rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

12-letnia Fieodora Pietrowna jest początkującą Wilczerką i mieszka wraz z mamą w drewnianym domku w lesie, gdzie niedaleko mieści się stara, kamienna kaplica zamieszkiwana przez watahę wilków. Rodzina dziewczynki zajmuje się odswajaniem wilków od pokoleń, od czasów Piotra Wielkiego, który sam miał siedem wilków - rosyjscy arystokraci wierzą bowiem, że wilk w domu przynosi szczęście, pieniądze i sławę, natomiast zabicie powoduje wyjątkowego pecha. Gdy schwytane wilki, nieprzywykłe do bycia zamkniętym w domu, zaczynają w końcu wariować w niewoli i atakują swoich właścicieli, ci decydują się oddać ich pod opiekę Wilczerów, którzy uczą ich odwagi, polowań i nieufności wobec ludzi, by na końcu zwrócić im wolność i pozwolić odejść tam skąd przybyły. Fieodora, wychowywana w odizolowaniu od świata zewnętrznego, nie przepada za ludźmi i woli towarzystwo wilków, z którymi znalazła wspólny język, jednak spokojne życie dziewczynki zakłóca wtargnięcie do jej domu żołnierzy armii carskiej, dowodzonej przez szaleńczego i ogarniętego żądzą władzy generała Rakowa, który spala ich rodzinny dom i zmuszą ją i jej wilki do ucieczki...
Katherine Rundell jest brytyjską autorką bestsellerowych książek dla dzieci – druga pozycja w jej dorobku pisarskim, czyli “Dachołazy”, która była moim pierwszym spotkaniem z twórczością tej pisarki, zdobyła prestiżowe nagrody “Waterstones Children’s Book Prize” oraz “Blue Peter Book Award” oraz spotkała się z pozytywnym odbiorem czytelników i krytyków. Muszę przyznać, że lektura tej pozycji na mnie również wywarła dobre wrażenie, dlatego postanowiłam sięgnąć po “Wilczerkę”. Jeszcze nie spotkałam się w literaturze z takim pomysłem, dlatego mimo iż jest to książka skierowana głównie do dzieci i młodzieży, to jednak ciekawość zwyciężyła. Jest to bez wątpienia pięknie zilustrowana historia, która niesamowicie wciąga i czaruje swoją oryginalnością, jak również niepowtarzalnym klimatem, który autorka buduje z zaskakującą finezją i dbałością o szczegóły, pozwalając czytelnikowi się przenieść do czasów mroźnego i ogarniętego rewolucją Carstwa Rosyjskiego. Na uwagę zasługuje również bogata kreacja postaci, zwłaszcza głównej bohaterki – Fieodory, pół-dzikiej dziewczynki, cichej i stroniącej od ludzi, która od narodzin była wychowywana wśród wilków i z pewnością to w ich świecie się lepiej odnajduje, zwłaszcza w zderzeniu z brutalną rzeczywistością i okrucieństwem generała Rakowa, który wywraca jej spokojne życie do góry nogami. “Wilczerka” Katherine Rundell to niezwykle ciepła, pełna błyskotliwych dialogów i krzepiąca na duchu opowieść o dzielnej, zdeterminowanej i nietuzinkowej dziewczynce, która na swój sposób porozumiewała się z wilkami, otaczając ich swoją opieką, jak również sama czerpiąc otuchę i odwagę z ich obecności. To historia o niesamowitej, ale i niebezpiecznej przygodzie, pełnej poświęceń, bolesnych strat, jak również sile przyjaźni, lojalności i wiary w to, że dobro zwycięża nad złem. Jest to z pewnością pozycja, która zasługuje na uwagę i z którą warto się zapoznać. Serdecznie polecam!

12-letnia Fieodora Pietrowna jest początkującą Wilczerką i mieszka wraz z mamą w drewnianym domku w lesie, gdzie niedaleko mieści się stara, kamienna kaplica zamieszkiwana przez watahę wilków. Rodzina dziewczynki zajmuje się odswajaniem wilków od pokoleń, od czasów Piotra Wielkiego, który sam miał siedem wilków - rosyjscy arystokraci wierzą bowiem, że wilk w domu przynosi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

