Deadly Class, tom 1: Reagan Youth
- Kategoria:
- komiksy
- Cykl:
- Deadly Class (tom 1)
- Tytuł oryginału:
- Deadly Class, vol. 1: Reagan Youth
- Wydawnictwo:
- Non Stop Comics
- Data wydania:
- 2019-02-13
- Data 1. wyd. pol.:
- 2019-01-01
- Data 1. wydania:
- 2014-01-22
- Liczba stron:
- 176
- Czas czytania
- 2 godz. 56 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788381107761
- Tłumacz:
- Marceli Szpak
Jest rok 1987. Marcus Lopez nienawidzi szkoły. Ma beznadziejne oceny. Jego kumple są prześladowani przez popularniejsze dzieciaki. Ciężko się skupić na obowiązkach. Brzmi znajomo?
Na szczęście Deadly Class to nie kolejna szkolna obyczajówka. Byle chuligan może się tu okazać dzieckiem mordercy pracującego dla samego Stalina, z kolei nauczyciele to członkowie starożytnego stowarzyszenia skrytobójców.
Witajcie w najbrutalniejszej szkole na świecie. To właśnie tu nauki pobierają dzieci władców przestępczego świata. Morderstwo to sztuka, zabijanie to rzemiosło, a nóż w plecach to w tych okolicznościach niekoniecznie metafora.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Bo tylko psychopata ma prawdziwych przyjaciół
Sześć pierwszych rozdziałów powalającej wizualnie historii o odrabianiu zadań domowych.
14-letni Marcus Lopez Arguello błąka się po San Francisco, żebrząc i prowadząc monologi – aż do 1 listopada 1987 roku, kiedy to w genialnie rozrysowanej ucieczce przed policją wpada prosto w łapy... dyrektora akademii dla zabójców King's Dominion, mistrza Lin. Jak to się mówi, z deszczu pod rynnę.
„Deadly class” to swego rodzaju hołd dla lat 80. Nie jest to książka śmiertelnie poważna, ale też nie błaha. Mówiąc słowami scenarzysty, Remendera: „To opowieść o dojrzewaniu poturbowanego dzieciaka, który musi przetrwać w świecie pełnym przemocy”. Miłośnicy tamtego okresu będą zachwyceni „całą tęczą po***ania” zawartą w komiksie, ale i reszta znajdzie coś dla siebie. Ładnie wydany, z miękką okładką i galerią pod koniec tomu (uwielbiam). Lepiej czytać w rękawiczkach, bo okładka jest tak dziwnie przyjemna w dotyku i tak miła w miętoszeniu... że babrze się od paluchów.
Myślę, że przynajmniej dwa narody mają „hyzia” na punkcie szkoły i tak się składa, że oba są potęgami na rynku komiksów. Mowa o Ameryce i Japonii*. Mają one jakiś kompleks licealisty – w Japonii z pewnością przez urocze mundurki, w Ameryce natomiast liceum przybiera formę swoistego chrztu bojowego, kręgu piekła, z którego nie ma ucieczki. Być może opisywanie tego to jakaś terapia, katharsis. Remender przedstawił szkolny horror w postaci karykaturalnie wręcz brutalnej placówki dla morderców („tu wbiją ci prawdziwy nóż w plecy”). A koniec końców i tak ta potworna szkoła okazuje się dla bohatera ratunkiem. Liceum uczące zabijania... pozwala Marcusowi żyć – cóż za paradoks!
Motyw szkoły nie jest największym atutem „Deadly class”. Bo liceum dla morderców brzmi jak parodia (zbiór jednostek skrajnie antyspołecznych nagradzanych... ocenami? Serio to ma działać?) i chyba autor doszedł do podobnego wniosku (zresztą wykorzystał wszystkie znane zagrania z liceum w drugim zeszycie, więc co miał dalej robić?),bo wysłał swoich bohaterów na wycieczkę (bynajmniej nie szkolną),w czasie której mają oni kogoś zabić.
