David Stephen Mitchell (ur. 1969 w Southport, Lancashire),brytyjski pisarz. Autor 4 powieści, z których dwie były nominowane do najważniejszej brytyjskiej nagrody literackiej, Bookera. Studiował literaturę angielską i amerykańską na Uniwersytecie Kent. Przez rok mieszkał na Sycylii, następnie przeniósł się do Japonii, gdzie uczył języka angielskiego. Obecnie mieszka w Irlandii razem z żoną Keiko i dwójką dzieci.
Odkąd w moje ręce wpadł "Atlas chmur" wielbię Mitchella. I choć rozumiem też zarzuty wobec jego książek, to nie jestem w stanie nie dać porwać się jego opowieściom. Bo nie jest to autor tradycyjnych fabuł. To mistrz malowania obrazków, scenek, kolorów i zapachów. I o ile tutaj nie mamy tym razem do czynienia z małpią woltyżerką i misz-maszem czasów, historii i gatunków literackich, jakimi obdarza nas zwykle autor, to konstrukcja jest jednak nieco podobna. Dostajemy kilkanaście luźno ze sobą powiązanych obrazków z życia brytyjskiego 13 latka, dorastającego w prowincjonalnym miasteczku początku lat 80 XX w. Codzienne problemy w szkole, w domu i we własnej głowie - niby nic ciekawego. Ale jak to jest opowiedziane! I choć nie ma tu żadnych nadprzyrodzonych wtrętów jest to obowiązkowa pozycja dla fanów "ejtisowej" nostalgii spod znaku "Stranger Things" czy "Magicznych lat" McCammona.
W tym roku obrałem sobie za cel przeczytanie czterech książek, które już wiele lat zalegają na mojej półce. Jedną z nich są właśnie: "Czasomierze" Davida Mitchella wydane w roku 2016, czyli prawie 8 lat leżały i czekały na swoją kolej. Zdecydowanie za długo.
Książka należy do cyklu wydawanego przez M.A.G: "Uczta wyobraźni" i pięknie się prezentuje na półce. Biały papier i czarne litery, sprawiają że książki z tego właśnie cyklu świetnie się czyta.
Autor nie powinien być obcy większości czytelników, gdyż na pewno wielu czytało jego: "Atlas chmur" lub oglądało film o tym samym tytule w gwiazdorskiej obsadzie.
Tym razem autor przedstawia historię młodej dziewczyny Holly, która z braku zrozumienia ze strony rodziny związanej z miłością do starszego chłopaka opuszcza dom. Niestety okazuje się, że wymarzony chłopak nie traktuje jej poważnie. Nie chcąc wracać ze wstydu do domu rodzinnego, Holly zatrudnia się na farmie zbierającej truskawki. W tym czasie jej brat w tajemniczy sposób znika.
To dopiero początek niezwykłej historii, której akcja toczy się przez prawie 60 lat. I byłaby to zwykła historia z gatunku fantastyki, gdyby nie zabiegi literackie, których użył autor. Otóż fabuła jest podzielona na kilka części w których każda rozgrywa się w innym czasie i są to naprawdę odległe wydarzenia ok 10, 20 lat. Oczywiście w tym okresie również wiele się dzieje w życiu Holly, jednak dowiadujemy się tego dopiero z kolejnych części. Cała historia jest pisana z punktu widzenia różnych postaci, które mają znaczny wpływ na życie głównej bohaterki. Jednak autor nie ujawnia nam z czyjego punktu widzenia jest każda kolejna część, tego domyślamy się w trakcie czytania.
Tego typu mozaikowy zabieg pozwala nam czytać tą historię jakbyśmy układali puzzle. Sami bowiem musimy ułożyć sobie wszystkie wydarzenia w pewien schemat, który pozwoli nam zrozumieć dzieje Holly.
Pomimo, że akcja rozpoczyna się w latach 80. David Mitchell wybiega naprzód przez czasy współczesne aż do roku 2043 i pokazuje nam jak może wyglądać świat i do czego prowadzi ludzkie skupienie się wyłącznie na konsumpcjonizmie.
Nie mogę zbyt wiele zarzucić tej książce, chociaż ukazanie przyszłości i losów bohaterki w latach 2025 - 2043 nie wciągnęło mnie aż tak jak jej przygody w czasie przeszłym.
"Czasomierze" to niesamowicie refleksyjna książka fantastyczno-obyczajowa naprawdę zmuszająca do myślenia. I tak samo jak nie zawiodłem się na: "Atlasie chmur", tak samo tutaj przeżyłem niesamowitą przygodę.