23-letnia Mae należy do okrutnej religijnej sekty i nigdy nie widziała świata zewnętrznego. Dziewczyna jest jedną z czterech Przeklętych – kobiet, które są trzymane w odosobnieniu ze względu na swoją grzeszną i kusicielską naturę. Zgodnie z przepowiednią miała zostać siódmą żoną proroka Dawida i sprowadzić pokój na całą społeczność Zakonu, jednak gdy w dniu ślubu traci ukochaną siostrę, postanawia wreszcie uciec i uwolnić się od życia pełnego cierpienia. Ranna trafia do siedziby głównej najniebezpieczniejszego gangu motocyklowego, gdzie spotyka mężczyznę, który okazuje się być chłopcem z jej przeszłości, tym, który skradł jej pierwszy pocałunek i serce. 26-letni Styx, zwany „Milczącym Katem” jest brutalnym i groźnym prezesem przestępczego klubu, który mimo swojej ułomności, wzbudza strach i szacunek swoich przyjaciół, jak i wrogów. Nigdy nie zapomniał dziwnej dziewczynki o wilczych oczach, dlatego gdy ponownie staje na jego drodze, postanawia się nią zaopiekować i chronić od zła, którego doświadczyła…
Tillie Cole to popularna autorka książek z gatunku New Adult, które zdobyły serca wielu czytelniczek. „To nie ja, kochanie” to pierwszy tom bestsellerowej serii „Kaci Hadesa” i zarazem moje pierwsze spotkanie z twórczością brytyjskiej pisarki. Już od dłuższego czasu chciałam zapoznać się z tą pozycją i gdy tylko trafiła się okazja, nie wahałam się ani chwili. Muszę przyznać, że dawno nie czytałam książki, która wywarłaby na mnie takie wrażenie, wzbudzając tyle sprzecznych emocji. To jedna z najbardziej mrocznych i kontrowersyjnych historii, z jakimi miałam do czynienia. Mae to dziewczyna, która doświadczyła w swoim życiu tylko bólu i poniżenia i nie ma pojęcia o świecie zewnętrznym, natomiast Styx wychowywał się w gangu pełnym przemocy, wulgarności i łatwych kobiet i daleko mu do dobrego mężczyzny. Ich historia miłosna nie jest kolorowa, bywały momenty, w których zachowanie bohaterów nie budziło mojej aprobaty, jednak mimo wszystko nie byłam w stanie się oderwać od lektury i ostatecznie Tillie Cole udało się przekonać mnie do łączącego ich uczucia. „To nie ja, kochanie” to piekielnie wciągająca, zapadająca w pamięć i angażująca emocjonalnie historia ludzi z dwóch różnych światów, których połączyła grzeszna namiętność i uczucie, wbrew brutalnym regułom okrutnej sekty i niebezpiecznego gangu. To opowieść o cierpieniu, przezwyciężaniu własnych słabości i cienkiej granicy między dobrem a złem, jak również o miłości zdolnej wyleczyć nawet najbardziej zranione dusze. Dzieło brytyjskiej autorki szokuje, wzrusza i wywołuje masę innych sprzecznych emocji, ale nie pozostawia obojętnym, dlatego z pewnością sięgnę po kontynuację. „To nie ja, kochanie” Tillie Cole polecam entuzjastom kontrowersyjnej i mrocznej literatury erotycznej oraz fanom twórczości autorki.

23-letnia Mae należy do okrutnej religijnej sekty i nigdy nie widziała świata zewnętrznego. Dziewczyna jest jedną z czterech Przeklętych – kobiet, które są trzymane w odosobnieniu ze względu na swoją grzeszną i kusicielską naturę. Zgodnie z przepowiednią miała zostać siódmą żoną proroka Dawida i sprowadzić pokój na całą społeczność Zakonu, jednak gdy w dniu ślubu traci...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

21-letnia Danika nie miała łatwego życia. Ojca nigdy nie poznała, a uzależniona od narkotyków matka nie była zdolna do opieki nad nią i jej młodszą siostrą, dlatego musiały trafić do rodziny zastępczej, która była daleka od idealnej. Po traumatycznych przeżyciach wreszcie znalazła stabilizację i pracę jako pomoc domowa, jednak jej skłonność do wiązania się z niegrzecznymi chłopcami bez przyszłości komplikuje jej życie i sprawia, że wciąż popełnia te same błędy. Gdy na jej drodze staje seksowny i wytatuowany Tristan Vega, promotor klubu i wokalista zespołu rockowego, który pokazuje jej jak korzystać z życia, dziewczyna od razu wyczuwa kłopoty, jednak nie może się powstrzymać przed spędzaniem z nim czasu i postanawia zignorować ostrzegawcze sygnały. Tristana nie interesują jednak trwałe związki, a Danika nie jest zwolenniczką przelotnych romansów, dlatego postanawiają zostać przyjaciółmi, mimo iż czują do siebie znacznie więcej…

„Bad Things” to pierwsza część trylogii opowiadająca o burzliwych losach Daniki i Tristana oraz moje drugie spotkanie z twórczością amerykańskiej autorki, R.K Lilley. Wcześniej miałam okazję zapoznać się z „Podniebnym lotem” - pierwszą częścią jej bestsellerowej serii „W przestworzach”, która przyniosła jej popularność. Pozycja ta nie zrobiła na mnie jednak zbyt dobrego wrażenia, dlatego nie zdecydowałam się na kontynuację. Wahałam się przed sięgnięciem po „Bad Things”, ale zarys fabuły obiecywał nieco inną lekturę od poprzedniej, dlatego postanowiłam dać autorce jeszcze jedną szansę, co okazało się bardzo dobrym wyborem. R.K Lilley tym razem pozytywnie mnie zaskoczyła, tworząc dobrze rozbudowaną i intrygującą historię z ciekawie wykreowanymi postaciami, wciągającą fabułą i przekonującym wątkiem miłosnym. Bohaterowie nie zawsze budzili sympatię; nie podobało mi się zwłaszcza to co zrobił Tristan i to, jak szybko wybaczyła mu Danika, ale mimo wszystko kibicowałam ich związkowi do samego końca. „Bad Things” to piekielnie wciągająca, intensywna i nieprzewidywalna opowieść o gwałtownym i nieokiełznanym uczuciu, złych wyborach, toksycznych związkach i uzależnieniu od miłości, od której nie mogłam się oderwać. R.K Lilley stworzyła słodko-gorzką, trzymającą w napięciu i rozpalającą zmysły historię o szaleńczej namiętności, utracie kontroli i walce z demonami przeszłości, która wywołuje sprzeczne emocje, ale na pewno nie pozostawia obojętnym. Już dawno nie miałam okazji zapoznać się z tak świetną pozycją z tego gatunku, dlatego cieszę się, że dałam autorce drugą szansę i tym razem z pewnością sięgnę po kontynuację! Jeżeli jesteście fanami twórczości R.K Lilley, literatury erotycznej lub wytatuowanych, niegrzecznych chłopców, to sięgnijcie po „Bad Things”. Serdecznie polecam ;)

