Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać206
- ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel6
- ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
- Artykuły„Spy x Family Code: White“ – adaptacja mangi w kinach już od 26 kwietnia!LubimyCzytać2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Lars Reppesgaard
1
5,9/10
Pisze książki: biznes, finanse
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
5,9/10średnia ocena książek autora
97 przeczytało książki autora
73 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Imperium Google Lars Reppesgaard
5,9
Jeśli korzystasz w życiu z internetu (a fakt, że czytasz moją opinię świadczy o tym) to warto do tej książki zajrzeć.
Opisana jest tu historia i zakres działań firmy Google. Mimo, że od wielu lat korzystam z ich technologii i jestem związany z branżą komputerową to i tak znalazłem tutaj sporo nowych ciekawych informacji.
Na początku nie bardzo mi pasowało to, że książka powstała w Niemczech. Myślałem sobie, że lepiej by było jakby napisał ją ktoś ze Stanów, kto mieszka blisko, albo najlepiej pracował, bądź pracuje w Google. Jednak po skończonej lekturze uważam, że jednak bardzo dobrze się stało. Uważam tak dlatego, że jednym z głównych zagadnień poruszanych w książce są dane o użytkownikach, które Google zbiera na różne sposoby. Kwestie ochrony danych osobowych w Stanach są traktowane trochę po macoszemu. Dlatego dużo lepiej spojrzeć na to z perspektywy nam bliższej, europejskiej.
Książka mocno zwraca uwagę na to, że warto myśleć o tym co się robi w internecie. Wbrew temu co niektórzy uważają nie jesteśmy w internecie anonimowi. Gdyby mieć dostęp do danych przechowywanych przez Google to o każdym z nas można by się było czasami dowiedzieć więcej niż od matki, kochanki, policji i spowiednika razem wziętych.
Co więcej kwestia danych osobowych jest tu dość uniwersalna. Bo na podobnych zasadach dane o nas zbierają inni giganci jak choćby Facebook.
Ta książka paru osobom na pewno otworzy oczy. Po lekturze zastanowią się dwa razy zanim następnym razem podadzą swoje dane osobowe, albo wrzucą zdjęcie z imprezy.
Duży minus książki to fakt, że powstała w 2008 roku. A w branży internetowej to już prawie prehistoria. Ale i tak myślę, że warto książkę przeczytać.
Imperium Google Lars Reppesgaard
5,9
Ciekawa, choć patrząc na wydanie (2008r.),nieco "historyczna" opowieść o wszystkim znanej firmie. Opisuje głównie informacje o powstaniu, poprzez wejście na giełdę, niefortunny start w Chinach, aż po przymiarki do rynku mobilnego. Brak tu informacji o Androidzie (dopiero startował i nikt się nie spodziewał jego dzisiejszej dominacji),przeglądarce Chrome czy portalu Google Plus (choć jest wzmianka o prekursorze Orkun, którego niezbyt pamiętam z własnego doświadczenia).
Opisany jest tutaj fenomen firmy, która wyszła od wyszukiwarki a stała się ostatecznie potężną firmą reklamową. Zyski z niej przynoszą ponad 99% (!),a wszelkie udostępniane usługi służą jednemu: lepszemu targetowaniu reklam - informacja jest dziś najcenniejszą walutą.
Google ma za cel skatalogować wszystkie informacje, jakie tylko znane są człowiekowi. Pierwotnym planem był indeks stron internetowych, lecz te dawno uległy rozszerzeniu, stąd projekty jak Google Books, którego celem jest zeskanowanie wszystkich książek w celu lepszego wyszukiwania (i mimo dość abstrakcyjnego pomysłu wychodzi im to całkiem sprawnie). Google Earth, z którego wyszło Maps i Street View, zakup YouTube, udostępnienie swojej wewnętrznej poczty o jakże popularnej dziś nazwie Gmail, służy pozyskiwaniu informacji dla reklamy. Im więcej ciekawych usług, tym większy czas użytkownik spędzi w jednym ekosystemie, a właśnie o to chodzi, aby zatrzymać i powoli, nie inwazyjnie sączyć kolejne porcje reklam - tak też prościej łączyć informacje użytkownika z jego profilem, niż później łączyć anonimowe dane, które również firma zbiera gdy my jesteśmy wylogowani.
Google wykracza również poza świat wirtualny, bawiąc się w genetykę i tak za 1000$ możemy przeprowadzić sobie test DNA, który wskaże nam nasze fizyczne cechy, czy potencjalne choroby. Pomysł dość przerażający, niczym wizja z filmu Gattaca, jednak zapewne nie jeden ekcentryczny mieszkaniec planety postanowił poddać się badaniu. Ciekawe, czy wraz z wynikami, zaczęły przychodzić im na skrzynkę reklamy firm farmaceutycznych?
Opisany jest tutaj fenomen firmy, która wyszła od wyszukiwarki a stała się ostatecznie potężną firmą reklamową. Zyski z niej przynoszą ponad 99% (!),a wszelkie udostępniane usługi służą jednemu: lepszemu targetowaniu reklam - informacja jest dziś najcenniejszą walutą.
Google ma za cel skatalogować wszystkie informacje, jakie tylko znane są człowiekowi. Pierwotnym planem był indeks stron internetowych, lecz te dawno uległy rozszerzeniu, stąd projekty jak Google Books, którego celem jest zeskanowanie wszystkich książek w celu lepszego wyszukiwania (i mimo dość abstrakcyjnego pomysłu wychodzi im to całkiem sprawnie). Google Earth, z którego wyszło Maps i Street View, zakup YouTube, udostępnienie swojej wewnętrznej poczty o jakże popularnej dziś nazwie Gmail, służy pozyskiwaniu informacji dla reklamy. Im więcej ciekawych usług, tym większy czas użytkownik spędzi w jednym ekosystemie, a właśnie o to chodzi, aby zatrzymać i powoli, nie inwazyjnie sączyć kolejne porcje reklam - tak też prościej łączyć informacje użytkownika z jego profilem, niż później łączyć anonimowe dane, które również firma zbiera gdy my jesteśmy wylogowani.
Google wykracza również poza świat wirtualny, bawiąc się w genetykę i tak za 1000$ możemy przeprowadzić sobie test DNA, który wskaże nam nasze fizyczne cechy, czy potencjalne choroby. Pomysł dość przerażający, niczym wizja z filmu Gattaca, jednak zapewne nie jeden ekcentryczny mieszkaniec planety postanowił poddać się badaniu. Ciekawe, czy wraz z wynikami, zaczęły przychodzić im na skrzynkę reklamy firm farmaceutycznych?