-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik239
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński41
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2024-04-27
2024-04-24
Nuda jest tym, na co najczęściej narzekają dzieci. Kiedy we wspomnieniach wracam do lat dzieciństwa, doskonale pamiętam, jak wiele razy skarżyłam się mojej mamie, że mieszkając na wsi, nie mam możliwości ciekawego spędzenia czasu. Bardzo długo trwałam w przekonaniu, że gdybym mieszkała w mieście, moja dziecięca codzienność byłaby o wiele ciekawsza. Drogie dzieci, bo to głównie do was zwracam się tym razem, dziś już wiem, że to nie prawda. Niezależnie od tego, czy mieszkamy w mieście, czy na wsi przygoda może spotkać nas wszędzie. Przekonała się o tym główna bohaterka powieści przygodowej „Wszystko się może zdarzyć”, którą z myślą o swoich małych czytelnikach napisała autorka Elżbieta Stępień.
Małgosia, bo to o niej mowa właśnie rozpoczyna wakacje. Nie cieszy się jednak z tego, gdyż wszyscy gdzieś wyjechali, a ona jest przekonana, że wspólnie z siostrą spędzą kolejne nudne wakacje na wsi. Nie wie jeszcze, w jak wielkim jest błędzie. Tegorocznych wakacji na pewno nigdy nie zapomni. Wkrótce przekona się, że będą one magiczne, a ona sama przeżyje coś niesamowitego. Uwierzy w to, co niewiarygodne i pozna to, co niewyobrażalne.
A wszystko miało swój początek podczas wydawałoby się, zwykłej burzy. Jednak każdy, kto przeczyta książkę, przekona się, że wbrew pozorom, nie była to burza, jakich wiele. To właśnie ona sprowadzi na naszą planetę gości z innego wymiaru, którzy pojawią się w życiu dziewczynki. Ta niezwykła znajomość sprawi, że nasza bohaterka pozna światy o istnieniu, których my ludzie nie mamy pojęcia. Magiczny pyłek przeniesie Małgosię i jej przyjaciół do świata Axela. Chłopca, w którego świecie rośliny i zwierzęta mówią, a ludzie żyją z nimi w symbiozie. Wszyscy wzajemnie się wspierają i pomagają sobie. To w połączeniu ze szczyptą magii sprawia, że tutaj wszystko jest możliwe. Zachęcam was kochane dzieci do tego, abyście i wy dołączyli do waszych książkowych przyjaciół i wspólnie z nimi przeżyli pełną emocji podróż, podczas której poznacie przyjazne smoki i wyjątkową starą Lipę oraz podobnie jak Małgosia będziecie mogli nawiązać wielowymiarowe przyjaźnie.
Bądźcie jednak ostrożni, bo choć jest to bardzo przyjazna kraina, to jest ktoś, kto zagraża jej bezpieczeństwu. Kierowany chciwością i rządzą władzy absolutnej Amadeus może zniszczyć świat Alexa. Zdradzę wam, że to właśnie Małgosia okaże się jedyną osobą, która może pomóc w tej trudnej sytuacji. Koniecznie przeczytajcie książkę i sprawdźcie, czy znajdzie w sobie odwagę, by ratować ten niezwykły świat, a także czy się to uda.
Tutaj spełniają się marzenia i Małgosi dane będzie spełnić jedno z nich. Jednocześnie będzie musiała dokonać pewnego wyboru i podjąć niełatwą decyzją. Jest coś, czego bardzo pragnie, ale wie, że jeśli poświęci ofiarowany jej prezent na rzecz kogoś innego może na zawsze odmienić życie tej osoby, czyniąc je szczęśliwym. Na pewno jesteście ciekawi, co zdecyduje nasza bohaterka, więc musicie niezwłocznie przeczytać książkę.
„Wszystko się może zdarzyć” to bardzo wciągająca i angażująca młodego czytelnika w bieg toczących się na jej kartach wydarzeń książka. Choć jest adresowana do dzieci, to jednak śmiało można ją uznać za powieść familijną. Rodzice na pewno również przeczytają ją z ogromną przyjemnością ze swoimi pociechami. Macie moje słowo, że przygody grupy przyjaciół zafascynują całą rodzinę, a ciekawość tego, co wydarzy się za chwilę będzie rosła z każdą przeczytaną stroną książki.
Drodzy rodzice, z pewnością przykładacie dużą wagę do tego, aby do rąk waszych latorośli trafiały wartościowe książki. Takie, które nie tylko dostarczą im przyjemności z czytania, ale także takie, w których odnajdą cenne życiowe wartości, a autor zwróci ich uwagę na to, co naprawdę ważne. I zapewniam was, że „Wszystko się może zdarzyć" niewątpliwie taką książką jest. Autorka zwraca uwagę na kwestię ochrony środowiska. W książkowej rzeczywistości widzimy jak dbałość o rośliny jest tutaj ważna. Jak bardzo są one tutaj cenne. Podczas gdy niestety w naszym świecie, to właśnie głównie człowiek niszczy przyrodę. Ponadto w swojej książce Ela ukazuje ogromną moc przyjaźni i siły, jaka w niej drzemie. Na uwagę zasługuje również aspekt tego, jak bardzo może zmienić się człowiek, kiedy w życiu doświadczy naprawdę trudnych przeżyć. To piękna i poruszająca powieść, która na zasadzie kontrastu pokaże dziecku jak wiele dobrego może przynieść okazanie serca drugiej osobie. Dobry uczynek i bezinteresowny gest serca mają w sobie wielką moc. Z drugiej strony pisarka przemawia do świadomości dziecka pokazując jak wiele złego dzieje się wtedy kiedy jesteśmy chciwi i nie myśląc o innych chcemy zagarnąć wszystko dla siebie. To powieść, która da do myślenia nie tylko dzieciom, ale także skłoni do przemyśleń ich opiekunów. Bez wątpienia stanie się impulsem do wielu ważnych i ciekawych rodzinnych rozmów.
Śmiało mogę przyznać, że ta książka we mnie samej obudziła wewnętrzne dziecko, które staram się w sobie pielęgnować. Po jej przeczytaniu wspólne z siostrzeńcami zupełnie inaczej spojrzeliśmy na otaczający nas świat, na przyrodę. Na co dzień bowiem nie myślimy o tym, że przyroda żyje, czuje i przez postępowanie nas ludzi cierpi. Ze mną i moim siostrzeńcami ta barwna historia zostanie na bardzo długo. Książeczka zajmie szczególne miejsce na naszej półeczce z literaturą dziecięcą i na pewno niejednokrotnie będziemy do niej wracać. Cieszę się, że mogę promować i polecać wam tak wspaniałe książki.
PATRONAT MEDIALNY BLOGA KOCIE CZYTANIE.
[Materiał reklamowy] Autorka Elżbieta Stępień
https://kocieczytanie.blogspot.com/2024/04/wszystko-sie-moze-zdarzyc-elzbieta_24.html
Nuda jest tym, na co najczęściej narzekają dzieci. Kiedy we wspomnieniach wracam do lat dzieciństwa, doskonale pamiętam, jak wiele razy skarżyłam się mojej mamie, że mieszkając na wsi, nie mam możliwości ciekawego spędzenia czasu. Bardzo długo trwałam w przekonaniu, że gdybym mieszkała w mieście, moja dziecięca codzienność byłaby o wiele ciekawsza. Drogie dzieci, bo to...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-13
Lucyna. Zerwana nić" Anna Stryjewska/ Recenzja patronacka
Nie wierzę w przypadki. Ufam, że wszystko, co dzieje się w naszym życiu, dzieje się po coś. A szczególnie ludzie, których spotykamy na swojej życiowej drodze, nie pojawiają się na niej bez powodu. Myślę, że zgodzi się ze mną autorka Anna Stryjewska, która ma niebywałe szczęście do ludzi, co nas, wielbicieli jej twórczości bardzo cieszy. Już niejednokrotnie przekonaliśmy się bowiem, że takowe spotkania owocują powstaniem pięknych książek, które trafiają wprost do naszych serc. Ogromna serdeczność i życzliwość Ani sprawia, że osoby, które poznaje, otwierają się przed nią i opowiadają historie swojego życia, a Ona wykazując się wielką empatią i wyczuciem spisuje je na kartach swoich powieści. Piszę wam o tym nie bez powodu, gdyż dziś przychodzę do was z recenzją najnowszego literackiego dziecka pisarki „Lucyna. Zerwana nić”, która jest właśnie taką książką. Jak czytamy w słowie „Od autorki”, nie byłoby tej książki, gdyby nie pewna podróż i spotkanie z powieściową Lucyną, której koleje losów, jak się przekonacie podczas lektury, tworzą niezwykłą, barwną opowieść.
A wszystko zaczęło się w Łodzi lat 70., gdzie urodziła się i wychowała Lucyna. Nie tylko dla tego miasta, ale także dla całej Polski był to bardzo ciężki czas, który nie szczędził ludziom trudów życia. Pisarka wspaniale ukazała specyfikę tego okresu. Wszechogarniająca szarość ulic, brak podstawowych artykułów w sklepach, kolejki, zdobycze spod lady. To czas, kiedy rozkwita czarny rynek, a łapówki mają wielką moc sprawczą i dla ludzi, którzy próbują odnaleźć się w biednej Polsce lub w poszukiwaniu lepszego życia chcą wyjechać do zachodniej Europy i za ocean są przepustką do szczęścia. W takich właśnie realiach codzienności zmagając się z ciężką sytuacją materialną Lucynę i jej rodzeństwo wychowywała ich kochana matka. I muszę przyznać, że już od pierwszych stron książki, ta kobieta zyskała mój ogromny podziw i szacunek. Mimo że ma męża, to ten jednak pokonamy przez słabość do innych kobiet oraz alkoholu, w swojej osobistej hierarchii rodzinę umieszcza daleko od tego, co w życiu najważniejsze. Najczęściej możemy spotkać go w funkcjonujących wówczas w Łodzi knajpach Cyganeria, Peszt, Casanova, Maxim, czy Malinowa, których urok nawiasem pisząc, autorce wspaniale udało się oddać w książce. To właśnie pani Terkowska, pracując w przędzalni na trzy zmiany, robi wszystko, aby w miarę możliwości jej najbliższym niczego nie brakowało. Sama Lucyna nie rozumie, dlaczego matka spędza, życie u boku takiego hulaki, którego składane obietnice to wyłącznie kłamstwa i puste słowa. Koniecznie sięgnijcie po książkę i przekonajcie się, czy wy znajdziecie zrozumienie dla przesłanek kierujących rodzicielką naszej bohaterki.
Lucyna wie jedno, nie chce żyć tak jak matka. Chce dla siebie lepszej przyszłości. Wierzy, że taka czeka ją u boku Julka, z którym chce stworzyć rodzinę. Młodzi zakochani zamknięci w swoim świecie marzeń i pragnień snują własne plany. Wizja szczęścia zostaje zasnuta mgłą, kiedy ukochany trafia do więzienia w Berlinie Zachodnim. Wieść o aresztowaniu mężczyzny wstrząsa kobietą, ale kierowana miłością i wiarą w to, że uda się go uwolnić i znowu będą razem, Lucyna wykazuje się ogromną odwagą i mierząc się z niebezpieczeństwem, decyduje się wyjechać do Niemiec, by pomóc mężowi. Swoją pomoc oferuje kobiecie fałszerz dokumentów, któremu Lucyna nie jest obojętna. Tak nasza bohaterka wspólnie z córeczką nielegalnie przekracza granice. Nie wie jeszcze, że jej ufność w męża i nadzieja skrywana w sile jego miłości może okazać się złudna, a ją czeka tułacze życie pełne obaw, lęków i niepewności jutra, ale także niegasnąca potrzeba odnalezienia kawałka bezpiecznego nieba dla siebie i tych, których kocha. O tym jednak przekonajcie się już sami, spędzając czas z tą mocno poruszającą i chwytającą za serce książką.
Jak czytamy w opisie książki, wszystko, co w niej przeczytamy, przypomina film sensacyjny i ja się z tym zgadzam. A jednak wydarzyło się naprawdę. I muszę to napisać wprost. Z tego, przez co przeszła i czego doświadczyła Lucyna, można by napisać scenariusz, życia dla kilku osób i obawiam się, wszystkie razem nie udźwignęłyby tego, co na swoich barkach niosła ta kobieta. Ona doskonale zna gorzki smak zawiedzionych nadziei, ciężar trudnych wyborów i decyzji. Rozczarowania tym, co niosła obietnica lepszego świata. Wszak, wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. To bardzo silna kobieta, która nigdy się nie poddała, choć życie nie raz mocno ją doświadczyło.
Mimo że życie Lucyny nie rozpieszczało, na pewno samotność, tęsknota, a także strach byłyby o wiele trudniejsze do zniesienia, gdyby nie wsparcie siostry Lucyny Wioli, która dodawało jej siły i nie pozwoliło popaść w zwątpienie i zaprzestać walki o bezpieczeństwo oraz poczucie odnalezienia swojego miejsca na ziemi. Samo, życie nauczyło ją, że łatwo jest krytykować to, na jakie życie godzą się inni, dopóki tak naprawdę jeszcze się tego życia nie zna. Dopiero kiedy pozna się jego blaski i cienie, dostrzec, że nam również nie udało się ustrzec błędów, których tak bardzo chcieliśmy uniknąć.
Mając świadomość, że sięgając po książkę, poznaję historię życia kobiety, która zaufała i otworzyła swoje serce nie tylko przed Anną Stryjewską, ale także przed każdym czytelnikiem tej powieści, za co ze swej strony bardzo dziękuję, czytałam ją z ogromnym przejęciem i wzruszeniem, trzymając kciuki za szczęście nie tylko Lucyny, ale także jej rodzicielki i rodzeństwa. Nie mogłam oderwać się od lektury, chcąc dowiedzieć się, czy stanie się ono ich udziałem, na co bezsprzecznie zasługują. Z drugiej strony nie chciałam, dotrzeć do ostatnich stron powieści, gdyż Lucyna stała mi się bardzo bliska i odkładając książkę na półkę, miałam poczucie, że rozstaję się z przyjaciółką, której dobro mocno leży mi na sercu. Myślę, że już wiecie, iż jest to książka wyjątkowa, piękna i wartościowa i trzeba ją przeczytać. Zanim jednak to zrobicie, zróbcie dla niej miejsce w swoich sercach, bo na pewno tam trafi i zostanie w nim na zawsze.
Na zakończenie podziękowania należą się Ani, która po raz kolejny podjęła się niełatwego zadania wiernego odzwierciedlenia ludzkich losów, wystrzegając się wpływu własnych odczuć i emocji na to, o czym pisała. No i oczywiście wspaniale nakreśliła czasy, w jakich przyszło im żyć. Możecie mi wierzyć, że z realizacją tego zadania, które z pewnością było również wyzwaniem, poradziła sobie doskonale. A to potwierdza fakt, iż jej warsztat pisarski i talent twórczy jest naprawdę imponujący.
PATRONAT MEDIALNY BLOGA KOCIE CZYTANIE.
[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Szara Godzina
https://kocieczytanie.blogspot.com/2024/04/lucyna-zerwana-nic-anna-stryjewska.html
Lucyna. Zerwana nić" Anna Stryjewska/ Recenzja patronacka
Nie wierzę w przypadki. Ufam, że wszystko, co dzieje się w naszym życiu, dzieje się po coś. A szczególnie ludzie, których spotykamy na swojej życiowej drodze, nie pojawiają się na niej bez powodu. Myślę, że zgodzi się ze mną autorka Anna Stryjewska, która ma niebywałe szczęście do ludzi, co nas, wielbicieli jej...
2024-04-05
Wiele do stracenia. Cienie przeszłości" Marek Marcinowski/ Recenzja patronacka przedpremierowa
Już 16 kwietnia 2024 roku Marek Marcinowski - profil autorski na kartach swojej najnowszej powieści „Wiele do stracenia. Cienie przeszłości”, ponownie zabierze nas do bezwzględnego świata ogromnych pieniędzy i wcale nie gwarantowanych obietnic dużych zysków. Świata biznesu, w którym przetrwają tylko najtwardsi drapieżnicy finansowi o fenomenalnej intuicji. Tutaj bowiem najmniejszy błąd może kosztować naprawdę wiele, a ryzyko kryje się w każdej podejmowanej przez nas decyzji i w każdym dokonywanym przez nas wyborze. Nie bez powodu użyłam stwierdzenia, iż zostaniemy zabrani tam po raz kolejny. Najnowsze literackie dziecko autora jest, co już teraz bez wahania mogę przyznać fantastyczną kontynuacją powieści „Wiele do stracenia”, dzięki której mieliśmy możliwość wspólnie z jej głównym bohaterem Andrew Freshetem poznać, jak się okazało, bardzo złożone i niebezpieczne środowisko ludzi finansjery inwestycyjnej.
Tym razem spotykamy nowojorskiego finansistę w momencie, kiedy próbuje uporać się z demonami trudnych przeżyć, których doświadczył, tracąc tak bardzo ważną w jego pracy czujność. Ma poczucie, że zawiódł, ale chce wrócić tam, gdzie czuje się najlepiej. Niezwłocznie rzuca się w wir pracy. Nie wie jeszcze, że jego pracoholizm w połączeniu z rządzą zysku, może stać się przyczyną zguby. W natłoku podjętych zadań i zobowiązań nietrudno, o popełnienie błędów, na które tylko czekają rekiny biznesu oraz utratę zdolności logicznego poglądu na to, co nam się oferuje i o czym się nas zapewnia. Co z kolei może stać się powodem sromotnej porażki.
Autor w bardzo obrazowy i mocno przemawiający do czytelnika sposób uświadamia nam, że w momencie, kiedy rozpoczynamy grę na szachownicy biznesu, ani przez chwilę nie wolno nam zapomnieć, że stąpamy po bardzo niepewnym i nieprzewidywalnym gruncie. Tylko jeśli uda nam się być o trzy kroki przed konkurencją, mamy szansę odnieść zwycięstwo. Przy czym powinniśmy ufać wyłącznie samym sobie i swojemu sercu, bo tak naprawdę nigdy nie wiadomo kto jest naszym przyjacielem, a kogo ucieszy nasza przegrana, w której ten ktoś będzie upatrywał swojej szansy na zysk.