21-letnia Danika nie miała łatwego życia. Ojca nigdy nie poznała, a uzależniona od narkotyków matka nie była zdolna do opieki nad nią i jej młodszą siostrą, dlatego musiały trafić do rodziny zastępczej, która była daleka od idealnej. Po traumatycznych przeżyciach wreszcie znalazła stabilizację i pracę jako pomoc domowa, jednak jej skłonność do wiązania się z niegrzecznymi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Emerie Rose jest psychologiem i zajmuje się poradnią małżeńską, będąc przekonaną, że niemal każdy związek można naprawić, jeżeli tylko obie strony będą w to zaangażowane. Sama wierzy w szczęśliwe zakończenia i kierując się uczuciem, postanowiła przeprowadzić się do Nowego Yorku, gdzie mieszka jej bliski przyjaciel, w którym jest zakochana od kilku lat. Cyniczny i zarozumiały Drew Jagger jest wziętym prawnikiem, który zajmuje się rozwodami i nie wierzy w trwałość związków, po tym jak został perfidnie oszukany przez byłą żonę. Od tamtej pory unika zaangażowania i skupia się na przelotnych romansach, a jego priorytetem jest syn, Beck. Kiedy po powrocie z wakacji zastaje w swoim biurze piękną i pełną temperamentu nieznajomą, która bierze go za włamywacza i grozi policją, okazuje się że kobieta została oszukana i wydała oszczędności swojego życia na wynajem jego biura. Drew postanawia jej pomóc i składa jej propozycję nie do odrzucenia…

„Egomaniac” to już moje czwarte spotkanie z twórczością bestsellerowej autorki romansów i powieści erotycznych, Vi Keeland i muszę przyznać, że jak dotąd wypada ono najlepiej ze wszystkich. Do sięgnięcia po tę pozycję skusiły mnie przede wszystkim niezwykle pochlebne opinie i przyciągająca wzrok okładka, dlatego nie mogłam się doczekać, aż zabiorę się za lekturę. Historia jest prowadzona z punktu widzenia zarówno Drew, jak i Emerie, co uważam za udany zabieg, ponieważ mamy okazję dobrze poznać ich oboje i lepiej zrozumieć motywy ich działania. Rzadko się zdarza żebym polubiła dwójkę głównych postaci, ale tym razem tak się stało, dzięki czemu lektura tej pozycji okazała się jeszcze lepsza. Wątek miłosny też wypadł nieźle i z pewnością dało się wyczuć chemię między bohaterami, a ich przepychanki słowne były bardzo zabawne i ubarwiały historię. Chociaż autorce nie udało się uniknąć przewidywalności i kilku schematycznych rozwiązań, to jednak „Egomaniac” wywarł na mnie pozytywne wrażenie i dobrze się sprawdził w roli lekkiej i przyjemnej lektury. Miałam ochotę na niezobowiązującą pozycję z happy endem i sporą dawką humoru, przy której się zrelaksuję i właśnie to otrzymałam. „Egomaniac” to piekielnie wciągający, zabawny i gorący romans biurowy z wyrazistymi bohaterami, błyskotliwymi dialogami i intrygującą fabułą, od którego nie mogłam się oderwać. Już dawno nie miałam okazji zapoznać się z tak świetną przedstawicielką tego gatunku, dlatego z pewnością to nie jest moje ostatnie spotkanie z autorką. Jeżeli jesteście fanami twórczości Vi Keeland, lubicie seksownych i aroganckich bohaterów z sarkastycznym poczuciem humoru oraz pobudzające wyobraźnię romanse pełne iskier i przyciągania, to „Egomaniac” jest zdecydowanie dla was! Serdecznie polecam ;)

Emerie Rose jest psychologiem i zajmuje się poradnią małżeńską, będąc przekonaną, że niemal każdy związek można naprawić, jeżeli tylko obie strony będą w to zaangażowane. Sama wierzy w szczęśliwe zakończenia i kierując się uczuciem, postanowiła przeprowadzić się do Nowego Yorku, gdzie mieszka jej bliski przyjaciel, w którym jest zakochana od kilku lat. Cyniczny i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

