Magenta-Solferino 1859 Ryszard Dzieszyński 4,7
ocenił(a) na 13 lata temu W znanej miłośnikom militariów serii „Historyczne bitwy” wydawnictwa Bellona trafiają się pozycje bardzo różnej wartości: od znakomitych, opartych na źródłach opracowań analitycznych, których Autorzy wysuwają również własne hipotezy na temat przebiegu opisywanych batalii, po zwykłe gnioty (nie waham się użyć tego słowa),napisane pospiesznie, powielające już istniejące, starsze publikacje, przedstawiające wydarzenia w sposób powierzchowny, obciążone licznymi błędami merytorycznymi. Książka R. Dzieszyńskiego należy, niestety, do tej drugiej kategorii.
Już same rozmiary publikacji (zaledwie 165 stron tekstu) muszą budzić zdziwienie, skoro poświęcona została dwóm wielkim bitwom oraz kampanii stoczonej przez armie trzech europejskich państw, bardzo ważnej dla każdego z nich, a dla Włoch wręcz decydującej o zjednoczeniu i obecnej postaci. Kampanii odbytej w połowie XIX w., po której musiało zachować się wiele źródeł i na której temat z pewnością napisano liczne opracowania, analizujące różnorakie jej aspekty. Rzut oka na bibliografię, zestawioną przez R. Dzieszyńskiego, potwierdza najgorsze obawy. Jest ona niezwykle uboga i zawiera niemal wyłącznie pozycje w języku polskim, z których tylko jedna odnosi się bezpośrednio do tematu: to opublikowana w 1928 r. broszura O. Laskowskiego i S. Płoskiego „Kampania włoska 1859 r.”, licząca z kolei 115 stron. Książeczkę tę R. Dzieszyński wykorzystuje bardzo intensywnie, właściwie wszystkie podawane informacje o charakterze „militarnym” pochodzą ze wspomnianej publikacji. I nic dziwnego, skoro reszta bibliografii to opracowania ogólne i podręcznikowe (np. A. Gierowski „Historia Włoch”, 1986),luźno związane z tematem albo encyklopedyczne („Enciclopedia Italiana”, 1932-1934 – to jedyna publikacja obcojęzyczna wymieniona przez Autora). O jakimkolwiek przeglądzie źródeł (choćby wydanych drukiem, o archiwalnych już nie wspominając) nie ma mowy. Można odnieść wrażenie, że R. Dzieszyński nie tylko z takowych nie korzystał (co stanowi konstatację oczywistą),ale nawet nie potrafi ich wskazać.
Nic więc dziwnego, że opis zmagań wypada skrótowo, powierzchownie i niejasno. W równie niewystarczający sposób scharakteryzowano walczące armie. Około połowy tekstu poświecono natomiast historycznej genezie (sięgając aż do wczesnego średniowiecza, co wydaje się grubą przesadą) oraz politycznym uwarunkowaniom wojny 1859 r. Co ciekawe, analizując przebieg bitwy pod Solferino, Autor cytuje głównie opinie F. Engelsa, wyrażone w ówczesnej prasie. Można je uznać za ciekawostkę i dowód zainteresowania wojną ze strony europejskiej opinii publicznej, ale F. Engels nie był przecież wojskowym ani teoretykiem sztuki wojennej. Wszystkie jego pisma zostały natomiast przetłumaczone i wydane drukiem w latach PRL-u w języku polskim, co stanowiło zapewne główny powód zamieszczenia ich w tekście pracy.
Na dokładkę, podejmując próby samodzielnego prowadzenia narracji (w oderwaniu od wspomnianej publikacji O. Laskowskiego i S. Płoskiego) R. Dzieszyński popełnia liczne błędy rzeczowe, dyskwalifikujące jego wiedzę z zakresu militariów i wojskowości. Przykładowo, przypisuje saperom austriackim używanie w 1859 r. dynamitu (str. 94),podczas gdy ten materiał wybuchowy wynaleziony został w najwcześniejszej postaci w 1863 r. przez A. Nobla. W sposób równie błędny odtylcowe karabiny francuskie, skonstruowane przez A. Chassepota, nazywa „karabinami maszynowymi” (str. 163).
Podsumowując, „Magenta-Solferino 1859” to jedna z najsłabszych pozycji opublikowanych w ramach serii „Historyczne bitwy”. Prawdę mówiąc, nie powinna zostać w ogóle wydana, a skierowanie jej do druku źle świadczy o pracy redaktorów i recenzentów naukowych wydawnictwa Bellona.