Imogen, oczywiście Becky Albertalli 7,7
ocenił(a) na 91 tydz. temu Pamiętam przełom 2017 i 2018 roku, kiedy to Becky Albertalli swoją książką o Simonie zaczęła torować zapomniane już ścieżki literatury queerowej znów do mainstreamu. Pamiętam, jak jej książkę zadaptowano na film, który był w kinach i który nie był historią nieszczęśliwej miłości! Wtedy to był duży krok milowy, chociaż sama adaptacja świetnej książki była średnia. I wtedy się zaczęło i chyba trwa aż do dziś- roztrząsanie orientacji autorki. No bo czy ona jest queerowa? A jeśli nie jest, no to jakie prawo ma pisać o queerowych postaciach? W końcu autorka przyznała się prześladowana przez "fanów" do bycia bi. I znowu się zaczęło. A czy na pewno? Jak to tak? A jeśli jest z facetem, to w ogóle można to nazwać byciem bi? Toż to queerbaiting! I każdy wiedział lepiej od niej kiedy ma zrobić coming out, jakiej ma być orientacji i czy jest godzien pisać takie, a nie inne książki. Co taki autor ma zrobić, tak prześladowany przez obcych ludzi? Gdzie przelać swój gniew, swoje doświadczenia? Najlepiej w książkę. I o niej będzie dzisiejszy post. Za egzemplarz recenzencki "Imogen , oczywiście" dziękuję @seeya_books [współpraca reklamowa]
Imogen jest otoczona samymi queerowymi znajomymi, ale nie jest tak queerowa jak oni. Jest oczywiście sojuszniczką, hetero, bo przecież nie jest taka przebojowa, kolorowa i pewna tego kim jest, jak jej znajomi. No bo przecież gdyby sobie nagle wymyśliła, że jest na przykład bi, to skrzywdziłoby to takie osoby jak Gretchen, przyjaciółka, która walczy o to, żeby nie udawać kogoś, kim się nie jest. Która przecież zna się na ludziach. Która przecież wie jaki kto jest naprawdę i nie ma co się z nią kłócić.
Pewnego pięknego dnia Imogen wyjeżdża do swojej przyjaciółki Lily, do kampusu uczelni, na którą ma niedługo pójść. I tam wszystko się zmienia. Nowe otoczenie, inne wpływy, prześliczna chłopczyca Tessa i podrzucanie zepsutych kiełbas, czyli typowe życie jak z akademika, połączone z przekalibrowaniem tego, kim naprawdę się jest.
Dawno żadna książka nie wzbudziła we mnie tak skrajnych emocji. Była wspaniale napisana, po prostu postaci mnie odpalały ;) Jeśli wy też mieliście znajomych, którzy ciągle i do oporu wsadzali was w szufladki na zasadzie "Ja cię znam, i wiem, ze to co mówisz nie jest tym, co myślisz" to też się odpalicie.