Stefan Czarniecki Michał Czajkowski 5,6
ocenił(a) na 67 lata temu Pierwsze wydanie powieści Michała Czajkowskiego "Stefan Czarniecki" ukazało się drukiem w Paryżu, w 1840 roku. Jest to zatem utwór powstały wcześniej niż powszechnie niegdyś znane dzieła Kraszewskiego i Sienkiewicza, luminarzy polskiej powieści historycznej. Zarazem jest to utwór, który na rzeczonych twórców wpłynąć musiał znacząco, o czym przekonuje choćby tylko pobieżna jego lektura. W warstwie fabularnej rzecz pozostaje pod ogromnym wpływem twórczości Waltera Scotta. Utwór Czajkowskiego nie jest więc szczególnie oryginalny. Najkrócej rzecz ujmując "Stefan Czarniecki" to klasyczny romans historyczny, tudzież powieść historyczno-awanturnicza z romansowym wątkiem w tle. Napisana przepiękną archaiczną polszczyzną, także aż kusi, by odpowiedników niektórych fraz poszukać w "Panu Tadeuszu". W jednym ze swoich felietonów Waldemar Łysiak zajął się problemem plagiatu i kopiowania pomysłów dawniejszych, mniej znanych autorów przez autorów późniejszych, zwykle też popularniejszych. Odnośnie Sienkiewicza Łysiak sprowadził ten problem do swego rodzaju długu, który autor "Quo vadis" zaciągnąć miał u Tacyta. Zagadnienie owego "kopiowania" nabiera jednak szerszego wymiaru właśnie po lekturze "Stefana Czarnieckiego", z którego Henryk Sienkiewicz zaczerpnął niemal wszystkie pomysły, które (przyznajmy z dużo większym wdziękiem) wykorzystać miał na kartach Trylogii, w szczególności zaś "Ogniem i mieczem" i "Potopu". Niektóre wątki sprawiają wręcz wrażenie przepisanych. Zainteresowanych odsyłam do lektury. Tytułem wyjaśnienia powołam się tylko na casus Juliana Żytkiewicza, jednego z bohaterów powieści Czajkowskiego, który już nie tyle jest protoplastą słynnego Zagłoby, co raczej Zagłobą we własnej osobie i gdyby wszystkie jego krotochwile zawrzeć na kartach Trylogii nie zorientowalibyśmy się nawet, że mamy do czynienia z innym bohaterem, z innej wywodzącym się powieści. Trylogię znają prawie wszyscy, któż zna "Stefana Czarnieckiego"? Można by rzec: takie są zwyczajne dzieje. Wszak Jerzego Kosińskiego i jego "Wystarczy być" zna niemal cały świat (choćby za sprawą słynnej ongiś ekranizacji z Peterem Sellersem i Shirley MacLane w rolach głównych),a Nikodema Dyzmę i powieść Tadeusza Dołęgi-Mostowicza (z której Kosiński zrzynał jak popadło) znają tylko w Polsce... W pewnym sensie Sienkiewicz był zatem epigonem Czajkowskiego. Dla usprawiedliwienia laureata Nagrody Nobla należy jednak przyznać, że przepięknie rozwinął on to wszystko, co Czajkowski stworzył w zalążkowej tylko, pierwotnej zaledwie formie, uwznioślił "walterskottowską" powieść popularną nadając jej rangę dzieła o artystycznych ambicjach.
Inna sprawa to zadłużenie Czajkowskiego w Słowiańszczyźnie, zwłaszcza zaś w kresach dawnej Rzeczypospolitej, a ściśle w Ukrainie, w tamtejszym ludzie i jego tradycjach. Stąd w powieści brak jest istotniejszej wzmianki o nie tak dawnym przecież powstaniu Chmielnickiego, sporo zaś miejsca zajmują pełne romantyzmu kozackie dumki i bohaterowie tamtejszego ludu, którzy z "koroniarzami" są za jedno, a interes Rzeczypospolitej traktują jak swój własny. Wspomnieć wypada Semena Teterę, skąpo wprawdzie przez autora opisanego kozackiego atamana, który pełni w powieści rolę niemal archetypu kozaka, wiernego syna Rzeczypospolitej i poddanego Jana Kazimierza. Temu wyidealizowanemu i z gruntu nieprawdziwemu obrazowi stosunków kresowych towarzyszą nadmiernie używane przez Czajkowskiego ukrainizmy, co nie ułatwia lektury, gdyż powoduje konieczność stałego sięgania do przypisów, zamieszczonych na końcu książki. Ów słowianofilizm był zresztą cechą charakterystyczną dla stronnictwa księcia Adama Czartoryskiego, do którego sam Czajkowski się zaliczał. Postać to skądinąd bardzo interesująca. W 1841 roku (a więc w rok po ukazaniu się "Stefana Czarnieckiego") przybył do Konstantynopola. Gdy rząd rosyjski domagał się wydalenia go z Turcji, w 1850 roku przyjął islam i na czele kozaków otomańskich odniósł wiele zwycięstw podczas wojny krymskiej (1853-1856). W 1872 toku przyjął poddaństwo cara i osiadł na Ukrainie, a w 1886 roku popełnił samobójstwo.