22-letnia Emerson Hart nie miała łatwego dzieciństwa. Nie mogła liczyć na wsparcie matki i jej miłość, a ojca nigdy nie poznała, jednak spotkanie z Merekim, który ją rozumiał i podobnie jak ona marzył o wyrwaniu się do wielkiego miasta, odmieniło jej życie na lepsze i od tamtej pory stali się nierozłączni. Z czasem ich wyjątkowa przyjaźń zamieniła się w miłość i plany o wspólnej przyszłości, jednak tragiczny wypadek sprzed pięciu lat wywrócił jej świat do góry nogami. Po skończeniu szkoły średniej, Emerson opuściła rodzinny dom i przeniosła się do Melbourne, gdzie znalazła pracę w ciastkarni, jednak nie udało jej się spełnić marzeń o zostaniu artystką. Pewnego dnia na jej drodze staje przystojny i pełen pasji Josh Holland, który specjalizuje się w terapii sztuką i budzi w niej dawno zapomniane uczucia, powoli przywracając ją do życia. Jednak Emerson nie jest pewna, czy zdoła pokochać innego mężczyznę, skoro jej serce wciąż należy do Merekiego…
„Kocham tylko tak” to moje pierwsze spotkanie z twórczością australijskiej pisarki, Kate Sterritt i muszę przyznać, że sporo oczekiwałam od tej książki, zwłaszcza po zapoznaniu się z wieloma entuzjastycznymi opiniami, jednak autorce nie do końca udało się sprostać moim wymaganiom i ostatecznie pozostawiła mnie z nieco mieszanymi odczuciami. Chociaż historia wykreowana przez Kate Sterritt była bardzo wciągająca, a bohaterowie ciekawie nakreśleni, to mimo to wątek miłosny nie do końca do mnie przemówił i czegoś mi zabrakło, a jest to przede wszystkim romans. Nie jestem też fanką trójkątów miłosnych, a w pewnym sensie mamy tutaj z nim do czynienia, ponieważ główna bohaterka wciąż kocha Merekiego, który jest za bardzo obecny w tej historii i nie pozwala mu odejść, nawet jeśli powoli zaczyna się otwierać na nową miłość. To w głównej mierze sprawiło, że nie czułam do końca więzi między Emerson i Joshem i ich historia miłosna wydała mi się niezbyt przekonująca. Czułam się bardziej związana z Merekim, a to nie on był tutaj główną postacią męską. Mimo tych mankamentów, autorce udało się zaangażować mnie w losy bohaterów i nie mogłam się oderwać od lektury, dlatego z pewnością sięgnę jeszcze po jej twórczość, gdy tylko nadarzy się ku temu okazja. „Kocham tylko tak” to wzruszająca, pełna smutku i jednocześnie podnosząca na duchu opowieść o sile prawdziwej miłości, godzeniu się ze stratą i bolesną przeszłością oraz o wpływie innych ludzi na nasze życie i o tym, jak ważną rolę w nim odgrywają, nawet gdy już ich nie ma. Kate Sterritt stworzyła absorbującą, zapadającą w pamięć i chwytającą za serce historię o pokonywaniu przeciwności losu, spełnianiu marzeń i uczuciu, które jest w stanie uleczyć nawet najbardziej złamane serce.

22-letnia Emerson Hart nie miała łatwego dzieciństwa. Nie mogła liczyć na wsparcie matki i jej miłość, a ojca nigdy nie poznała, jednak spotkanie z Merekim, który ją rozumiał i podobnie jak ona marzył o wyrwaniu się do wielkiego miasta, odmieniło jej życie na lepsze i od tamtej pory stali się nierozłączni. Z czasem ich wyjątkowa przyjaźń zamieniła się w miłość i plany o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

19-letnia Allie Harper od dawna marzyła o tym, by uwolnić się od kontrolujących ją rodziców, którzy nie liczyli się z jej zdaniem i traumatycznej przeszłości, która dręczy ją do dziś. W końcu zdobyła się na odwagę i opuściła swój rodzinny dom, by spełniać swoje własne plany i zacząć nowe, niezależne życie w zupełnie innym miejscu jako studentka pierwszego roku na uniwersytecie w Woodshill. Po kilku nieudanych próbach znalezienia mieszkania, trafia na ogłoszenie aroganckiego i bezczelnego Kadena White’a, który nie wywiera na niej dobrego pierwszego wrażenia i z miejsca ją skreśla. Po ostatniej współlokatorce, mężczyzna nie chce już dzielić mieszkania z dziewczyną, jednak nie mając wyboru, zgadza się ją przyjąć, ale pod warunkiem, że będzie przestrzegać jego zasad. Allie zgadza się bez namysłu na jego warunki i postanawia trzymać się z daleka od przystojnego chłopaka, który jest znanym łamaczem serc i nie angażuje się w poważne związki, jednak z czasem zaczyna przekraczać granice i ulegać jego urokowi…

