Długi romans z muzą Klio Janusz Tazbir 6,8
ocenił(a) na 78 lata temu Zbiór wspomnień i esejów wybitnego historyka traktuje o uprawianiu historii, o pułapkach czyhających na historyków, o ich relacjach z czytelnikami, czy też o utrwalonych stereotypach na temat naszej przeszłości, z którymi tak trudno walczyć. Książka ma wartość głównie jako próba przewodnika po warsztacie historyka, pokazująca dylematy i wyzwania stojące przed tą dyscypliną. Mimo nierównego poziomu to bardzo ciekawa lektura.
Jako miłośnik historii i nałogowy czytelnik książek o przeszłości, z zainteresowaniem wziąłem do ręki książkę prof. Tazbira odsłaniającą niektóre tajemnice warsztatu historyka i pułapki czyhające na adeptów tej dyscypliny. Książka jest zbiorem artykułów i wspomnień z różnych lat, zawiera więc siłą rzeczy materiały ciekawe i mniej interesujące, jest też trochę powtórzeń. Niemniej niektóre eseje czyta się z wielkim zainteresowaniem.
Pisze Tazbir, że rozpatruje się dawne dzieje posiadając wiedzę o dalekosiężnych skutkach działań i decyzji sprzed stuleci; wiedza ta silnie wpływa na współczesną ocenę przeszłości. I tak, znany historyk Bobrzyński „zapoczątkował w naszym dziejopisarstwie nurt literatury „historyczno-medycznej”; dzieje Polski co najmniej od XV wieku (jeśli nie wcześniej) traktował bowiem jako historię choroby (anarchia, lekceważenie silnej władzy),która u schyłku XVIII stulecia doprowadziła do zgonu państwa.”
Bardzo ciekawie pisze Tazbir o schlebianiu gustom czytelników podając za przykład, skądinąd znakomite, eseje historyczne Pawła Jasienicy: „Zawierały one nie tylko tradycyjną, znaną z przedwojennych prac wersję przeszłości, lecz także i brzmiącą niezwykle aktualnie krytykę warstwy rządzącej. Nieudolni i lekkomyślni władcy (najpierw Jagiellonowie, potem zaś Wazowie) marnowali – zdaniem Jasienicy – zapał i pracę rządzonych, systematycznie demoralizując społeczeństwo szlacheckie.” Teza ta była w czasach PRLu b.popularna i mocno aktualna, mimo, że nie wytrzymywała konfrontacji ze źródłami. Tu dochodzimy do innego problemu: historia sluży celom współczesnym. I tak, w czasach PRLu: „Funkcjonalnie pojmowana wiedza o przeszłości była traktowana tak jak w XVI wieku dzieje antyczne czy historia średniowiecza, mianowicie jako wielki zbiór przykładów historycznych (...),mających ilustrować tezy przydatne w aktualnej propagandzie.” Czyż nie można tak powiedzieć i o czasach III Rzeczypospolitej?
Czy jest zatem szansa, na poznanie i propagowanie prawdy historycznej? Tazbir jest tu optymistą wierząc, że wkrótce nadejdą czasy gdy „zarówno w szkołach, jak i w środkach masowego przekazu, nie mówiąc już o publikacjach naukowych, a tym bardziej popularnonaukowych, społeczeństwo otrzymuje pełną i obiektywną wiedzę o przeszłości. I to dotyczącą w równym stopniu dalszej przeszłości, co dziejów najnowszych.” Nie zgadzam się, obecnie obserwujemy narastające instrumentalne traktowanie historii przez państwa, przez partie polityczne, nawet przez różne religie. A u nas w kraju sytuacja jest bardzo nieciekawa: historia staje się wręcz polem walki politycznej. Jedyna nadzieja w rzetelnych, kompetentnych, nieuwikłanych w politykę historykach, takich jak prof. Tazbir. Na szczęście takich jest jeszcze wielu.