Najnowsze artykuły
- ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik254
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Richard A. Gabriel
1
6,5/10
Pisze książki: biografia, autobiografia, pamiętnik
Richard A. Gabriel wykłada na Wydziale Historii i Wojskowości w kanadyjskim Royal Military College w Kingston. Prowadził zajęcia z historii i nauk politycznych w US Army War College, kierował także katedrą etyki w US Marine Corps University. Jest emerytowanym oficerem armii Stanów Zjednoczonych, autorem kilkudziesięciu książek oraz artykułów z zakresu historii, jak i historii wojskowości. Mieszka w Manchesterze, w stanie New Hampshire w Stanach Zjednoczonych.
6,5/10średnia ocena książek autora
47 przeczytało książki autora
48 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Scypion Afrykański Richard A. Gabriel
6,5
Muszę napisać, że po przeczytaniu przedmowy, miałam ochotę wywalić tę książkę przez okno!!! A ja uwielbiam książki historyczne!, nawet jeśli nie zgadzam się z poglądami autora:)
Jednak tutaj - jak można zaczynać biografię Scypiona Afrykańskiego, od dyskredytowania geniuszu, talentu i charakteru Hannibala??? Przecież nie trzeba być historykiem, żeby wiedzieć, że triumf Scypiona nad Hannibalem, był tym większy, im większy był jego przeciwnik!
Dosłownie dobiły mnie takie zdania:
"Scypion nie prowadził wojny, aby niszczyć, lecz by tworzyć nowy porządek świata, w którym Rzym miał nieść innym ludom swoją cywilizację, sprawując sprawiedliwe(!!!) rządy jako państwo pierwsze pośród równych(!!!)
Albo jeszcze lepsze!: "Co Kartagina zaoferowałaby światu na gruzach Rzymu?? Wojenna sława rodu Barkidów - jedyna (!!!) motywacja Hannibala - nie mogła być źródłem, z którego wyrosłyby marzenia o imperium. Świat wiele by stracił (!!!) na trumfie Hannibala.
LITOŚCI! Takie "gdybania" to frazes!, to nawet nie jest logiczne, to nie jest argument. To kłóci się z jakimkolwiek obiektywizmem historyka!
Dalej jest już poprawnie - choć peany na część Scypiona, nadal mnie raziły. Np. autor porównując talenty strategiczne obu wodzów, uważa, że to Scypion docenił jako pierwszy rolę wywiadu wojskowego przed bitwą. Zupełnie, jakby Hannibal, jako pierwszy nie wysyłał swoich zwiadowców np. nad Jezioro Trazymeńskie. Hannibal nie wróżył z fusów, kiedy ustawiał swoje wojska. To Hannibal, pod Kannami, zgniótł armię rzymską, na co bezczynnie patrzył Scypion.
Najgorsze jest, że ja naprawdę uwielbiam Scypiona i cenię jego charakter. Wystarczyłoby trochę rozsądku, trochę obiektywizmu w tej biografii, a sama pisałabym peany zachwytu nad autorem! Ale nie umiem wybaczyć autorowi, że umniejszał umiejętności Hannibala. Dosłownie, w każdym aspekcie, od oceny jego geniuszu strategicznego czy taktyki, stawiając je na niższym poziomie, niż Scypiona. Dla mnie jasne jest, że to Hannibal był mistrzem dla Scypiona. I jak to często się zdarza, czasami uczeń przewyższy swojego mistrza. Scypion był bardzo pojętnym uczniem.
Chyba nigdy nie doczekam się spokojnej i wspaniałej powieści, w której błyszczałyby dwie gwiazdy Hannibala i Scypiona - po równo odmierzające im momenty chwały i momenty triumfu, a także oddające ich cały dramat i moment upadku. Obaj byli siebie godni, obaj byli niesamowicie podobni, a ich losy były ze sobą powiązane - i nie można dyskredytować jednego kosztem drugiego. Bo jest to niepotrzebne i dziecinne i sprzeczne z logiczną i prostą wiedzą, jaką mamy o Hannibalu i Scypionie!