„Begin Again” to pierwszy tom bestsellerowej trylogii autorstwa Mony Kasten, która stała się hitem w Niemczech i zdobyła serca wielu czytelników. Po wielu pozytywnych recenzjach na temat tej pozycji, nie mogłam po nią nie sięgnąć, dlatego przy najbliższej okazji wzięłam się za lekturę. Opis fabuły brzmiał podobnie do wielu innych książek New Adult, dlatego starałam się nie mieć zbyt wygórowanych oczekiwań, jednak dzieło niemieckiej pisarki okazało się o wiele lepsze, niż przypuszczałam i mogę śmiało powiedzieć, że jest to jedna z lepszych pozycji z tego gatunku, z jakimi miałam okazję się zapoznać. Autorce nie udało się do końca uniknąć schematyczności i banalnych rozwiązań, jednak poprowadziła swoją historię wyjątkowo umiejętnie, sprawiając, że byłam zaangażowana w losy Kadena i Allie, dlatego przymykałam oko na nieliczne mankamenty. Relacja między bohaterami jest jednym z większych plusów tej książki, dlatego że rozwija się stopniowo i jest oparta na mocniejszych fundamentach, a nie tylko na fizycznym przyciąganiu, jak to zwykle bywa w innych historiach tego typu. Kreacja postaci też wypadła nieźle i mimo iż nie zawsze budzili moją sympatię i często nie zgadzałam się z ich wyborami, to jednak byłam w stanie zrozumieć ich motywacje. Mona Kasten ma przyjemny i łatwy w odbiorze styl, dlatego treść pochłaniałam w błyskawicznym tempie, chociaż nie ma tu zbyt wiele akcji i zaskakujących zwrotów. „Begin Again” to poruszająca, pełna emocji i błyskotliwa opowieść o bolesnych sekretach, przyjaźni, miłości i dwójce młodych ludzi, którzy zmagają się z demonami przeszłości i próbują z powrotem poskładać swoje życie. To moje pierwsze spotkanie z twórczością niemieckiej autorki i muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczona, dlatego z pewnością sięgnę po kolejne części. Polecam.

19-letnia Allie Harper od dawna marzyła o tym, by uwolnić się od kontrolujących ją rodziców, którzy nie liczyli się z jej zdaniem i traumatycznej przeszłości, która dręczy ją do dziś. W końcu zdobyła się na odwagę i opuściła swój rodzinny dom, by spełniać swoje własne plany i zacząć nowe, niezależne życie w zupełnie innym miejscu jako studentka pierwszego roku na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Piękna i seksowna Heather Wainwright jest zarozumiałą i arogancką gwiazdą Hollywood, która ma na koncie wiele sukcesów, jednak wciąż nie potrafi się uwolnić od trudnej przeszłości. Zanim stała się znaną i bogatą aktorką, żyła w biedzie u boku matki alkoholiczki i ojca narkomana, który wyrzucił ją z domu gdy miała 16 lat. Teraz za wszelką cenę stara się odciąć od tego kim była i robi wszystko by świat nie dowiedział się o jej wstydliwym sekrecie. Gdy poznaje nieziemsko przystojnego Setha, zaczyna z nim flirtować, jednak jej oczarowanie szybko zamienia się w niesmak, gdy dowiaduje się, że jest zaledwie stolarzem i będzie zmuszona z nim współpracować przy organizacji Festiwalu Sztuk 24-godzinnych. 38-letni Seth Rafferty jest tak naprawdę znanym scenografem filmowym, jednak nie wstydzi się swoich początków i jest dumny z tego, że ciężką pracą doszedł tak daleko, dlatego lekceważące podejście Heather do jego dawnego zawodu sprawia, że postanawia dać jej nauczkę…

„Twardziel” to moje pierwsze spotkanie z twórczością amerykańskiej autorki, Laurelin Paige i muszę przyznać, że wypadło całkiem nieźle. Wydawnictwo po raz kolejny nie zawiodło, jeżeli chodzi o oprawę graficzną, która się świetnie prezentuje i bez wątpienia zachęca do sięgnięcia po książkę, dlatego gdy tylko trafiła w moje ręce, jak najszybciej zabrałam się za lekturę. „Twardziel” opowiada historię Heather i Setha, którzy początkowo nie darzą się zbyt wielką sympatią i są swoimi przeciwieństwami, jednak mimo to nie potrafią się trzymać od siebie z daleka. Między bohaterami nie brakuje chemii i napięcia seksualnego, a ich kreacja, mimo kilku mankamentów, przypadła mi do gustu, dlatego rozwój ich relacji śledziłam z przyjemnością. Byłam nieco rozczarowana zakończeniem, a konkretnie zbyt szybkim i pobieżnym rozwiązaniem konfliktu. Chociaż rozumiem motywacje głównego bohatera, to jednak zbyt długo ciągnął kłamstwo, dlatego nie podobało mi się, że tak szybko uzyskał przebaczenie, praktycznie bez żadnego starania. Dzieło amerykańskiej pisarki nie jest zbyt oryginalną lekturą i nie znajdziemy w niej zaskakujących zwrotów akcji, jednak z pewnością nie można się przy niej nudzić i dobrze się sprawdza w roli lekkiej i niezobowiązującej pozycji. Miałam ochotę na wciągającą i łatwą w odbiorze historię miłosną, przy której będę się świetnie bawić i bohaterów, którym będę kibicować i właśnie to otrzymałam. To moje pierwsze spotkanie z Laurelin Paige, ale z pewnością nie ostatnie, dlatego gdy tylko nadarzy się okazja, chętnie sięgnę po jej inne książki. „Twardziel” to czarująca, seksowna i rozpalająca zmysły pozycja, wypełniona pożądaniem, namiętnością i wzajemnym przyciąganiem, ale też opowieść o uprzedzeniach, skomplikowanych relacjach międzyludzkich, bolesnych sekretach i zmaganiu się z trudną przeszłością. Polecam entuzjastom literatury erotycznej i fanom twórczości autorki.