Ta książka nie została jednak napisana po to, abyśmy poznali tajniki i zasady skutecznego inwestowania i pomnażania naszych majątków oraz zwiększana środków na kontach bankowych, ale właśnie po to, aby skłonić nas do bardzo ważnej refleksji, iż pieniądze to nie wszystko. I zdaje sobie sprawę, że na pewno dla wielu z was brzmi to, jak banał i wyświechtany frazes, ale właśnie dopiero wtedy, kiedy jesteśmy częścią niedostępnego dla wszystkich zakulisowego świata, w którym pieniądz jest wartością nadrzędną, zdajemy sobie sprawę, jak wiele musimy poświęcić, by w nim nie zginąć. Jak wielką cenę zapłacić za to, by ciągle być potrzebnym. Wszak nikt nie jest niezastąpiony, a człowiek jest tu wart tyle, na ile jego działania procentują w zyskach.
Czytając tę zajmującą, wciągającą i mocno angażującą nas w bieg toczących się na jej stronach wydarzeń książkę, jesteśmy świadkami wewnętrznej przemiany jej bohaterów, do których niemalże na naszych oczach po latach bycia na usługach i na wyłączność innych w imię bogactwa wreszcie dociera, że pieniądze nigdy nie powinny być celem samym w sobie, a celem do spełniania marzeń naszych i naszych najbliższych. Skupiając się tylko na pracy, możemy stracić życie prywatne i dojść do wniosku, że wszystko, co naprawdę w nim istotne przeciekło nam przez palce, a przecież utraconego czasu nic i nikt nam nie zwróci. Tylko czy tam, gdzie mowa o pieniądzach, jest jeszcze miejsce na sentymenty? O tym musicie już przekonać się sami, do czego każdego gorąco zachęcam.
Jeśli zechcecie sięgnąć po ten tytuł, a myślę, że już wiecie, iż warto, w wasze ręce trafi książka, która oplecie was w sieć intryg i tajemnic. Poznacie życie pod ciężarem szantażu, a to wszystko sprawi, że nie będziecie mogli się od tej historii oderwać. To, o czym przeczytacie, wielokrotnie was zaskoczy i wywoła całą gamę emocji. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że ta powieść na pewno na długo zapadnie w waszej pamięci, a także zrodzi w was wiele pytań odnośnie do tego, jak wy postępowalibyście, doświadczając potęgi pieniądza oraz ile bylibyście gotowi poświęcić i zaryzykować, by móc doświadczyć jej we własnym życiu.
PATRONAT MEDIALNY BLOGA KOCIE CZYTANIE.
https://kocieczytanie.blogspot.com/2024/04/wiele-do-stracenia-cienie-przeszosci.html
Wiele do stracenia. Cienie przeszłości" Marek Marcinowski/ Recenzja patronacka przedpremierowa
Już 16 kwietnia 2024 roku Marek Marcinowski - profil autorski na kartach swojej najnowszej powieści „Wiele do stracenia. Cienie przeszłości”, ponownie zabierze nas do bezwzględnego świata ogromnych pieniędzy i wcale nie gwarantowanych obietnic dużych zysków. Świata biznesu, w...
2023-11-27
"Magia Świąt Bożego Narodzenia" - Marek Marcinowski / recenzja patronacka
W myśl powiedzenia „czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci” przed nami dorosłymi stoi bardzo ważne zadanie. Od najmłodszych lat wpajać naszym dzieciom cenne, życiowe przekonania, zwyczaje i tradycje, które już jako dorośli wyniosą z domu i będą kultywować we własnych rodzinach. Bez wątpienia jednymi z najważniejszych tradycji, które my Polacy chcemy pielęgnować i przekazywać z pokolenia na pokolenie są te, które tworzą magię świąt Bożego Narodzenia. Z powagi tego zadania doskonale zdaje sobie sprawę autor Marek Marcinowski - profil autorski, wspaniały tata dwóch chłopców. Dlatego też już 1 grudnia 2023 roku autor odda w ręce swoich małych czytelników i ich rodziców wspaniałą książeczkę „Magia świąt Bożego Narodzenia", która ukazuje wyjątkowość tego okresu, a także uczy, co tak naprawdę jest w tych świętach najważniejsze.
Zajrzyjmy więc do środka książeczki. Na jej stronach znajdziemy ciekawe i łatwe do zapamiętania krótkie rymowanki opatrzone pięknymi, barwnymi ilustracjami, które na pewno przyciągną uwagę i wzbudzą ciekawość dzieci. To, co bardzo ważne, to fakt, że pisarz kładzie nacisk na to, aby dzieci miały świadomość, iż najważniejsze jest to, aby zarówno oczekiwanie na święta, jak i je same przeżywać rodzinnie, z tymi których kochamy. Nie zapomina także o duchowym wymiarze tych świąt.
Gorąco polecam lekturę tej pięknej rymowanej książeczki nie tylko dzieciom. Niech będzie to lektura familijna. Przeczytajcie ją wspólnie, a na pewno umili wam oczekiwania na te cudowne dni, a także będzie idealna do przeczytania przy świątecznej choince.
Jeśli szukacie wartościowego prezentu na Mikołajki, czy też właśnie święta, ta książeczka będzie idealnym wyborem. Tym bardziej że Marek Marcinowski jak zawsze przygotował kilka kreatywnych świątecznych propozycji spędzenia wspólnego czasu. Pozwolą one rodzicom zatrzymać się w biegu codziennego życia i spędzić wspólny czas ze swoimi pociechami. Dzieci na pewno będą bardzo szczęśliwe, a te chwile pozostaną w ich sercach i pamięci na zawsze.
Ja podaruję tę książkę moim siostrzeńcom już szóstego grudnia i razem wykonamy wszystkie przygotowane zadania. Jestem pewna, że będą zachwyceni prezentem. Ich radość jest najlepszą rekomendacją dla książeczki.
PATRONAT MEDIALNY BLOGA KOCIE CZYTANIE
https://kocieczytanie.blogspot.com/2023/11/magia-swiat-bozego-narodzenia-marek.html
"Magia Świąt Bożego Narodzenia" - Marek Marcinowski / recenzja patronacka
W myśl powiedzenia „czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci” przed nami dorosłymi stoi bardzo ważne zadanie. Od najmłodszych lat wpajać naszym dzieciom cenne, życiowe przekonania, zwyczaje i tradycje, które już jako dorośli wyniosą z domu i będą kultywować we własnych rodzinach. Bez...
#Premierawydawnicza
"55, czyli Pamiętnik Wariatki" Elżbieta Stępień / Recenzja patronacka premierowa
Moi drodzy dziś porozmawiamy o życiowych zmianach i zastanowimy się, dlaczego w wielu z nas już sama myśl o nich budzi silne i często mocno sprzeczne emocje. Każdy z nas ich potrzebuje, ale jednocześnie bardzo się ich boimy, a co za tym idzie w naszej głowie rodzi się mnóstwo przeszkód i wątpliwości przed podjęciem próby wcielenia ich w nasze życie. Nie da się ukryć, że jednym z głównych czynników leżących u podłoża naszego strachu jest środowisko, w jakim żyjemy. Łatwiej jest bowiem zdobyć się na odwagę, by coś zmienić w swojej codzienności, będąc mieszkańcem dużej miejscowości, która w pewien sposób daje nam anonimowość i większą swobodę bycia sobą, niż w przypadku kiedy jesteśmy częścią niewielkiej społeczności. Wówczas wszyscy wszystko o sobie wiedzą, a sąsiedzi to darmowy monitoring, który patrzy na nas krytycznym okiem. Wtedy nachodzą nas myśli: "Co ludzie powiedzą? Czy w moim wieku, to jeszcze wypada, a może już za późno, żeby cokolwiek zmieniać?"
Jednak bez względu na to, jak usilnie bronimy się przed zmianami, są takie chwile, które skłaniają nas do swego rodzaju życiowych podsumowań, a także podjęcia nowych postanowień. Takim czasem zdecydowanie jest Sylwester i Nowy Rok. Wraz z nastaniem nowego roku tworzymy listę noworocznych postanowień i życzeń, które mają zmienić nasze życie i sprawić, że ten rok, będzie lepszy od poprzedniego. Pamiętajcie, jednak, by uważać, czego sobie życzycie, bo jeszcze się spełni, a wtedy... Zresztą co, ja wam będę pisała, poznajcie historię głównej bohaterki najnowszej powieści Elżbiety Stępień "55, czyli Pamiętnik Wariatki" - Moniki, która na własnej skórze przekonała się, jak wielką siłę sprawczą ma moc noworocznych życzeń i czym może skutkować ich urzeczywistnienie.
Zanim jednak opowiem wam o tym trochę więcej, a raczej opowie wam Monika, pozwalając poznać zapiski w swoim pamiętniku, pozwólcie, że opowiem wam o niej samej. Jest to 54-letnia kobieta, która od wielu lat samotnie idzie przez życie. Wspaniała matka dwóch dorastających synów, oddana przyjaciółka i przykładna pracownica. Słynie z ciętego języka i szalonych pomysłów, dlatego przyjaciółki Sylwia i Karolina często twierdzą, że jest wariatką. My czytelnicy poznajemy naszą bohaterkę w Sylwestra. Podczas gdy tego wieczoru ludzie się bawią ona, jak ma to miejsce od wielu lat i w tym roku spędza go samotnie. Życiowy bilans nie wypada najlepiej, a w sercu Moniki rodzi się pragnienie, by przeżyć coś nowego i ekscytującego, a przede wszystkim otworzyć się na miłość i kolejnego sylwestra spędzić z ukochaną osobą.
Jak się przekonacie czytając książkę, kobieta będzie musiała stoczyć walkę z samą sobą, ale podejmuje wyzwanie. I tak przypadek, a może przeznaczenie sprawia, że w życiu Moniki pojawia się Tymon. Ta znajomość przeradza się w płomienne uczucie, ale Monika i Tymon pochodzą z dwóch skrajnie różnych światów i odmiennych środowisk, co w pewnej mierze prowadzi do pewnego nieporozumienia, w którego skutek mężczyzna uznaje Monikę za kogoś, kim nie jest. Ta jednak decyduje się niczego nie wyjaśniać z obawy przed stratą ukochanego, w momencie kiedy ten pozna prawdę o jej zwyczajnym życiu i uzna, że nie pasuje do jego życia. Oczywiście nie zdradzę, co z tego postanowienia wyniknie, ale zapewniam was, że brak miejsca na szczerą rozmowę i szereg niedopowiedzeń sprawi, że ta historia nie okaże się bajką, a prawdziwym życiem, które nie szczędzi trosk, niepokojów i wielu rozterek bohaterom powieści.
Ta książka to zupełnie nowe oblicze twórczości Elżbiety Stępień, które wyraźnie pokazuje, jak bardzo warsztat twórczy autorki się rozwinął. "55, czyli Pamiętnik Wariatki", to w znacznej części romans, ale w książce odnajdziemy również elementy kryminału. Każdy z nas chce kochać i być darzony szczerą miłością, jednak niestety zdarza się, że to pragnienie odbiera nam zdolność prawidłowego osądu ludzi i ich intencji wobec nas, co może prowadzić do naprawdę niebezpiecznych sytuacji.
Decydując się na lekturę tego tytułu czytelnik spędzi czas z naprawdę wspaniałą książką, w której życiowe problemy, wybory i decyzje skłaniające nas do refleksji i przemyśleń także na płaszczyźnie własnego życia, przeplatają się ze świetnym humorem. Tutaj bardzo dużo się dzieje, a to, o czym napisałam wam do tej pory nie jest wszystkim, co czeka na czytelników na kartach powieści. Przeczytacie również o relacjach i miłości rodzicielskiej, poświęceniu dla dobra kogoś, kogo kochamy, a także kobiecej przyjaźni, która bywa dość osobliwa.
Wciągająca, niepozwalająca się nam oderwać od lektury książki fabuła w połączeniu z wyrazistymi i różnorodnymi portretami bohaterów, a także płynnym i bardzo przyjemnym stylem pisania autorki sprawia, że książkę czyta się bardzo szybko. Natomiast zapewniam was, że długo o niej nie zapomnicie. Co więcej, na pewno wiele osób odnajdzie w tym pamiętniku cząstkę siebie, własnych potrzeb i pragnień. Nie jest to jednak historia adresowana wyłącznie kobietom, wszak wszyscy pragniemy uczucia i bliskości kogoś, komu ofiarowujemy swoje serce
Pisarka poprzez swoją powieść chce nam powiedzieć, że na miłość nigdy nie jest za późno, bo ona nie liczy lat. To my sami bardzo często ją komplikujemy, bojąc się zdobyć na szczerość i otwartość. A tylko na tak solidnym fundamencie możemy zbudować coś pięknego. Ela zdaje się mówić "Nie bójcie się zaryzykować dla miłości. Nikt nie obieca wam, że nie poznacie smaku cierpienia z jej powodu, ale ona, choć czasem wiedzie nas krętymi ścieżkami, to jeśli jest prawdziwa, pokona wszelkie przeciwności i zawsze nas odnajdzie. A nawet jeśli, coś nie wyjdzie, to każde doświadczenie czegoś uczy. Pozwala spojrzeć na siebie i swoje życie z zupełnie innej perspektywy, obudzić się z życiowego letargu i docenić siebie".
Z tym pięknym i niezwykle wartościowym przesłaniem płynącym z książki was kochani zostawiam, gorąco zachęcam do sięgnięcia po tę powieść, a także do dzisiejszego świętowania jej premiery.
Na ten moment książkę możecie kupić bezpośrednio u autorki, a co za tym idzie, macie możliwość zdobycia egzemplarza z autografem i dedykacją. Jako ciekawostkę zdradzę wam, że na końcu książki znajdziecie strony, na których każdy może spisać swoje noworoczne postanowienia, marzenia, przemyślenia, po to, by za rok do nich wrócić i przekonać się ile z nich udało się zrealizować.
https://kocieczytanie.blogspot.com/2023/11/55-czyli-pamietnik-wariatki-elzbieta_19.html
#Premierawydawnicza
"55, czyli Pamiętnik Wariatki" Elżbieta Stępień / Recenzja patronacka premierowa
Moi drodzy dziś porozmawiamy o życiowych zmianach i zastanowimy się, dlaczego w wielu z nas już sama myśl o nich budzi silne i często mocno sprzeczne emocje. Każdy z nas ich potrzebuje, ale jednocześnie bardzo się ich boimy, a co za tym idzie w naszej głowie rodzi się...
2023-11-12
"Za głosem nienawiści" Aneta Krasińska - recenzja patronacka przedpremierowa + trailer promocyjny
Często wracając we wspomnieniach do swoich młodzieńczych lat, myślimy sobie, że gdybyśmy wtedy wykazali się taką dojrzałością i życiową mądrością, jaką mamy dziś, na pewno nie podjęlibyśmy takich samych decyzji i nie dokonali takich samych wyborów, za które nierzadko wysoką cenę przychodzi nam płacić nawet przez wiele lat. Prawda jest jednak taka, że będąc młodą osobą, ulegamy emocjom i pokusom świata nęcącego nas wieloma perspektywami na drodze ku spełnianiu naszych życiowych marzeń i pragnień. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jakie konsekwencje na przyszłość będzie miało to, co teraz zdecydujemy. To dopiero czas i samo życie skutecznie, choć niekiedy bardzo boleśnie weryfikuje to, czy podjęte przez nas wówczas kroki były słuszne, a co za tym idzie, pozbawia nas młodzieńczych różowych okularów i sprawia, że już zupełnie inaczej wszystko postrzegamy. Na własnej skórze przekonała się o tym bohaterka cyklu Barwy uczuć autorstwa Anety Krasińskiej -Luiza, którą poznaliśmy w pierwszej części serii zatytułowanej „Za głosem miłości”. Dziś po upływie dziesięciu lat od tamtych wydarzeń wracamy do naszej bohaterki na kartach powieści „Za głosem nienawiści”, będącej kontynuacją wspomnianego cyklu. Książka w ręce czytelników trafi już 15 listopada 2023 roku nakładem wydawnictwa BookEnd.
Przystępując do lektury książki, przenosimy się do małej wioski na Podlasiu, dokąd z Warszawy przy wsparciu i pomocy przyjaciół uciekła Luiza. To tutaj szuka stabilizacji i spokoju utraconego po krzywdzie zaznanej ze strony mężczyzny, którego kochała i któremu bezgranicznie zaufała. Teraz poznajemy jej zupełnie nowe oblicze. Wszystko przez co do tej pory przeszłą sprawiło, że wyzbyła się młodzieńczej naiwności i bardzo dojrzała. Choć w Mielniku również problemów nie brakuje to teraz nie myśli już tylko o sobie, ale o dorastającym synu.
Ta relacja na płaszczyźnie matka - nastoletnie dziecko również przysparza rodzicielce trosk. Wychowywanie dziecka w pojedynkę już samo w sobie nie jest łatwe, a gdy do tego dodamy bunt nastolatka i jego próby wyrwania się spod kontroli rodzicielskiej to naprawdę bywa ciężko. Maciek jest dobrym dzieckiem, ale wszyscy wiemy, że młodość rządzi się swoimi prawami. Przez te wszystkie lata zawsze byli razem i to dla niego Luiza znalazła w sobie siłę, aby się nie poddać i walczyć o lepsze jutro. Chciałaby uciec od przeszłości i nigdy do niej nie wracać, wymazując z pamięci Grzegorza. Przez cały czas robiła wszystko, aby izolować syna od ojca w obawie przed tym, aby nie odziedziczył po nim skłonności do uzależnienia, w którego macki wpadł Grzegorz. I o i ile, dopóki Maciek, był dzieckiem, nie było to trudne, o tyle, teraz kiedy chłopak zadaje wiele pytań i chce o sobie decydować, jest to bardzo problematyczne. W sercu Luizy rodzi się wiele lęków i niepokojów, bo tylko ona zna o Grzegorzu całą prawdę, o której syn nie ma pojęcia. Koniecznie przeczytajcie tę niezwykle wartościową powieść i przekonajcie się, czy Luizie uda się uchronić Maćka przed wpływem ojca. Czy też może sprawdzi się powiedzenie, że niedaleko pada jabłko od jabłoni?
