Świadectwo. Prawdziwa historia hinduskiego lekarza, który przeżył śmierć kliniczną, spotkał Jezusa i przebudził się do nowego życia Rajiv Parti 6,7
ocenił(a) na 87 lata temu „Jeśli nie możesz czegoś dotknąć, usłyszeć
lub zobaczyć na monitorze,
niech zajmie się tym psychiatra.”
To zdanie najlepiej opisuje Rajiva Parti przed przemianą i moje podejście do „Świadectwa” przed przeczytaniem książki od deski do deski. Ten, kto mnie zna, wie że sceptycznie podchodzę do tego typu opowieści. Staram się zwykle przeanalizować je w głowie kilka razy, a dzisiaj prócz tego, wzięłam na swoje barki kolejne ambitne zadanie, a mianowicie zamierzam polecić Wam „Świadectwo” i sprawić, abyście wzięli tę książkę pod uwagę, tworząc książkowe plany na najbliższe miesiące.
Historia hinduskiego lekarza, który przeżył śmierć kliniczną ma w sobie coś takiego, co porusza zakątki duszy. Rajiv Parti to klasyczny przykład człowieka, który w dzieciństwie nie doświadczył prawdziwej miłości ze strony ojca. Ten, wyznawał zasadę: „zagięty paznokieć prostuje się za pomocą młotka”. Parti zanim stał się cenionym na świecie anestezjologiem, przez wiele lat ciężko pracował, aby znaleźć się w tym, a nie innym miejscu. Wedle hinduskiej tradycji wziął także zaaranżowany ślub, który jak się później okazało, stał się szczęśliwym związkiem dwojga kochających się ludzi z gromadką dzieci, jednak to wydarzenie z pewnością odcisnęło się na psychice lekarza. Z czasem Rajiv Parti zaczął wcielać w życie zasady wychowawcze swojego ojca także pod swoim dachem, tracąc stopniowo kontakt z synami. Jednego z nich wręcz zmuszając, aby poszedł w jego ślady studiując medycynę. Anestezjolog stał się człowiekiem wyzutym z emocji i pozbawionym empatii. Choć był niepodważalnie profesjonalistą i specjalistą w swojej dziedzinie, to nie miał szacunku wobec swoich pacjentów, którzy niejednokrotnie opowiadali mu o swoich doświadczeniach z pogranicza śmierci - a on to bagatelizował. Kiedy u Rajiva Parti odkryto raka prostaty, lekarz odwrócił się także od Boga. Nie mógł uwierzyć, że on - człowiek, który leczy innych - sam może tak szybko skończyć swoje życie. Bohater przeszedł wiele operacji, które miały na celu doprowadzić do całkowitego wyleczenia. Gdy jedna z nich się nie powiodła, a wręcz spowodowała zakażenie organizmu, Rajiv liczył się z tym, że to może być koniec wszystkiego.
„Przeżył śmierć kliniczną, podczas której w całej prawdzie ujrzał swoje życie: egoistyczne, pozbawione współczucia i miłości – nie tylko w stosunku do pacjentów, ale również syna, wobec którego był apodyktyczny. Po zaświatach oprowadzali go nie bogowie hinduizmu, lecz… archaniołowie. Poprosił wówczas o możliwość przemiany swojego życia.”**
„Wiedziałem, że właśnie zaczyna się proces
mojego prawdziwego uzdrowienia.”
To niezwykle interesujące i wzruszające jak bardzo Rajiv Parti zmieniał się na kartach tej książki. Bohater był człowiekiem niezwykle uduchowionym, bo gdyby kierował nim tylko strach - uczucie chwilowe, ulotne - z pewnością z czasem zrezygnowałby ze zmian w swoim życiu. Parti postanowił całkowicie przemeblować swoją codzienność. Oczywiście, że spotkał się z dezaprobatą najbliższych, jednak miał w sobie tyle siły i tyle energii, że ostatecznie mu się udało. Jest to jednak jedna z niewielu książek, które miałam okazję przeczytać, a które zasiały w mojej głowie tyle refleksji na temat tego, czy życie po życiu istnieje, a jeśli tak, to co nas czeka po drugie stronie.
Książka jest niezbyt obszerna, podzielona na krótkie rozdziały. W tej formie autor pokazuje nam w jasny, przejrzysty sposób swoją przemianę, a właściwie esencję drogi, którą obrał. Wierzę w to, że jego przemiana miała swój głębszy, ponad ludzkie zrozumienie cel. Można nie wierzyć w tego typu podróże. Można pukać się w czoło na myśl o tym, że ktoś twierdzi, iż został natchniony przez samego Boga, ale nikt nie może zanegować, że ta książka jest publikacją-hamulcem, która przypomina, że w życiu czasem trzeba zwolnić i zastanowić się, czy biegniemy we właściwym kierunku. Polecam.
www.NiebieskaObwoluta.blogspot.com