Weź pan Rambo! Społeczna historia magnetowidów w Polsce Mirosław Filiciak 6,4
ocenił(a) na 641 tyg. temu Książka nie była aż tak ciekawa, jak mogłoby się wydawać, acz jej środkowa część jest warta uwagi. No i fajnie, że ktoś zebrał to wszystko w jeden tekst. Miło również, że poruszono kwestię tego, że magnetowidy niekiedy nie służyły jedynie oglądaniu filmów, ale pełniły również funkcję wyznacznika statusu społecznego, zaś ich obsługa sprawiała liczne problemy z powodu różnych standardów (PAL/SECAM/NTSC),zwłaszcza w latach 80., gdy kasety do nas "napływały" różnymi kanałami. Poruszono także kwestię roli pornosów w tym wszystkim, czy szeroko pojętej kultury oglądania z kaset oraz ich legalności/nielegalności na polskim rynku w okresie transformacji ustrojowej. Pojawiące się anegdoty z doby Peweksów, świetności wypożyczalni wideo były interesujące.
Niestety początek "Weź pan Rambo" był nieco bełkotliwy, takie badanie kwestii, czemu masło jest maślane i przez 40 stron zapowiadanie tego, o czym książka będzie. Miałem wrażenie, że twórcy czasem klepali czasem byle co, głównie po to, by osiągnąć odpowiednią ilość stron i zbaczali na ekonomię PRL-u, zestawiali współczesność, dobę VOD z erą wypożyczalni VHS, bazarów i tak dalej. Nie byłoby w tym nic złego oczywiście, bo to istotna kwestia, ale no 😉. Miejscami rozwadniało to temat i wybijało z rytmu. Zwłaszcza, że powtarzało się niepotrzebnie.
Ogólnie sięgnąć warto, ale bez jakiejś ekscytacji.