Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik234
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
- ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Stephanie Hans
11
6,4/10
Pisze książki: komiksy
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,4/10średnia ocena książek autora
79 przeczytało książki autora
51 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Star Wars: Mandalorianin: Sezon pierwszy. Część druga
Stephanie Hans, Georges Jeanty
5,7 z 10 ocen
15 czytelników 2 opinie
2024
Die, tom 4: Przenikanie
Kieron Gillen, Stephanie Hans
Cykl: Die (tom 4)
6,6 z 9 ocen
14 czytelników 3 opinie
2023
Die, tom 3: Wielka gra
Kieron Gillen, Stephanie Hans
Cykl: Die (tom 3)
7,2 z 16 ocen
23 czytelników 4 opinie
2022
Die, tom 2: Podzielona grupa
Kieron Gillen, Stephanie Hans
Cykl: Die (tom 2)
6,9 z 20 ocen
29 czytelników 5 opinii
2021
Die, tom 1: Fantastyczne rozczarowanie
Kieron Gillen, Stephanie Hans
Cykl: Die (tom 1)
6,4 z 48 ocen
74 czytelników 13 opinii
2020
Journey Into Mystery by Kieron Gillen: The Complete Collection
10,0 z 1 ocen
2 czytelników 1 opinia
2014
Najnowsze opinie o książkach autora
Die, tom 1: Fantastyczne rozczarowanie Kieron Gillen
6,4
Szóstka nastolatków podczas seansu w RPG przenosi się do świata gry. Po dwóch latach w tajemniczy sposób wraca ich już tylko piątka, a o całym wydarzeniu niewiele wiadomo. 25 lat później niektórzy bohaterowie wciąż nie są w stanie pogodzić się z przeszłością, która wciąż znajduje do nich drogę, mimo że każde z nich ułożyło sobie życie. Gdy zakrwawiona kostka trafia do jednej z postaci jako urodzinowy prezent, grupa zmuszona jest stawić czoła przeszłości i światu, który przez dziesięciolecia przyprawiał ich o koszmary.
Tom 1 stanowi wstęp do całej historii, który nadaje ton całej opowieści i z pewnością nie było to, jak głosi podtytuł, fantastyczne rozczarowanie. Postacie bohaterów jak na świat podobny do D&D są dość oryginalne, co zdecydowanie do mnie trafiło. Ukazanie czterdziestokilkulatków, którzy mają za sobą bagaż doświadczeń, zmuszonych do powrotu do świata z nastoletnich fantazji, ma pewien smutny wydźwięk. Całość jest też dość dosadna, co jest zdecydowanym atutem.
Die mogę przyrównać do bardziej mrocznego Jumanji. Aby wrócić do swojego świata, bohaterowie po wypełnieniu postawionych przed nimi zadań, muszą jednomyślnie tego pragnąć. Co może pójść nie tak? Okazuje się, że wiele. Bardzo doceniam bogatą kreację świata i podział na różne regiony, jednak póki co przedstawione pomysły nie są tak dalekie od tych znanych z popkultury czy gier. Jedynym co tak naprawdę zupełnie mnie zaskoczyło były… nawiązania do Tolkiena.
Kreska jest piękna i dodaje fabule charakteru, chociaż odniosłem wrażenie, że niektóre kadry były nieco zbyt rozmyte. Te początkowe jednak świetnie portretują rzeczywistość lat 90. Dodatkowo na plus przeważa niezwykle klimatyczny projekt postaci, nawiązujący jednocześnie do kanonu tego typu bohaterów, jednak z pewnymi różnicami.
Tym co póki co mnie nie kupiło jest zbyt szybkie tempo akcji. Historia, mimo że dobra, nie miała szansy solidnie wybrzmieć, podobnie jak emocje bohaterów. Wciąż jednak, pierwszy tom zaintrygował mnie na tyle, że z pewnością będę kontynuował tę czytelniczą przygodę.
Jeśli lubicie wątki bohaterów zamkniętych w świecie gry, polecam Wam dać szansę Die. To moja pierwsza przygoda z taką tematyką w formie komiksu i jestem naprawdę zadowolony.
Die, tom 4: Przenikanie Kieron Gillen
6,6
Już pierwsze trzy tomy „Die” udowodniły, że seria jest czymś więcej aniżeli tylko wariacją na temat „Jumanji”. Kieron Gillen zaprezentował na kartach swojego komiksu rozbudowany świat, aż skrzący się od dobrze nakreślonych postaci i wiarygodnie przedstawionych napięć między nimi. Czwarta odsłona cyklu miała być zarazem jego finałem. Czy to faktycznie dobry moment, żeby powiedzieć „stop”?
