-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2011-01-28
2011-12-18
"(...) przekroczyłeś ziarno Ziemi, gdzie wszystkie ściągają ciężary, I wszedłeś w sferę naprzeciwpolarną, (...)"
Przeczytałam niestety tylko "Piekło". Muszę przyznać, że zachęciło mnie do tego wyczynu przeczytanie wielu książek, gdzie autorzy nawiązują do sławnej "Boskiej Komedii". Wyszło jak wyszło - w gimnazjum przeczytałam tak 2/3. Miałam bardzo długą przerwę i dopiero 5 dni temu powróciłam do tego arcydzieła z powodu, że jest to moja obecna lektura w liceum;)
Cóż można powiedzieć... Myślę, że jak człowiek postanowi ją przeczytać - to to zrobi:) Choć może wydawać się to trudno-wykonalne to jednak do zrobienia... Wiem - przerwy są wręcz konieczne i muszę powiedzieć, że chyba za 1 posiedzeniem potrafiłam przeczytać jedynie 5 "rozdziałów".
Ale tak jeden dziennie - czemu nie? ;)
"Jako więc w ogniu karta przypalona, Na której barwy tracą czystość swoję: Czarność nie doszła, a białość już kona."
"(...) przekroczyłeś ziarno Ziemi, gdzie wszystkie ściągają ciężary, I wszedłeś w sferę naprzeciwpolarną, (...)"
Przeczytałam niestety tylko "Piekło". Muszę przyznać, że zachęciło mnie do tego wyczynu przeczytanie wielu książek, gdzie autorzy nawiązują do sławnej "Boskiej Komedii". Wyszło jak wyszło - w gimnazjum przeczytałam tak 2/3. Miałam bardzo długą przerwę i dopiero...
2012-09-02
To powieść epistolarna więc czyta się ją w miarę szybko, jeśli komuś nie przeszkadzają dość liczne metafory:)
Osobiście zakochałam się w tym cudownie kochającym Werterze, choć jak trafnie zauważył Albert - jego tak duża miłość mogła być potęgowana niedostępnością Lotty... Cóż... Uważam, że to pozycja konieczna, której nie można nie przeczytać nawet jeśli przebrnęło się przez omawianie na lekcji bez tej konieczności. (osobiście jestem jeszcze przed omawianiem w szkole, więc może jeszcze nie wyczerpałam całego tematu, ale biorąc pod uwagę, że praktycznie jakby człowiek popatrzył na moją książkę to by się zdziwił - średnio na każdej stronie można znaleźć 1 cytat... Musiałam kupić nowe fiszkixD)
Aha chciałabym jeszcze napisać, że w pewnych momentach nie da się nie porównywać siebie z głównym bohaterem, tytułowym, narratorem - osobiście zauważyłam dużo podobieństwa u siebie w myśleniu... Były jednak momenty, które niestety wykraczały już po za zwykłą wrażliwość i już w sumie od jakiejś końcówki 1 tomu można zwrócić uwagę na pewne opinie Wertera, które zdecydowanie pasują do samobójcy...
Kończąc - POLECAM!
UWAGA KRÓTKO O TREŚCI DLA TYCH, KTÓRYM NIE CHCIAŁO SIĘ CZYTAĆ:
OSTRZEGAM NAPRAWDĘ NIE WARTO ZNAĆ SZCZEGÓŁÓW JEŚLI CHCECIE PRZECZYTAĆ POZYCJĘ...
