijak ma się do całego tekstu.

Bardzo żałuje, że nie przeczytałam powieści zaraz po jej premierze, gdzie miałabym szansę nieco ją rozreklamować entuzjastycznymi opiniami, a także pokazać, że 2013 był dobrym rokiem debiutów w fantastyce. Natomiast niezwykle ciesze się, że w ogóle udało mi się poznać świat Czasu ognia, czasu krwi i będę wyczekiwała kolejnej powieści Rusnaka, a w międzyczasie przeczytam jego zbiór Opowieści niesamowitych.

Recenzja opublikowana została na blogu BookHunters: http://bookhunters2.blogspot.co.uk/2014/03/marcin-rusnak-czas-ognia-czas-krwi.html

Tyle już było pomysłów i historii, przez co mam wrażenie, że trudno jest stworzyć autorom coś nowego i interesującego zarazem. Dodatkowo bez zbędnego udziwniania. Ponoć proste pomysły są najlepsze - bo w swojej prostocie pokazują genialność, i jestem w stanie się z tym zgodzić w 100%, bo kocham minimalizm.
Taka zwyczajność w literaturze raczej nie dotyczy fantastyki - no bo...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1075
47

Na półkach: , , ,

Mój pierwszy realny kontakt ze steampunkiem zaczął się od książek Marka Hoddera oraz anime Full Metal Alchemist, ale zawsze podobały mi się te klimaty. Ciekawiły mnie zarówno ze względów estetycznych, jak i… pseudonaukowych – fascynowała mnie wizja świata podobnego do naszego, lecz równocześnie tak innego. Nie wiedziałam tylko, gdzie szukać, a jak już ktoś podrzucił mi jakieś tytuły, to musiałam je odkładać i odkładać, bo zawsze były pilniejsze pozycje (jak choćby lektury szkolne, niech to zaraza). A potem w moje pokraczne łapki wpadł Czas ognia, czas krwi Marcina Rusnaka. Wpadł niemal dosłownie, potraktowałam to zatem jako znak od niebios.

Książka ta zbiór opowiadań połączonych ściślej, niż mogłoby się to na początku wydawać. Ich bohaterem jest Filip Saggo, młody czarownik błąkający się po świecie najpierw dla przyjemności i w poszukiwaniu samego siebie, a potem w celu poznania tożsamości i ukarania zdrajcy, który wydał austriackiej Inkwizycji jego wiedeńskich gospodarzy, również magów. Jednak w drodze do prawdy Filip wpada w całe bagno prolemów, chociaż ze wszystkich sił stara się omijać grząski grunt – to ten typ człowieka, do którego kłopoty lgną jak słodkie kociaki. Kociaki o ostrych pazurach i zębach.

Może na początek o samym Filipie – naprawdę polubiłam tego gościa i dopingowałam mu od początku do końca. Jest w nim coś, co mnie urzeka – może fakt, że jako mężczyzna imponującej postury i o niespecjalnie przyjaznym wyglądzie jest zarazem… niewymownie uroczy. Ten przerażający olbrzym i groźny mag się rumieni, czasem zapomina języka w gębie, bywa niezdarny, a do tego ma tak przyjemny sposób bycia, że nie było siły na powstrzymanie mojej sympatii. Gdyby Filip istniał i mnie znał, wręcz by się w niej utopił. Niektórzy mogą się skrzywić na taki opis postaci – pod jego wpływem w umyśle może skrystalizować się obraz fajtłapy i mazgaja, ale nic bardziej mylnego. Filip może i nie jest duszą towarzystwa, ale potrafi podejmować szybkie, logiczne decyzje, nie waha się zaryzykować, często także swoim życiem. Wyszedł bardzo realistycznie – jako mag żyjący w niebezpiecznych czasach, musi posiadać podobne cechy, bez nich nie przetrwałby tygodnia. Tylko w kontaktach międzyludzkich nie idzie mu tak dobrze, jak by chciał. Narracja jest pierwszoosobowa, więc inni bohaterowie są przedstawieni przez pryzmat spojrzenia Filipa, ale wyszli nie gorzej niż on sam. Wyraziści, z jasno określonymi charakterami, ale kryjący najlepsze przed innymi, także Filipem.