Problemy osobiste nie są jedynymi, które trapią Luizę. Praca w tamtejszej szkole, której jest niezwykle oddana, również spędza sen z powiek jej i innych nauczycieli, a także dyrekcji. A to za sprawą bardzo topornej pani wójt, która sprawuje niepodzielną władzę i może wszystko. Kobieta uważa, że szkoła jest nierentowna i grozi jej zamknięciem. Rozpoczyna się nierówna walka o ocalenie szkoły dla dobra najwyższego. Dobra dzieci, które są przecież najważniejsze. Czarę goryczy przelewa wybuch pandemii, która budzi strach i dominuje w każdej sferze życia ludzi.
Jak widzicie, codzienność Luizy niepozbawiona jest trosk, ale na szczęście nie jest sama. Ma wokół siebie dobrych i życzliwych przyjaciół, na których zawsze może liczyć. Wszyscy oni pragną, aby wreszcie zamknęła za sobą drzwi do przeszłości i odważyła się zaufać na nowo. Ale czy na pewno demony przeszłości już nigdy nie wrócą? Przecież przed przeszłością nie da się uciec, a stawienie jej czoła może naprawdę wiele kosztować.
„Za głosem nienawiści” to naprawdę bardzo dobra kontynuacja, którą czyta się z dużym zaangażowaniem i ciągle powtarzającym się pytaniem „Jak ja zachowałabym się, będąc na miejscu bohaterki książki”? A to dlatego, że tematyka książki porusza tematy i problemy bardzo życiowe i autentyczne, z którymi wiele osób zmaga się na co dzień, choć często są one w naszym społeczeństwie przemilczane bądź mówi się o nich bardzo niewiele. Mając w pamięci ostatnie sceny książki „Za głosem miłości”, do czytania jej kontynuacji przystąpiłam z bijącym sercem i od początku do końca bardzo chciałam, aby Luiza wreszcie zaznała wytchnienia, szczęścia i smaku prawdziwej miłości, na którą zasługuje, jak nikt inny.
Jeżeli nie szukacie banalnych zakończeń i przewidywalnych rozwiązań problemów, to "Za głosem nienawiści" jest idealną książką, która pozostanie w waszej świadomości na długo. Zapewniam, że nie będziecie rozczarowani, gdy sięgniecie po tę powieść.
PATRONAT MEDIALNY BLOGA KOCIE CZYTANIE.
Gdyby jednak ktoś z was jeszcze się wahał, to zostawiam wam trailer do książki przygotowany przez samą autorkę, który na pewno rozwieje wszelkie wątpliwości.
https://kocieczytanie.blogspot.com/2023/11/za-gosem-nienawisci-aneta-krasinska_12.html
"Za głosem nienawiści" Aneta Krasińska - recenzja patronacka przedpremierowa + trailer promocyjny
Często wracając we wspomnieniach do swoich młodzieńczych lat, myślimy sobie, że gdybyśmy wtedy wykazali się taką dojrzałością i życiową mądrością, jaką mamy dziś, na pewno nie podjęlibyśmy takich samych decyzji i nie dokonali takich samych wyborów, za które nierzadko wysoką...
2023-10-23
"Proszę, pokochaj mnie, mamo!" Marta Maciejewska/ Patronat medialny
Los ma to do siebie, że doświadcza nas bardzo mocno, kiedy najmniej się tego spodziewamy, a najczęściej nie spodziewamy się tego w ogóle. Nasze trudne przeżycia i emocje nie pozostają bez wpływu na nas samych, ale mogą też ukierunkować ważne aspekty naszego życia, a z biegiem czasu zaowocować, czymś wyjątkowym, co może pomóc wielu osobom. Dokładnie tak stało się w przypadku twórczości Marty Maciejewskiej w momencie, kiedy autorka została mamą. Marta i jej maleńka córeczka przeszły cieżką drogę w walce o życie i zdrowie. Pisarka podzieliła się z nami swoją trudną i poruszającą historią na kartach powieści „1200 gramów szczęścia”, którą już dla was recenzowałam. Dziś, chociażby na spotkaniach autorskich Marta mówi o tym, że po tym, co przeszła, w swoich książkach chce być bliżej kobiet, ich problemów i emocji, które przeżywają w trudnych chwilach, często musząc zmagać się z nimi w osamotnieniu. Piszę wam o tym, gdyż teraz chciałabym opowiedzieć wam o najnowszej książce Marty „Proszę, pokochaj mnie, mamo!”, która, choć jest zupełnie odrębną historią, to w pewien sposób jest niejako konsekwencją tego, co wydarzyło się w tym trudnym dla Marty czasie. Przy czym, już na wstępie chcę zaznaczyć, że tak, jak wszystko, o czym przeczytamy w „1200 gramów szczęścia”, napisało samo życie, tak najnowsze literackie dziecko autorki jest fikcją literacką.
Książkę rozpoczyna bardzo trudny i emocjonalny prolog, w którym młoda niespełna osiemnastoletnia dziewczyna będąca główną bohaterką powieści mówi matce, że jest w ciąży. Anka Zwolenkiewicz, bo to o niej mowa jest wzorową uczennicą. Wspólnie z matką wiele w życiu przeszły, co sprawiło, że nasza bohaterka musiała bardzo szybko wydorośleć. Teraz mają tylko siebie, a życie ich nie rozpieszcza. Obie wiedzą, czym jest skromna egzystencja i ciężka praca. Dla nich obu to właśnie matura Anki i jej studia miały być nadzieją na lepszą przyszłość. No właśnie miały być, bo teraz te wszystkie plany i marzenia legły w gruzach. Jedna nieprzemyślana decyzja podjęta pod wpływem młodzieńczego uczucia sprawia, że dziewczyna jest przekonana, iż jej życie się skończyło. Targana strachem, niepewnością, obawami i poczuciem winy zagubiona pozostaje ze swoim problemem zupełnie sama. Koniecznie sięgnijcie po książkę i przekonajcie się, jak sobie w tej sytuacji poradzi i czy znajdzie się ktoś, kto będzie chciał jej pomóc. Ja nic więcej nie zdradzę ponadto, że łatwo nie będzie, gdyż czarę goryczy przelewa tajemnica, którą ta młoda kobieta w sobie nosi.
Mogę natomiast zapewnić was, że lektura tej powieści dostarczy wam wielu silnych i często skrajnie różnych emocji, a to dlatego, że autorka pozwoliła czytelnikowi spojrzeć na problem nastoletniej ciąży z kilku różnych perspektyw. Poznamy tu bowiem wpływ tej szokującej wiadomości na relacje matki z córką, reakcje społeczne w małej zamkniętej społeczności niewielkiego miasteczka, którego częścią jest Anka, ale także przekonamy się, jak wielką pożywką dla okrucieństwa niedojrzałych rówieśników Anki okazała się sensacja o ciąży koleżanki. Dowiemy się także, czy szkoła stanie na wysokości zadania względem swojej uczennicy.
Jestem pewna, że większości czytelnikom nie uda się ustrzec oceniania reakcji na ciążę Ani wielu osób z jej otoczenia. Chociażby jej matki. Ulegamy przekonaniu, że doskonale wiemy, jak ta matka powinna postąpić, jak się zachować i jak zareagować, na to, co usłyszała od córki. Naszej oceny nie uniknie również sama Anka. Pamiętajcie jednak, że życie nie jest tylko czarne albo białe i tak naprawdę, nie możemy wiedzieć na pewno, jak my sami byśmy się zachowali w tożsamej sytuacji, dopóki nie stanie się ona częścią naszego życia. Właśnie to, że autorce udało się przedstawić cała historię Anki w sposób niezwykle autentyczny oraz daleki od oceniania decyzji i wyborów kogokolwiek sprawia, że osoby, które zechcą po tę książkę sięgnąć, bardzo mocno uwierzą w tę opowieść i będą czytać ją z zapartym tchem i duszą na ramieniu. Co najważniejsze wiele kobiet odnajdzie w perypetiach Anki cząstkę siebie, ponieważ to przez co ta dziewczyna przechodzi, zdarza się bardzo często, gdzieś obok nas. Ja bardzo mocno trzymałam kciuki za to, aby Ania odzyskała utracony spokój, poczucie własnej wartości, jak również za to, aby w jej sercu zrodziła się ta bezwarunkowa miłość matki do dziecka. Niewinnego dziecka, które swoim spojrzeniem chce powiedzieć „Proszę, pokochaj mnie, mamo!”
Pomimo że jest to książka trudna i na pewno tak, jak było to w moim przypadku, u was również wywoła łzy, to chcę, aby wybrzmiał także jej pozytywny przekaz. Tak, jak pisałam na początku recenzji, ta książka niesie ze sobą dobro. Przywraca nam kobietom siłę i nadzieję na to, że nawet jeśli teraz myślimy, że już nic dobrego nas w życiu nie czeka, to jednak mamy w sobie to światło, które jest w stanie rozproszyć każdy mrok. Bardzo ważne jest jednak, abyśmy mieli obok siebie kogoś, kto nas wesprze i spojrzy na nasz problem z boku. Wówczas bowiem może się okazać, że już nie jest on taki straszny i bez wyjścia, jak myśleliśmy. Wiem jednak, że nie każdy ma to szczęście mieć taką osobę w swoim życiu, dlatego właśnie powstała ta książka. Aby stać się takowym wsparciem i przywrócić wiarę w lepszą przyszłość i to, że damy radę zbudować nasz zdruzgotany świat na nowo.
W książce jednak nasza uwaga nie jest skupiona tylko na kwestii niechcianej nastoletniej ciąży, ale również macierzyństwa w ogólnym ujęciu. Mamy mają to do siebie, że często porównują się do innych mam i niestety najczęściej w swoim mniemaniu uważają, że inne mamy są lepsze od nich. Bo ich dzieci są zawsze czyste, one same zadbane, a ich domy lśnią czystością. Tymczasem Marta jako mama za sprawą bohaterki swojej książki uświadamia nam, że każdy z nas ma dwa oblicza. To piękne, wręcz perfekcyjne, które pokazujemy na zewnątrz i to ukazujące nasze słabości, naszą niedoskonałość, ale także marzenia i pragnienia, którym dzielimy się tylko z najbliższymi nam osobami. I prawda jest taka, że te dwa oblicza są od siebie zupełnie różne. Marta zostawia nam w książce cenną lekcję. O byciu dobrą matką nie przesądzają popełnione błędy, czy gorszy czas w życiu, a nasza obecność przy naszym kochanym skarbie. Miłość i oddanie, które mu ofiarujemy.
Nie jest to jednak książka, której grupą docelową są wyłącznie kobiety, które wiedzą, czym jest i z czym wiąże się zbyt wczesna ciąża zmuszająca nas do przewartościowania swojego życia. To książka dla każdego, gdyż poczucie końca naszego życia jest bardzo uniwersalne i każdy może przeżywać swój osobisty koniec świata na wiele sposobów. Jednak niezależnie od tego, co jest jego powodem, zawsze niezmiennie potrzebujemy wsparcia, akceptacji i zrozumienia.
Myślę, że nikogo nie muszę już zachęcać i przekonywać do tego, że warto spędzić czas z tą wspaniałą i niezwykle potrzebną społecznie książką. Zdecydowanie jest to jeden z tych tytułów, obok którego nie da się przejść obojętnie i który zostanie z czytelnikiem już na zawsze. Z pewnością trafi wprost do waszych serc i nie pozwoli o sobie zapomnieć już nigdy. Nawet jeśli po skończonej lekturze odłożycie książkę na półkę, to wszystko, co w niej przeczytacie, ciągle pozostanie w was żywe. Ja sama chciałabym, aby ta powieść trafiła do jak najszerszego grona odbiorców bo jestem pewna, że ma w sobie ogromną siłę sprawczą i naprawdę może pomóc wielu kobietom. Muszę przyznać, że jest to historia o wiele mocniejsza, niż myślałam, jednak mimo to, a może właśnie dlatego uważam, że powinna trafić do szkół średnich, jako lektura na zajęciach Wychowania Do Życia W Rodzinie, a także gabinetów terapeutycznych. Pamiętajcie, nikt nie ma prawa nas gnębić, upokarzać i niszczyć, Nie bójmy się prosić o pomoc.
Z pełnym przekonaniem mogę napisać, że jest to jedna z najlepszych książek, jakie czytałam w tym roku.
PATRONAT MEDIALNY BLOGA KOCIE CZYTANIE.
https://kocieczytanie.blogspot.com/2023/10/prosze-pokochaj-mnie-mamo-marta.html
"Proszę, pokochaj mnie, mamo!" Marta Maciejewska/ Patronat medialny
Los ma to do siebie, że doświadcza nas bardzo mocno, kiedy najmniej się tego spodziewamy, a najczęściej nie spodziewamy się tego w ogóle. Nasze trudne przeżycia i emocje nie pozostają bez wpływu na nas samych, ale mogą też ukierunkować ważne aspekty naszego życia, a z biegiem czasu zaowocować, czymś...
2023-10-08
"Święta w miasteczku Anielin" Iwona Mejza - Recenzja przedpremierowa/ Patronat medialny
Każdy z nas ma swoje tajemnice. Bywają takie, o których wolelibyśmy zapomnieć i nigdy do nich nie wracać. A najlepiej udawać, że pewne wydarzenia w naszym życiu nigdy nie miały miejsca. Jednak zapewne wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że jest to niemożliwe. Nawet jeśli my pewne rzeczy przemilczymy, to nasza pamięć, której wystarczy niewielki impuls, skojarzenie, aby pobudzić niechciane wspomnienia, nie pozwoli nam zaznać spokoju. Jedyne co możemy wtedy zrobić, to zmierzyć się z przeszłością i oddać sprawiedliwość prawdzie. Wie o tym doskonale autorka Iwona Mejza, która już po raz ostatni zaprasza nas do odwiedzenia urokliwego miasteczka Anielin znanego nam czytelnikom ze wspaniałego cyklu Miasteczko Anielin. To ciepłe i klimatyczne miejsce będziecie mieli okazję odwiedzić na kartach finalnej jego części „Święta w miasteczku Anielin” 11 października 2023 roku, kiedy to powieść ta będzie miała swoją premierę pod opieką wydawnictwa Dragon. Jednak ja jako patronka medialna powieści już dziś mam przyjemność opowiedzieć wam o wydarzeniach rozgrywających się na jej kartach, a tym samym mam nadzieję jeszcze bardziej podsycić waszą ciekawość i chęć jej przeczytania.
Posłuchajcie zatem. Wszystko, o czym tym razem przeczytamy, ma swój początek w okresie przedświątecznym i rozpoczyna się przykrym wypadkiem Marianny Stawskiej, wskutek którego starsza elegancka pani trafia do szpitala. To właśnie to zdarzenie budzi w kobiecie pragnienie przeżycia jak najlepiej jesieni swojego życia w poczuciu spełnienia i wewnętrznego spokoju. Marianna wie jednak, że nie będzie to możliwe, dopóki całej prawdy o sekretach jej rodziny nie poznają ci, którzy mają do tego prawo, choć oni sami jeszcze nie mają o niczym pojęcia. Tylko Marianna zna prawdę, od której wolałaby uciec, a która niczym bumerang wraca do niej każdego roku w okresie świąt Bożego Narodzenia. Nadszedł czas, aby zmierzyć się z tym, co trudne i bolesne, by móc zamknąć na zawsze drzwi przeszłości i cieszyć się teraźniejszością. Aby tak się stało, konieczny jest powrót do miejsca, gdzie wszystko się zaczęło. Dlatego też Marianna musi wrócić do Anielina, do którego wolałaby nie wracać już nigdy. Jednak nie tylko o nią tutaj chodzi. Prawdę o tym, co przez wiele lat było przed nimi ukrywane, bądź przedstawiane w nie do końca prawdziwym świetle musi poznać kilka młodych osób, które jeszcze nie wiedzą, że niespodziewany telefon od notariusza może zmienić naprawdę wiele w ich życiu. Jestem pewna, że jesteście ciekawi, jakie tajemnice wyjdą na jaw, więc już teraz gorąco zachęcam was do sięgnięcia po książkę.
Dzięki sprowadzeniu do Anielina Malwiny i Krzysztofa, bo to o nich mowa autorka tym razem pokazuje nam to miasteczko z zupełnie innej perspektywy. Widzimy je bowiem oczami ludzi, którzy nie są częścią tej zamkniętej i zżytej ze sobą małej społeczności, a przyjeżdżają tu z zewnątrz, nie będąc zupełnie związani z tym miejscem emocjonalnie. Co więcej, decydują się przyjechać do Anielina niechętnie. W ich domu o tym miejscu się nie mówiło i nie wiedzą, co ich tu spotka. Oczywiście nie zdradzę wam, czego się dowiedzą, ale mogę was zapewnić, że ta podróż w nieznane wpłynie znacząco na każdego z nich.
Od autorki wiem, że ona sama nie planowała wracać do miasteczka Anielin, ale ja jako czytelniczka bardzo się cieszę, że jednak się na to zdecydowała, gdyż w moim odczuciu jest to bardzo ważna część cyklu, która zrodziła we mnie przekonanie, że dopiero teraz, kiedy światło prawdy rozjaśniło mrok demonów przeszłości, wszystko jest dokładnie tak, jak być powinno. To właśnie w tej części Iwona Mejza kładzie duży nacisk na więzi rodzinne, nawet te, o których istnieniu dotychczas nie mieliśmy pojęcia. Pisarka uświadamia nam, że rodzina to nie tylko ta, z którą łączą nas więzy krwi. Rodzina to także te osoby, które sprawiają, że przy nich czujemy się szczęśliwi, którzy wyciągają do nas pomocną dłoń, akceptują nas takimi, jakimi jesteśmy i dostrzegają w nas to, co dobre. Rodzina może być również świadomym wyborem.