Największą siłą komiksu są jego nastoletni bohaterowie. Udali się Remenderowi, bez dwóch zdań. Są tacy... naturalni. Pełni wątpliwości, które brzmią poważnie... i prawdziwie. Zresztą żonglerka groteską i powagą jeszcze podkreśla ich złożoność. A tak poza tym... to po prostu nastolatki. Nielogiczne i chaotyczne. Już na samym początku historii Marcus woli oddać żebrakowi tenisówki niż... zeszyt ze swoimi zapiskami! To szalone, pełne sprzeczności zachowanie przypomina mi... Holdena Caulfielda z „Buszującego w zbożu”. Szczerość do bólu, nienawiść do udawania („odsłoń kostki i sprawdź, która żmija ugryzie”),a jednocześnie przyznanie się do bycia hipokrytą; te górnolotne sformułowania, skłonność do dramatyzmu (chce zabić prezydenta),monologi narracyjne i „paranoja emocjonalna”... Kpiny z przyjaźni, panika w windzie z nieznajomymi, nieustanne przeklinanie... No chodzące petardy, znaczy nastolatki! Wszystkie ich cechy zostają jeszcze spotęgowane przez wrzucenie ich do brutalnego, bezlitosnego środowiska morderców – nagle ich wątpliwości moralne nie wydają się głupie, a szpanerstwo to nie jest tylko poza, ale sposób na zachowanie życia... Marcus podtrzymuje swój obraz „psychopaty”, bo jest to dla niego sposób na zdobycie przyjaciół. Jest w tym coś rozczulająco realistycznego. Ale staje się tragiczne, gdy weźmie się pod uwagę zasady szkoły (samosąd jako sposób na zmianę świata). Aby nie zostać samemu, musisz stać się potworem...
Marcus jest jednocześnie rewelacyjną postacią i strasznie ograną, wręcz nudną. Dostaje trzypak standardowego wyposażenia idealnego protagonisty: urodę, traumę z przeszłości (oczywiście jest sierotą i psychopatą) i powodzenie u płci przeciwnej. Przemawia tu jednak przeze mnie niechęć do trójkątów romantycznych. Ta burda zdradzonego kochanka na koniec tomu... litości.
Czas na zachwyty nad formą wizualną. Jeśli uważacie, że komiksy są głównie do oglądania, to dobrze się składa – jest tu na co popatrzeć. Rysownik Wes Craig i kolorysta Lee Loughridge to geniusze. Widać to po samej okładce (tylko dorwijcie tę komiksową, a nie opartą na serialu – zresztą co kto lubi),a i projekty postaci Sayi (tatuaże!) i Marii (niczym La Catrina, cudowna!) są kapitalne. Chłopcy niestety wypadają gorzej, choć wciąż nieźle. A poza tym ten dynamizm, lekka kreska, kadrowanie, ograniczona paleta barw... To i tak nic w porównaniu z popisem, jaki daje duet w drugiej części, gdy Marcus wpada w kwasowy odlot. To po prostu trzeba zobaczyć – co za tempo, co za kolory: oranże wpadające w podwodny półcień pokoju z hipnotyzującym TV, róż w scenie morderstwa, bohater goni, skacze, akcja pędzi na równi ze zwidami Marcusa, aż do końcowej sceny strzelaniny i bolesnego spadku napięcia. Nie wiem jednak, po co wprowadzać skrzyżowanie trzech degeneratów z „Kaznodziei” Ennisa i Dillona (serio: Świętego od Morderców, syna sierżanta Roota, T.C z Angelville – widać najlepszy przepis na świra to zoofil),żeby pogadał i się zabrał. Co za spapranie cliffhangera!
Pomimo kiepskiego zakończenia chętnie dowiedziałabym się, jak rozwinie swoje postaci Remender. Oby wycisnął z nich jak najwięcej. I wciąż umiejętnie balansował na granicy powagi i śmieszności, bo w opowieści o młodych buntownikach bardzo łatwo przesadzić. I wtedy człowiek się zastanawia, jak uwierzyć w to, że jakiś dzieciak wybiera z własnej woli odrabianie zadań domowych od mieszkania na ulicy...?