Jak zapewne wiecie to nieszczęśliwa historia miłosna, w której Werter na samym końcu popełnia samobójstwo. W dużym skrócie - Lottę poznał kiedy jechał na przyjęcie. Była ona znajomą jego partnerki i kiedy jechali na bal wstąpili do jej domu aby ją ze sobą zabrać. Już wtedy Lotta była zaręczona, więc został ostrzeżony, żeby "przypadkiem się w niej nie zakochał". Lotta podczas nieobecności narzeczonego zaprzyjaźniła się z Werterem. Byli bardzo dobrymi przyjaciółmi, również po powrocie Alberta, bo Werter również z nim się zaprzyjaźnił. Nie mógł jednak znieść tej perspektywy i za namową Wilhelma (do niego pisał prawie każdy list) wyjechał aby zostać politykiem. Jego kariera nie rozwijała się jednak najlepiej, szczególnie po pewnym... Po pewnej towarzyskiej wpadce, więc wrócił z powrotem, do już poślubionej Lotty. Fakt, że tak długo przebywał w jej towarzystwie zaczął denerwować Alberta i jego stosunki z żoną nieco się pogorszyły. Przed świętami Bożego Narodzenia Lotta poprosiła Wertera aby nie odwiedził jej aż do Wigilii. Werter jednak w tym czasie zdecydował się już na poważny krok - kazał uregulować wszystkie rachunki i spakować się. Następnego dnia podczas nieobecności Alberta, łamie przysięgę daną Lotcie i odwiedza ją przed Wigilią. W tym momencie możemy domyśleć się, że Lotta jednak coś czuje do Wertera, bo tutaj już nie czytamy tylko listów ale i adnotację od wydawnictwa... W każdym razie Werter żegna się z Lottą dowiedziawszy się, że jego miłość jest jednak w pewnym stopniu odwzajemniona. Pożycza następnego dnia strzelby od Alberta, które służącemu podaje Lotta niezbyt pewna czy jest to dobry pomysł. Wieczorem równo o 12 w nocy Werter strzela sobie w głowę, tuż po napisaniu ostatniego listu do Lotty. Jego pogrzeb odbywa się bez księdza i nie uczestniczy w nim Albert, bo czuwa nad swoją chorą żoną.
Mam nadzieję, że pomogłamxD
To powieść epistolarna więc czyta się ją w miarę szybko, jeśli komuś nie przeszkadzają dość liczne metafory:)
Osobiście zakochałam się w tym cudownie kochającym Werterze, choć jak trafnie zauważył Albert - jego tak duża miłość mogła być potęgowana niedostępnością Lotty... Cóż... Uważam, że to pozycja konieczna, której nie można nie przeczytać nawet jeśli przebrnęło się...
2014-12-14
"Dawcę" skończyłam czytać dzisiaj o godzinie 2 w nocy. Już dawno żadna historia mnie tak nie pochłonęła, żebym myślała później przez cały czas tylko o niej...
Dla Jonasza całym światem jest Osiedle, gdzie się urodził i mieszkał przez 11 lat, teraz jednak zbliża się grudzień i serce Jonasza bije coraz szybciej ze zdenerwowania. W 12 roku życia ma zostać przydzielony mu jego przyszły zawód i choć jego bliscy przyjaciele wiedzą, czego mogą się spodziewać - on ze względu na duże urozmaicenie zajęć i braku szczególnego zainteresowania jednym konkretnym, nie ma pojęcia co zostanie mu przypisane...
O tej historii dowiedziałam się oglądając zwiastun filmu i jak tylko się skończył, stwierdziłam, że najpierw muszę sięgnąć po książkę. Nie zawiodłam się :) Choć film (jeszcze nie oglądałam) jest zrobiony chyba troszkę inaczej i ze zwiastunu wywnioskowałam, że historia będzie dość typowa - to jednak, czytając książkę, byłam bardzo pozytywnie zaskoczona! Szczególnie wstrząsnęła mną końcówka... Oczywiście nie napiszę dlaczego ;) Uważam jednak, że będę tą książkę polecała jeszcze przez długi czas każdemu, kto mnie zapyta co warto przeczytać :) POLECAM!!! Naprawdę daje sporo kwestii do samodzielnego myślenia...
PS. Czy tylko ja zauważyłam pewną analogię do "Roku 1984"? :D
"Dawcę" skończyłam czytać dzisiaj o godzinie 2 w nocy. Już dawno żadna historia mnie tak nie pochłonęła, żebym myślała później przez cały czas tylko o niej...
Dla Jonasza całym światem jest Osiedle, gdzie się urodził i mieszkał przez 11 lat, teraz jednak zbliża się grudzień i serce Jonasza bije coraz szybciej ze zdenerwowania. W 12 roku życia ma zostać przydzielony mu...