Oczywiście spotkamy tutaj również starych i lubianych przez nas stałych mieszkańców miasteczka pogrążonych w ferworze przygotowań do świąt Bożego Narodzenia. Anielin otula niezwykłą atmosferą tego wyjątkowego czasu, który każdy chce spędzić z osobami bliskimi naszemu sercu. Przekonajcie się koniecznie dla kogo ten najbardziej rodzinny okres w roku stanie się początkiem życiowych zmian i postanowień, a może ktoś właśnie w Anielinie znajdzie tak bardzo poszukiwane przez każdego z nas swoje miejsce na ziemi. Tego oczywiście dowiecie się spędzając święta w Anielinie, do czego gorąco każdego namawiam. Możecie mi wierzyć, że lektura tej książki nie pozostanie bez wpływu na nas samych. Tych z was, którzy spędzą swój czas z tą książką skłoni do wielu refleksji i przemyśleń także o życiu waszym i waszej rodziny. No i oczywiście poczujecie tę niepowtarzalną, niezwykłą świąteczną atmosferę.
Całość czyta się niezwykle łatwo i przyjemnie, co w połączeniu z bardzo ważnymi i życiowymi aspektami, jakie zostały w książce zawarte sprawia, że mocno poruszony przez bieg dziejących się wydarzeń czytelnik niepostrzeżenie dociera do końca wspaniałej historii. Bardzo żałuję, że to już ostateczne pożegnanie z miasteczkiem Anielin i jego mieszkańcami, gdyż wszyscy oni stali mi się bardzo bliscy, ale opuszczam ich ze spokojem w sercu. Każdy koniec jest początkiem czegoś nowego, dlatego jestem ciekawa, czym już wkrótce Iwona Mejza zaskoczy swoich czytelników.
WCZEŚNIEJSZE CZĘŚCI CYKLU MIASTECZKO ANIELIN:
"Przyjaciółka",
"Sprawy rodzinne",
"Miejsce na ziemi".
Już teraz książkę możecie czytać i słuchać na platformie Legimi.
https://kocieczytanie.blogspot.com/2023/10/swieta-w-miasteczku-anielin-iwona-mejza.html
"Święta w miasteczku Anielin" Iwona Mejza - Recenzja przedpremierowa/ Patronat medialny
Każdy z nas ma swoje tajemnice. Bywają takie, o których wolelibyśmy zapomnieć i nigdy do nich nie wracać. A najlepiej udawać, że pewne wydarzenia w naszym życiu nigdy nie miały miejsca. Jednak zapewne wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że jest to niemożliwe. Nawet jeśli my pewne...
2023-09-09
"Niedokończony list" Ewa Szymańska/ Recenzja patronacka - Przedpremierowa
Życie niemalże każdego dnia zmusza nas do dokonywania ciężkich wyborów i podejmowania trudnych decyzji. Z pewnością wielu z was właśnie teraz przed takowymi stoi. Jeśli tak, to się bardzo dobrze składa. Mam nadzieję, że skłonię was do tego, abyście przed ich podjęciem, jeszcze raz dokładnie wszystko przemyśleli, gdyż czasu nie da się cofnąć, a to, co teraz zdecydujecie, może ciągnąć się za wami przez wiele lat. Co więcej, wasza dzisiejsza decyzja może wpłynąć nie tylko na wasze życie, ale także na życie i przyszłość waszych najbliższych. Wystarczy tylko jeden błąd, aby mocno się pokomplikowało. Nie będę jednak skłaniała was do przemyśleń w odniesieniu do własnych doświadczeń, pomoże mi w tym najnowsza powieść Ewy Szymańskiej „Niedokończony list”, który pod opieką wydawnictwa Szara Godzina swoją premierę będzie miał 11.09.2023 roku.
Jedną z głównych bohaterek historii, którą poznajemy na kartach książki, jest Marta. Kobieta, której życie jest potwierdzeniem powiedzenia, że nieszczęścia chodzą parami. Kilka tygodni temu pochowała swoją matkę, a według jej niezwykle taktownego męża dzień pogrzebu teściowej był odpowiednim momentem, aby poinformować żonę, że złożył papiery rozwodowe. Marta wie, że teraz będzie musiała zastanowić się, jak dalej pokierować swoim życiem, ale na razie nie chce jeszcze o tym myśleć. Ku swojemu zaskoczeniu, jej przystankiem staje się rodzinna wioska Grabowo i dom jej nieżyjących już rodziców. Teraz moglibyście pomyśleć, że nie ma w tym żadnego zaskoczenia, gdyż przecież to naturalne, że zawsze, kiedy życie przygniata nas zbyt mocno, szukamy ukojenia i wytchnienia w rodzinnym domu. Zapewne u większości z nas tak to właśnie wygląda, ale w przypadku Marty nigdy tak nie było. Ona przed laty wyjechała i nie zamierzała nigdy wracać tu na dłużej, niż to konieczne.
I w tym miejscu dochodzimy do bardzo ważnego aspektu poruszanego w książce, jakim są relacje rodzinne, a ściślej rzecz ujmując relacje na płaszczyźnie matka – córka, które jeśli chodzi o Martę i jej mamę Elżbietę, nigdy nie były zbyt ciepłe i serdeczne. Owszem, mama ją kochała, ale wykazywała wobec niej dużą zasadniczość i surowość, podczas gdy młodszego syna traktowała z dużą pobłażliwością. Nawet kiedy już córka była dorosła i miała własne życie, nie zmieniło się w tej kwestii zbyt wiele. Relacje obu kobiet naznaczone były oschłością i dystansem, a one same odgradzały się od siebie niczym zasklepione w swych skorupach. Dziś Marta dochodzi do wniosku, że tak naprawdę nigdy nie znała swojej matki. Dlaczego stosunki matki i córki wyglądały właśnie tak, oczywiście dowiecie się, sięgając po książkę, do czego już teraz serdecznie każdego z was zachęcam. Sama Marta nie wie jeszcze, że ten powrót w rodzinne strony może naprawdę wiele zmienić w jej życiu, ale także dać odpowiedzi na ważne pytania kłębiące się w jej głowie, jak również wyciszyć przez wiele lat trawiące jej serce pełne sprzeczności emocje.
A początek wszystkiemu daje niedokończony przez Elżbietę list do Marty, który ta znajduje w jednej z książek mamy. Wynika z niego, że kobieta nie zdążyła wyjawić córce prawdy. Jaką tajemnice skrywała przed córką Ela? Tego będzie starała się dociec Marta.
My czytelnicy mamy możliwość poznać koleje losów Eli, a także powody takich, a nie innych decyzji wówczas jeszcze młodziutkiej dziewczyny, gdyż z racji tego, że akcja powieści pisana jest dwutorowo, możemy przenieść się w czasie do niespokojnych lat 80., w których przyszło żyć Eli i poznać całą prawdę o jej życiu, a także tajemnicę, którą zabrała ze sobą do grobu. Jak się zapewne domyślacie, ja niczego więcej wam nie zdradzę, ale powiem, że to właśnie to, o czym czytamy, udając się w swego rodzaju podróż w czasie i towarzysząc Eli, trafiło do mnie bardzo mocno i poruszyło mnie. Ela nie miała w życiu łatwo, a potem aż do końca żyła w strachu, i niepewności. To, co warto zaznaczyć to fakt wspaniale oddanych przez autorkę realiów tamtych czasów, które odebrały Polakom marzenia o wolności.
Dziś Marta wróciła do domu, a wraz z nią wróciły wspomnienia, które skrywały się w ulubionych smakach, znajomych dźwiękach i rozmowach. Zrozumiała, że tak naprawdę mimo mijającego czasu niewiele się tutaj zmieniło. Ta mała zamknięta wioskowa społeczność ma swoją mentalność. Tu każdy interesuje się życiem każdego i wszyscy wszystko o sobie wiedzą, a plotki nie straciły swej mocy.
Musicie koniecznie sięgnąć po ten tytuł, gdyż perfekcyjnie splecione historie obu bohaterek tworzą niezwykle ciepłą, poruszającą i chwytającą za serce czytelnika powieść. Ostateczne uświadamia nam, że wszystko, przez co przeszły, choć znacząco się od siebie różni, to jednak ma w sobie coś tożsamego. Zarówno Ela, jak i Marta wiedzą czym jest i jak bardzo boli poczucie krzywdy i odrzucenia. Jednak Marcie los da jeszcze szanse na bycie szczęśliwą, jeśli tylko zdoła przestać tkwić w przeszłości i zamknie za sobą jej drzwi. Czy jej się to uda? Sprawdźcie sami.
Przygotujcie się jednak na to, że ta historia wzbudzi również wspomnienia każdego, kto zechce ją poznać. Wywoła sentyment do minionych czasów i przeżyć, ale może również skonfrontować nas z czymś, o czym chcielibyśmy zapomnieć. Jednak czy warto uciekać, a może wręcz przeciwnie, dopóki nie jest jeszcze za późno, warto znaleźć w sobie odwagę na szczerą rozmowę, której pomiędzy Elą i Martą zabrakło. Ja bardzo mocno zaczytałam się w tej powieści, a po jej lekturze wybrałam się na samotny pełen zadumy i refleksji spacer na temat życia mojego i mojej rodziny. Co niech będzie dla was dowodem na to, że książka ma znaczący wpływ na swoich czytelników.
Patronat medialny bloga Kocie czytanie.
[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Szara Godzina
http://kocieczytanie.blogspot.com/2023/09/niedokonczony-list-ewa-szymanska.html
"Niedokończony list" Ewa Szymańska/ Recenzja patronacka - Przedpremierowa
Życie niemalże każdego dnia zmusza nas do dokonywania ciężkich wyborów i podejmowania trudnych decyzji. Z pewnością wielu z was właśnie teraz przed takowymi stoi. Jeśli tak, to się bardzo dobrze składa. Mam nadzieję, że skłonię was do tego, abyście przed ich podjęciem, jeszcze raz dokładnie wszystko...
2023-07-26
Marek Marcinowski jest pisarzem wszechstronnym. Zapoznając się z dorobkiem twórczym autora, znajdziemy w nim zarówno powieści dla dorosłych czytelników, które sama z przyjemnością czytam, jak i dla dzieci, które wzbogacają biblioteczkę moich siostrzeńców. I to właśnie na tej drugiej odsłonie talentu twórczego Marka skupimy się dzisiaj.
Jestem ciocią trzyletniego Jasia i ośmioletniego Karolka. Jako że na bieżąco śledzę rynek wydawniczy, to na mnie w mojej rodzinie spoczywa bardzo przyjemny obowiązek selekcjonowania i wyboru najciekawszych oraz oczywiście wartościowych książek dla moich siostrzeńców. Jeśli chodzi o literaturę dziecięcą, to ta, którą w ręce swoich małych czytelników oddaje Marek Marcinowski, jest dla nas numerem jeden. Moi siostrzeńcy te książeczki kochają i zawsze z niecierpliwością czekają, kiedy ciocia powie im, że już wkrótce będą mogli przeczytać coś nowego od Pana Marka. Mnie to bardzo cieszy, ponieważ mam pewność, że spędzając czas na ich lekturze, chłopcy dostaną wszystko, czego potrzebują, na najwyższym poziomie. Nie tylko przyjemność z czytania, ale także dużą dawkę wiedzy, a także ciekawostek, które rozbudzą ich wyobraźnię i ciekawość świata.
„Podróże Julki i Krzysia. Korona Gór Polski. Szczyty powyżej 1000 m n.p.m.” Swoją premierę będzie miała już 31 lipca 2023. Dedykowana dzieciom w wieku 5- 12 lat
Na jej kartach będziemy towarzyszyć znanym i lubianym małym bohaterom - Julce i Krzysiowi oraz ich rodzicom w kilku górskich wycieczkach, których celem jest zdobycie szczytów należących do Korony Gór Polskich. W poprzedniej części cała rodzina zdobyła szczyty poniżej 1000 m n.p.m., a tym razem zaprawieni w boju postanowili podnieść sobie poprzeczkę wyżej.
Chcę zachęcić was do przeczytania tej książki wspólnie z dziećmi, gdyż jej czytanie będzie dla nich wspaniałą przygodą pełną wrażeń i ciekawostek, która poszerzy ich wiedzę i wzbudzi w nich zew poszukiwaczy przygód. Dzięki pięknym ilustracjom, które znajdziemy w książce, dzieci mają możliwość poznania pięknych górskich krajobrazów, a także ich zwierzęcych mieszkańców. Musicie wiedzieć, że z niektórymi górskimi szczytami, o których tutaj przeczytamy, wiążą się bardzo ciekawe legendy. Jeśli tylko przeczytacie, książkę, do czego gorąco was namawiam, na pewno je poznacie. Dowiecie się również między innymi, jak nazywa się, a także jak wygląda tradycyjne wiosenne wyprowadzanie owiec. A to dopiero początek czekających na dzieci w książce atrakcji. Dzięki niej poczują się nie tylko podróżnikami, ale także ornitologami, czy tropicielami zwierzęcych śladów.
Kochani rodzice nie wahajcie się dłużej i pozwólcie, żeby ta książka zabrała wasze dziecko na niezapomniane górskie wycieczki. Dzięki niej wasza latorośl nauczy się bezpiecznego zachowania podczas takich wypraw i na pewno nabierze wielkiej ochoty na to, aby samemu stać się zdobywcą szczytów Korony Polskich Gór.
Muszą jednak czytać bardzo uważnie, gdyż na ostatnich stronach książki autor przygotował dla małych podróżników quiz z pytaniami, na które odpowiedzi poznacie podczas lektury.
Taką literaturę dziecięcą chcę promować i polecać, dlatego jestem dumna, że blog Kocie czytanie ma przyjemność objąć obie te książki swoim patronatem medialnym.
[Materiał reklamowy] Autor Marek Marcinowski - profil autorski
Marek Marcinowski jest pisarzem wszechstronnym. Zapoznając się z dorobkiem twórczym autora, znajdziemy w nim zarówno powieści dla dorosłych czytelników, które sama z przyjemnością czytam, jak i dla dzieci, które wzbogacają biblioteczkę moich siostrzeńców. I to właśnie na tej drugiej odsłonie talentu twórczego Marka skupimy się dzisiaj.
Jestem ciocią trzyletniego Jasia i...
2023-07-26
Marek Marcinowski jest pisarzem wszechstronnym. Zapoznając się z dorobkiem twórczym autora, znajdziemy w nim zarówno powieści dla dorosłych czytelników, które sama z przyjemnością czytam, jak i dla dzieci, które wzbogacają biblioteczkę moich siostrzeńców. I to właśnie na tej drugiej odsłonie talentu twórczego Marka skupimy się dzisiaj.
Jestem ciocią trzyletniego Jasia i ośmioletniego Karolka. Jako że na bieżąco śledzę rynek wydawniczy, to na mnie w mojej rodzinie spoczywa bardzo przyjemny obowiązek selekcjonowania i wyboru najciekawszych oraz oczywiście wartościowych książek dla moich siostrzeńców. Jeśli chodzi o literaturę dziecięcą, to ta, którą w ręce swoich małych czytelników oddaje Marek Marcinowski, jest dla nas numerem jeden. Moi siostrzeńcy te książeczki kochają i zawsze z niecierpliwością czekają, kiedy ciocia powie im, że już wkrótce będą mogli przeczytać coś nowego od Pana Marka. Mnie to bardzo cieszy, ponieważ mam pewność, że spędzając czas na ich lekturze, chłopcy dostaną wszystko, czego potrzebują, na najwyższym poziomie. Nie tylko przyjemność z czytania, ale także dużą dawkę wiedzy, a także ciekawostek, które rozbudzą ich wyobraźnię i ciekawość świata.
Wojtuś i jego potworki. Nowe uczucia i emocje”. Dedykowana dzieciom w wieku od 1,5 roku + Ta książeczka miała swoją premierę 17 lipca 2023.
Mały chłopiec Wojtuś, którego poznaliśmy w pierwszej części, znajduje się w obliczu nowych dla siebie sytuacji dnia codziennego, w których znajdują się również nasze dzieci. Sytuacje te wywołują w małym człowieku uczucia i emocje, które są dla niego jeszcze nieznane, a tym samym trudne do zrozumienia. My dorośli musimy w takich chwilach służyć mu pomocą. Ta książeczka będzie dla nas i naszego dziecka idealnym wsparciem. Pomoże rozpoznać i nazwać konkretne towarzyszące dziecku w danym momencie uczucia i emocje, a także przyporządkować je do odpowiedniego zdarzenia w którym dziecko uczestniczy i które właśnie akurat taką emocję u niego wywołało. Ponadto ogromnie istotne jest to, aby dziecko miało świadomość tego, iż emocje są bardzo ważną częścią naszego życia i każdy człowiek ma prawo wyrażać je otwarcie i mówić o nich głośno od najmłodszych lat.
Wszyscy z pewnością zdajemy sobie sprawę, że dla rodzica, czy też opiekuna dziecka nie jest to łatwe zadanie, dlatego też gorąco zachęcam was do przeczytania wspólnie z dzieckiem tej książeczki, gdyż jest ona wspaniałym materiałem dydaktycznym. Dzięki krótkim tekstom opisującym w łatwy i przystępny sposób istotę każdej emocji, dziecko bardzo szybko ją zrozumie i przyswoi. A dołączone do tekstu kolorowe obrazki rysowane ręką dziecka dodatkowo skupią jego uwagę, ciekawość i zainteresowanie.
A na końcu książeczki znajdziecie propozycje zabaw, które jeszcze bardziej pozwolą dziecku oswoić się z emocjami, i zrozumieć czym jest na przykład zdziwienie, czy zazdrość.
Taką literaturę dziecięcą chcę promować i polecać, dlatego jestem dumna, że blog Kocie czytanie ma przyjemność objąć obie te książki swoim patronatem medialnym.
[Materiał reklamowy] Autor Marek Marcinowski - profil autorski.
Marek Marcinowski jest pisarzem wszechstronnym. Zapoznając się z dorobkiem twórczym autora, znajdziemy w nim zarówno powieści dla dorosłych czytelników, które sama z przyjemnością czytam, jak i dla dzieci, które wzbogacają biblioteczkę moich siostrzeńców. I to właśnie na tej drugiej odsłonie talentu twórczego Marka skupimy się dzisiaj.