A jak na razie włączam sobie My Chemical Romance i słucham: „Teenagers scare the living shit out of me / They could care less / As long as someone’ll bleed” – śpiewają tak, choć nie znali jeszcze bandy z „Deadly class”!
Agata A. Majchrowicz
____
* A żeby było śmieszniej, dodam, że Japonia też ma dzieło w podobnym temacie – mangę „Assassination classrom” (Klasa skrytobójców) Yusei Matsui, historyjkę o „mordercach” w szkolnym środowisku (zresztą mang o morderczych szkołach jest masa).
Oceny
Książka na półkach
- 195
- 110
- 74
- 23
- 17
- 14
- 9
- 8
- 7
- 7
OPINIE i DYSKUSJE
Miałem sporo mieszkalnych uczuć podczas czytania. Remendera polubiłem za nihilistycznego i mocno zakręconego FEAR Agenta. Tu też jest ten cyniczny nastrój, ale momentami przytłaczała mnie ilość egzystencjalnych przemyśleń w scenariuszu. Sama fabuła intryguje, choć tytułowa "Śmiertelna Klasa" w szkole zabójców jest tylko tłem. Komiks koncentruje się na grupie bohaterów, którzy są zwyrodnialcami i ćpunami. Na pewno nie jest łatwo ich polubić czy z nimi sympatyzować. Ale też nie sposób nie śledzić z zainteresowaniem ich absurdalnych przygód.
Momentami się męczyłem i frustrowałem, ale już końcówka to była totalna jazda bez trzymanki. Mimo uwag do tomu #1 sięgnąłem po kolejne i bardzo się z tego powodu cieszę, bo to co się dzieje dalej jest po prostu rewelacyjne. Dawno tak nie miałem, żeby nie zachwycić się początkiem, a potem tak totalnie wsiąknąć w jakiś komiks.
Miałem sporo mieszkalnych uczuć podczas czytania. Remendera polubiłem za nihilistycznego i mocno zakręconego FEAR Agenta. Tu też jest ten cyniczny nastrój, ale momentami przytłaczała mnie ilość egzystencjalnych przemyśleń w scenariuszu. Sama fabuła intryguje, choć tytułowa "Śmiertelna Klasa" w szkole zabójców jest tylko tłem. Komiks koncentruje się na grupie bohaterów,...
więcej Pokaż mimo to"Deadly Class" to komiks brutalny, wulgarny, surowy. Opowiada o nastolatkach, chociaż nie przekazałabym go do przeczytania osobie, która nie jest dorosła. Skóra cierpnie na myśl, że autorzy dzielą się w nim swoimi prywatnymi doświadczenia, o czym opowiadają w przedmowie i posłowiu.
Najbardziej podobała mi się ta część, w której główny bohater zażywa narkotyki. Twórcy za pomocą rysunków, kolorów i kadrów świetnie przedstawili psychodeliczny odlot, który mu towarzyszył. Świat wirował, ludzie zmieniali kształty, towarzyszyło nam poczucie osaczenia - artystyczne wow.
Na pierwszy rzut oka można pomyśleć, że to kolejna teen drama o licealistach uczęszczających do niezwykłej szkoły. Jest to jednak coś dużo więcej. Dziennik prowadzony przez głównego bohatera, sytuacje, w które wpada... Przygotujcie się na sporą dawkę mroku i nihilizmu w świetnym komiksowym stylu.
"Deadly Class" to komiks brutalny, wulgarny, surowy. Opowiada o nastolatkach, chociaż nie przekazałabym go do przeczytania osobie, która nie jest dorosła. Skóra cierpnie na myśl, że autorzy dzielą się w nim swoimi prywatnymi doświadczenia, o czym opowiadają w przedmowie i posłowiu.
więcej Pokaż mimo toNajbardziej podobała mi się ta część, w której główny bohater zażywa narkotyki. Twórcy za...