2014-05-17
W zasadzie przeczytałam, ponieważ ekranizacja bardzo mi przypadła do gustu. Książka, podobnie jak film, również okazała się jedną z najlepszych jakie w życiu czytałam. To pierwsza pozycja z jaką miała okazję się zmierzyć w tegoroczne (najdłuższe w moim życiu) wakacje i z pewnością nie żałuję, że od niej zaczęłam ;)
"Gra Endera" łączy w sobie wszystko to co lubię w książkach - szybką fabułę, elementy fantastyczne oraz trochę psychologii. Głównym bohaterem jest mały chłopiec, mogłoby się wydawać, że z tego powodu pozycja będzie troszkę infantylna, gdyż często, to właśnie z jego perspektywy poznajemy świat jaki wykreował Orson Scott Card. Nie jest jednak pozycją "standardową" - Ender to dziecko nadzwyczajne, ma w sobie więcej inteligencji niż dorośli. I może właśnie dlatego go pokochałam... Choć w przesłaniu tej książki miłość nie jest zawsze czymś dobrym dla życia ;)
Fantastyczna, choć najprawdziwsza-ludzkie rozumowanie i postępowanie zostało wykreowane w 100% realistycznie. Opisy analizowania zachowania ludzi są po prostu... Nadzwyczajne. I chyba to najbardziej lubię w tej książce :)
Serdecznie polecam wszystkim!
W zasadzie przeczytałam, ponieważ ekranizacja bardzo mi przypadła do gustu. Książka, podobnie jak film, również okazała się jedną z najlepszych jakie w życiu czytałam. To pierwsza pozycja z jaką miała okazję się zmierzyć w tegoroczne (najdłuższe w moim życiu) wakacje i z pewnością nie żałuję, że od niej zaczęłam ;)
"Gra Endera" łączy w sobie wszystko to co lubię w...
2014-10-26
<3
// Jedyne czego żałuję, to że nie przeczytałam tej książki przed obejrzeniem serialu...
<3
// Jedyne czego żałuję, to że nie przeczytałam tej książki przed obejrzeniem serialu...
2012-07-25
760 stron. Kiedyś byłby to dla mnie koszmar, dzisiaj - sama przyjemność;)
Może to trochę dziwne, ale kiedy cykl o Harrym Potterze był w centrum sławy, byłam za mała, żeby przeczytać książki. Pamiętam, jak moja mama czytała mi na zmianę z tatą na dobranoc 1 część... Zawsze chciałam więcej niż 1 rozdział;) Potem kiedy byłam już wystarczająco duża, żeby sama czytać kolejne tomy - nie chciało mi się;D wolałam poczekać na ekranizację. Teraz... Znam każdy tom na pamięć, bo po obejrzeniu po 5 razy każdego filmu, trudno nie znać szczegółów;) Tydzień temu, zachciało mi się jednak odświeżyć pamięć, ale tym razem poprzez czytanie, a nie oglądanie... Tak zaczęłam czytać "Czarę Ognia".
Swoją podróż z Harrym zaczynam dość dziwnie... Od środkowego tomu;D Ale słyszałam, że najbardziej odbiegał od filmu...
Porównując, uważam, że nie odbiegał tak bardzo... No dobra - odbiegał, ale to mieściło się w granicach przyzwoitości;)
Duże gratulacje muszę jednak złożyć autorce - bo przecież znałam całą historię - a książka bardzo mnie wciągnęłam... W sumie byłam w stanie nawet zarwać nockę, a to rzadkość jak dla mnie. Naprawdę ta książka jest arcydziełem - niekiedy nawet nie znając historii nudziłam się czytając, a tutaj - niebo w oczach:)
760 stron. Kiedyś byłby to dla mnie koszmar, dzisiaj - sama przyjemność;)
Może to trochę dziwne, ale kiedy cykl o Harrym Potterze był w centrum sławy, byłam za mała, żeby przeczytać książki. Pamiętam, jak moja mama czytała mi na zmianę z tatą na dobranoc 1 część... Zawsze chciałam więcej niż 1 rozdział;) Potem kiedy byłam już wystarczająco duża, żeby sama czytać kolejne...
2016-10-13
2012-10-26
Skończyłam dzisiaj, choć czytałam tą pozycję dosyć dziwnie - od środka do końca i od początku do środka - w takiej kolejności.
To 2 tom z serii jaki przeczytałam i bardzo się wciągnęłam, choć znam już całą historię Harrego na pamięć xD
W porównaniu do 4 - mam wrażenie, że ten tom jest jeszcze ciekawszy, bo ukazuje historię odwiecznego wroga Harrego, no i książka jest "mniej dziecinna".
