Fragile Heart Mona Kasten 8,0
ocenił(a) na 52 tyg. temu Niedawno skończyłam "Lonely Heart", więc już z rozpędu przeczytałam drugi tom. I jak myślałam, że w pierwszym niewiele się dzieje, to muszę się z tego wycofać - był jednak lepszy niż kontynuacja.
Plusem na pewno jest to, że powieść czyta się bardzo szybko, nadal przez historię się płynie. Lektura przypomina modne kiedyś fanfiki i przywodzi na myśl miłe czasy. I pierwszą połowę czytałam nawet z zaciekawieniem oraz przyjemnością, ale druga już mnie nudziła i często wywracałam oczami.
W tym tomie polubiłam Adama, wydał mi się bardziej ludzki i dostępny niż wcześniej. Podobało mi się to, że miał bagaż nieciekawych doświadczeń, ale zupełnie nie kupiłam jego szybkiej przemiany. Myślę, że odwyk i terapia nie są w stanie zdziałać cudów w tak krótkim czasie. Brakowało mi jednak jakichś rozterek, pokus, chwil zwątpień. Z drugiej strony mamy Rosie - jak w pierwszym tomie nawet ją lubiłam (choć bez większej miłości),tak tutaj nie mogłam już jej znieść. Jej reakcje były czasami tak wyolbrzymione, że trudno było to czytać, właściwie nic nie robiła poza płaczem i snuciem czarnych scenariuszy.
W książce tak naprawdę niewiele się dzieje. Rozterki i dramy przeplatają się ze sobą i jak na początku jakieś trudności do zwalczenia były nawet fajne, to po pewnym czasie już mnie męczyły. Relacja bohaterów też była jak sinusoida i o ile rozumiem zamysł autorki, by pokazać, że oboje mają różne przeżycia, potrzebują czasu na dotarcie się i zaufanie, to czasami po prostu przesadzała. Chwilami nawet się zastanawiałam, co jeszcze na nich spadnie.
Fajnie, że autorka starała się poruszyć trudniejsze tematy - depresja, ataki paniki, uzależnienie, hejt w mediach itd. - ale niestety mam wrażenie, że trochę się po tym prześlizgnęła. Może było tego za dużo? Trochę szkoda, bo pierwszy tom sugerował, że będziemy mieć do czynienia z nawet przyjemnym romansem, a ostatecznie wyszło jak zwykle. Żałuję też, że motyw show Rosie i ogólnie zespołu był jedynie tłem, można było to wykorzystać nieco lepiej.
I cóż, nie poczułam żadnych emocji, zero wzruszeń.