Ze Szkołą Zabójców pierwszy raz zetknęłam się kilka miesięcy temu dzięki serialowi,który obejrzałam i którym byłam zachwycona,i to wtedy podjęłam decyzję,że muszę poznać książkową wersję tej historii,i chociaż wcześniej umknęło mi to, że jest to wersja komiksowa to teraz zdecydowanie nie mogę na to narzekać. Bo to jest chyba najlepszy komiks, jaki do tej pory przeczytałam, jestem, nim totalnie zachwycona. Fabuła „Deadly class” wciąga i nie daje nawet ani jednej minuty na poczucie nudy, bo akcja jest bardzo dynamiczna, przez te kilkadziesiąt stron tak wiele się dzieje, że momentami czułam się w tym wszystkim trochę zagubiona, bo zwrot akcji pogania zwrot akcji, a przez to tak szybko się czytać tę historię, i dlatego też, że ta fabuła to coś nowego, rzadko spotykanego i zanim się obejrzałam, a już czytałam ostatnią stronę. Już nie mogę się doczekać, kiedy poznam dalsze losy Marcusa i innych uczniów ze szkoły Kings Dominion. Ale na uwagę zasługuje również to jak narysowany jest ten komiks, bo ta kreska to jest po prostu cudo, te kolory są takie klimatyczne, a całość składa się właśnie na to, że dzięki temu ten komiks wydaje się taki dynamiczny i tak dobrze się go czytać, bo jest to raj dla oka i dla wyobraźni.
Ze Szkołą Zabójców pierwszy raz zetknęłam się kilka miesięcy temu dzięki serialowi,który obejrzałam i którym byłam zachwycona,i to wtedy podjęłam decyzję,że muszę poznać książkową wersję tej historii,i chociaż wcześniej umknęło mi to, że jest to wersja komiksowa to teraz zdecydowanie nie mogę na to narzekać. Bo to jest chyba najlepszy komiks, jaki do tej pory przeczytałam,...
więcej Pokaż mimo toNie będę ukrywać, ze lektura tego komiksu nieco mnie zaskoczyła. Z początku wkręciłem się naprawdę solidnie, zacząłem nawet liczyć na swego rodzaju thriller psychologiczny i jakby nie patrzeć, coś w tym stylu otrzymałem. Tyle że pewne elementy tej historii po prostu do mnie nie przemówiły. Wiecie sama geneza tytułowej szkoły dla zabójców, jest w mojej opinii jakoś taka średnia. Nie zrozumcie mnie źle - ona pasuje do konwencji tego komiksu, ale po prostu mnie to nie wkręciło na tyle, aby czytać ten komiks z wypiekami na twarzy. Taka sytuacja miała miejsce przy "Zabij albo zgiń", gdzie też realizm pewnych wydarzeń jest mocno nadszarpnięty, zaś psychodeliczne jazdy głównego bohatera to czasem ostry kwas. Taki z najwyższej półki. Tutaj zaś czegoś mi zabrakło, a w tym tekście postaram się wam przedstawić czego.
Całość zaczyna się w formie wspomnień głównego bohatera, czy tez raczej pisanego przez niego pamiętnika. Ma to styl rasowego thrillera, osadzonego w drugiej połowie lat 80-tych XX wieku, w San Francisco. Marcus jest bezdomnym nastolatkiem, który w bardzo wczesnym wieku stracił rodziców. Co gorsza, był świadkiem ich niezwykle brutalnej śmierci. Od tamtego czasu trafił do sierocińca, gdzie (najprawdopodobniej) spotkało go piekło. Po latach coś w nim pękło i w jakiś sposób wywołał pożar sierocińca, który zakończył się w makabryczny sposób. Od tego czasu chłopak żyje na ulicy. Jednak przeszłość go dogania i z jakiegoś powodu ktoś pragnie jego śmierci. Z opresji ratuje go tajemnicza dziewczyna, która uczęszcza do szkoły zabójców.