Mówiąc w skrócie - naprawdę trzeba przeczytać tą serię!
Skończyłam dzisiaj, choć czytałam tą pozycję dosyć dziwnie - od środka do końca i od początku do środka - w takiej kolejności.
To 2 tom z serii jaki przeczytałam i bardzo się wciągnęłam, choć znam już całą historię Harrego na pamięć xD
W porównaniu do 4 - mam wrażenie, że ten tom jest jeszcze ciekawszy, bo ukazuje historię odwiecznego wroga Harrego, no i książka jest...
2009-08-01
2019-10-10
2015-09-27
Bardzo realistyczna alegoria Polski. Sienkiewicz - mistrz!
Bardzo realistyczna alegoria Polski. Sienkiewicz - mistrz!
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-12-10
Minęło kilka lat odkąd przeczytałam jakąś ksiązkę Erica-Emmanuela Schmitta i chyba to jest klucz na to, żeby zachwycać się jego twórczością - trzeba ją wybierać w odpowiednej chwili w swoim życiu. Kiedy pierwszy raz sięgnłam po jego książkę (w zasadzie przypominającą bardziej opowiadanie, a może zbiór opowiadań, w sumie nie pamiętam dokładnie) byłam oczarowana, do tego stopnia, że przeczytałam praktycznie wszystkie dostępne pozycje, które wydał. Część z tych opowiadań była cudowna, inna część po prostu poprawna, ale chyba po prostu chodziło o to, że nie dawkowałam sobie jej w odpowiednich ilościach. Ostatni zbiór opowiadań, który czytałam, nie wydał mi się aż tak dobry, jak pierwsze zetnknęcie się z tym Panem... Aż do tego momentu.
"Madame Pylińska i sekret Chopina" to niepozorna, zupełnie malutka książeczka, która w tytule nie zawiera tego, co posiada w środku. Madame Pylińska uczy nie tylko naszego bohatera jak powinien grać w życiu, ale również stara się tego nauczyć uważnego czytelnika. I dokładnie tego w swoim życiu, w tym momencie mojego życia potrzebowałam.
Minęło kilka lat odkąd przeczytałam jakąś ksiązkę Erica-Emmanuela Schmitta i chyba to jest klucz na to, żeby zachwycać się jego twórczością - trzeba ją wybierać w odpowiednej chwili w swoim życiu. Kiedy pierwszy raz sięgnłam po jego książkę (w zasadzie przypominającą bardziej opowiadanie, a może zbiór opowiadań, w sumie nie pamiętam dokładnie) byłam oczarowana, do tego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPokochałam tą książkę. Tak po prostu.
Pokochałam tą książkę. Tak po prostu.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-07-08
"gnał coraz pospieszniej ku magnetycznemu biegunowi skrajnej samotności"*
Jak dla mnie była to pozycja konieczna do przeczytania. Po obejrzeniu filmu powiedziałam: "wow! Naprawdę mogę w życiu poznać jeszcze jakieś oryginalne historie" i tym sposobem zakochałam się w filmie. Gdy odkryłam, że w szkolnej bibliotece znajduje się egzemplarz książki, która była pierwowzorem filmu - od razu wypożyczyłam go dla siebie na wakacje i rozpoczęłam czytać już w ostatnim tygodniu szkoły.
Książka choć pisana współczesnym językiem, nie zachwyciła mnie szybką narracją i choć moje wydanie miało małe stroniczki, kartki przesuwały mi się bardzo wolno... momentami przyłapywałam się na myśleniu zupełnie o czymś innym i powtarzałam cały akapit żeby zrozumieć o co chodzi... (Taką katorgą była dla mnie środkowa część - druga lub trzecia, nie pamiętam dokładnie...) Ale mimo to nie poddałam się. Przeczytałam "Pachnidło" do końca!
Teraz śmiało mogę porównać : film jest zrobiony naprawdę nieźle, a książka posiada trochę łagodniejsze sceny aż do ostatniej strony, gdzie wszystko się obraca...