Jestem ciocią trzyletniego Jasia i...
2023-05-14
"Kim będę, kiedy dorosnę?" Marek Marcinowski/ Recenzja patronacka/ Przedpremierowa
Kochani, jestem bardzo ciekawa, jakie plany zawodowe na przyszłość snuliście, będąc dziećmi? Ja przyznaję, że nie pamiętam, kim chciałam zostać. Może dlatego, że sam sposób zaznajamiania mnie małej dziewczynki z rodzajami istniejących zawodów nie był jakiś spektakularny, Wiedzę na ten temat zdobywałam z opowieści rodziców i babci. Dla dziecka były to jednak tylko słowa, które, jak się pewnie domyślacie, nie kształtowały zbyt wyraźnie mojego o nich wyobrażenia.
Od tego czasu ku mojej radości wiele się zmieniło i teraz rodzice mają ułatwione zadanie. A to wszystko dzięki książeczkom dla najmłodszych, które pomogą dzieciom w ciekawy sposób poznać rodzaje istniejących zawodów i dowiedzieć się na z jakimi zadaniami są one związane. Teraz chciałabym zwrócić waszą uwagę na jedną z nich, a będzie to najnowsza książeczka Marka Marcinowskiego dla najmłodszych "Kim będę, kiedy dorosnę?", która swoją premierę będzie miała już 15.05.2023 roku. Dla mnie będzie to premiera wyjątkowa nie tylko ze względu na samą wartościowość tej książeczki, o czym przekonacie się już za chwilę, ale również dlatego, że jest to wspaniały patronat medialny bloga Kocie czytanie.
Bez dalszego przedłużania zajrzyjmy więc do środka. A w środku czekają na nas bardzo ciekawe rymowanki, dzięki którym dowiemy się między innymi: Czym zajmuje się leśniczy? Kiedy należy udać się do fizjoterapeutki? W jaki sposób pomoże hydraulik? Czego szuka archeolog? Dzięki temu, że każda z rymowanek jest krótka i zabawna, dziecko łatwo ją zapamiętuje i, co może potwierdzić mój siostrzeniec, niepostrzeżenie dla samego siebie potrafi wyrecytować na pamięć.
Uchylę wam rąbka tajemnicy.
Fizjoterapeutka zna każdy mięsień i każdą kość,
Wszelkim więc ich bólom szybko powie: „Dość!”.
Gdy po urazie do sprawności chcesz wrócić,
Jej zabiegi pomogą problemy twe ukrócić.
Autor przyzwyczaił nas również do tego, że każda jego książeczka dla małego czytelnika jest pięknie wydana i wspaniale ilustrowana. Tak też jest i tym razem, zobaczcie sami.
Jednak to nie wszystko, co znajdziecie w tej książeczce. Marek Marcinowski doskonale wie, że po ciekawej lekturze, czas na równie ciekawą zabawę i spędzenie fajnego czasu z najbliższymi. Dlatego też na końcu książeczki znajdziemy kilka świetnych pomysłów, co możecie razem zrobić. Oczywiście, każda propozycja odnosi się do treści "Kim będę, kiedy dorosnę"?
Ja z całego serca polecam i rekomenduję tę książeczkę. Łączy ona w sobie elementy nauki z zabawą. Sprawia wiele przyjemności, pobudza wyobraźnię dziecka. A czas z nią spędzony to sama przyjemność zarówno dla dzieci, jak i dorosłych, którzy przez chwilę również mogą jeszcze raz poczuć się dzieckiem.
Książeczka dedykowana jest dzieciom w wieku 2- 6 lat.
Już niedługo Dzień Dziecka, więc jeśli szukacie wartościowego i prezentu, to ta książka będzie idealnym wyborem.
https://kocieczytanie.blogspot.com/2023/05/kim-bede-kiedy-dorosne-marek_14.html
"Kim będę, kiedy dorosnę?" Marek Marcinowski/ Recenzja patronacka/ Przedpremierowa
Kochani, jestem bardzo ciekawa, jakie plany zawodowe na przyszłość snuliście, będąc dziećmi? Ja przyznaję, że nie pamiętam, kim chciałam zostać. Może dlatego, że sam sposób zaznajamiania mnie małej dziewczynki z rodzajami istniejących zawodów nie był jakiś spektakularny, Wiedzę na ten temat...
Drogi czytelniku, droga czytelniczko, jeśli czytasz tego posta, a jesteś rodzicem, opiekunem, ciocią wujkiem, babcią, bądź dziadkiem, to koniecznie zaproś do wspólnego jego przeczytania swoją latorośl. Dziś bowiem chcę opowiedzieć o książce, którą z myślą o dzieciach napisał Marek Marcinowski. Jestem przekonana, że książeczka „W krainie dinozaurów” zachwyci każdego małego czytelnika. Już sama jej okładka mocno przykuje jego uwagę, a gdy zaczniemy ją czytać, jest jeszcze lepiej.
Wspólnie z jej bohaterami, rodzeństwem Zuzią i Wojtusiem dziecko zostaje zabrane w fascynującą i pełną wrażeń podróż w czasie do ery, kiedy na Ziemi żyły dinozaury. Jak to możliwe? W bajkach wszystko jest możliwe, a wyobraźnia dzieci nie zna granic. W jaki sposób nasi mali bohaterowie cofnęli się w czasie o wiele milionów lat wstecz, musicie przekonać się sami, ale zdradzę wam, że podczas swojej niezapomnianej przygody spotkali wiele okazów tych niezwykłych zwierząt, o których jeszcze kilka godzin wcześniej opowiadał przewodnik podczas wycieczki do muzeum paleontologicznego. Dzięki uważnemu słuchaniu teraz bez problemu mogą zidentyfikować, każdego napotkanego dinozaura, a także podzielić się informacjami na ich temat z każdym z was, jeśli tylko sięgniecie po tę rewelacyjną książkę.
Autor w bardzo przystępny i ciekawy sposób przekazuje dziecku wartościową wiedzę, a jednocześnie pobudza jego wyobraźnie i zaangażowanie w lekturę książki. Jak miało to miejsce w przypadku poprzednich książek autora dla dzieci, również i tym razem zadbał o to, aby pobudzić jego kreatywność i skupić uwagę. A to dlatego, że kiedy już czytelnicza przygoda dobiegnie końca, na dziecko czeka zestaw pytań, odnoszących się do tego, o czym właśnie przeczytało oraz zadania praktyczne, które może wykonać samodzielnie, albo poprosić o pomoc dorosłego, co sprzyja spędzaniu miłego wspólnego czasu. Co więcej, na pewno po przeczytaniu książki całą rodzinką będziecie chcieli wybrać się do muzeum paleontologicznego.
Macie moje słowo, wasze dzieci będą oczarowane i zafascynowane wyprawą do „Krainy dinozaurów". Do gorącego polecenia książki dołączają się moi dwaj siostrzeńcy Jaś i Karolek. Jako ciocia, dbam o to, aby sięgali po wartościową dziecięcą lekturę, dlatego bardzo cieszę się, że mój blog Kocie czytanie ma przyjemność patronować medialnie właśnie tej wspaniałej książeczce, od której chłopcy nie mogą się oderwać. Nie dziwię się temu jednak zupełnie. No bo jak odłożyć na półkę tak pięknie wydaną i ilustrowaną książkę. Zobaczcie sami.
Premiera książki odbędzie się 17.04.2023 roku, ale kupić ją możecie już dziś.
https://kocieczytanie.blogspot.com/2023/04/w-krainie-dinozaurow-marek-marcinowski_15.html?m=1
Drogi czytelniku, droga czytelniczko, jeśli czytasz tego posta, a jesteś rodzicem, opiekunem, ciocią wujkiem, babcią, bądź dziadkiem, to koniecznie zaproś do wspólnego jego przeczytania swoją latorośl. Dziś bowiem chcę opowiedzieć o książce, którą z myślą o dzieciach napisał Marek Marcinowski. Jestem przekonana, że książeczka „W krainie dinozaurów” zachwyci każdego małego...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-03-24
"Łączka - Czarna kostka" Wanda Siubiela / Recenzja przedpremierowa - Patronat medialny
Dziś chciałabym zwrócić się do rodziców nastoletnich dzieci, jak również do samej młodzieży. Drodzy rodzice, czy zdajecie sobie sprawę z tego, jak bardzo ważne i odpowiedzialne zadanie stoi przed wami w momencie, kiedy wasze dorastające dziecko za chwilę zacznie wkraczać na drogę dorosłego życia. To właśnie wy musicie niczym na zielonej łące zasiać w nim najważniejsze życiowe wartości takie jak pewność siebie, poczucie własnej wartości, wiarę w siebie i własne możliwości. Po to, aby w tych młodych ludziach te ziarenka podlewane waszą miłością, wsparciem oraz akceptacją, bezwarunkowym oddaniem mogły kiełkować i rosnąć w siłę. Wyposażenie dziecka w tak wartościowy bagaż sprawia, że kroczy ono przez życie bez lęku, odważnie dążąc do spełniania swoich planów i marzeń.
Tak być powinno, niestety jednak w praktyce bardzo często wygląda to zupełnie inaczej. Niezwykle przykro mi to przyznać, ale często to właśnie rodzice są tymi, którzy bez najmniejszej, chociażby chwili zastanowienia nad konsekwencjami swoich czynów podcinają skrzydła swoim dzieciom. Często wychodzimy z założenia, że to my dorośli wiemy najlepiej, co jest dla naszych nastolatków najlepsze. Bo przecież one jeszcze tak naprawdę niczego w życiu nie przeżyły, niczego nie doświadczyły, więc, jak mogą wiedzieć, w jaki sposób pokierować swoimi wyborami i decyzjami tak, aby były one dla nich najlepsze? Tymczasem spójrzmy prawdzie w oczy i powiedzmy sobie wprost, że takim traktowaniem młodych ludzi zatruwamy ich życie, depcząc ich pragnienia oraz uczucia. A wystarczy tak niewiele, bo tylko rozmowa i chęć wysłuchania nastolatka, by przekonać się, że jest ono bardziej dojrzałe i rozumie znacznie więcej, niż sądzimy i to my możemy się wiele od nich nauczyć.
Młody człowieku, jeśli teraz czytasz te słowa i czujesz, że odnajdujesz w nich swoje życie i twój obraz relacji z rodzicami to pamiętaj jedno; to nie ty odpowiadasz za przewinienia swoich rodziców. Rodziny się nie wybiera, ale to nie ona jest wyznacznikiem tego, jak będzie wygląda twoja przyszłość. Ty masz wpływ tylko na siebie. Pozostając wierny swoim marzeniom osiągnąć wszystko. Jeśli nie masz obok siebie nikogo, kto wlałby w twoje serce tę bardzo potrzebną ci teraz otuchę, to bardzo serdecznie zachęcam cię do sięgnięcia po książkę Wandy Siubieli „Łączka – Czarna kostka”, o której chcę teraz opowiedzieć kilka słów, a którą blog Kocie czytanie ma zaszczyt i ogromną przyjemność wziąć pod swoją medialną opiekę.
Na kartach powieści poznajemy szesnastoletnią Weronikę. Młoda dziewczyna stara się odnaleźć i przystosować do zupełnie nowej nie tylko dla niej, ale i dla całego naszego kraju rzeczywistości, gdyż w momencie, kiedy my czytelnicy wkraczamy w jej życie, w Polsce panuje pandemia i na obywateli zostają nałożone ograniczenia i restrykcje służące ochronie ich zdrowia i życia. Dla naszej bohaterki i jej rodziny wiąże się to z dużymi zmianami, ponieważ przeprowadzają się na Hel. Tutaj Werka tęskni za dawną klasą, którą musiała zostawić. Sytuacji nie ułatwia przymusowa izolacja i społeczny dystans, w którym przyjacielskie spotkania towarzyskie stają się tylko wspomnieniem, a wszelkie relacje, które nawiązała, ograniczają się do SMS-ów i komunikatorów społecznościowych. Ludzkie twarze skrywane za noszonymi maseczkami stają się anonimowe. Nastolatka nie wie jeszcze, że to nie koniec zmian, z którymi będzie musiała się zmierzyć.
Zanim jednak napiszę wam o nich nieco więcej, pozwólcie, że przybliżę wam postać samej Weroniki. Jest to osoba o bardzo dużej dojrzałości. Mimo swojego wieku twardo stąpa po ziemi i ma już ułożony plan na siebie. Zna wartość pieniądza i wie, czym jest ciężka praca. Zasobność portfeli jej rodziców nigdy nie była zbyt duża i choć podstawowe potrzeby zarówno jej, jak i jej ośmioletniego brata Bartka zawsze są zaspokajane, to nie mogą pozwolić sobie na nic ponadto. Weronika marzy o tym, aby jej przyszłość wyglądała inaczej. Wie, że tylko nauka i dobre wyniki są przepustką do zdobycia dobrego zawodu i podniesienia poziomu swojego życia. Weronika czuje, że wszystko w swoim życiu ma pod kontrolą. Niestety los już wkrótce zrzuci na jej barki ciężar, który uświadomi jej, że to poczucie jest tylko złudzeniem. Wydarzy się coś, co wywróci jej świat do góry nogami i zachwieje fundamentem, na którym zbudowana jest jej rodzina. O tym jednak musicie przeczytać już sami, sięgając po tę niezwykle wartościową książkę, do czego już teraz bardzo serdecznie zachęcam.
Tak oto przechodzimy do kolejnego z wątków poruszanych na kartach powieści, jakim jest rozpad rodziny widziany oczami nastolatki. Oczywiście nie chcę zdradzać zbyt wiele, więc powiem tylko tyle, że nigdy nie możemy być pewni, że wiemy wszystko o bliskich nam osobach. Nawet jeśli są naszą rodziną i żyją z nami pod jednym dachem. Często prawda może bardzo nas zaskoczyć i niestety odbić się rykoszetem na nas samych. Weronika przekonała się o tym bardzo dotkliwie przez co została zmuszona do tego, aby szybko dorosnąć i ratować to, co dla niej najważniejsze. Autorka uświadamia nam, że w kryzysowych sytuacjach często role rodzic – dziecko ulegają odwróceniu i to właśnie dziecko wykazuje się większą mądrością, rozwagą i odpowiedzialnością. Rodzice skupieni na własnych problemach i emocjach spychają swoje dzieci na boczne tory nie zwracając uwagi na to, jak czują się, z tym, co je spotkało. W głowie Weroniki kłębi się wiele pytań bez odpowiedzi. Sama czuje się zagubiona nie wiedząc, co jest powodem rozpadu jej rodziny. Mimo to musi być silna dla swojego brata, dla którego w obecnej sytuacji jest jedynym wsparciem i pocieszeniem. Czy znajdzie w sobie siłę, aby udźwignąć tak wiele trosk wypełniających jej serce? Odpowiedź na to i wiele innych pytań znajdziecie oczywiście czytając książkę.
Pośród tego wszystkiego, co przytłacza Weronikę, jest jednak coś, co sprawia, że mimo wszystko czuje się szczęśliwa. W jej sercu bowiem zrodziło się pierwsze uczucie do Michała. Tę dwójkę dzieli zupełnie wszystko usposobienie, podejście do życia, a także status społeczny i materialny. Miłość jednak nie uznaje podziałów. W tym miejscu chciałoby się napisać „I żyli długo i szczęśliwie”, jak to najczęściej kończy się w bajkach. Ta książka, jak już zapewne zauważyliście, bajką nie jest. A w prawdziwym życiu, choć miłość wznosi się ponad podziałami, to niestety nasze społeczeństwo ciągle dzieli ludzi na lepszych i gorszych, biednych i bogatych. Piętno tych podziałów mocno odciska się na związku Weroniki i Michała. Weronika nie może w pełni cieszyć się swoją pierwszą miłością, ponieważ szczęście mącą obawy i niepokój odnośnie do przeciwności, jakie stoją na drodze tego uczucia. Czy Michał i Weronika będą mieli w sobie wystarczająco dużo odwagi i determinacji, by przeciwstawić się woli dorosłych i zawalczyć o siebie nawzajem? Koniecznie spędźcie czas z książką i sprawdźcie to sami.
Już chyba nikt z nas nie ma najmniejszych wątpliwości, że „Łączka – Czarna kostka” to książka, na której premierę warto czekać. Bardzo mocno wyczuwalny realizm i autentyczność wszystkiego, o czym w niej przeczytamy, na pewno sprawi, że wielu czytelników odnajdzie w niej cząstkę siebie, a nawet przeniesie wiele poruszanych w niej aspektów na płaszczyznę własnego życia. Tym samym jej lektura nikogo, kto zechce po nią sięgnąć, z pewnością nie pozostawi obojętnym na historię Weroniki, skłaniając nas do wielu refleksji i przemyśleń. Sama Weronika dla wielu młodych, którzy są w podobnej do niej sytuacji życiowej, może stać się swego rodzaju bratnią duszą. Natomiast jej postawa i cenione przez nią wartości będą siłą w walce o siebie i inspiracją do działania.
Wanda Siubiela zostawia dla nas w swojej książce bardzo ważne przesłanie. Nie liczy się, co mówią o nas inni i jak nas postrzegają. To jest nasze życie i nikt nie ma prawa kreować go za nas. Najważniejsze, aby niezależnie od wszystkiego, co nas spotyka być wiernym samemu sobie i postępować w zgodzie z własnymi poglądami. O wartości człowieka nie stanowi to ile ma, ale to jaki jest i co nosi w sercu. Dlatego ważne jest, abyśmy otaczali się ludźmi, którzy będą cenić nas właśnie za to, co niewidoczne dla oczu.
Z pełnym przekonaniem uważam, że jest to książka, którą powinna przeczytać zarówno córka, jak i matka. Ojciec i syn. Dzięki niej my dorośli będziemy mogli lepiej zrozumieć świat widziany oczami naszych nastoletnich dzieci. Wspólna lektura tej powieści może być wspaniałym impulsem i pretekstem do tego, aby rodzic zatrzymał się w biegu codziennego życia i docenił w nim rolę własnego dziecka. Znalazł czas na szczerą rozmowę i otwartość dla jego uczuć, potrzeb i pragnień.
