Przyznaję, że do pozytywnych opinii nt komiksu podchodziłem z rezerwą. Obawiałem się, że nazwisko twórcy nieco przysłoni recenzentom ewentualne niedociągnięcia, ale... przyznać muszę, że sama historia daje radę. Jestem ciekaw dalszych losów głównego bohatera. No i rysunki Rona Garneya.. Na żywca zrzyna z Johna Romity Jr. ale przyjemnie się to ogląda.
Nie dość, że kretyński tytuł, to taka ,,wiocha'' wewnątrzkadrowa, że aż głowa boli. Gość jest nieśmiertelny, więc wszystkich wybija, bo taki ma kaprys. Scenariusz na poziomie planktonu bez rozwoju. Serwujący ultra-przemoc w ultra tanich okolicznościach. Dobrze, że bohater chce przestać być bogiem, dla którego przeżycie w płomieniach to letnia przeprawa. Granat wybucha w zamkniętej przestrzeni? Strzelają na odległość czterech cali? Co go to obchodzi. Przeżyje najbardziej nieprawdopodobny scenariusz, jakie wymyśliło twoje dziecko po wychyleniu trzech butelek Piccolo. Żenujący tytuł, który nadaje się na rozpałkę w zimnych porach. Jak łatwo dzisiaj być artystą, skoro wszystko wydają.