Spoiler:
Najbardziej przeraziła mnie ostatnia myśl autora, że kanibale po zjedzeniu Jana Baptysty poczuli, że nareszcie zrobili coś dobrze... Wtedy stwierdziłam, że to już jest chore! Ok on był psychopatą, ale nie oni! Zasługiwał na śmierć, powiem wręcz, że zasługiwał na tak okrutną śmierć, nawet ludzie którzy zjedli go żywcem BĘDĄC POD UROKIEM jego zapachu MOGLI być tak okrutni. Ale czy nadal byli pod jego wpływem jak już Jan Baptysta był obecny w ich brzuchach? Nie powinni mieć wyrzutów sumienia?
I pewnie w tym momencie można rozpocząć dyskusję: czy Jan Baptysta był tym gorszym, czy jednak nie, bo dążył jedynie do pewnego konkretnego i wymarzonego celu... (Wiem, że później okazał się on bezsensowny, ale jednak...)
KONIEC SPOILERA.
Hymmm... to jednak niezwykła powieść, bo zmusza do myślenia i dyskusji... A przecież o to chodzi prawda? Najgorsze są książki, które jedynie prześlizgują się pomiędzy innymi i zanikają w naszej pamięci... Prawda?;) Wtedy możemy mówić o niepotrzebnym stracie czasu...
Podsumowując - Uważam, że warto ją przeczytać;)
______________________________________________________________________
* cytat pochodzi z książki Patricka Suskind'a "Pachnidło. Historia pewnego mordercy"; wydanie z 2011 roku
"gnał coraz pospieszniej ku magnetycznemu biegunowi skrajnej samotności"*
Jak dla mnie była to pozycja konieczna do przeczytania. Po obejrzeniu filmu powiedziałam: "wow! Naprawdę mogę w życiu poznać jeszcze jakieś oryginalne historie" i tym sposobem zakochałam się w filmie. Gdy odkryłam, że w szkolnej bibliotece znajduje się egzemplarz książki, która była pierwowzorem...
2012-07-08
"gnał coraz pospieszniej ku magnetycznemu biegunowi skrajnej samotności"*
Jak dla mnie była to pozycja konieczna do przeczytania. Po obejrzeniu filmu powiedziałam: "wow! Naprawdę mogę w życiu poznać jeszcze jakieś oryginalne historie" i tym sposobem zakochałam się w filmie. Gdy odkryłam, że w szkolnej bibliotece znajduje się egzemplarz książki, która była pierwowzorem filmu - od razu wypożyczyłam go dla siebie na wakacje i rozpoczęłam czytać już w ostatnim tygodniu szkoły.
Książka choć pisana współczesnym językiem, nie zachwyciła mnie szybką narracją i choć moje wydanie miało małe stroniczki, kartki przesuwały mi się bardzo wolno... momentami przyłapywałam się na myśleniu zupełnie o czymś innym i powtarzałam cały akapit żeby zrozumieć o co chodzi... (Taką katorgą była dla mnie środkowa część - druga lub trzecia, nie pamiętam dokładnie...) Ale mimo to nie poddałam się. Przeczytałam "Pachnidło" do końca!
Teraz śmiało mogę porównać : film jest zrobiony naprawdę nieźle, a książka posiada trochę łagodniejsze sceny aż do ostatniej strony, gdzie wszystko się obraca...
Spoiler:
Najbardziej przeraziła mnie ostatnia myśl autora, że kanibale po zjedzeniu Jana Baptysty poczuli, że nareszcie zrobili coś dobrze... Wtedy stwierdziłam, że to już jest chore! Ok on był psychopatą, ale nie oni! Zasługiwał na śmierć, powiem wręcz, że zasługiwał na tak okrutną śmierć, nawet ludzie którzy zjedli go żywcem BĘDĄC POD UROKIEM jego zapachu MOGLI być tak okrutni. Ale czy nadal byli pod jego wpływem jak już Jan Baptysta był obecny w ich brzuchach? Nie powinni mieć wyrzutów sumienia?
I pewnie w tym momencie można rozpocząć dyskusję: czy Jan Baptysta był tym gorszym, czy jednak nie, bo dążył jedynie do pewnego konkretnego i wymarzonego celu... (Wiem, że później okazał się on bezsensowny, ale jednak...)
KONIEC SPOILERA.
Hymmm... to jednak niezwykła powieść, bo zmusza do myślenia i dyskusji... A przecież o to chodzi prawda? Najgorsze są książki, które jedynie prześlizgują się pomiędzy innymi i zanikają w naszej pamięci... Prawda?;) Wtedy możemy mówić o niepotrzebnym stracie czasu...