Scypion Afrykański Richard A. Gabriel
6,5
No i mam problem. Z jednej strony książka o Scypionie Afrykańskim bardzo mi się podobała, z drugiej jednak mam wobec niej wiele zastrzeżeń.
Co mi się podobało : przede wszystkim autor przybliżył stosunkowo rzadko poruszany fragment rzymskiej historii. Szczegółów wojen Rzymu z Kartaginą nigdy nie zgłębiałem aż tak wnikliwie, więc było to ciekawe doświadczenie. Z uwagi na rolę Scypiona w pobiciu Hannibala to właśnie na kolejach wojen punickich położony jest w książce główny akcent. Jednak nie winię za to autora – przeciwnie, było to bardzo interesujące.
Co mi się nie podoba? Niestety wiele rzeczy:
1) Układ książki jest trudny w odbiorze, nie zawsze wywód prowadzony jest chronologicznie. Niekiedy autor porządkuje układ książki według osi czasu, a niekiedy robi przekrojową analizę jakiegoś zagadnienia, porzucając chronologię, by potem nagle powrócić do pierwotnej osi czasu.
2) Główna teza książki prezentowana jest dosyć nachalnie – Scypion Afrykański jest wedle autora najwybitniejszym rzymskim (o ile nie światowym!) wodzem, i basta! Kłopot polega na tym, że wywód przeprowadzony na kartach książki nie jest dla czytelnika aż tak jednoznaczny. Niejednokrotnie sam autor zwraca uwagę, że Scypion popełnił błędy w dowodzeniu. Zwłaszcza najbardziej znane zwycięstwo Scypiona nad Hannibalem pod Zamą okazuje się koniec końców (jeśli wierzyć autorowi) bardziej dziełem przypadku aniżeli kunsztu strategiczno-taktycznego Scypiona. Jak na największego wodza, to jednak rozczarowujące...
3) Nie wiem, czy to wynik niestarannego tłumaczenia czy redakcji, ale w książce jest też sporo błędów (np. odesłania do niewłaściwych mapek…). Są też nielogiczności, których nie jestem w stanie zrozumieć. Przykład: na stronie 117 widnieje informacja, że „rzymska armia mogła z łatwością pokonać 130 km dziennie i nadal miała czas, aby przeznaczyć cztery godziny na budowę ufortyfikowanego obozu. Podczas forsownego marszu legion mógł przejść od 40 do 50 km dziennie. Eksperyment (…) wykazał, że w sytuacji ekstremalnej żołnierz rzymski mógł przejść nawet 160 km dziennie.”
Nie wiem, jaki eksperyment mógł wykazać możliwość przejścia (z łatwością!) 130 km dziennie i jeszcze zbudowanie obozu warownego… Chętnie zobaczę, jak autor tej książki idzie nieprzerwanie 130 km i jeszcze przez 4 godziny macha łopatą i siekierą, i to wszystko w ramach 24 godzin. Lecz jakby tego było mało, na tej samej stronie autor pisze: „(…) średnie tempo marszu sięgało od 29 do 32 km dziennie. Wymagało to marszu trwającego od 9 do 10 godzin, ponieważ oddziały poruszające się po niewybrukowanych drogach nie były w stanie iść szybciej niż 3 km na godzinę”. Jak pogodzić tę informację z tą o łatwym pokonywaniu 130-160 km dziennie? Doprawdy nie wiem. Ktoś powie, że jestem nieuważny, bo te wspomniane 130-160 km dzienne dotyczy zapewne marszu po rzymskiej kamiennej drodze, a 3 km na godzinę – po wiejskim dukcie, ale to niestety nie rozwiązuje problemu. Na stronie 125 autor pisze bowiem: „W czasach cesarstwa poruszający się po brukowanej drodze legion rzymski, złożony z zawodowych żołnierzy, podczas forsownego marszu był w stanie pokonać od 40 do 50 km dziennie, jeśli nie zatrzymywał się każdego wieczora, aby zbudować ufortyfikowany obóz.” Może jestem głupi, ale nic z tego nie rozumiem...
Podobnych „kwiatków” w książce jest niestety więcej, co niestety istotnie zaniża moją ocenę.