Piękna i seksowna Heather Wainwright jest zarozumiałą i arogancką gwiazdą Hollywood, która ma na koncie wiele sukcesów, jednak wciąż nie potrafi się uwolnić od trudnej przeszłości. Zanim stała się znaną i bogatą aktorką, żyła w biedzie u boku matki alkoholiczki i ojca narkomana, który wyrzucił ją z domu gdy miała 16 lat. Teraz za wszelką cenę stara się odciąć od tego kim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

23-letnia Keela Daley nigdy nie miała dobrych stosunków z matką, dlatego zawsze starała się robić wszystko, by tylko nie uległy pogorszeniu. Gdy dostaje zaproszenie na ślub swojej kuzynki Micah, z którą nigdy się nie dogadywała i chłopaka, który złamał jej serce i perfidnie wykorzystał, wie że musi się na nim pojawić, jeśli nie chce mieć konfliktów ze swoją matką. Nie jest jednak w stanie sama stawić czoła Jasonowi, który rozkochał ją w sobie tylko po to, by zemścić się na swojej dziewczynie, dlatego postanawia odłożyć dumę na bok i poprosić o pomoc jednego z braci Slater – niepoprawnego i aroganckiego flirciarza Aleca, który jeszcze do niedawna był mężczyzną do towarzystwa. Ich pierwsze spotkanie nie było udane, jednak zabójczo przystojny i uwodzicielski Alec wydaje się być idealnym kandydatem na jej udawanego chłopaka, zwłaszcza że Jason nienawidzi jego brata, Dominica. Alec, wyraźnie urzeczony piękną i zadziorną Keelą, postanawia wyświadczyć jej przysługę, jednak sam oczekuje czegoś w zamian…

„Alec” to drugi tom bestsellerowej serii irlandzkiej pisarki L.A. Casey, która opowiada o niegrzecznych i seksownych braciach Slater i ich miłosnych perypetiach. Pierwsza część, czyli „Dominic”, pomimo kilku mankamentów i dosyć soczystego języka, okazała się całkiem przyjemną lekturą, która dostarczyła mi wiele rozrywki, dlatego byłam bardzo ciekawa kontynuacji. Ten tom liczy sobie całkiem sporo stron, bo aż 568, jednak muszę przyznać, że nie było momentu, w którym bym się nudziła, dlatego pochłonęłam treść w szybkim tempie. „Alec” jest pełen zabawnych dialogów, podtekstów seksualnych i przepychanek słownych między głównymi bohaterami, a ich interakcje śledzi się z prawdziwą przyjemnością. Język wciąż jest ostry i nieco wulgarny, ale nie przeszkadzało mi to tak bardzo, jak w „Dominicu”, zwłaszcza że tutaj nie pojawia się aż tak wiele wyzwisk między główną parą, choć to nie znaczy że jest mniej nieprzyzwoicie i wybuchowo. Nie podobało mi się to, co Alec zrobił pod koniec książki, zwłaszcza, że ten zwrot akcji okazał się być zupełnie niepotrzebny i łatwo można było tego uniknąć. Fakt, że bohaterowie bardzo szybko przeszli nad tym do porządku dziennego nieco zepsuł mi lekturę i byłam dosyć niezadowolona z takiego obrotu spraw. Nie jestem fanką takich „plot-twistów”, bo tylko dodają niepotrzebnego dramatyzmu i psują odbiór postaci, zwłaszcza że „Alec” przez większą część był utrzymany w lekkim i zabawnym tonie. Mimo tych minusów, dzieło L.A. Casey przypadło mi do gustu i świetnie się bawiłam przy jej lekturze, dlatego gdy tylko nadarzy się okazja, z pewnością sięgnę po kolejne części. Jeżeli lubicie motyw „od nienawiści do miłości”, cięte i iskrzące humorem dialogi, zadziorne i pyskate bohaterki oraz bezwstydnych i seksownych bohaterów, to koniecznie sięgnijcie po „Aleca”. Przy tej książce nie można się nudzić! Dla fanów poprzedniego tomu pozycja obowiązkowa ;)

23-letnia Keela Daley nigdy nie miała dobrych stosunków z matką, dlatego zawsze starała się robić wszystko, by tylko nie uległy pogorszeniu. Gdy dostaje zaproszenie na ślub swojej kuzynki Micah, z którą nigdy się nie dogadywała i chłopaka, który złamał jej serce i perfidnie wykorzystał, wie że musi się na nim pojawić, jeśli nie chce mieć konfliktów ze swoją matką. Nie jest...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Zmysłowa dziewczyna z miasta Chelle Bliss, Meredith Wild
Ocena 6,0
Zmysłowa dziew... Chelle Bliss, Mered...