Podsumowując - Uważam, że warto ją przeczytać;)
______________________________________________________________________
* cytat pochodzi z książki Patricka Suskind'a "Pachnidło. Historia pewnego mordercy"; wydanie z 2011 roku
"gnał coraz pospieszniej ku magnetycznemu biegunowi skrajnej samotności"*
Jak dla mnie była to pozycja konieczna do przeczytania. Po obejrzeniu filmu powiedziałam: "wow! Naprawdę mogę w życiu poznać jeszcze jakieś oryginalne historie" i tym sposobem zakochałam się w filmie. Gdy odkryłam, że w szkolnej bibliotece znajduje się egzemplarz książki, która była pierwowzorem...
2011-10-01
2014-03-19
Najlepsze opowiadanie jakie przeczytałam do tej pory przygotowując się do matury! I to na dodatek polskiego autorstwa!
Na pewno powrócę jeszcze do twórczości tego pana w przyszłości;)
Najlepsze opowiadanie jakie przeczytałam do tej pory przygotowując się do matury! I to na dodatek polskiego autorstwa!
Na pewno powrócę jeszcze do twórczości tego pana w przyszłości;)
2011-07-03
Po Anne Bishop, jej rewelacyjnej trylogii oraz 2 książkach z cyklu - "Sercu Kaeleer" oraz "Splątanych Sieciach" po "Niewidzialnym Pierścieniu" spodziewałam się o wiele więcej. I choć ta VI część była ledwie namiastką całej twórczości pani Bishop oceniłam ją jako książkę: "rewelacyjną". Jadnak na "Przymierze Ciemności" w takim wypadku - zabrakło mi skali, ponieważ w tej części - VII odnalazłam zdecydowanie więcej niż w poprzedniej.
Jak przeważnie bywa autorki, które kontynuują cykl, który miał się już zakończyć, uważane są za pisarki chcące zarobić jeszcze więcej - i jedynie prawdziwi fani są z tego powodu zadowoleni. Kiedy sięgamy do takiego dodatku nigdy nie jesteśmy w stanie przekonać się do niego i odrzucić to tradycyjne pytanie: "czy aby na pewno warto czytać ten egzemplarz?". To chyba naturalne, bo ja też tak mam i nie ważne czy to był tom IV, czy jak w tym wypadku VII - nie byłam pewna czy kolejna książka nie zepsuje mi dość dobrego zdania o autorce. I tym razem pani Bishop się udało - już kolejny raz z rzędu!
W "Przymierzu Ciemności" trafiamy do całej krainy Krwawych - wydarzenia mają miejsce we wszystkich 3 królestwach, choć centralnie w Piekle-Królestwie Zmarłych się nie znajdujemy:) Muszę jednak przyznać, że żeby przeczytać tą część trzeba zaznajomić się z tomem wcześniejszym, bo wydarzenia do niego nawiązują. Czas jednak, zupełnie odbiega od tego, w którym opowiedziana została historia Szarej Pani. Znajdujemy się w Szarej Przystani wiele stuleci później - 2 lata po obudzeniu mocy Czarownicy i pokonaniu Doeothei SaDiablo, kiedy Jaenelle jest zdrowa i dumnie nosi Świt Zmierzchu (czas tak więc można zakwalifikować do tego po głównej opowieści ze "Splątanych Sieci"). Nie wszystko wydaje się jednak tak kolorowe jak być powinno... Pomimo, że wróg został pokonany, nadal tli się bunt, a kraina Dena Nehele nie ma odpowiedniej królowej, która umożliwiłaby przywrócenie jej dawnego, dobrego imienia. I właśnie dlatego Theran Szary wyrusza z misją do Królestwa Cieni...
Książkę czyta się niespotykanie szybko - idealnie wyważone informacje o nowych bohaterach jak i starych nie zniechęcają do przeczytania kontynuującego rozdziału z pominięciem tego np. o wydarzeniach z Kaeleer. Osobiście nawet nie zauważałam upływu stron.
