Przestępcy z Łubianki Aleksandr Walterowicz Litwinienko 7,0
Aleksandr Litwinienko jest przykładem na to, że w Rosji nawet „swoi” nie mogą czuć się bezpiecznie. To skomplikowana sprawa, która zakończyła się tragicznie. Litwinienko, najpierw zaangażowany oficer FSB, stał się niewygodnym, najbardziej poszukiwanym „zdrajcą” rosyjskich interesów. Skąd wynikał jego bunt i odmowa posłuszeństwa służbom, jak zorganizował sobie i najbliższym ucieczkę do Turcji, jak później uzyskał azyl polityczny w Wielkiej Brytanii – o tym wszystkim opowiada w tym arcyciekawym wywiadzie.
To z życia wzięta sensacja, historia skrojona na filmowy scenariusz. Łącząca w sobie tajemnicę, fakty dotyczące pracy wywiadowczej, tajniki wywiadu, ciekawostki dotyczące najwyższych osób w państwie. Pozwolić wymknąć się takiej osobie to duży dyshonor dla państwa. Zmazać może go tylko śmierć. Litwinienko dobrze o tym wiedział. Swojego losu mimo to nie zdołał uniknąć. Samobójstwo? Zabójstwo? Otrucie? Wiemy już co się stało. Wiemy też, że miało pełnić efekt odstraszający. W świetle tego wywiadu jasno widać jaką drogę przeszła Rosja przez ostatnie dziesięciolecia. Od Gorbaczowa do Putina. Konkluzja może być tylko jedna – jest coraz gorzej, bardziej zbrodniczo, już nie polityk rządzi krajem tylko KGBista, wyrachowany i bezwzględny.
Sporo tu mamy rzeczy, o których gdzieś tam wiemy, których mogliśmy się domyślać, wiele też jednak jest zaskoczeń. Z dużą uwagą i zrozumieniem czytałam fragmenty, gdzie Litwinienko dzieli się z nami swoimi bardzo prywatnymi odczuciami, gdy mówi: „(…) to takie dziwne, ale zaraz po aresztowaniu poczułem taką wewnętrzną swobodę (…) Bać się za późno, gorzej być nie może. W więzieniu pozbawiają cię powietrza, jedzenia, ludzkiej godności, ale nie są w stanie zabrać ci wolności, i dlatego próbują cię złamać, żeby zabrać ci jeszcze twoją wolność.”
Bardzo interesujące są wspomnienia Litwinienki z pobytu w więzieniu. To wtedy za wszelką cenę próbowano coś na niego znaleźć. Przeszukano dokładnie jego mieszkanie, dokooptowano mu do celi kapusia, zastraszano i przesłuchiwano żonę, pozostałą rodzinę, przyjaciół, a nawet dalszych znajomych. To metody znane i funkcjonujące zawsze i wszędzie tam, gdzie brak prawdziwej demokracji, a nadto bardzo skuteczne.
Zaskakują swoją rzewnością wspomnienia Litwinienki z więzienia w Butyrkach. Choć, jak chyba każdy, marzył o wolności, pisze: „Kiedy spałem w więzieniu, śniła mi się żona i dzieci. Budziłem się i byłem w więzieniu. Koszmar. Jakbym z wolności dostał się do więzienia. A w domu … śniło mi się więzienie.”
Litwinienko ma niesamowicie dużo do opowiedzenia, również ciekawostek z przestępczego światka. Niektóre śmieszne, inne zaś przerażające. Pracował przy rozpracowywaniu największych grup przestępczych, organizował prowokacje, zatrzymywał porywaczy i uwalniał ich ofiary, od agentów słyszał różne rzeczy dotyczące służb mundurowych, które później weryfikowano i zgłaszano do prokuratury. Wiele z tych spraw tam już zostawało. Fascynujące są te opowieści o zagadnieniach, które z reguły skrywane są za szczelnie zamkniętymi drzwiami. Zwykle sprawach bardzo brudnych, ale tak przy tym powszednich, że nikt się im specjalnie nie dziwi.
Korupcja na każdym szczeblu służb i władzy, konszachty ze światem przestępczym, wymuszenia, zbieranie haków i fałszowanie dowodów – cokolwiek byście nie wymyślili, z pewnością tu już jest.
Czyta się tę relację trochę, jak głos zza grobu. Wiemy przecież, że długie ręce tajnych służb dosięgły Litwinienkę w Londynie, dając dowód,że nie zapominają i potrafią cierpliwie czekać na sprzyjającą chwilę. Trochę to dziwne, że Litwinienko mówi tutaj o sobie w samych superlatywach. Niemożliwym wydaje się pracować tyle lat w tak skorumpowanych, przesiąkniętych zgnilizną strukturach, nie uznających żadnych zasad, posługujących się szantażem, kłamstwem i przemocą, samemu zachować tak zwane „czyste ręce”.
Sam materiał faktograficzny, zaopatrzony w nazwiska, miejsca i daty, wydaje się z jednej strony bardzo wiarygodny, z drugiej zaś aż trudno w niego uwierzyć. Takie nagromadzenie szalbierstw i przekrętów w państwowych służbach jest uderzające. Choć nie mam złudzeń, że gdyby u nas ktoś z wewnętrznego kręgu popełnił podobną książkę, wywołałoby to niezłe trzęsienie ziemi.
Książkę mogłam przeczytać dzięki portalowi: https://sztukater.pl/