Zapamiętajcie datę 31 marca 2023. To dzień, w którym nasz polski rynek wydawniczy wzbogaci książka, o której na pewno będzie głośno i która na zawsze pozostanie w sercach swoich czytelników. Ja już nie mogę doczekać się kontynuacji cyklu „Łączka” i tego, co przygotuje dla nas autorka.
Kończąc, chciałabym podziękować Autorce i wydawnictwu Bookplan.pl za możliwość objęcia patronatem medialnym tak mocno wciągającej i angażującej czytelnika emocjonalnie książki, od której czytania nie sposób się oderwać przed doczytaniem jej do końca. Życzyłabym sobie i nam wszystkim więcej takich książek. Takie powieści chcę promować i polecać.
[Materiał reklamowy] Autorka Wanda Siubiela.
https://kocieczytanie.blogspot.com/2023/03/aczka-czarna-kostka-wanda-siubiela_24.html
"Łączka - Czarna kostka" Wanda Siubiela / Recenzja przedpremierowa - Patronat medialny
Dziś chciałabym zwrócić się do rodziców nastoletnich dzieci, jak również do samej młodzieży. Drodzy rodzice, czy zdajecie sobie sprawę z tego, jak bardzo ważne i odpowiedzialne zadanie stoi przed wami w momencie, kiedy wasze dorastające dziecko za chwilę zacznie wkraczać na drogę...
2023-03-08
Recenzja patronacka: " Miejsce na ziemi" Iwona Mejza / Premiera
Kiedyś ktoś, składając mi życzenia urodzinowe, życzył mi, abym znalazła swoje miejsce na ziemi. Wówczas pomyślałam sobie, że są to bardzo piękne słowa, ale przyznam szczerze, że wtedy jeszcze nie zastanawiałam się nad tym, jak ogromne znaczenie nie tylko w moim życiu, ale w życiu każdego człowieka ma moc spełnienia się takich życzeń. Wspomnienie wypowiadania ich przez moją przyjaciółkę wróciło do mnie w momencie, kiedy zaczęłam czytać najnowszą powieść Iwony Mejzy „Miejsce na ziemi” będącą trzecią częścią cyklu „Miasteczko Anielin”, któremu blog Kocie czytanie ma zaszczyt i przyjemność patronować medialnie. Dziś właśnie wspólnie z autorką oraz wydawnictwem Dragon świętujemy premierę tej wspaniałej książki, więc jest to idealny moment na to, żebym opowiedziała wam o niej nieco więcej.
Zanim jednak skupimy się na samej książce, pomyślmy przez chwilę, czym jest owo miejsce na ziemi i dlaczego, mimo że każdy chce je odnaleźć, często jest to bardzo trudne, a nawet nie udaje się nigdy? Dla mnie moje miejsce na ziemi to rodzinny dom, do którego prowadzą wszystkie drogi niezależnie od tego, gdzie jestem,. To niewielki ogród, w którym mogę odpocząć i zebrać myśli, ale też bliscy mi ludzie. Ich wsparcie, życzliwość i serdeczność. Iwona Mejza poprzez perypetie swoich bohaterów chce uświadomić swoim czytelnikom, że tylko żyjąc w harmonii ze światem i otoczeniem, będziemy w stanie znaleźć takie miejsce, które uznamy za swoje i w którym będziemy chcieli spędzić resztę swojego życia.
W tej części cyklu autorka próbuje wyprostować niełatwe często bardzo kręte i pokomplikowane życiowe ścieżki mieszkańców tej małej społeczności. I zdradzę wam, że wszystko wskazuje na to, iż może wreszcie to się uda. Każdy z nich ma szansę odzyskać upragniony spokój i poczuć się szczęśliwym, pod warunkiem, że tę szansę zechce dobrze wykorzystać.
Zajrzyjmy więc do Anielina, by odwiedzić Martę i Polę. Pozornie młoda kobieta odzyskała spokój, ale nie jest tak do końca, gdyż nie potrafi żyć pełnią życia po ogromnej stracie, która dotknęła rodzinę Wójcickich. Ma u swojego boku Marcina, który jednak także nie umie z w pełni cieszyć się, życiem ze swoimi dziewczynami, gdyż stracił już nadzieję na to, że kiedykolwiek odkryje prawdę o przeszłości swojej rodziny, przez co, jak sam mówi, czuje się niekompletny. Nagle jednak niespodziewanie dla niego samego tajemnice zaczynają wychodzić na jaw. Czy prawda przyniesie mu ukojenie i pozwoli, nie oglądając się za siebie spędzić życie u boku swoich ukochanych kobiet? Tego już musicie dowiedzieć się sami.
W momencie, kiedy my czytelnicy przystępujemy do lektury książki, całe miasteczko żyje organizacją przyjęcia urodzinowego Elizy Prodi. Pełna energii starsza pani angażuje w cały proces przygotowań uroczystości niemalże każdego mieszkańca Anielina. W tym miejscu muszę się przyznać, że dotychczas nie pałałam sympatią do tej postaci, ale jak się sami przekonacie, teraz ta kobieta okazuje się zupełnie inna, niż myśleliśmy. Nie mogę zbyt wiele zdradzić, ale powiem tylko, że w tym miejscu przechodzimy do kolejnego bardzo ważnego aspektu poruszanego przez autorkę na kartach tej książki. Mianowicie społecznej marginalizacji osób starszych. Często młodzi ludzie uważają i dążą do tego, aby seniorzy siedzieli cicho, i nie wtrącali się w ich życie, bo przecież oni nic nie wiedzą, na niczym się nie znają. Tymczasem, właśnie między innymi Eliza wykazała się niezwykłą mądrością i dojrzałością życiową, robiąc coś, czym pomogła drugiemu człowiekowi stanąć na nogi po wielu dotkliwych ciosach od losu, jakich doświadczył. Iwona Mejza zostawia dla nas bardzo ważną lekcję. Osoby starsze wiedzą naprawdę wiele, wystarczy tylko, że będziemy chcieli ich wysłuchać i czerpać z ich rad i wsparcia. No ale pani Prodi nie byłaby sobą, gdyby nie przygotowała spektakularnej niespodzianki, którą zaskoczy nie tylko jej adresata, ale dosłownie wszystkich, nas czytelników również. O tym jednak musicie przeczytać już sami, sięgając po książkę, do czego gorąco zachęcam. Nie możemy dopuszczać się niejako skreślania osób starszych tylko ze względu na ich wiek. Jak czytamy w książce, z czym ja się oczywiście zgadzam, wiek to tylko liczba i nie jest żadną barierą do tego, aby spełniać swoje marzenia i czerpać radość z tego, co życie nam ofiaruje.
Wróćmy jednak jeszcze na moment do drugiej części pytania, które postawiłam na początku recenzji, czyli dlaczego wielu z nas tak bardzo trudno znaleźć swoje miejsce na ziemi? Po przeczytaniu książki i na podstawie niejako obserwacji tego, jak bardzo jej bohaterowie są zagubieni i rozdarci wewnętrznie, możemy powiedzieć, że takich powodów jest naprawdę wiele. Jednak dwa główne to przede wszystkim strach przed daniem sobie drugiej szansy na szczęście, a także pogoń za wyimaginowanym szczęściem, podczas gdy, to prawdziwe jest bardzo blisko nas na wyciągnięcie ręki. Mimo że pragniemy być szczęśliwi i odzyskać, być może już dawno utracony czas, to jednak w obawie przed ponownym cierpieniem, poczuciem straty, czy krzywdy miotamy się, nie mając odwagi podjąć zdecydowanych wyborów i decyzji ku temu szczęściu i miejscu na ziemi nas prowadzących. W biegu codziennego życia nie potrafimy dostrzec jego piękna i zrozumieć, że naprawdę nie wiele trzeba, aby czuć się spełnionym.
Czytając to, co do tej pory napisałam, nikt już nie ma na pewno wątpliwości, że tak książka to samo życie, z której bohaterami, ich problemami, zmartwieniami i rozterkami utożsami się każdy z nas. Autorka nie oszczędza swoich bohaterów, co nadaje całej fabule jeszcze większej autentyczności, bo przecież nikt z nas nie żyje pod kloszem. Jednak daje nadzieję na lepsze jutro, jeśli tylko zatrzymamy się w gonitwie za tym, co nierealne oraz niedoścignione i rozejrzymy wokół siebie, doceniając to, co już mamy. Pamiętajcie kochani, życie mamy tylko jedno, a drugiej szansy może już nie być.
Cóż mogę więcej napisać. Zarówno „Miejsce na ziemi”, jak i dwie poprzednie odsłony cyklu „Przyjaciółka” oraz „Rodzinne strony” należą do lektur nieodkładanych. Wciągną was bez reszty i podbiją wasze serca. Mało tego nie raz będziecie mieli dojmujące odczucie, że czytacie o sobie i jesteście częścią tej historii. Mimo że „Miejsce na ziemi” jest częścią zamykającą cały cykl, czego bardzo żałuję, gdyż nie chcę opuszczać Anielina, to jeszcze długo po przeczytaniu ostatniego zapisanego w niej zdania, nie będziecie mogli o tej trylogii zapomnieć. Skłania ona do głębokich refleksji i przemyśleń, także na płaszczyźnie naszego życia, co bezsprzecznie świadczy o jej ogromnej wartości i wyjątkowości. Ja na pewno jeszcze nie raz wrócę do Anielina, a was już dłużej nie zatrzymuję, abyście mogli to urokliwe miasteczko niezwłocznie odwiedzić.
Książka jest już dostępna w formie e-booka na platformie Legimi.
Kończąc, chciałabym serdecznie podziękować Autorce oraz Wydawnictwu Dragon za zaufanie i oddanie mi pod medialną opiekę tak wyjątkowej powieści.
[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Dragon.
https://kocieczytanie.blogspot.com/2023/03/recenzja-patronacka-miejsce-na-ziemi.html
Recenzja patronacka: " Miejsce na ziemi" Iwona Mejza / Premiera
Kiedyś ktoś, składając mi życzenia urodzinowe, życzył mi, abym znalazła swoje miejsce na ziemi. Wówczas pomyślałam sobie, że są to bardzo piękne słowa, ale przyznam szczerze, że wtedy jeszcze nie zastanawiałam się nad tym, jak ogromne znaczenie nie tylko w moim życiu, ale w życiu każdego człowieka ma moc...
2023-02-17
"Sen przychodzi nad ranem" Ewelina Miśkiewicz - Recenzja patronacka./ Przedpremierowa.
Poznajcie Luizę. Niespełna czterdziestoletnią kobietę, o której można powiedzieć naprawdę wiele, ale na pewno nie to, że jest taka, jak wszyscy. Choć ona bardzo się stara, aby na zewnątrz tak to właśnie wyglądało. Zbudowała sobie życie, które w pierwszej chwili może nam się wydawać bardzo podobne do naszego. Pracuje, ma dorosłą córkę i przyjaciela, który rozumie ją, jak nikt inny. Jednak jak się za chwilę przekonacie, jest to tylko fasada pozorów skrywająca naprawdę złożone i skomplikowane oblicze jej codziennej walki o to, aby pozostać na powierzchni i nie zostać wessaną przez pułapki własnego umysłu. Umysłu, w którym panuje chaos generujący strach i lęk, który jest nieodłącznym towarzyszem Luizy. Kobieta zdecydowała się opowiedzieć mi swoją historię, aby uporządkować swój świat. Poszukać w nim prawdy i miłości, której, tak bardzo pragnie. Opowie ją również wam, jeśli tylko sięgniecie po najnowszą książkę Eweliny Miśkiewicz „Sen przychodzi nad ranem”, której premiera odbędzie się już 10 marca 2023 roku nakładem wydawnictwa Szara Godzina, a której Kocie czytanie ma zaszczyt patronować medialnie. Oczywiście już teraz gorąco was do tego zachęcam.
Zacznijmy jednak od początku. Luiza jest osobą, która myśli zbyt dużo i czuje zbyt mocno. W momencie, kiedy my czytelnicy zaczynamy poznawać jej opowieść, ona sama czuje, że stoi nad przepaścią i obawia się, że nadchodzi jej ostateczny rozpad, którego proces rozpoczął się już dawno temu. Od zawsze czuła, że jest inna. Nie ufa ludziom, stroni od wszystkiego, co może pobudzić jej silne emocje i jeszcze bardziej zmącić jej umysł. Nie może ufać też samej sobie, gdyż, jak sama przyznaje, jej głowa to dziwne miejsce. Już sama nie wie, czy jest jej sprzymierzeńcem, czy wrogiem. Jest jeszcze jedna niewiadoma powracająca do niej nad ranem. Fragmenty tajemniczego snu, który odbiera jej spokój. Nie potrafi z niczym ich powiązać, ale wiedziona impulsem postanawia po dwudziestu latach udać się do domu rodzinnego, mając nadzieję, że tam uda jej się dotrzeć do prawdy i wypełnić luki w pamięci, która teraz jest niczym labirynt. Pełna dróg wiodących na manowce i ślepych zaułków.
Podążając w ślad za naszą bohaterką, poznajemy jej trudne relacje z matką, która nigdy nie potrafiła dać jej miłości. Lu ma ciągłe wrażenie, że ich relacje są zaburzone. Ona ciągle potrzebuje matki, podczas gdy ta oczekuje, by to właśnie Luiza wykazywała inicjatywę dla podtrzymania ich relacji, które przez tak wiele lat przejawiają się tylko w sporadycznych rozmowach telefonicznych. Kobieta ma poczucie odwrócenia ról. Tak, jakby to ona musiała jej matkować. Podobne odczucie towarzyszy jej w odniesieniu do swoich relacji z córką. Zoja, bo to o niej mowa zawsze wszystko wie, podejmuje właściwe decyzje. A Lu czuje, że ciągle ją rozczarowuje.
To właśnie w Werbkowicach poszczególne elementy układanki nawiedzającej ją we śnie zaczynają układać się w jedną całość. Lu ulegając popychającemu ją impulsowi, coraz bardziej świadomie odkrywa tajemnice, przed którymi dotychczas chronił ją umysł. Teraz wraca do wspomnień, które coraz częściej podają w wątpliwość to, czy istotnie to umysł jest jej wrogiem, a może wróg pochodzi z zewnątrz. Dla Luizy dotarcie do prawdy nie jest łatwe, gdyż ona nie potrafi odróżnić prawdy od fałszu. Rzeczywistości od iluzji. Przeczytajcie koniecznie tę niezwykle wciągającą książkę i przekonajcie się, czy wam uda się odnaleźć tę właściwą ścieżkę, którą będziecie podążać.
Autorka poprzez to, co obecnie dzieje się z Luizą i jej życiem uświadamia nam, jak bardzo znaczący wpływ na przyszłość człowieka ma jego dzieciństwo i to, czego w nim doświadczamy. My towarzyszymy kobiecie w momencie, kiedy musi na nowo stać się małą dziewczynką i wrócić tam, gdzie wszystko się zaczęło. By jej historia była pełna, musi poznać jej bieg przyczynowo skutkowy. Tylko czy będzie to możliwe, w sytuacji, kiedy sama Lu nie może mieć pewności, czy świat, w którym obecnie się znajduje, jest tym prawdziwym, czy może tylko jednym z wielu wykreowanym przez jej umysł? O tym musicie przekonać się już sami, bo ja oczywiście nic nie zdradzę.
Nawet gdybym chciała to nie mogę, ponieważ Ewelina Miśkiewicz tak perfekcyjnie zatarła granice pomiędzy tym, co jest rzeczywistością, a co tylko projekcją chorego umysłu, że sam czytelnik do końca nie wie, czy może ufać swojemu odbiorowi tego, o czym czyta na kartach książki. Z biegiem fabuły, coraz częściej zadajemy sobie pytanie, kto tak naprawdę chce pomóc Luizie i stoi po jej stronie, a kto tylko świetnie nią manipuluje. A prawda mocno szokuje i zaskakuje.
Nic więcej nie napiszę ponadto, że musicie zapamiętać datę 10 marca, ponieważ będzie to dzień premiery książki, o której na pewno będzie głośno. „Sen przychodzi nad ranem” to powieść, która pokazuje nam najgłębsze meandry udręczonego chorobą umysłu sterującego człowiekiem, jak bezwolną marionetką. Zostaniecie dosłownie pochłonięci i nie będziecie mogli oderwać się od czytania, aż do ostatniego zdania zapisanego przez autorkę, by ostatecznie zadać sobie pytanie, ale czy rzeczywiście Luiza opowiedziała całą prawdę? Sprawdźcie to sami.
Na zakończenie chcę serdecznie podziękować autorce oraz wydawnictwu Szara godzina za zaufanie i możliwość patronowania tak wspaniałej książce, o której, mimo że skończyłam ją czytać już jakiś czas temu, ciągle myślę i do której z pewnością wrócę jeszcze nie raz.
[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Szara Godzina.
http://kocieczytanie.blogspot.com/2023/02/sen-przychodzi-nad-ranem-ewelina_17.html
"Sen przychodzi nad ranem" Ewelina Miśkiewicz - Recenzja patronacka./ Przedpremierowa.
Poznajcie Luizę. Niespełna czterdziestoletnią kobietę, o której można powiedzieć naprawdę wiele, ale na pewno nie to, że jest taka, jak wszyscy. Choć ona bardzo się stara, aby na zewnątrz tak to właśnie wyglądało. Zbudowała sobie życie, które w pierwszej chwili może nam się wydawać...