Bohaterowie „Die” zmierzają do zakończenia kolejnej przygody w pięknym świecie fabularnej gry fantasy. O ile, rzecz jasna, możemy nazwać „przygodą” sytuację, w której nieustannie trzeba zerkać przez ramię w obawie przed kolejnymi magicznymi zagrożeniami, a niedawni sojusznicy mogą w okamgnieniu przeistoczyć się we wrogów. Jakkolwiek by nie było, ekipa śmiałków tym razem musi stawić czoło zagrożeniom czającym się głęboko pod ziemią, w ponurych lochach, po których oprowadzi ich między innymi sam Howard Phillips Lovecraft.
Od razu odpowiem na pytanie ze wstępu tej recenzji. Tak, dobrze się stało, że Kieron Gillen nie zdecydował się na zrobienie z „Die” tasiemca. Dzięki temu udało się skoncentrować akcję i uniknąć rozwodnienia opowieści. Tom numer cztery przynosi zakończenie, które, jak mi się wydaje, zostanie przez wielu czytelników uznane za satysfakcjonujące i odpowiednio zamykające wiele wątków. Najważniejsze jest jednak to, że rzeczone rozwiązanie przychodzi w momencie, kiedy cały czas interesuje nas historia ludzi walczących o wpływy w tak zwanym Świecie Kości i wciąż nie zdążyliśmy znudzić się ich perypetiami. Nie wszyscy twórcy mają dobre wyczucie momentu, w którym można zejść ze sceny niepokonanym. Gillenowi udała się ta sztuka.
Pewnym problemem „Die” jest to, jak mocno są ze sobą powiązane kolejne albumy. To nie jest seria, w którą można wskoczyć w dowolnym momencie. Jeśli zatem nie pamięta się tego, co działo się wcześniej, dobrym wyborem będzie zaserwowanie sobie lektury powtórkowej. Znalezienie na to czasu może być jednak kłopotliwe, zwłaszcza w momencie, kiedy życie codzienne znacząco ogranicza czas na konsumpcję dóbr popkultury. Dlatego też najlepiej czytać „Die” ciągiem, wtedy bowiem wada zmienia się w zaletę, a my możemy docenić kunszt scenarzysty i to, jak dogłębnie przemyślał strukturę całej historii.
Niewątpliwą zaletą zamknięcia „Die” są bardzo dobrze nakreślone charaktery bohaterów. Na kartach „Przenikania” rozwiązanie znajdują rozpoczęte wcześniej wątki, co stwarza okazję do jeszcze głębszego wniknięcia w ich psychikę. Wraz z biegiem akcji Gillen daje nam możliwość poznania motywacji właściwie każdej postaci. Co najważniejsze, żadna z nich nie jest czarno-biała. Dużą rolę odgrywają tu odcienie szarości, co finalnie sprawia, że pod względem wiarygodności psychologicznej to naprawdę dobra opowieść.
Prace francuskiej artystki, Stephanie Hans, są, jak zwykle zresztą, prawdziwą ozdobą „Die”. Odnoszę wrażenie, że ilustratorka musi mieć naprawdę niezwykłą wyobraźnię, bo niektóre stworzone przez nią kadry są po prostu magiczne. Piękne wizualnie, świetnie pokolorowane – idealnie przedstawiają bogaty świat fabularnej gry fantasy. Zanotowałem w pamięci nazwisko tej graficzki i mam nadzieję, że w przyszłości będę miał wiele okazji ku temu, by podziwiać jej rysunki w wydanych po polsku komiksach.
Zakończenie „Die” nie będzie zaskoczeniem dla nikogo, kto jest z tą serią od początku. To dobry, angażujący komiks, który potrafi zainteresować zarówno ciekawą kreacją świat i angażującą historią, jak i świetnymi ilustracjami. Ten tytuł jest jednak specyficzny – jeśli nie czuje się choć odrobiny sympatii do gier fabularnych, frajda płynąca z lektury może być mniejsza, lecz patrząc całościowo, „Die” jest dziełem udanym, a także, co również ważne – nie zostało nadmiernie rozwleczone. A zatem odpowiedź na pytanie „Czy warto?” jest oczywista. Jasne, że tak!
Recenzja do przeczytania także na moim blogu - https://zlapany.blogspot.com/2023/05/die-tom-4-przenikanie-recenzja.html
oraz na łamach serwisu Szortal - https://www.facebook.com/Szortal/posts/pfbid02HTey6Kx8tJaoGKSjXUpp5qJKqnDZok1uc2S41SMapaFUYae6MfwbyBEsqGr4fJmkl