Wiele wątków jest tutaj niezwykle interesujących. Marcus od samego początku przykuwa uwagę dyrektora szkoły, trafiając do niej wkracza wraz z reputacją człowieka mającego sporo dusz na sumieniu. Jedni się go boją inni pragną facetowi sprzedać kosę w żebra. Tak dosłownie. Wokół jego osoby kręci się wiele zagadkowych pytań, a odpowiedzi na nie nie padają. Zatem czytelnik pozostaje sam na sam z nastolatkiem, mającym problem z odnalezieniem swego miejsca w nowej rzeczywistości. Przemyślenia Marcusa są napisane genialnie i równie dobrze oddają sytuację ze szkół, gdzie silniejsi znęcają się nad słabszymi.
Temat ten jest mi niezwykle dobrze znany, gdyż w podstawówce i liceum, to ja byłem tym słabszym ogniwem. Nieraz spuszczono mi srogie baty, a gdy pokazałem kilka razy, że jednak potrafię się odgryźć, to niedługo potem grupa "twardzieli" spuszczała mi srogi łomot. Wiecie, co innego walczyć z kimś jednego na dwóch, a co innego, gdy strąca się ciebie ze schodów, po czym sześciu typa kopie cię po plecach. Myślicie, że takie sceny występują tylko w komiksach? Serio, zdziwilibyście się, gdybyście poznali historie "szkolnych worków treningowych". Nasi oprawcy, najczęściej, wiedzą jak lać, aby nie podpaść nauczycielom, zaś gdy się na nich doniesie, to wtedy zaczyna się prawdziwe piekło. Ja odważyłem się zrobić to raz, czego żałowałem potem przez kilka tygodni. Zresztą przez prawie całą podstawówkę i liceum idąc wieczorem do łazienki, zawsze miałem mocno naciągniętą koszulkę, aby rodzice nie widzieli sińców. Teraz brzmi to absurdalnie, ale tak było. Nawet na treningach shotokan nie zdejmowałem tej cholernej koszulki, aby kumple w szatni nie zobaczyli jakie wpierdziel potrafiłem zebrać od klasowych "kolegów".
"Deadly Class" pokazuje ten problem, ale dodaje do niego sporo fikcji w postaci rzeczonej szkoły zabójców. I właśnie ten element, nie do końca mi leży. Jest świetnie zaprojektowany zarówno od strony scenariusza oraz rysunku, nie wspominając już o arcygenialnej kolorystyce, budującej niesamowity klimat, ale jakoś miejscami całość mnie męczyła. Wiecie, sztuka warzenia trucizn, dekapitacji przeciwników itp. Do tego środowiska z których pochodzili uczniowie, tak jakby każdy syn albo córka terrorysty uczęszczali do tej tajnej szkoły. Nie udawało mi się tego do końca kupić, przez co miejscami komiks zwyczajnie mnie nużył.
O wiele lepiej wypadał gdy Marcus prowadził pamiętnik, opisujący jego wspomnienia lub pragnienia. Przedstawienie hierarchii w szkole, przywódcy poszczególnych grup, wspomnienia z sierocińca, czy rozterki nad tym dlaczego ktoś powinien umrzeć. Czy na to zasłużył, albo też nie. Rewelacyjnie też wypadają sceny gdy Marcus jest na kwasie. O matko, wtedy dopiero widać geniusz rysownika i kolorysty. Niemniej mimo tych zachwytów, po skończonej lekturze, jakoś nie czułem potrzeby, aby ten komiks dołączyć do mojej kolekcji. Tak - chcę poznać dalsze losy Marcusa i paczki popaprańców z szkoły zabójców, ale na pewno nie będę potem wracał do tej przygody na nowo.
