Chack. Gracze. Opowieść o szulerach Włodzimierz Bolecki 6,7
ocenił(a) na 84 lata temu Ponura, mroczna. W alkoholowych oparach pałacu w Tulczynie bawi się świta Szczęsnego Potockiego. Schorowanych Targowiczan, podstarzałych i obciążonych piętnem największej w historii Polski zdrady, co chwilę porywa do tańca rozbawiony tłum w maskach karnawałowych, bo w Tulczynie trwa nieustanny karnawał, gry karciane, hazard, picie i hołdy dla Rosji. Wydają się królami życia, ale życie przecież nie trwa wiecznie, więc raz zdradziwszy Polskę, umierają jak zwykli ludzie, a pamięć o nich pozostaje żywa - wzbudzająca obrzydzenie, przerażenie i niechęć. A przecież sceny z początku XIX wieku rozgrywają się już po III rozbiorze - po zniknięciu Rzeczpospolitej której upadek Bolecki opisuje z nie mniejszym rozmachem.
Gdy nam się wydawało, że gorzej już być nie może, że nic straszniejszego nad rozbiór, wspomagany przez rzeszę zdrajców, nas nie spotka, zaglądamy do tulczyńskiego piekła. Pałac udaje raj, ciągle przecież trwa zabawa, a gospodarz w gorączce dyktuje swojemu sekretarzowi, Bończy-Tomaszewskiemu, swoje pisma i traktaty, usprawiedliwiające zdradę. W powietrzu unosi się zapach hańby, gdy jesteśmy obecni w salach i gabinetach Tulczyna, dotykamy czystej podłości, która zagłusza strach balową muzyką.
Poważna, przygnębiająca lektura, po której z trwogą patrzy się na dzisiejszych polityków, wołających zagranicę do interwencji, by powstrzymać reformy. Wieje Targowicą.