Strup. Hiszpania rozdrapuje rany Katarzyna Kobylarczyk 7,4
ocenił(a) na 51 dzień temu Niestety w dużej mierze jestem rozczarowana reportażem Katarzyny Kobylarczyk. Na taki temat jak ekshumacje ofiar hiszpańskiej wojny domowej wystarczyłby porządny artykuł naukowy, a nie cała książka. Ile bowiem można czytać o ekshumacjach, zbieraniu kości, ich oglądzie, przenoszeniu z miejsca na miejscach, egzekucjach i rozstrzelaniach? Tak od połowy książka stała się dla mnie po prostu nużąca, nic niewnosząca, monotonna i powtarzalna. Natłok nazwisk, nazw miejsc, dat tworzy chaotyczną narrację, a duża liczba bohaterów traktowanych przez autorkę powierzchownie sprawiła, że zlali mi się w jedno, a ich losy stały mi się obojętne. Tym jednak, co mnie najbardziej zniechęciło do książki jest moje wrażenie, że pisana jest pod publikę, dla efektu szoku i epatowania nekromanią. Wiadomo, czytelnicy to lubią, książka się sprzeda i będą nagrody. Już sam początek reportażu na to wskazuje: "Szkielet dorosłego człowieka składa się z 206 kości. Po wojnie domowej (...) do ziemi trzeba było złożyć przynajmniej 103 miliony kości. Należały do pół miliona ludzi. Mogło być ich więcej, gdyż szkielety dzieci i nastolatków mają więcej kości niż szkielety dorosłych" - i tak mniej więcej jest przez całą książkę. Efekt? Jest mi to wszystko całkowicie obojętne, bo nie czuję w tej narracji empatii, a tylko niedojrzałe prezentowanie sensacji. Wiem, że książka powinna przykuwać uwagę od pierwszych zdań, ale w tym przypadku odczuwam manipulację czytelnikiem. Jest wiele scen egzekucji, ale brak tu, moim zdaniem, jakiegoś głębszego namysłu czy to historycznego, czy socjologicznego. Brakuje także kontekstu dla tych wszystkich wydarzeń. Ja mniej więcej znam historię wojny domowej w Hiszpanii, ale wielu polskich czytelników - nie. Nie chodzi o przedstawienie całej jej historii, ale o umiejętne wstawianie niezbędnych informacji. Książka jest również bardzo stronnicza. Mimo tego, że mi samej bliżej do republiki to jest tu za mało perspektywy drugiej strony - jest ona tylko bardzo pobieżnie zaznaczona. Wiem, że przez kilkadziesiąt lat za czasów Franco trwała martyrologia nacjonalistów, ale polski czytelnik może tego nie wiedzieć więc warto by szerzej podkreślić, że i po drugiej stronie były nie mniej okrutne zbrodnie. Zupełnie nie wiem po co jest opis procesu beatyfikacji i kanonizacji ofiar komunistów, co to wnosi do książki? Podobnie jest z opisem warunków w obozach koncentracyjnych. Naprawdę, wszyscy to znamy i nie trzeba pisać o tym po raz setny.
Na plus tego reportażu mogę wymienić przedstawienie mało znanego tematu, porządny research, trud w odnalezieniu rozmówców, pokazanie tematu z perspektywy ludu, mieszkańców wsi, którzy tracili bliskich nagle - dnia na dzień. Narracja jest zasadniczo wartka, krótkie, mocne w swej wymowie zdania przypominają sposób pisania Tochmana, choć niestety bez jego empatii. Najlepszym rozdziałem jest ten o budowie Doliny Poległych - to faktycznie warto przeczytać, zwłaszcza przed wyjazdem do Madrytu. Z całej książki ten rozdział prawdopodobnie zachowa się w mojej pamięci najlepiej.