W powieściach (i nie tylko) często można spotkać tzw. Mary Sue, czyli po prostu wiodącą postać, która potrafi wszystko, jest cudowna, wspaniała, najmądrzejsza, najpiękniejsza i najpotężniejsza. Przyznam, że gdy siadam do czytania książek, gdzie myślą przewodnią są nadnaturalne moce, zawsze odczuwam pewien lęk – bo nie znoszę, gdy autor prezentuje właśnie taką Mary Sue, psuje mi to całą radość z poznawania jego opowieści. Ów strach towarzyszył mi także, gdy zagłębiałam się w Czas ognia, czas krwi, ale szybko mnie opuścił. Magia jest tutaj potężną siłą, ale nie da się załatwić za jej pomocą wszystkich spraw, trzeba pogłówkować, pobiegać, zmęczyć się trochę i nierzadko ostatecznie sięgnąć do zdobyczy techniki, by dotrzeć do upragnionego celu. Bohaterowie nie mogą zrobić więcej, niż potrafią, chociaż widziałam wiele sytuacji, w których lekkie nagięcie tej zasady ułatwiłoby wszystko. I gęba mi się wówczas śmiała.

Zwłaszcza, że cały czas czułam powiew steampunku. Przyjemny, nienachalny, jak lekka bryza, poszerzał mój uśmiech – naprawdę lubię te klimaty – zwłaszcza że nie znalazłam bzdur w stylu włączenie światła w quasi-średniowiecznym uniwersum (tak, tak, dobrze widzicie, takie kwiatki potrafią wyrosnąć. Zwątpiłam wtedy). Sugerując się opisem z tylnej okładki, oczekiwałam mocniej zarysowanej atmosfery, ale nie wyszło źle; chociaż ja wstrzymałabym się przed użyciem określenia steampunk. Akcja powieści po prostu ma miejsce w dziewiętnastym wieku i tylko jedno opowiadanie miało wyraźny element wieku pary – mechaniczna kobieta.

Sama historia Filipa nie obfitowała w zwroty akcji i szaleńczy bieg na łeb, na szyję, wszystko szło własnym torem, przyśpieszając lub zwalniając w odpowiednich momentach. Kilka rzeczy udało mi się przewidzieć już na początku, zaś inne okazały się zagadką; wywęszyłam materiał na następną część i nie mogę się doczekać, czy moje przewidywania były słuszne. Czas ognia, czas krwi to przyjemna lektura, potrafi zaintrygować i skłonić do rozmyślań, ale nie wywołała fajerwerków. W sam raz, żeby poczytać przed snem albo autobusie/tramwaju/pociągu, zwłaszcza że dobrze leży w dłoni.

Mój pierwszy realny kontakt ze steampunkiem zaczął się od książek Marka Hoddera oraz anime Full Metal Alchemist, ale zawsze podobały mi się te klimaty. Ciekawiły mnie zarówno ze względów estetycznych, jak i… pseudonaukowych – fascynowała mnie wizja świata podobnego do naszego, lecz równocześnie tak innego. Nie wiedziałam tylko, gdzie szukać, a jak już ktoś podrzucił mi...

więcej Pokaż mimo to

avatar
751
52

Na półkach: , ,

http://kapryfolium.pl/literatura/marcin-rusnak-czas-ognia-czas-krwi/

http://kapryfolium.pl/literatura/marcin-rusnak-czas-ognia-czas-krwi/

Pokaż mimo to

avatar
75
29

Na półkach: ,

Przyjemna rozrywkowa fantastyka z nutką steampunku, bardzo sprawnie napisana.

Przyjemna rozrywkowa fantastyka z nutką steampunku, bardzo sprawnie napisana.

Pokaż mimo to

avatar
52
15

Na półkach: , ,

Nawet fajne czytadełko. Szału nie było ale z drugiej strony tragedii też nie. Ot prosta historia w znanym nam otoczeniu podlana trochę steampunkiem.

Nawet fajne czytadełko. Szału nie było ale z drugiej strony tragedii też nie. Ot prosta historia w znanym nam otoczeniu podlana trochę steampunkiem.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    67
  • Przeczytane
    30
  • Posiadam
    16
  • Fantastyka
    5
  • 2013
    2
  • Fantasy
    2
  • Poszukuję
    2
  • Powieści
    1
  • Posiadam - jeszcze nie czytałam
    1
  • Do recenzji
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Czas ognia, czas krwi


Podobne książki

Przeczytaj także