Lubię odjechane pomysły Remendera i jego jazdę po bandzie. Tutaj mamy prawdziwego antybohatera, którego nie da się lubić. To taki Frank Gallagher z Shameless w wykonaniu Williama H. Macy'ego. Gdyby kręcili ekranizację, Macy byłby idealnym kandydatem do tej roli. Ale mam szczerą nadzieję, że ekranizacj nie będzie, bo taka historia sprawdza się idealnie TYLKO i WYŁACZNIE w medium komiksowym.
Miałem sporo mieszkalnych uczuć podczas czytania. Remendera polubiłem za nihilistycznego i mocno zakręconego FEAR Agenta. Tu też jest ten cyniczny nastrój, ale momentami przytłaczała mnie ilość egzystencjalnych przemyśleń w scenariuszu. Sama fabuła intryguje, choć tytułowa "Śmiertelna Klasa" w szkole zabójców jest tylko tłem. Komiks koncentruje się na grupie bohaterów, którzy są zwyrodnialcami i ćpunami. Na pewno nie jest łatwo ich polubić czy z nimi sympatyzować. Ale też nie sposób nie śledzić z zainteresowaniem ich absurdalnych przygód.
Momentami się męczyłem i frustrowałem, ale już końcówka to była totalna jazda bez trzymanki. Mimo uwag do tomu #1 sięgnąłem po kolejne i bardzo się z tego powodu cieszę, bo to co się dzieje dalej jest po prostu rewelacyjne. Dawno tak nie miałem, żeby nie zachwycić się początkiem, a potem tak totalnie wsiąknąć w jakiś komiks.