W sumie niezły to komiks, choć brak mu trochę do rozmachu "Tokyo Ghost" czy "Omega Men" (poruszających podobną tematykę). Nieco naiwne tło społeczne, pełne oczywistości i truizmów. Zgrzyta mi tu też główny bohater, typowy everyman bez życiorysu. W ogóle ten komiks przypomniał mi, jak nie lubię scenariuszy, w których linia akcji rozpisana jest lepiej niż linia relacji. Bo co z tego, że są pomysły, że coś tam się niby dzieje, skoro rzuconym w wir tej akcji bohaterom nie sposób kibicować, czy choćby przejąć się ich losem?
Powyższe narzekania nie zmieniają jednak faktu, że czyta się to wszystko z zaciekawieniem, a rysunki cieszą oko. Aż szkoda w sumie, że okładka jest jaka jest, bo w ogóle nie sprzedaje tego komiksu; nie daje nawet namiastki tego, jak oryginalna krecha czeka czytelnika w środku.
Anyway, jeśli przeczytaliście już wszystkie żelazne klasyki komiksowego sci-fi, po komiks Bableta też możecie sięgnąć.
https://www.instagram.com/polishpopkulture/
Odległa przyszłość. A może jednak nie tak bardzo, przecież już są całkiem udane próby skonstruowania androida. Takiego, który myśli jak człowiek. Co więcej, ma rozterki moralne. Asimov by się za głowę złapał, przecież on miał jasną odpowiedź – żadnych wątpliwości, robot ma być posłuszny prawom. Przede wszystkim ma dbać o dobrostan człowieka. W tej powieści graficznej jest inaczej. Stworzono androidy, które mają naśladować człowieka. Jeden z nich ucieka i żyje poza systemem. Drugi, umieszczony w ciele kobiety, jest poddawany kolejnym modyfikacjom. Spotykają się co jakiś czas. Zmienia się sytuacja geopolityczna. Zmieniają się androidy. Komiks dla tych, którzy lubią filozofię. Wybieganie w przyszłość i próby odgadnięcia, w którą stronę potoczą się losy ludzkości i jej wynalazków. Czyste, żywa science fiction. Polecam, lecz jedynie fanom gatunku.