Tylko poprawny. Po szumnym "pierwszym spotkaniu Batmana i Jokera", no i przede wszystkim do Brubakerze spodziewałbym się czegoś lepszego. Bardzo lubię tego scenarzystę, stać go na świetne kryminały i thrillery. Fabuła niezła, ale standardowa i niestety mało oryginalna. W Batmanie #50 (1/1991) od TM-Semic Joker realizował niemal identyczny plan, pojawiały się dokładnie te same wątki. Rysunkowo też tylko poprawnie, bez żadnego szału. Tytułowa historia jest dość krótka, zajmuje tylko pół albumu. Druga mnie kompletnie nie zainteresowała, w dodatku jest szkaradnie narysowana.
W poszukiwaniu odpowiedzi. Superman postanawia zbadać kim tak naprawdę jest mężczyzna podający się za Clarka Kenta. Z kolei Lois Lane musi zastąpić swoją odpowiedniczkę z tego świata w redakcji „Daily Planet”.
Tom otwiera zeszyt serii „Justice League" opowiadający o tym jak Lex Luthor rozpoczyna swoją karierę jako superbohater Metropolis. Widać, że nie jest on kopią Supermana, a pod względem bezwzględności przypomina Batmana. Jednocześnie musi radzić sobie z nieufnością zarówno zwykłych ludzi, jak i innych superbohaterów. Można zrozumieć czemu podejmuje dosyć kontrowersyjne decyzje chcąc udowodnić, że się zmienił. Szkoda, że nie pokuszono się o zrobienie samodzielnej historii o Lexie, bo naprawdę pomysł miał potencjał. Uważam też, że historia ta bardziej by się nadawała do tomu pierwszego, bo poprzedza tamte wydarzenia.
Ta historyjka została narysowana przez znanego z komiksów TM-Semic Toma Grummmetta. Rysuje bardzo przejrzyście i dokładnie. Sylwetki ludzkie są dobrze oddane. Nie mam specjalnie zastrzeżeń.
Bardzo obiecujące było zajęcie się tajemnicą Clarka Kenta. Jednakże tak naprawdę czytelnicy nie dowiadują się niczego. Zadanych zostaje mnóstwo pytań, na które padają mętne odpowiedzi. Wątek ten pomimo poświęcenia mu aż dwóch zeszytów nie ruszył się z miejsca. Jedynym ciekawszym motywem jest pokazanie w całości artykułu Clarka Kenta, który jednak nie wybija się ponad typową laurkę na cześć Człowieka ze Stali.
W tej części tomu rysuje Patrick Zircher. Jego rysunki są dosyć niedokładne i czasami ciężko odróżnić od siebie postacie. Na dodatek trochę nadużywa ciemnego tuszu.
Na sam koniec czytelnicy dostają tytułową opowieść o powrocie Lois Lane do „Daily Planet”. Na plus wychodzą zabawne i często kłopotliwe interakcje z poszczególnymi członkami redakcji. Jednakże równocześnie odniosłem wrażenie, że twórcy za wszelką cenę starają się wrócić do dawnego status quo i w dosyć nieprzyjemny sposób zamiatają część niepasujących wątków pod dywan siląc się przy tym na tanią dramaturgię.
Ta część tomu jest ilustrowana przez znanego z poprzedniego tomu Stephena Segovię. Podobnie jak Patrick Zircher rysuje on dosyć niedokładnie i nadużywa cieniowania. Na dodatek sprane kolory sprawiają, że całość wydaje się bardzo mdła.
Tom warto przeczytać jedynie dla historii dotyczącej Lexa Luthora. Resztą wątków albo stoi w miejscu albo cofa wprowadzone zmiany. Komiks co najwyżej przeciętny.