Dzięki dodaniu nowych bohaterów i udziałowi tych starych łatwiej nam pokochać tą książkę. Nie brakuje również tradycyjnego humoru, słownych żartów oraz ostrych problemów miłosnych pomiędzy Daemonem a JaenellexD Do tego dochodzi kolejny innowacyjny pomysł A.B. odnośnie... Hym różnych sposobów okazywania miłości, że tak się wyrażę xD Występują jednak elementy nostalgiczne, gdzie nie sposób zastanowić się nad samą książką i jej symbolem. A wszystko to sugeruje fakt, że otrzymujemy nowe problemy - nowych bohaterów, którzy dopiero zaczynają swoją historię, więc lepiej zobrazowany został problem, np. złamania psychicznego, czy po prostu brzydoty, która w końcu nie jest przyczyną zupełnego wykreślenia nas z normalnego życia. Nigdy jednak nie możemy zapomnieć o przeszłości, jaką przeżyli nasi "starsi przyjaciele" z poprzednich tomów - dzięki niej są oni w stanie pomagać tym nowym.
Podsumowując, chyba jak każda książka z cyklu "Czarnych Kamieni", "Przymierze Ciemności" mogę polecić osobom dorosłym i troszkę starszej młodzieży, choć i tak tym ostatnim nieszczególnie... Po prostu nie jest to książka "dla każdego". Trzeba lubić opowieści miłosne z dodatkiem brutalności a do tego wszystko zawarte w wykreowanym, realistycznym, choć nie naszym świecie... ;)
Po Anne Bishop, jej rewelacyjnej trylogii oraz 2 książkach z cyklu - "Sercu Kaeleer" oraz "Splątanych Sieciach" po "Niewidzialnym Pierścieniu" spodziewałam się o wiele więcej. I choć ta VI część była ledwie namiastką całej twórczości pani Bishop oceniłam ją jako książkę: "rewelacyjną". Jadnak na "Przymierze Ciemności" w takim wypadku - zabrakło mi skali, ponieważ w tej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-08-23
Książka, którą powinien przeczytać KAŻDY. Wyjątkowa, inna, nadzwyczajnie prawdziwa, choć fantastyczna (i całe szczęście).
Książka, którą powinien przeczytać KAŻDY. Wyjątkowa, inna, nadzwyczajnie prawdziwa, choć fantastyczna (i całe szczęście).
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Przeczytałam w niecałe 2 dni.
Akademia Wampirów należy do jednego z wielu cyklów poświęconych obecnej modzie, gdzie, że tak powiem, nie trudno jest "wdepnąć" w czytanie czegoś paskudnie nudnego z powtarzającym się motywem innych książek. Całe szczęście, pani Mead i jej cykl nie należą do tego typu błotka.
AW to opowieść o troszkę odmiennej tematyce, choć niektóre motywy oczywiście się powtarzają, nie ma ich tak dużo, żeby zniechęciły potencjalnego czytelnika. Początek akcji jest szczególnie zachęcający, ponieważ główne bohaterki znają już wszystko i wkraczają jedynie do swojej opowieści, która miała przeszłość, i zapowiada się, że odkryjemy również jej przyszłość...
Początek to niejedyna "nowość" - jest nim również fakt, że głównym motywem akcji nie jest słynne l o v e ! lecz ważnym motywem okazuje się przyjaźń i magia. Wiem, wiem, przecież miłość istnieje w tej opowieści, ale po przeczytaniu książki, nie wyczułam w niej samego romansu, lecz troszkę więcej.
Kolejnym plusem, jest również szybka fabuła jak i wciągające wątki - czytałam AW w zastraszającym tempie.
Ale dlaczego Akademia Wamp. nie zasługuje na 5 plusów?
Wydaje mi się, że oklepana fabuła nie pozbawia tego jednego plusa. Tak... Istnieją książki które oceniałam lepiej, choć również mogą konkurować z AW, ale zabrakło mi tej kropki nad i, która pozwoliłaby mi to zrobić... Mam nadzieję, że kolejne tomy mi na to pozwolą...
Przeczytałam w niecałe 2 dni.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toAkademia Wampirów należy do jednego z wielu cyklów poświęconych obecnej modzie, gdzie, że tak powiem, nie trudno jest "wdepnąć" w czytanie czegoś paskudnie nudnego z powtarzającym się motywem innych książek. Całe szczęście, pani Mead i jej cykl nie należą do tego typu błotka.
AW to opowieść o troszkę odmiennej tematyce, choć niektóre motywy...