Na półkach: , ,

Madison Atwood, wizażystka z Los Angeles i była żona znanego, hollywoodzkiego aktora, wciąż nie może dojść do siebie po jego zdradzie i bolesnym rozwodzie i pragnie uciec od wścibskich paparazzich, żądnych sensacji i zaszyć się w cichym, odludnym miejscu, gdzie będzie mogła w spokoju leczyć złamane serce. Czterotygodniowy pobyt w górskim spa w Avalon Springs wydaje jej się idealnym pomysłem, jednak po przyjeździe żałuje swojej pochopnej i impulsywnej decyzji. Nie chcąc brać udziału w spotkaniu integracyjnym, wybiera się na spacer i postanawia wziąć kąpiel w gorących źródłach. Tam spotyka tajemniczego i przystojnego mężczyznę, który budzi w niej dawno zapomniane uczucia. Luke Dawson, cichy i ponury samotnik, który od lat żyje w odosobnieniu w swojej chacie, nie potrafi wymazać z pamięci obrazu pięknej nieznajomej, która zakłóciła jego spokój, dlatego gdy spotyka ją ponownie, postanawia dać jej to, czego pragnie…
„Zmysłowa dziewczyna z miasta” to pierwsza część serii autorstwa bestsellerowej autorki romansów, Meredith Wild w duecie z Chelle Bliss. Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością tych autorek i byłam bardzo ciekawa, jak wypadnie ich wspólne dzieło. Przed sięgnięciem po tę pozycję zapoznałam się z opiniami zagranicznych czytelników, które były bardzo entuzjastyczne, dlatego nie mogłam się doczekać lektury. Sięgam po książki z tego gatunku, gdy mam ochotę na coś przyjemnego i nieskomplikowanego, dlatego nie miałam zbyt wysokich oczekiwań i liczyłam przede wszystkim na dobrą rozrywkę. „Zmysłowa dziewczyna z miasta” mimo iż jest dosyć przewidywalna i schematyczna, a romans między głównymi bohaterami rozwinął się nieco za szybko, dobrze się sprawdziła w swojej roli i pochłonęłam ją w kilka godzin. Styl autorek jest lekki i prosty, treść wciągająca i przesycona zmysłowością, a bohaterowie, choć stanowią swoje zupełne przeciwieństwo, tworzą dobraną parę, której się kibicuje. „Zmysłowa dziewczyna z miasta” Meredith Wild i Chelle Bliss to pełnokrwisty romans z dużą dawką erotyzmu i namiętności, który bez wątpienia pobudza wyobraźnię i rozpala zmysły. Jest to również opowieść o demonach przeszłości, samotności oraz o podejmowaniu ryzyka i dawaniu miłości drugiej szansy. Jeżeli macie ochotę na gorący i niezobowiązujący romans, pełen romantyzmu, przyciągania i chemii z piekielnie seksownym Lukiem w roli głównej, to sięgnijcie po tę pozycję. Polecam ją również entuzjastkom literatury erotycznej oraz fanom twórczości autorek.

Madison Atwood, wizażystka z Los Angeles i była żona znanego, hollywoodzkiego aktora, wciąż nie może dojść do siebie po jego zdradzie i bolesnym rozwodzie i pragnie uciec od wścibskich paparazzich, żądnych sensacji i zaszyć się w cichym, odludnym miejscu, gdzie będzie mogła w spokoju leczyć złamane serce. Czterotygodniowy pobyt w górskim spa w Avalon Springs wydaje jej się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Romantyczna i pełna optymizmu Eva wciąż nie potrafi się pogodzić ze stratą ukochanej babci, która zmarła nieco ponad rok temu. Mimo wsparcia najbliższych przyjaciółek, jest jej ciężko, zwłaszcza w okresie Świąt Bożego Narodzenia, dlatego rzuca się w wir pracy i przyjmuje zlecenie od swojej ulubionej klientki, która prosi ją o udekorowanie mieszkania jej wnuka i przygotowanie dla niego posiłków pod jego rzekomą nieobecność. Ponury i zamknięty w sobie Lucas Blade jest znanym i odnoszącym sukcesy autorem thrillerów, który trzy lata temu stracił żonę w tragicznym wypadku i od tamtej pory nie jest w stanie się pozbierać. Próbując uciec od wtrącających się we wszystko członków rodziny i swojego agenta, udaje że wybiera się do Vermont, gdy tak naprawdę zamyka się w swoim apartamencie, starając się przezwyciężyć blokadę twórczą i stworzyć bestseller. Mężczyzna nie jest zadowolony z intruza, jednak niespodziewana śnieżyca sprawia, że są zmuszeni przeczekać ją w jego mieszkaniu…

