Książki Jeffa VanderMeera przetłumaczono na piętnaście języków, jego opowiadania na przestrzeni kilku lat ukazywały się w najlepszych antologiach, również jako finaliści konkursu Best American Short Stories. Dwukrotny zdobywca World Fantasy, VandeerMeer znalazł się też w gronie finalistów Nagród Hugo, Philipa Dicka, International Horror Guild, British Fantasy, Brama Stokera oraz Nagrody Pamięci Theodore’a Sturgeona. Jego ostanie dzieła zajmowały miejsca na listach najlepszych utworów roku, tworzonych przez Publishers Weekly, The San Francisco Chronicle, The Los Angeles Weekly, Publishers` News i Amazon.com. Poza uprawianiem pisarstwa, VanderMeer był wydawcą lub współwydawcą kilku antologii, w tym uznanej serii Leviathan, Best American Fantasy i The Thackery T. Lambshead Pocket Guide to Eccentric & Discredited Diseases. Autor pisze także dla The Washington Post Book World, Publishers Weekly, SF Weekly, Bookslut, The SF Site, Locus Online i wielu innych. Mieszka w Tallahassee na Florydzie z żoną Ann i trzema kotami.http://www.jeffvandermeer.com
Śmierci pewnego rodzaju nie należy przeżywać po raz drugi, niektóre więzi są tak silne, że gdy zostają zerwane, słyszysz, jak w twoim wnętrz...
Śmierci pewnego rodzaju nie należy przeżywać po raz drugi, niektóre więzi są tak silne, że gdy zostają zerwane, słyszysz, jak w twoim wnętrzu rozlega się trzask.
Opowieść w narracji XIX-wiecznych relacji śmiałków wyprawiających się na Czarny Ląd lub w inne niezbadane miejsca gdzieś na odludzia poza nawiasem cywilizacji. Głębi tej opowieści dodaje przestrzeń wewnętrzna Narratorki, której u zdobywców raczej nie znajdziesz.
W skali makro Strefa X jest jak Strefa w „Stalkerze" i inne w opowieściach i zakazanych miejscach. W skali doświadczeń Narratora jest czymś groźnym, bo takim samym środowiskiem fizycznym jak nam znane, ale działającym w niepojęty nam sposób. Grozę w strefie potęguje życie niby wizualnie nam nieobce, a jednak inne, co każe nam się skulić, wstrzymać oddech, nie dotykać i wiać, gdzie nogi poniosą. To strach przed zatraceniem, wchłonięciem albo ohydą strawienia na żywca, rozpuszczeniem się świadomości swojego istnienia w innym, obcym. Analogia do Żonglerów wzorców z powieści Reynoldsa jest tu silna.
Jest jeszcze język, bo Strefa do nas mówi. Jest tak obcy swoją wymową, co od razu przywołuje asocjację z „Nowym początkiem" (plus rzecz jasna świetna ekranizacja). Narratorka z przygotowaniem naukowym i obserwacji terenowych wydaje się tu być oczywistym tłumaczem, ale według mnie nie przebija ścian uwarunkowania pozastrefowego. Przestrzenią pojęć i językiem Strefy są procesy życiowe i biochemia.
Autor skutecznie kreuje atmosferę grozy, a miejsce akcji jest bujne i wizualnie atrakcyjne. Niestety główna bohaterka jest bezpłciowa, a próba zgłębienia jej charakteru nie do końca udana.
Historia stanowi jedną wielką tajemnicę, którą chce się odkryć. Jest ona jednak tajemnicza do tego stopnia, że ostatecznie pozostawia same pytania (m.in. po co to wszystko?) i żadnych odpowiedzi. Nie ma również żadnej motywacji, żeby się ich doszukiwać.
[Porównywanie tej książki do dzieł Lema czy Strugackich jest bezpodstawne i tylko jej szkodzi.]