Chip Zdarsky has been involved in the Toronto comic scene for ten years. Having started as an erstwhile illustrator, and comics creator working on his own comics, such as Prison Funnies and Monster Cops (which can be read online or in print),Zdarsky has collaborated on a variety of projects, including Dark Horse Comics' Fierce and Rumble Royale. He currently pens and illustrates a weekly advice column for the National Post called Extremely Bad Advice, as well as another column, Tear Jerk, in which he reviews films for their ability to make him "weep like a baby." Along with Kagan McLeod, Ben Shannon, and Cameron Stewart, he is a co-founder of the studio The Royal Academy of Illustration and Design, which produced Rumble Royale.
In June of 2013 it was announced by Image Comics that Chip would illustrate a new series by Invincible Iron Man and Hawkeye writer, Matt Fraction, on a new creator owned series titled Sex Criminals. This is Chip's first publication from one of the major comic book publications.
Po lekturze całość mogę skwitować jako: "esencja z Pająka". Po Zdarsky'im oczekiwałem czegoś nieco innego formatu, bo zaskakująco brak tu humoru. Jest kameralnie, autor traktuje całość bardzo poważnie i końcowo praca wygląda jako taka swoista laurka na pewno spełnia swoją rolę. Czuć w tym pewną nabożność, szacunek do materiału źródłowego i trudno nie uznać Historii życia jako taki hołd oddany z miłości do postaci.
Chciałbym opowiedzieć Wam pewną historię, która wydarzyła się już jakiś czas temu, ale czas, tak ten, CZAS nie jest łaskawy. Spoglądając na naszych dziadków widzimy co się dzieję. Zmarszczki, skrzywiona postura i to doświadczenie wyzierające z oczu, bo w końcu wiele przeżyli. Podobnie sprawa ma się z naszym Pajęczakiem, którego historia zaczyna się w latach 60. XX wieku.
Wtedy to Peter Parker zostaje ugryziony przez radioaktywnego pająka i zaczyna się ten cały szał na huśtanie się na sieci oraz obijanie gęb bandytów na ulicach Nowego Jorku. Zdarsky stosuje ciekawy patent, o którym większość z Was pewnie myślała. Bohater się nie starzeje, tylko co nowi artyści modyfikują jego historię i serwują nowe przeżycia. Cóż, tu tak nie ma. Będziemy obserwowali bohatera od bodajże 1966 do 2019 roku w sześciu zeszytach, które skupiają się na momentach przełomowych w jego życiu.
Początek to zalążek związku z Gwen Stacy, narastający konflikt z Normanem Osbornem czy wyjazd Flasha do Wietnamu, na wojnę z której nie wróci. Dalej będziemy płynnie szli w kierunku utraty miłości życia, konfliktu z Harry'm Osbornem czy wreszcie związkiem z Mary Jany Watson, który zakończy się trwałym związkiem z dwójką dzieci (choć to relacja nie bez konfliktów).
Potem będziemy mieli Venoma czy wreszcie konflikt ze Starkiem, Doktorem Octaviusem czy Morlunem, które odcisną swoje piętno na Pajączku. Końcówka to oczywiście Miles Morales i ostatnie starcie z dawno zapomnianym wrogiem. Jest bardzo poważnie, bo całe życie bohatera jest naznaczone większą lub mniejszą stratą w ludziach, których kocha, co widać chociażby po cioci May, która znika w miarę szybko ze stronic opowiadania.
Peter się starzeje, a my przyglądamy się temu przemijaniu. Kolejnym problemom i dziesiątkom wrogów, jakich napotkał w swoim życiu. Komiks wygląda naprawdę ładnie, ale to zasługa weterana, który miał już kontakt z Pajęczakiem. Mowa tu o Marku Bagley'u. Niekiedy jego prace wyglądały, jakby zagubiły się z serii Ultimate Spider-Man. Dlatego też do tego tomu od razu podszedłem z poczuciem, iż spotykam starego znajomego.
Ten Spider-Man to opowieści o upływie lat. O mijaniu i zmianie pałeczki, po życiu pełnym przygód, które są okupione morzem łez. To ciągłe stawanie naprzeciw przeciwnościom losu, bo w końcu z tą wielką siłą idzie wielka odpowiedzialność. Cieszy należyte podejście do tematu. Drobne zmiany w historii stanowią smaczek, ale jednak to wszystko już było, przez co daje nam swoiste deja vu. Przyjemna i rozczulająca podróż z przyjacielem, ale koniec końców wtórna.
Kurde jaki fajny Spider-Man. Pomysł, żeby śledzić poczynania gościa dekada po dekadzie był strzałem w dziesiątkę. Jako przypadkowy czytelnik komiksów o superheroes trochę się nudziłem przy pierwszych zeszytach, bo znałem tę historię na pamięć, ale już późniejsze dekady zaciekawiły. Nie jest to niestety nic więcej niż opowieść o laserach z dupy z typową dla tych opowieści stroną graficzną, ale do porannej tabletki na nadciśnienie jak najbardziej