Nie będę ukrywać, ze lektura tego komiksu nieco mnie zaskoczyła. Z początku wkręciłem się naprawdę solidnie, zacząłem nawet liczyć na swego rodzaju thriller psychologiczny i jakby nie patrzeć, coś w tym stylu otrzymałem. Tyle że pewne elementy tej historii po prostu do mnie nie przemówiły. Wiecie sama geneza tytułowej szkoły dla zabójców, jest w mojej opinii jakoś taka...
więcej Pokaż mimo toTen komiks był dosyć niekonwencjonalnym tworem, a już na pewno dla niektórych może być szkodliwy.Porusza wiele dosyć ciężkich tematów, które NA SZCZĘŚCIE są poruszane na zasadzie wydarzenie-skutek i to nie koniecznie ten pozytywny. Są tu tematy takie jak brutalnośç, zoofilia, toksyczne relacje, uzależnienia, utrata bliskich czy chociażby zachowania antyfeministyczne więc jeżeli nie jesteście gotowi na tego typu motywy to odradzam czytanie deadly classa.
Skoro trudne tematy mamy juz za sobą przejdźmy do reszty. Nie ukrywam, że treść nie jest najmądrzejsza.
Bohaterów było wiele ale byli mocno od siebie różni i każdy z nich miał swój własny charakter.
Jeśli zaś chodzi o akcje to na pewno różni sie od tego co dostajemy w serialu i tempo też wydaje się być troche wolniejsze.
Ciężko mi powiedzieć czy komiks jest lepszy czy gorszy od serialu, to chyba zależy od indywidualnych odczuć. Mi ta historia mimo trudnych tematów bardzo przypadła do gustu.
Have a nice day!!
Ten komiks był dosyć niekonwencjonalnym tworem, a już na pewno dla niektórych może być szkodliwy.Porusza wiele dosyć ciężkich tematów, które NA SZCZĘŚCIE są poruszane na zasadzie wydarzenie-skutek i to nie koniecznie ten pozytywny. Są tu tematy takie jak brutalnośç, zoofilia, toksyczne relacje, uzależnienia, utrata bliskich czy chociażby zachowania antyfeministyczne więc...
więcej Pokaż mimo toDeadly Class przedstawia historię nastoletniego Marcusa Lopeza, który błąka się po San Francisco późnych lat 80. Pozbawiony przyjaciół i rodziny chłopak, niespodziewanie trafia pod skrzydła dyrektora elitarnej szkoły dla zabójców. King’s Dominion, to jednak nie przelewki, tutaj nie ma taryfy ulgowej. Morderstwa to dla uczniów nic nadzwyczajnego, a narkotyki to chleb powszedni. W tym wszystkim grupa wyrzutków próbuje odnaleźć swoje miejsce.
To moje pierwsze spotkanie z komiksem. Gdzieś, kiedyś planowałam spróbować przygody z tego typu twórczością, jednak w praktyce nigdy nie było mi po drodze. Gdy już jednak w prezencie urodzinowym dostałam pierwszy zeszyt, zasadniczo nie miałam wyboru. I bardzo się cieszę, że zostałam postawiona w takiej sytuacji.
Nie będę ukrywać, że początkowo ciężko było mi się skupić na lekturze. Nie jestem przyzwyczajona do takiej ilości atakujących mnie z każdej strony bodźców. W książkach ilustracje są tylko dopełnieniem słowa, czasami nie ma ich w ogóle. Tutaj było zupełnie odwrotnie.
Jestem totalnym laikiem w kwestii komiksów, ale jako absolwentka architektury jakieś pojęcie o kresce mam i to co moje oczy obserwowały w Deadly Class, bardzo je cieszyło. Feeria barw serwowana w tym zeszycie, odzwierciedlała emocje towarzyszące poznawaniu tej historii, przez co powoli zaczęłam w ten świat wsiąkać.
