O dziewczynce, która bawiła się w Boga Dan Lungu 6,9
ocenił(a) na 86 lata temu Kulturalne Ingrediencje blog
Dan Lungu – kronikarz ludzkich dusz
Dan Lungu, znany w Polsce z powieści "Jestem komunistyczną babą!", opisuje historię najnowszą, w której głównym tematem jest emigracja zarobkowa, a czyni to oddając głos swoim bohaterom i stając się – jakby powiedziała Swietłana Aleksijewicz – kronikarzem ich dusz.
Autor „Dziewczynki, która bawiła się w Boga” jest z zawodu socjologiem, co sprawia, że pisze kompetentnie o tym, co stało się w Rumunii po transformacji, ale jednocześnie – dzięki swojej wielkiej wrażliwości i talentowi literackiemu – tworzy wiarygodne i interesujące ludzkie portrety, w tym portrety dzieci.
Co czuje dziecko, kiedy zostaje pozbawione rodzicielskiej opieki? Jak przeżywają rozstania dorośli? Otóż wszyscy, bez wyjątku, ponoszą głęboki uszczerbek, którego nigdy nie da się wyleczyć, bo nie można „odrobić” tego, co się utraciło.
Z punktu widzenia dziecka
Tytułowa dziewczynka ma na imię Radusia i jest wychowywana przez dziadków, ponieważ matka wyjechała zarobkować do Włoch, a ojciec wraz ze starszą córką wyprowadził się od teściów i zupełnie się nią nie interesuje. Dziewczynka żyje w świecie wyobraźni, bo tylko dzięki temu ma poczucie, że panuje nad sytuacją i własnym życiem. Lungu bez trudu wchodzi w dziecięcy świat swojej bohaterki i nie tylko jej.
Jego narracja jest nieśpieszna – doskonale wie, że to, co najważniejsze dzieje się wewnątrz człowieka i że wszelkie działania są tego pochodną. Toteż wraz z nim wchodzimy w świat dziewczynki, w którym nie tylko wyobraża sobie, że ma wpływ na życie otaczających ją ludzi, ale przede wszystkim możemy odczuć na nowo ten rodzaj wrażliwości i wyobraźni, który jest dla dziecka charakterystyczny, a który większość z nas na ogół traci bezpowrotnie. A wygląda to tak, że wracając ze szkoły, Radusia wyobraża sobie, jakby to było, gdyby wydobywający się z komina domu dziadków dym nie tylko tworzył zawijasy w kształcie litery „S”, ale również całe zdania w rodzaju:
„Uwaga, Babunia jest w złym humorze” albo „Witamy cię w domu, Radusiu”.
A kiedy matka oznajmia jej, że musi wyjechać, Lungu pisze, że „Dusza uwierała ją jak duża i ciepła kulka, a łzy szczypały w policzki”. Dzieci pozostawionych przez jedno albo oboje rodziców jest zresztą wiele. Skala zjawiska jest tak wielka, że dzieci zamiast indywidualnych imion, noszą nazwy państw, do których wyemigrowali ich bliscy. Nazywają się więc Włochami czy Hiszpanami, a zamiast miłości otrzymują paczki. Charakterystyczne zabawy najdobitniej mówią o ich stanie ducha.
Mały Marek, znajomy Dobrusi, ciągle chce bawić się w dom i wyznacza jej rolę matki. Młodszy od niej, żyje jeszcze bardziej zanurzony w swoim świecie. Opowiada bez przerwy różne historie tak wspaniale i mają one tzw. drugie dno, że aby to zrozumieć, trzeba przytoczyć choćby mały fragment:
Kiedy dajesz kwiatom wodę, musisz się uśmiechać, bo inaczej siedzą obrażone cały dzień i łysieją. (…) Ten kwiat jest dziadkiem pozostałych kwiatów i wszystkie go słuchają. Płaczące dzieci nie rosną i całe życie chodzą z gilami zwisającymi z nosa. On nie płacze, jest odważny jak tato, który walczy z bakteriami w dżungli.
Niekiedy pisarz rezygnuje z mowy pozornie zależnej, przytaczając dosłownie sposób mówienia dziecka, gdy zwierza się ono ze swoich lęków:
Ty umalnęłaś, ale u mnie było gozej… W nocy psysedł do mnie do pokoju wielki Kocul i zjadł mi wszystkie samochodziki.
Ta opowieść chłopca jest bardzo długa i pozornie nie wnosi niczego do głównego wątku, a jednak pisarz w jakimś sensie daje dziecku przestrzeń, aby wreszcie mogło opowiedzieć o swoich lękach, problemach i marzeniach. Jakby on jeden rozumiał, jakie to ważne, nikt bowiem z otoczenia chłopca tego nie słucha… Nawet Dobrusia – choć to pokrewna dusza – zasypia, przytłoczona własnymi zmartwieniami.
cd. na blogu