2022-10-09
"Przyjdzie pogoda na ślub" Wioletta Piasecka / Recenzja przedpremierowa / Patronat medialny
Niestety tak to już w życiu jest, że wszystko, co dobre szybko się kończy. Często zdecydowanie za szybko. Nikt z nas nie lubi pożegnań, są one bardzo trudne i towarzyszą im silne emocje. Ciężko nam rozstać się z bliskimi nam osobami, które, choć być może tylko na krótko pojawiły się w naszym życiu, to jednak stały się bardzo ważną jego częścią. Pisząc teraz te słowa mam łzy w oczach, ponieważ właśnie odłożyłam na półkę najnowszą powieść Wioletty Piaseckiej „Przyjdzie pogoda na ślub”, a więc trzecią i niestety ostatnią część serii „Pogodna”, która skradła serca wielu czytelników. Tym samym z ogromnym żalem rozstałam się z moimi trzema wspaniałymi literackimi przyjaciółkami: Zuzanną, Magdą i Joanną. Teraz wielu z was, czytając moje słowa, może pomyśleć, że przesadzam, bo przecież to tylko fikcyjne postacie literackie, żyjące w wyobraźni autorki. Otóż nie jest to do końca prawda. Owszem nie spotkamy tych dziewczyn w realnym życiu, ale macie moje słowo, że każda kobieta, która sięgnie po tę trylogię i pozna koleje losów każdej z nich, na pewno w pewien sposób się z nimi utożsami i z pewnością znajdzie w tej historii cząstkę siebie, o czym mam nadzieje przekonacie się, czytając dalszą część mojej recenzji.
Zanim jednak skupię się na książce zamykającej tę serię, zacznijmy od początku. Warto bowiem zaznaczyć, że zarówno w powieści „Przyjdzie pogoda na ślub”, jak i całej trylogii autorka chce nam pokazać siłę tkwiącą w przyjaźni. Jeśli jest ona szczera i prawdziwa, to naprawdę może pomóc nam przetrwać nawet największe zawirowania w naszym życiu. Podobnie jak kwiat, o którego dbamy, pięknie rozkwita, tak samo przyjaźń odpowiednio pielęgnowana może stać się tą na całe życie i sprawić, że niezależnie od tego, jak wiele razy w życiu upadniemy, zawsze będą obok nas przyjaciele, którzy pomogą nam wstać i pociągną nas ku górze.
Taka właśnie piękna i niezwykła więź łączy nasze bohaterki, które my czytelnicy poznaliśmy w pierwszej części serii „Przyjdzie pogoda na miłość” w momencie, kiedy wkraczały one na drogę dorosłego życia. Każda z nich miała swoje plany, marzenia i pragnienia. Jak my wszyscy, będąc młodymi, dziewczyny miały wówczas poczucie, że świat stoi przed nimi otworem. Chciały cieszyć się życiem, realizować siebie, kochać i być kochane. Niestety bardzo boleśnie przekonały się, że marzenia nie zawsze spełniają się tak, jakbyśmy tego chcieli. Co więcej, nasze wizje życia z racji młodego wieku widzianego przez różowe okulary w zderzeniu z rzeczywistością okazują się mocno wyidealizowane i nieprawdziwe. Życie potrafi zadać bolesny cios w najmniej spodziewanym przez nas momencie. Ci zaś, których kochamy i w których pokładamy ufność i wiarę w lepszą przyszłość, zawodzą i krzywdzą nas kiedy najbardziej ich potrzebujemy. Z autopsji wiedzą, że nawet kiedy przychodzi do nas pogoda na miłość, to nie zawsze idzie ona w parze z pogodą na szczęście. Te dziewczyny, a dziś młode kobiety przeszły naprawdę bardzo wiele. Wiedzą czym jest ciężka choroba, odrzucenie, zawiedzione uczucia, ludzkie oszczerstwa. O tym jednak musicie przeczytać już sami, sięgając także po kontynuację trylogii „Przyjdzie pogoda na szczęście”.
Teraz kiedy już za chwilę, bo 11 października swoją premierę nakładem wydawnictwa Szara Godzina będzie miała finalna część serii, my czytelnicy, którym tak bardzo mocno na sercu leży dobro każdej z kobiet mamy wielką nadzieję, że wreszcie zaznają szczęścia, na które bez wątpienia zasługują. Pragniemy, by odzyskały spokój i mogły odetchnąć z ulgą. Czy tak się stanie, oczywiście nie zdradzę? Powiem tylko, że Wioletta Piasecka ciągle ich nie oszczędza. Choć dotarcie do upragnionej życiowej przystani jest naprawdę blisko, to jednak jest jeszcze jedna bardzo trudna, o ile nie najtrudniejsza przeszkoda, z którą będą musiały się zmierzyć. Demony przeszłości, to one nie pozwalają o sobie zapomnieć. No ale, tak właśnie wygląda prawdziwe życie. Nie da się zaprzeczyć, że każde trudne, bolesne, a niekiedy traumatyczne przeżycie odciska na człowieku swoje piętno. Przeszłość jest nieodłączną częścią nas samych i dopóki się z nią nie rozliczymy, będzie niszczyła nas i wszystko, na czym nam zależy. Od niej nie da się uciec i nadszedł czas, aby nasze bohaterki stawiły jej czoła. Tylko wtedy będą miały szansę wyzbyć się wszelkich obaw i lęków, które towarzyszą im od samego początku powieści. Tylko tak na nowo będą mogły uwierzyć w siebie i w to, że dla każdej z nich przyjdzie pogoda na piękne szczęśliwe życie.
Na kartach tej książki poprzez przeżycia tych młodych kobiet stajemy w obliczu wielu różnorodnych problemów, decyzji i wyborów, z którymi na pewno wielu z nas zmaga się na płaszczyźnie własnego życia. Ci z nas którzy podobnie, jak Joanna mają za sobą trudne dzieciństwo, doskonale wiedzą czym jest walka o miłość i uwagę tych, którzy powinni być przy nas zawsze, kiedy cierpimy, wspierać nas i kochać, bezwarunkowo. Jeśli tego zabrakło, to nic dziwnego, że w dorosłym życiu nie potrafimy uwierzyć w to, że ktoś może nas tak po prostu pokochać miłością szczerą i prawdziwą. Wszyscy także wiemy, czym jest choroba i jak mocno może zachwiać pewnością siebie osoby chorującej. Szczególnie kobiety, którą tak, jak miało to miejsce w przypadku Magdy, nowotwór pozbawił atutów kobiecości. No i któż z nas nie popełnił w życiu błędów młodości i przez to nie popadł w mniejsze bądź większe problemy w pogoni za marzeniami. Zuzannie przyszło zapłacić za nie bardzo wysoką cenę. Od tego czasu, każdego dnia musi o siebie walczyć.
Wioletta Piasecka jest autorką, która w swoich książkach pokazuje, że nie boi się sięgać po trudne tematy. Zawsze jest blisko ludzi i ich problemów, dzięki czemu czytelnicy tak chętnie sięgają po jej twórczość. Tak też jest i tym razem. Przeczytamy bowiem o miłości, rodzinie, chorobie, wybaczaniu. Mimo wagi podjętych problemów nigdy jednak nie pozbawia nas nadziei. W jej powieściach czuć optymizm, ciepło, serdeczność. Wszystko, o czym czytamy, otula nas, przynosi ukojenie i wzrusza. A co równie ważne dla wielu którzy zechcą sięgnąć po książkę „Przyjdzie pogoda na ślub”, w co mocno wierzę, stanie się ona motywacją i doda odwagi do tego, aby oczyścić swoje życie z przeżyć, które je zatruwają, zamknąć za sobą drzwi, za którymi kryje się przeszłość, na którą już teraz nie mamy wpływu i dać sobie szansę na to, aby zacząć wszystko od nowa. Pòki żyjemy, nigdy nie jest na to za późno.
Z całego serca zachęcam was do sięgnięcia po najnowsze literackie dziecko Wioli. Jestem przekonana, że pochłonie was bez reszty i nie pozwoli wam na przerwanie jego lektury choćby na chwilę. A i na pewno niejednokrotnie zaskoczy zwrotem akcji dziejących się wydarzeń. Myślę, że teraz już znajdziecie zrozumienie dla mojego, żalu i łez wynikających z konieczności rozstania się z Joanną, Magdą, Zuzanną i ich bliskimi. Wszak nie da się tak zwyczajnie bez emocji rozstać z kimś, kto stał dla nas ważny i bliski sercu. Pocieszam się jednak tym, że nie jest to rozstanie bezpowrotne, gdyż jestem pewna, że jeszcze nie raz do tej serii wrócę.
Na zakończenie, chciałabym serdecznie podziękować autorce oraz wydawnictwu Szara Godzina za zaufanie i możliwość objęcia książki patronatem, co jest dla mnie ogromnym zaszczytem i wyróżnieniem.
https://kocieczytanie.blogspot.com/2022/10/przyjdzie-pogoda-na-slub-wioletta.html
"Przyjdzie pogoda na ślub" Wioletta Piasecka / Recenzja przedpremierowa / Patronat medialny
Niestety tak to już w życiu jest, że wszystko, co dobre szybko się kończy. Często zdecydowanie za szybko. Nikt z nas nie lubi pożegnań, są one bardzo trudne i towarzyszą im silne emocje. Ciężko nam rozstać się z bliskimi nam osobami, które, choć być może tylko na krótko pojawiły się...
2022-09-06
"Rodzinne Strony" Iwona Mejza /Recenzja patronacka/ Przedpremierowa
Z racji zawodu wiele razy miałam możliwość rozmawiania z osobami, które poproszone o to, aby wrócili wspomnieniami do historii swojej rodziny, a także własnej przeszłości zapewniali mnie, że jest to dla nich trudny temat, od którego już się odcięli i nie chcieliby do niego wracać. Po czym padało stwierdzenie, że mają poczucie, iż w swoim obecnym życiu stoją w miejscu. Nie potrafią iść do przodu i czuć się szczęśliwymi, gdyż przepełnia je lęk, mnóstwo obaw i niepokojów. A oni sami nie wiedzą, co jest ich źródłem.
Otóż odpowiedź jest oczywista, choć często wydaje się nam inaczej. Trzeba sobie bowiem jasno powiedzieć, że przed przeszłością nie da się uciec. Jest ona częścią nas samych i będzie z nami zawsze, niezależnie od tego, gdzie jesteśmy i dokąd zmierzamy. I nawet jeśli wyjedziemy na koniec świata, starając się w nowym miejscu zacząć wszystko od nowa, to i tak niestety będzie to daremny trud, bowiem przeszłość jest dla nas niczym tatuaż, który odciska się na naszym tu i teraz.
Zapewne dla wielu z nas jest to temat ciężki do przepracowania i nie wszyscy, którzy tego potrzebują, są gotowi, aby szukać pomocy u specjalistów. Dlatego, dziś przychodzę do was z recenzją najnowszej powieści Iwony Mejzy „Rodzinne strony”, której Kocie czytanie ma zaszczyt i przyjemność patronować medialnie. Książka ta jest drugą częścią serii obyczajowej „Miasteczko Anielin”, której bohaterów i ich losy mogliśmy już poznać, sięgając po „Przyjaciółkę”. Już teraz mogę was zapewnić, że bez wątpienia powieść ta może mieć dla czytelnika swego rodzaju terapeutyczną wartość.
Wyruszamy zatem wspólnie w książkową podróż do Anielina.
W tym pięknym i urokliwym miasteczku ponownie odwiedzamy Martę Wójcicką. Młoda kobieta nie może poradzić sobie z ogromną tragedią, jaka dotknęła jej rodzinę. Ból dotkliwej straty i ciężar cierpienia nie pozwalają jej stanąć pewnie na nogi. Jedyną motywacją do tego, aby się nie poddać i starać się żyć dalej jest mała Pola i kochana babcia Czesia. Tylko dla tych dwóch najbliższych jej sercu osób znajduje siłę do tego, aby uśmiechnąć się przez łzy. Jednak jest jeszcze, ktoś dla kogo Marta i Pola stają się z każdą chwilą coraz ważniejsze. To Marcin, który wraca do miasteczka. Mężczyzna czuje, że chciałby zbudować z Martą coś pięknego i trwałego, by mogli wspólnie otoczyć Polę miłością i zapewnić dziewczynce poczucie bezpieczeństwa oraz spokoju, którego to dziecko teraz tak bardzo potrzebuje. Pragnienia skrywane w sercu zatruwają jednak obawy związane z trudnymi przeżyciami i doświadczeniami z przeszłości Marcina. Aby dać sobie szansę na szczęśliwą przyszłość, będzie musiał wrócić tam, gdzie wszystko się zaczęło i stawić czoła temu, co najtrudniejsze. Nie wie jeszcze, że powrót w rodzinne strony będzie trudniejszy, niż przypuszczał. A czy znajdzie tam to, czego szuka, musicie przekonać się sami, do czego serdecznie was zachęcam.
W sercu Marty również kumuluje się wiele obaw. Wydarzenia sprzed miesiąca pokazały jej bardzo dotkliwie, że życie potrafi bez ostrzeżenia zniszczyć fundamenty, na których do tej pory budowaliśmy stabilne i spokojne życie. Wie już, jak bardzo boli poczucie straty i dlatego, choć bardzo chce zaufać Marcinowi, boi się, aby kiedyś nie musieć jeszcze raz jej przeżywać. Jak można zbudować coś na zgliszczach. Przecież oboje są tak mocno poranieni sumą wszystkich strat. Ona również potrzebuje bliskości, jednak czuje, że nie potrafi być blisko z kimkolwiek. Lęk przed ponowną utratą tego, co kocha, jest silniejszy. Czy oboje potrafią pokonać emocje, które zatruwają ich serca? Dla siebie i wspólnej przyszłości? Jeśli taka przyszłość w ogóle ma szansę zaistnieć. O tym już przeczytacie sami na kartach powieści. Powiem wam tylko, że Marta także będzie musiała otworzyć drzwi, za którymi kryją się nie do końca wyjaśnione rodzinne sprawy.
Iwona Mejza oddając w nasze ręce swoje najmłodsze literackie dziecko, zostawia dla nas niezwykle wartościową i cenną życiową lekcję. Wszyscy musimy liczyć się z tym, że zmierzenie się z przeszłością może być bardzo bolesne, ale warto i należy podjąć ten trud po to, aby ją uporządkować. Znaleźć odpowiedzi na pytania, które nas dręczą. Tylko wtedy będziemy mogli zmienić to, co da się zmienić i odpuścić sobie to na co już wpływu nie mamy. Świadomi własnej tożsamości i rodzinnych kolei losu odzyskamy utracony spokój oraz wiarę w przyszłość, która stoi przed nami otworem.
I tak oto płynnie przechodzimy do kolejnej kwestii, na jaką autorka zdecydowała się zwrócić uwagę swoich czytelników. A mianowicie potrzeba zmian w życiu, niezależnie od wieku i miejsca, w jakim się w danej chwili życiowo znajdujemy. Zmiany są czymś naturalnym i potrzebnym każdemu z nas. Nie powinniśmy się na nie zamykać, bo na nie nigdy nie jest za późno. A najważniejsze jest to, abyśmy dokonywali ich w zgodzie sami ze sobą, nie oglądając się na to, jak odbiorą je inni. To jest nasze życie i nikt inny nie powinien decydować za nas, co wypada, a co już nie. Wszak całe nasze życie jest składową wielu zmian i tylko od nas zależy, jak do nich podejdziemy i czy będziemy potrafili wyciągnąć z nich to, co dla nas najlepsze.
Jak widzicie „Rodzinne strony” to bardzo życiowa i mądra książka, która skłoni każdego, kto po nią sięgnie do wielu refleksji i przemyśleń także na płaszczyźnie własnego życia. Jestem przekonana, że każdy z nas w pewien sposób utożsami się z przeżyciami jej bohaterów, a co za tym idzie, jej lektura wywoła mnóstwo silnych emocji, a może nawet popłyną łzy, tak jak było to w moim przypadku. To, w jaki sposób odbierzecie wszystko, o czym przeczytacie w książce, w dużej mierze jest zależne od waszych własnych doświadczeń życiowych. Śmiem twierdzić, że po przeczytaniu książki możecie doświadczyć swego rodzaju katharsis. A kiedy będziecie potrzebowali wytchnienia i ukojenia od budzących się trudnych wspomnień, niczym ciepły kocyk otuli was niezwykła atmosfera tego miejsca.
Ja po raz kolejny zostałam pochłonięta bez reszty przez rozgrywające się w książce wydarzenia. Nie mogłam oderwać się od czytania, trzymając mocno kciuki za spokój i szczęście bohaterów książki. A musicie wiedzieć, że w moim sercu zagościł niepokój, ponieważ niespodziewane zdarzenia w życiu jednej z mieszkanek Anielina zakłóciły harmonię i spokój tego miejsca. Mnie samą mocno poruszyły i jestem bardzo ciekawa, jak zostaną one przez pisarkę poprowadzone. Tego jednak dowiemy się już w trzeciej części serii, na którą ja czekam z niecierpliwością, ponieważ z żalem odkładałam książkę na półkę. Już tęsknię i chcę, jak najszybciej wrócić do Anielina i swoich książkowych przyjaciół.
PREMIERA KSIĄŻKI JUŻ 7.09.2022.
Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Dragon, za co bardzo dziękuję.
http://kocieczytanie.blogspot.com/2022/09/rodzinne-strony-iwona-mejza-recenzja.html
"Rodzinne Strony" Iwona Mejza /Recenzja patronacka/ Przedpremierowa
Z racji zawodu wiele razy miałam możliwość rozmawiania z osobami, które poproszone o to, aby wrócili wspomnieniami do historii swojej rodziny, a także własnej przeszłości zapewniali mnie, że jest to dla nich trudny temat, od którego już się odcięli i nie chcieliby do niego wracać. Po czym padało...
2022-08-27
"Znajda" Katarzyna Kielecka / Patronat medialny/ Recenzja przedpremierowa
Kochani, dziś wspólnie będziemy musieli zmierzyć się z naprawdę trudnym tematem. Tematem, który nigdy nie powinien mieć możliwości zaistnieć. Mianowicie rozmawiać będziemy o „dzieciach wojny”. Zatem kim są owe dzieci? Otóż są to te dzieci, którym 1 września 1939 roku niemiecki okupant odebrał dzieciństwo, zamykając je w klatkach strachu i bólu. Choć dorośli starali się odsunąć od nich to, co trudne i bolesne, to jednak okrucieństwo wojny było tak ogromne, że niestety nie dało się uchronić ich przed piętnem tego bestialstwa. Piszę wam o tym, ponieważ przychodzę do was z recenzją wyjątkowej książki Katarzyny Kieleckiej „Znajda”, która swoją premierę będzie miała już 30 sierpnia nakładem wydawnictwa Szara Godzina, a o której ja mam możliwość opowiedzieć już teraz, gdyż mój blog ma zaszczyt i przyjemność objąć ją swoim patronatem medialnym.