Fabuła sama w sobie jest porywająca. Jest mrocznie i brutalnie, akcja pędzi i nie zatrzymuje się ani na chwilę. Bardzo podobał mi się sposób, w jaki zostały przedstawione grupy w szkole. Od elitarnych i bogatych zaczynając, na wyrzutkach i dziwakach kończąc. Czy to nie przypomina życia codziennego? Choć klimat jest surrealistyczny, to jednak spokojnie można się z niejedną postacią utożsamiać.
Moje spotkanie z Deadly Class skończyło się zdecydowanie za szybko. Cieszę się jednak, że niejeden zeszyt jeszcze przede mną.
Deadly Class przedstawia historię nastoletniego Marcusa Lopeza, który błąka się po San Francisco późnych lat 80. Pozbawiony przyjaciół i rodziny chłopak, niespodziewanie trafia pod skrzydła dyrektora elitarnej szkoły dla zabójców. King’s Dominion, to jednak nie przelewki, tutaj nie ma taryfy ulgowej. Morderstwa to dla uczniów nic nadzwyczajnego, a narkotyki to chleb...
więcej Pokaż mimo toPierwsza część komiksu o wyrzutkach społeczeństwa, którzy zostali zwerbowani do specjalnej szkoły dla elity. To szkoła pełna dziwaków, psychopatów, morderców i kto wie kogo jeszcze...
Uważam, że komiks jest dziełem sztuki. Po pierwsze intro i posłowie są napisane kapitalnie, zostawiają na nas dreszczyk gęsiej skórki. Komiks sam w sobie jest realistycznym horrorem. Nie mamy tu smoków, wilkołaków czy innych potworów. Mamy dzieciaki, które miały okropne dzieciństwo, mamy psychopatów, dewiantów i innych zniszczonych ludzi, którzy tworzą historię do bólu prawdziwą.
Z łatwością możemy poczuć emocje tych dzieciaków, momentami nawet chce się płakać. Po prostu, kiedy czytamy, widać, że jest w tej historii dużo prawdy. Ilustracje są kapitalne, idealnie pasują do historii, tworzą ją i kształtują. W kresce przedstawiony został ogrom emocji.
Jest tu też dużo narkotyków, krwi, smutku i... szkolnych dramatów. W sumie komiks jest na temat szkoły, na temat liceum. Dobra, jest to trochę inne liceum niż to, do którego chodziliście, ale i tak... To bardzo interesujące jak te dzieciaki mogą zachowywać się jak normalni nastolatkowie i jednocześnie być krwawymi mordercami... Polecam ludziom o mocnych nerwach!
Pierwsza część komiksu o wyrzutkach społeczeństwa, którzy zostali zwerbowani do specjalnej szkoły dla elity. To szkoła pełna dziwaków, psychopatów, morderców i kto wie kogo jeszcze...
więcej Pokaż mimo toUważam, że komiks jest dziełem sztuki. Po pierwsze intro i posłowie są napisane kapitalnie, zostawiają na nas dreszczyk gęsiej skórki. Komiks sam w sobie jest realistycznym horrorem. Nie mamy...
Deadly class to dla mnie coś nowego. Po pierwsze ze względu na fabułę: razem z głównym bohaterem, Marcusem, który nie potrafi się odnaleźć w społeczeństwie, trafiamy, jak sam tytuł wskazuje, do King's Dominion, czyli najbardziej prestiżowej szkoły dla.... zabójców. Uczniowie uczą się tutaj jak przyrządzać trucizny, jak odpowiednio wykonać dekapitację czy poznają morderców od psychologicznej strony. Poza tym, szkoła przypomina normalne liceum - mamy grupkę bogatych dzieciaków, azjatów czy przegrywy.
Kreska początkowo mi się nie podobała, ale gdy zacząłem przyglądać się dokładniej kolorystyce i tego jak zaczęto wykorzystywać kolory z jednej palety, by stworzyć odpowiednią atmosferę to od razu się w tej stylistyce zakochałem.
