Najnowsze artykuły
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
- ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
- ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Lewis Shiner
7
7,9/10
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,9/10średnia ocena książek autora
622 przeczytało książki autora
1 279 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Creatio Fantastica nr 1 (60) 2019 – Allohistorie i fikcje kontrfaktyczne
7,0 z 1 ocen
4 czytelników 0 opinii
2019
Cyberpunk: Stories of Hardware, Software, Wetware, Evolution, and Revolution
9,3 z 3 ocen
14 czytelników 1 opinia
2013
Miesięcznik Fantastyka, nr 52 (1/1987)
Cykl: Fantastyka (tom 52)
7,4 z 8 ocen
16 czytelników 0 opinii
1987
Najnowsze opinie o książkach autora
Dzikie karty Roger Zelazny
6,5
Jedna z najciekawszych antologii, która antologią właściwie nie jest.
Dostajemy w swoje dłonie zbiór opowiadań, każde napisane przez innego autora, których wspólną osią jest wirus "dzikiej karty"
Świetna rozrywka na najwyższym poziomie, gdzie wyobraźnia ludzka właściwie nie ma granic. Bo zadajcie sobie sami pytanie - gdybym mógł stworzyć postać posiadającą supermoc, bądź kogoś zniekształconego wedle własnego uznania. to co by Was powstrzymywało? W jaki nurt zdarzeń byście swych bohaterów rzucili?
Zobaczcie więc co wymyślili Ci autorzy.
Szalejący dżokerzy George R.R. Martin
7,0
Po tworzonych przez George’a R.R. Martina antologiach „Dzikie karty” i „Wieża asów” pora na zwieńczenie trylogii – przed państwem „Szalejący dżokerzy”.
Krótkie przypomnienie – Martin wraz z przyjaciółmi, zainspirowany grą „Superworld” i superbohaterskimi komiksami stworzył wizję alternatywnej Ziemi, którą zaatakował ksenowirus Takis-A (zwany „dziką kartą”),rozpylony przez obcą cywilizację. Większość zarażonych wirusem ludzi umiera, ci którzy przeżyli stają się zdeformowanymi (fizycznie lub psychicznie) „dżokerami”, ale drobny ułamek zarażonych zyskuje nadludzkie moce stając się „asami”(telekineza, dematerializacja, teleportacja, władza nad żywiołami itd.).
W „Dzikich kartach” Martin i współpracownicy (m.in. Roger Zelazny, Melinda Snodgrass, Lewis Shiner) przedstawili genezę świata „dzikiej karty” i wprowadzili na scenę głównych i pobocznych bohaterów – Żółwia Wielkiego i Potężnego, doktora Tachiona, alfonsa Fortunata, Yeomana, Poczwarkę, Dinochłopca i wielu innych. Fabuła opowiadań zawartych w tej antologii powiązana była ze sobą dość luźno.
Antologia „Wieża asów” (autorzy znani z „Dzikich kart”, a ich poczet uzupełnienia Pat Cadigan),to już dość znacząca zmiana – wyrazista fabuła, opowiadająca o odparciu zagrożenia z kosmosu, do walki z którym „asowie” muszą zjednoczyć siły.
I oto część trzecia – „Szalejący dżokerzy”. Jak mówi autor – „Pierwsze dwa tomy (…) miały składać się z indywidualnych opowiadań mających odrębne fabuły i protagonistów, a także początek, środek i koniec. Wszystkie te opowiadania popychały jednak naprzód to, co nazwaliśmy „główną fabułą”, a pomiędzy opowiadaniami dodawaliśmy wstawki łączące je w całości wywołujące w ten sposób wrażenie „powieści mozaikowej”. Prawdziwą powieścią mozaikową miała jednak być dopiero trzecia książka, w której następowało spektakularne zakończenie głównej fabuły”.
Mała dygresja – co to jest powieść mozaikowa? Martin tłumaczy: „(…)co chcieliśmy osiągnąć w „Szalejących dżokerach”: jedna, wielowątkowa narracja, w której wszystkie postacie opowieści i wydarzenia od początku do końca splatają się w siedmioosobowej współpracy. Mieliśmy nadzieję, że ostateczny rezultat będzie przypominał raczej powieść pisaną z wielu punktów widzenia niż zbiór powiązanych ze sobą opowiadań”.
Wspomniano, że narracja jest siedmioosobowa, a to dlatego, że redaktor serii zrezygnował z mnożenia wątków i skupił się na trzech głównych osiach narracji. I tak pokonany przez „asów” (wydarzenia te przedstawiono w „Wieży asów”) Astronom pragnie zemsty, kradzież znaczków przez Zjawę staje się początkiem walki o władzę w podziemnym świecie Nowego Jorku, a Ściekowy Jack szuka siostrzenicy, która uciekła z domu w Luizjanie i przybyła do Nowego Jorku.