W powieści tej autorka podjęła się naprawdę trudnego zadania, jakim jest spojrzenie na wojnę oczami dziecka. Choć nam dorosłym może się wydawać, że małe dzieci niewiele rozumieją w obliczu tak trudnej sytuacji, to jednak one dostrzegają i czują więcej, niż my sami. Mają również niezwykłe zdolności adaptacyjne, co sprawia, że bardzo szybko przyzwyczajają się do zaistniałej sytuacji i mogą przetrwać naprawdę wiele, czego przykładem jest główny bohater utworu sześcioletni Lolek.
Kiedy przystępujemy do lektury książki, chłopiec i jego rodzina cieszą się z narodzin braciszka. Wtedy jeszcze nikt z nich nie zdaje sobie sprawy, że już następnego ranka wszystkie ich nadzieje i marzenia legną w gruzach, gdyż ich miasto Wieluń stanie w ogniu spadających bomb. My czytelnicy zostaniemy zabrani w podróż na kartach tworzącej się historii, która pozbawia człowieka prawa do wolności i godnego życia. Od teraz los dziecka i jego najbliższych zamieni się w pasmo dramatów, a my będziemy towarzyszyć im w walce o przetrwanie. Ich trudna droga rozpoczyna się wraz z podjęciem decyzji o ucieczce i szukaniu schronienia u krewnej w Skałce Polskiej. Już wtedy Lolek rozumie, że musi być dzielny i szybko wydorośleć, by być wsparciem dla swoich sióstr, a szczególne dla najmłodszej Krysi, z którą jest najmocniej zżyty. Oczywiście nie mogę napisać zbyt wiele, aby nie zdradzić za dużo, ale musicie wiedzieć, że ta podróż jest dla Sitarzów niezwykle trudna, gdyż poza ciężarem niesionego dobytku dźwigają również na swoich sercach ciężar i ból straty, którego nie da się z niczym porównać. Wojna jednak nie daje czasu na przeżycie żałoby. Trzeba iść dalej w poszukiwaniu azylu. Wreszcie udaje im się dotrzeć do domu cioci i odzyskać w miarę spokojny rytm życia. Spokój nie trwa jednak zbyt długo, ponieważ i do tej wioski dociera wojna. Na oczach chłopca dzieją się sceny, o których, nawet gdy teraz je wspominam mam łzy w oczach, ale o tym musicie już przeczytać sami, do czego całym sercem was zachęcam.
Oczywiście niezależnie od tego, jak jest źle, nigdy nie gaśnie nadzieja na to, że kiedyś ta gehenna się skończy, a co za tym idzie, padają obietnice. Nawet gdyby wojna rozdzieliła nas z tymi, których kochamy to, kiedyś na pewno się odnajdziemy. Tylko, czy należy ufać takim obietnicom, kiedy jest się tylko bezbronnym dzieckiem w obliczu tak strasznych przeżyć i niepewnej przyszłości? Musicie koniecznie sięgnąć po książkę i sami się przekonać.
Jednak to nie wszystko, o czym możemy przeczytać w „Znajdzie”. A to dlatego, że fabuła powieści została podzielona na dwie części, a akcja dzieje się dwutorowo. Drugą jej część stanowią wydarzenia dziejące się w czasach współczesnej Łodzi 2022 roku. To tutaj właśnie poznajemy Matyldę. Kobietę, która w momencie, kiedy my stajemy się obserwatorami jej życia, przeżywa kryzys małżeński. Ten trudny czas zbiega się dla naszej bohaterki z poznaniem bardzo ciepłej i serdecznej Pani Zosi, która ma niezwykły talent do robienia na szydełku. Pod jej palcami powstają istne arcydzieła sztuki, które sprzedaje, aby pomóc zwierzętom w schronisku. Pomiędzy Matyldą a starszą kobietą rodzi się niezwykła przyjaźń. To właśnie życiowa mądrość staruszki pomaga Matyldzie obiektywnie spojrzeć na swoje życie, uporządkować emocje i podejmować decyzje w zgodzie z samą sobą. Pani Zosia nie chce zbyt wiele o sobie mówić, ale Matylda czuje, że nie jedno w życiu przeszła. Kiedy wreszcie Pani Zosia znajduje w sobie siłę, aby wrócić do dawnych wspomnień, pamięcią cofa się do wojennej i powojennej Łodzi. Dzieli się z Matyldą historią, która chwyta za serce. Mimo własnych życiowych problemów Matylda całą sobą angażuje się w koleje losów seniorki i to na nich właśnie się skupia.
Jak możecie się domyślać, wraz z biegiem wydarzeń rozgrywających się w każdej części, nadchodzi moment, kiedy łączą się one w spójną całość. I macie moje słowo, że kiedy dwa elementy będące spoiwem tej dotychczas niekompletnej układanki trafią na swoje miejsce, popłyną łzy. Nie wierzcie mi jednak na słowo. Sami poczujcie te emocje.
„Znajda” to mocno poruszająca i emocjonalna historia, w której autorka oddaje głos dzieciom i uświadamia nam, że nie możemy bagatelizować ich udziału w wojnie. One tam były, przeżywały to, co się działo i rozumiały wojnę na swój dziecięcy sposób. Co trzeba zaznaczyć, to fakt, że wojna nie jest przeżyciem, o którym można zapomnieć. Ona zostaje na zawsze w osobie, która ją przeżyła i ma wpływ na dalsze jej życie.
Ponadto lektura tej książki to solidna lekcja historii, z której poznamy wiele faktów historycznych, o których nie mówi się w szkole. Autorka włożyła dużo pracy w dotarcie do materiałów opisujących wydarzenia historyczne, o których czytamy w wojennej części powieści i to naprawdę widać.
W tym miejscu właściwie mogłabym zakończyć swoją recenzję, ale nie zrobię tego, gdyż nie mogłabym nie wspomnieć o jakże ważnej roli zwierząt w powieści. To właśnie one były dla dzieci, jedynym pocieszeniem, a często i jedynymi obrońcami w ich samotnym tułaczym życiu. By nagle stać się niemymi ofiarami wojny.
Chciałoby się powiedzieć " Oby nigdy te czasy do nas nie wróciły". Jednak w obliczu tego, co dzieje obecnie na Ukrainie, musimy mieć świadomość, że niczego nie możemy być pewni. W powieści także pojawiają się odniesienia do pierwszych dni wojny przeciwko naszym wschodnim sąsiadom, co sprawia, że mocno korespondują one z wojenną przeszłością Polski, bo przecież niestety historia może zatoczyć koło.
Myślę, że już wiecie, iż warto zagłębić się w lekturze najmłodszego literackiego dziecka Katarzyny Kieleckiej. Dać sobie czas na zadumę i refleksję. Choć w myślach oddać hołd dzieciom, którym odebrano życie w tej nierównej walce z bestialskim przeciwnikiem, ale również docenić ludzi, którzy jeszcze pamiętają te straszne czasy. Dołóżmy także wszelkich starań do tego, aby dbać o pomniki upamiętniające tamtejsze wydarzenia.
Mam nadzieję, że teraz wspólnie ze mną niecierpliwie wyczekujecie dnia premiery „Znajdy”. Macie moje słowo, że będzie to premiera wyjątkowa. Każdy czytelnik, w którego ręce trafi ta powieść, nie będzie mógł się od niej oderwać, a kiedy pozna historię, którą skrywają jej karty, z pewnością nigdy o niej nie zapomni. Przeczytacie tu o krzywdzie, stracie, cierpieniu, strachu, ale także o nadziei, przyjaźni. Trudnych wyborach i jeszcze trudniejszych decyzjach, a sami bohaterowie książki skradną wasze serca. Mocno trzymałam kciuki zarówno za Panią Zosię, Lolka, jak i samą Matyldę. Każde z nich potrzebuje wytchnienia i utraconego spokoju, na który wszyscy bardzo zasługują. Na sercu również mocno leżał mi przerażający los Olusia. Jeśli jesteście ciekawi, kim jest Oluś i przez co przeszedł, a wierzę, że tak, to nie pozostaje Wam nic innego, jak tylko przeczytać książkę.
Na zakończenie chciałabym bardzo podziękować zarówno wydawnictwu Szara Godzina, jak i samej autorce za zaufanie i powierzenie mi pod opiekę medialną tak wartościowej i zapadającej wprost w serce książki.
https://kocieczytanie.blogspot.com/2022/08/znajda-katarzyna-kielecka-patronat.html
"Znajda" Katarzyna Kielecka / Patronat medialny/ Recenzja przedpremierowa
Kochani, dziś wspólnie będziemy musieli zmierzyć się z naprawdę trudnym tematem. Tematem, który nigdy nie powinien mieć możliwości zaistnieć. Mianowicie rozmawiać będziemy o „dzieciach wojny”. Zatem kim są owe dzieci? Otóż są to te dzieci, którym 1 września 1939 roku niemiecki okupant odebrał...
"Proszę, pokochaj mnie, tato!" Marta Maciejewska / recenzja patronacka
Zaledwie dwa dni temu Marta Maciejewska oddała w ręce czytelników swoje najmłodsze literackie dziecko „Proszę, pokochaj mnie, tato!” Jest to jedna z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie premier tego roku. A to dlatego, iż powieść ta jest kontynuacją wspaniałej historii opisanej na kartach książki „Proszę, pokochaj mnie, mamo!”, która wówczas przez wielu z nas, w tym także przeze mnie została uznana za jedną z najlepszych książek, jakie mieliśmy okazję przeczytać w minionym roku. Zapewne zgodzicie się ze mną, że tak wysoka poprzeczka w momencie pisania kontynuacji jest dla autora dużym wyzwaniem. Mając to na uwadze, nie mogłam doczekać się chwili, kiedy przystąpię do lektury i przekonam się, co tym razem przygotowała dla nas Marta. I już teraz mogę wam powiedzieć, że ta kontynuacja jest jeszcze lepsza od swojej poprzedniczki. Jak to możliwe? Posłuchajcie zatem.
Ci z was, którzy czytaliście już pierwszą część tej dylogii, doskonale wiecie, że jej główna bohaterka, wtedy niespełna osiemnastoletnia dziewczyna Anka Zwolenkiewicz doświadczyła niewyobrażalnej krzywdy. Ktoś zniszczył ją i jej świat. Brutalnie odebrał nadzieję na spełnienie marzeń. Dziś, kiedy po raz kolejny wkraczamy w życie Anki, jest już dorosłą kobietą i wszystko wskazuje na to, iż życie wynagrodziło jej cierpienia, przez które przeszła. Teraz ma wszystko, a nawet o wiele więcej, niż kiedykolwiek mogłaby sobie wyobrazić. Wspólnie z kochającym i oddanym mężem wychowują dwójkę wspaniałych dzieci. Życie, jakie wiodą, jest spełnionym jej marzeniem, za które kobieta czuje ogromną wdzięczność. Szybko jednak przekonujemy się, że Anka robi wszystko, by właśnie w taki obraz jej życia uwierzyli wszyscy wokół. Tylko ona wie, że swoje szczęście zbudowała na kłamstwie. Wszak o człowieku wiemy tyle, ile sam zechce nam pokazać. W swoim sercu i pamięci skrywa sekrety, które postanowiła zabrać ze sobą do grobu. Teraz chce skupić się na rodzinie i wykorzystaniu szansy na spełnienie pragnień i ambicji zawodowych. Tylko czy, tak niestabilny fundament, który tworzą kłamstwa i tajemnice, może zapewnić podstawę dla trwałości szczęścia rodzinnego? To musicie sprawdzić już sami, czytając książkę, do czego każdego, kto teraz czyta moją recenzję, gorąco zachęcam.
Możecie mi wierzyć, że autorka nawet przez moment nie oszczędza swojej bohaterki. Jeszcze do niedawna, Anka była przekonana o tym, że udało jej się zamknąć bolesną i druzgocącą przeszłość. Teraz za wszelką cenę stara się by, prawda o niej nigdy nie ujrzała światłą dziennego, a ona sama nie chce do niej wracać. Nie wie jeszcze, że za chwilę bardzo dotkliwie przekona się, jak okrutna bywa ironia losu. Uświadomi jej, że demony przeszłości ciągle tkwią uśpione w jej wnętrzu, a ona będzie musiała stanąć z nimi oko w oko, walcząc o dobro najwyższe. Dobro własnego dziecka. A my czytelnicy będziemy przeżywać ten koszmar razem z nią.
Podobnie jak, miało to miejsce we wcześniejszej odsłonie tej historii, tak i tym razem ciężar wszelkich decyzji oraz dokonanych wyborów spada wyłącznie na barki Anki. Z tą różnicą, że dziś stawka jest o wiele wyższa, gdyż nie chodzi już wyłącznie o nią. Od tego, co zdecyduje, zależy przyszłość, a nawet życie najważniejszej dla niej istoty. Autorka stawia swoją bohaterkę w obliczu trudnego dylematu moralnego, który tak naprawdę dla matki, która dla swojego dziecka jest w stanie zrobić wszystko, tym dylematem przestaje być. I o tym właśnie w głównej mierze jest ta książka. Czytając ją, doświadczycie ogromnej siły miłości matki do dziecka, która bez wahania zdolna jest do największych poświęceń i ofiar, dla dziecka, które nosiła pod sercem. A jak się przekonacie podczas czytania książki, Anka będzie musiała znaleźć w sobie nadludzką siłę, aby zrobić to, co zrobić musi.
Na pewno jej decyzje i wybory podzielą czytelników, na tych którzy powiedzą, że będąc na jej miejscu, postąpiliby dokładnie tak samo i tych, którzy będą uważali, że mogła szukać innego wyjścia z sytuacji, w której się znalazła. Jednak uwierzcie mi, nie zrozumie jej wyłącznie ten, kto nie wie, co znaczy być matką. W życiu są bowiem sytuacje, kiedy tego wyboru niestety nie mamy i zmuszeni jesteśmy grać takimi kartami, jakie w danym momencie rozdał nam los. A ten niestety bywa bezlitosny.
Tak jak lektura „Proszę, pokochaj mnie, mamo!” rozłożyła mnie emocjonalnie na łopatki, tak ta część dosłownie wgniotła mnie w ziemię. Płakałam jak dziecko, czytając tę książkę. Ciężar i ból Anki stał się niemalże moim cierpieniem, ale jednocześnie nie mogłam oderwać się od czytania nawet na chwilę. Ja w pełni rozumiem decyzję bohaterki i przyznaję, że postąpiłabym dokładnie tak, jak ona, dlatego było mi strasznie ciężko ze świadomością bolesnych konsekwencji, jakie musiała ponosić za to, na co się zdecydowała. Piętrzące się kłamstwa wciągają ją niczym ruchome piaski, a ona z każdym dniem traci tych, którzy byli filarami jej szczęśliwego i bezpiecznego życia. Matczyne serce jednak wie, że nie mogła postąpić inaczej, a każde wypowiadane kłamstwo padło z jej ust, nie z myślą o sobie samej, ale po to, by chronić rodzinę. Koniecznie przeczytajcie tę niezwykle poruszającą, wstrząsającą i trafiającą wprost do serca każdego, kto zechce spędzić z nią swój wolny czas książkę, by przekonać się, czy zdruzgotane życie rodzinne Anki da się jeszcze poukładać. A przede wszystkim, zanim zaczniecie oceniać i ferować wyroki przemyślcie to wszystko, o czym przeczytacie w książce i zastanówcie się, czy ktokolwiek ma do tego prawo.
Przeżycia głównej bohaterki i jej najbliższych to jeszcze nie wszystko, o czym przeczytamy w książce. Jej wartością nadrzędną bez wątpienia jest moc tkwiąca w matczynej miłości. Marta przypomina nam jednak, że matka to nie tylko ta kobieta, która dziecko urodziła, ale także ta, która otworzyła swoje serce na dziecko, które z dużym prawdopodobieństwem nigdy wcześniej ciepła tej matczynej miłości nie zaznało. Ta, która je pokochała, otoczyła opieką, wychowała i stworzyła dla niego szczęśliwy dom. Autorka daje nam możliwość spojrzenia oczami kobiety, która matką być nie może na te, którym dar macierzyństwa został dany. Jednocześnie przywraca tym kobietom nadzieję, jaką niesie ze sobą adopcja.
„Proszę, pokochaj mnie tato!” to książka, o której mogłabym pisać wam bez końca, ale jednocześnie wiem, że nie mogę napisać zbyt wiele, nie tylko dlatego, że nie chcę zdradzić wam za dużo, ale przede wszystkim dlatego, że ciągle mam wrażenie, iż niezależnie od tego, co wam o niej napiszę, będzie to niczym w porównaniu do tego, czego doświadczycie i co przeżyjecie, sami zagłębiając się w tę historię. Bo tej książki się nie czyta, ją się przeżywa. I choć wzbudza w nas ogrom silnych, trudnych, a chwilami wręcz miażdżących nas emocji, to chcę, aby wybrzmiało to, iż jest to powieść bardzo wartościowa i potrzebna społecznie. Życiowość i autentyzm wszystkiego, o czym napisała Marta, sprawi, że wiele kobiet odnajdzie w niej cząstkę swoich przeżyć, kiedy to nic poza dobrem ich dziecka nie miało znaczenia. Kiedy właśnie dla niego poświęciły wszystko, by stoczyć najtrudniejszą walkę w swoim życiu.
PATRONAT MEDIALNY BLOGA KOCIE CZYTANIE.
https://kocieczytanie.blogspot.com/2024/04/prosze-pokochaj-mnie-tato-marta.html
"Proszę, pokochaj mnie, tato!" Marta Maciejewska / recenzja patronacka
więcej Pokaż mimo toZaledwie dwa dni temu Marta Maciejewska oddała w ręce czytelników swoje najmłodsze literackie dziecko „Proszę, pokochaj mnie, tato!” Jest to jedna z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie premier tego roku. A to dlatego, iż powieść ta jest kontynuacją wspaniałej historii opisanej na kartach książki...