Bardzo podoba mi się to, że w komiksie nawiązano też do problemów społecznych typowych dla USA z tamtego czasu. Ten wątek jest gdzieś w tle, ale szczególnie mocno widać go na początku, kiedy poznajemy głównego bohatera.
Fabuła Deadly Class wciąga i nie pozwala się nudzić. Zwroty akcji, choć przewidywalne, dostarczają rozrywki i sprawiają, że chce się czytać dalej, jeszcze tylko jedną stronę. Nagle jednak okazuje się, że tych stron nie ma więcej.
To komiks dość brutalny i dosadny, dlatego nie polecę go każdemu, choćby ze względu na dużą liczbę przekleństw, które bardzo do tej historii pasują.
Jestem bardzo ciekawy dalszych losów Marcusa i innych bohaterów, dlatego z pewnością będę sięgał po kolejne tomy - ten bardzo mi się podobał i żałuję, że nie wziąłem się za niego wcześniej.
Deadly class to dla mnie coś nowego. Po pierwsze ze względu na fabułę: razem z głównym bohaterem, Marcusem, który nie potrafi się odnaleźć w społeczeństwie, trafiamy, jak sam tytuł wskazuje, do King's Dominion, czyli najbardziej prestiżowej szkoły dla.... zabójców. Uczniowie uczą się tutaj jak przyrządzać trucizny, jak odpowiednio wykonać dekapitację czy poznają morderców...
więcej Pokaż mimo to(tom 1-3)
Marcus, cyniczny nastolatek żyjący na ulicy zostaje zauważony i zwerbowany przez elitarną, tajną akademię szkolącą zabójców. Uczniowie są potomkami elit półświatka więc chłopak bez pochodzenia nie zostaje przez nich przyjęty ze zbytnim entuzjazmem.
Tą nietypową akademią autor pokazuje tematy znane każdemu: podział na grupy dla których trzymanie się z kimś z poza towarzystwa jest poniżej ich godności, próbowanie dopasować się do towarzystwa, udawanie kogoś kim się nie jest. Wokół bohatera powstaje przedziwna zbieranina charakterów, każdy walczący z własnymi demonami. Przeżywają nastoletnie przyjaźnie i miłości, tylko tu za zdradę serio można skończyć z poderżniętym gardłem.
Jak dla mnie każdy kolejny tom jest coraz lepszy, akcja przyspiesza a obserwowane wydarzenia ciekawie wpływają na bohaterów. Z kolejnymi tragediami słabnie wzajemne kruche zaufanie a pobyt w szkole robi się coraz bardziej niebezpieczny.
Na początku nie mogłam się przyzwyczaić do kreski jednak z dalszym czytaniem coraz bardziej mi się podobała. Bardzo umiejętnie wykorzystano to ciemne to jaskrawe kolory by nadać odpowiedni nastrój. Interesujący jest sposób kadrowania, przemieszczanie się postaci jest często ujęte na jednym rysunku z wyodrębnionymi ramkami
(tom 1-3)
więcej Pokaż mimo toMarcus, cyniczny nastolatek żyjący na ulicy zostaje zauważony i zwerbowany przez elitarną, tajną akademię szkolącą zabójców. Uczniowie są potomkami elit półświatka więc chłopak bez pochodzenia nie zostaje przez nich przyjęty ze zbytnim entuzjazmem.
Tą nietypową akademią autor pokazuje tematy znane każdemu: podział na grupy dla których trzymanie się z kimś z poza...
Klasa sama w sobie ta makabryczna klasa. Pomysł, rysunki, kolory, fabuła - wszystko mi się podobało. Nawet posłowie i okładki na końcu- nie znalazłam żadnej słabszej. Czekam na kolejne części z ogromną niecierpliwością.
Klasa sama w sobie ta makabryczna klasa. Pomysł, rysunki, kolory, fabuła - wszystko mi się podobało. Nawet posłowie i okładki na końcu- nie znalazłam żadnej słabszej. Czekam na kolejne części z ogromną niecierpliwością.
Pokaż mimo to