Bolesław Chromry - (rocznik 87) rysownik, malarz, ilustrator i poeta. Autor powieści graficznych (m.in. Renata, Pokrzywy i Notes dla ludzi uczulonych na gluten i laktozę),plakatów, okładek książek i czasopism. Twórca setek rysunków komentujących polską rzeczywistość. Kronikarz nieszczęścia i niewolnik czarnowidztwa. Uspokaja go dotyk psiej sierści i serial "Plebania".https://www.facebook.com/Chromry
Bolesław Chromry pyta: „Co się podziało z nami, Polakami?“ i kreśli portret jednostek na miarę lat nastych dwudziestego pierwszego wieku. W przejaskrawionych barwach przedstawia życie małżeństwa postępowego, co zamiast dziecka ma psa, zbiera dewocjonalia, farbuje na kolorowo włosy, a ciała zdobią tatuażami. Są kimś, kogo jeszcze te kilka lat temu nazwalibyśmy „hipsterami“, zanim ich podejście do świata stało się pewnego rodzaju normą, przynajmniej w niektórych kręgach. Chromry bawi się kontrastami, więc małżeństwo to wrzuca do świata bazarków oraz relacji z patologią czy z rzekomą inteligencją i sztuką pozornie wysoką; i nikogo nie oszczędza. Kreśli portrety, gdzie ktoś „łoił dziennie średnio jedenaście tatr w puszce, bo nie można dopuścić do pojawienia się trzeźwych myśli w głowie“, a o kimś innym mówi, że „Tak kończą najlepsze umysły naszego pokolenia. Rozłożone jak walenie wyrzucone na brzeg przez spienione morze. Kolorowe baloniki z uciekającym w popłochu powietrzem mętnym wzrokiem wpatrzone w Netflixa“. Światy się przenikają, społeczeństwa przeplatają, a najlepiej oddaje to cytat: „W takim razie Punio, pani Bożena, pan Staszek, Dorota oraz Bartek musieli wzajemnie się zaakceptować. Obwąchali sobie tyłki, polizali się po uszach i nikt na nikogo nie wskakiwał, żeby zdominować. Po prostu klasyczna ludzka życzliwość. Sympatia poznana na bazarze“. I tak oto toczy się historia, gdzie Chromry w sposób sarkastyczno-ironiczno-kpiący mówi o naszym społeczeństwie. Gdzie dużo jest piesków i dużo zagubienia. A robi to w sposób niecodzienny, nietypowy, językowo ciekawy. Tego się po nim spodziewałam, na to liczyłam, to dostałam. I rewelacyjnie się dzięki niemu bawiłam!
Lewacki atak poglądów Bolesława Chromrego, czyli lektura, która skutecznie burzy myśli i zmusza do zastanowienia. Która wywołuje śmiech przez łzy.
„Po co wydawać takie książki? Żeby denerwować innych."
„Jak żyć? Tak żeby nie odliczać dni do końca."
Momentami książka była rewelacyjna. Błyskotliwa i z ciętym humorem. A momentami w kilku początkowych miejscach brakowało mi kontekstu. Nie wszystko wtedy zrozumiałam i przyznaję to otwarcie, ale pomimo tego Bolesław Chromry znowu roztoczył nade mną swój czar, a im dalej byłam, tym większy był mój zachwyt. Artysta ten trafia do człowieka prostą sztuką, która jest tak bardzo w punkt... Śmiałam się, prychałam i kiwałam głową. Złościłam, wywracała oczami i wygrażałam światu. Moja potrzeba estetyki i chęć obcowania z czarnym humorem zostały zaspokojone. Tak mały, niepozorny tytuł niesie w sobie wiele. Na tyle wiele, że naprawdę czytelnik musi się z tym przespać.
„Jak Kuba bogu tak bóg nic Kubie ponieważ nie istnieje"
„Gdzie diabeł nie może, tam do Polski (kogoś) pośle"
Obnażanie obłudy, potępienie mowy nienawiści i otwarta krytyka tego, co ostatnim czasem w naszym kraju z niechęcią obserwujemy. Tak, Chromry potrafi świetnie odbić bolesną rzeczywistość i choć tytuł ten może wydawać się nieco dziwny (chociażby przez wzgląd na niestandardową formę),to wart jest uwagi i każdych pieniędzy. Literatura wizualna w jego wydaniu to złoto, perły i diamenty dla chciwego mózgu.