Walkę „asów” z Astronomem opisują Lewis Shiner (wątek Fortunata),Melinda M. Snodgrass (wątek Ruletki i Tachiona) oraz Walton Simmons (historia Zgona, wykorzystywanego przez Astronoma). Ucieczkę Zjawy ze złodziejskim łupem przedstawia John J. Miller, a historię poszukiwań Ściekowego Jacka i pomagającej mu Trampuli wziął na siebie Edward Bryant. Całość spina narracja Hirama Worchestera, właściciela knajpy dla „asów”, w której przeplatają się wszystkie wątki opowieści. Ten temat opracował sam George R.R. Martin.
Należy dodać, że akcja „Szalejących dżokerów” rozpoczyna się 15 września 1986 roku o godzinie 6, a kończy dokładnie dobę później. 15 wrzesień to w świecie „dzikiej karty” data szczególna – 15 września 1946 roku Ziemię zaatakował wirus Takis-A. Dzień ten świętowany jest jako Dzień Dzikiej Karty – stał się on „dniem świętowania i rozpaczy, żałoby i radości, wspominania zmarłych i cieszenia się z żywymi”.
Moje wrażenia z lektury? O ile „Wieża asów” bawiła feerią wątków, wielobarwnych postaci i oklepanych wątków SF przedstawionych w niebanalny sposób, o tyle „Szalejący dżokerzy” są bardziej stonowani, skupieni na opowiadaniu historii, a nie na bawieniu szczególikami. Ma to swoje plusy – opowieść jest bardziej zwarta, mniej jest „skoków w bok” do bohaterów i wydarzeń nie mających znaczenia dla głównego wątku, oraz minusy – powieść dość długo się „rozpędza”, nie ma tego komiksowego rozmachu i przesytu. Czytając „Szalejących dżokerów” miałem czasem wrażenie, że autorzy zapatrzyli się na modne w latach 80-tych ubiegłego wieku thrillery Ludluma czy Clancy’ego i stworzyli historię sensacyjną, z „podkręconą” obecnością superbohaterów akcją na wysokich obrotach (bo trup ściele się gęsto, oj gęsto).
Nie obyło się bez pewnych potknięć niestety. Sam Martin mówi: „siedem opowieści miało złożyć się w jedną, co powodowało straszliwy ból głowy. Po otrzymaniu tekstów musiałem wykonać mnóstwo wycinania, wklejania i przesuwania fragmentów, by umieścić wszystkie cliffhangery, rozstrzygnięcia i zapowiedzi w odpowiednich miejscach, pamiętając jednocześnie o chronologii i geografii”. Nie wszędzie się to udało – przy przeskoku pomiędzy postaciami czuć czasem zmianę tonacji, a jedna ze scen (pożegnanie Fortunata i Worchestera) ma dwa różne zakończenia, w zależności od postaci na której skupiono narrację.
„Szalejący dżokerzy” są też nieodrodnym dzieckiem czasów w których powstali – pojawiają się zagrożenie AIDS, powolna „emancypacja” homoseksualistów, wszechobecne narkotyki czy zmierzch tradycyjnej przestępczości mafijnej. Autorzy ukrywają też w dziele ciekawe „smaczki” – m.in. Fidel Castro jest trenerem miotaczy baseballowej drużyny Dodgersów, jedna z postaci nosi koszulkę inspirowaną powieścią Normana Spinrada „Iron Dream” (niestety niewydaną w Polsce).
Pora na ocenę – „Szalejących dżokerów” oceniam o oczko niżej niż „Wieżę Asów”. Brakuje mi tu tej atmosfery szalonej, komiksowej akcji, w której wszystko jest możliwe. W „Dżokerach” wszystko podporządkowano narracji głównej, ze szkodą dla zwariowanych wątków pobocznych. Trochę żal! Natomiast jako powieść sensacyjna „Dżokerzy” też nie do końca przekonują – powiem tylko że wątek, który uważałem za lepiej prowadzony skończył się jak dla mnie rozczarowywująco, podczas gdy ten „gorszy” miał o wiele ciekawsze zakończenie.
Czy jednak warto czytać? Na to pytanie chyba nie muszę odpowiadać – czytelniku, jeśli już skonsumowałeś „Dzikie karty” i „Wieżę Asów”, „Szalejący dżokerzy” będą jak deser po sutym obiedzie!
Wypowiedzi George’a R.R. Martina zaczerpnięto z artykułu „Making a Mosaic” z 2001 roku, dołączonego jako posłowie do niniejszego wydania „Szalejących dżokerów”.