„Cud na Piątej Alei” to trzecia i ostatnia część serii „Pozdrowienia z Nowego Yorku”, która opowiada o perypetiach miłosnych trzech przyjaciółek – Paige, Frankie i Eve. Nie miałam okazji zapoznać się z pierwszą częścią, jednak te pozycje można spokojnie czytać bez znajomości poprzednich. Drugi tom bardzo przypadł mi do gustu, dlatego byłam ciekawa jaką historię autorka przygotowała dla Eve i postanowiłam po nią sięgnąć. Sarah Morgan po raz kolejny pozytywnie mnie zaskoczyła, tworząc niezwykle klimatyczną i ciepłą opowieść w duchu Świąt Bożego Narodzenia, którą czyta się z prawdziwą przyjemnością. Pisarka nie zawiodła też jeżeli chodzi o kreacje bohaterów – Lucas i Eve to dwa przeciwieństwa; ona jest pozytywną i wierzącą w szczęśliwe zakończenia romantyczką, on zaś stroniącym od uczuć i zaangażowania mężczyzną, którego serce zostało już raz złamane. Ich interakcje były pełne wzajemnego przyciągania, ale i humoru, a rodzące się między nimi uczucie jak najbardziej przekonujące. Sarah Morgan posługuje się lekkim i plastycznym stylem, który bardzo przypadł mi do gustu i sprawił, że książkę pochłonęłam w błyskawicznym tempie. „Cud na Piątej Alei” to jeden z lepszych romansów, z jakimi miałam okazję zapoznać się w ostatnim czasie. Mimo iż nie jest łatwo uniknąć schematów, zwłaszcza w tym gatunku, to autorce udało się napisać niebanalną i pełną błyskotliwych dialogów historię, która zaskakuje, bawi i wzbudza ciepłe i pozytywne uczucia. Jest to wzruszająca, romantyczna i napawająca optymizmem opowieść o szukaniu miłości, stracie, strachu przed zaangażowaniem i oczywiście przyjaźni, w której nie brakuje zabawnych momentów, jak również działających na wyobraźnię zmysłowych i pełnych iskier scen. Serdecznie polecam tę pozycję entuzjastkom romansów oraz fanom twórczości Sarah Morgan. Jestem pewna, że się nie zawiedziecie! ;)

Romantyczna i pełna optymizmu Eva wciąż nie potrafi się pogodzić ze stratą ukochanej babci, która zmarła nieco ponad rok temu. Mimo wsparcia najbliższych przyjaciółek, jest jej ciężko, zwłaszcza w okresie Świąt Bożego Narodzenia, dlatego rzuca się w wir pracy i przyjmuje zlecenie od swojej ulubionej klientki, która prosi ją o udekorowanie mieszkania jej wnuka i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po bolesnej zdradzie narzeczonego i brutalnym ataku, z którego uratował ją jej nowy pies – Beast, 25-letnia November postanawia opuścić Nowy York i zacząć nowe życie u boku ojca w Tennessee, z którym dopiero kilka lat temu nawiązała kontakt i który wraz ze swoim bratem prowadzi klub ze striptizem, gdzie zatrudnia ją jako księgową. Tam poznaje zabójczo przystojnego i aroganckiego, Ashera Maysona, który nie robi na niej dobrego wrażenia, obrażając ją przy pierwszej okazji. Jednak gdy niedługo potem trafia na niego ponownie, nie potrafi się oprzeć jego urokowi i zgadza się z nim spotkać, mimo iż jest on znanym kobieciarzem, który nie lubi się angażować. Gdy do jej nowego domu ktoś się włamuje, zostawiając tajemniczą kartkę, November jest zmuszona przeprowadzić się do Ashera, który zrobi wszystko by ją ochronić i zdobyć jej serce…

„Until November” to pierwsza część serii autorstwa amerykańskiej pisarki Aurory Rose Reynolds i zarazem jej debiutanckie dzieło. Zanim sięgnęłam po polskie wydanie, miałam szansę zapoznać się z tą pozycją w oryginale i miło ją zapamiętałam, dlatego ucieszyłam się że Wydawnictwo Editio zdecydowało się ją wydać. Minęło już sporo czasu odkąd czytałam ją po angielsku i gdy tylko nadarzyła się ku temu okazja, postanowiłam odświeżyć sobie historię November i Ashera i przekonać się, jak tym razem wypadnie. Moje wrażenia nie były diametralnie różne, jednak infantylność głównej bohaterki i niektóre stereotypy zdecydowanie bardziej mnie drażniły, niż za pierwszym razem. Widać, że jest to pierwsza książka autorki – jej styl jest lekki i niewymagający, jednak niezbyt dopracowany i prosty, a fabuła skupia się głównie na miłosnych uniesieniach bohaterów, zaniedbując wszystkie inne wątki. Kreacja postaci też nie jest oryginalna i powiela znane nam już schematy – November to słodka i niewinna dziewczyna, która różni się od wszystkich innych kobiet, a Asher to typowy samiec alfa – zaborczy, dominujący i oczywiście piekielnie seksowny, jednak to on zdecydowanie uratował tę pozycję. November nie zachowywała się jak dorosła kobieta i jej dziecinne zachowanie często bywało irytujące, natomiast Asher, pomimo nieco wybuchowego i władczego charakteru, był bez wątpienia wyrazistym i ciekawym bohaterem. Mamy tu też do czynienia z „insta-love”, której nie jestem wielką fanką – relacja między November i Asherem rozwinęła się w zastraszającym tempie, brakowało mi tu elementu zaskoczenia i stopniowego budowania napięcia. „Until November” nie jest literaturą wysokich lotów i nie wyróżnia się też szczególnie na tle innych pozycji z tego gatunku, jednak jako niezobowiązująca lektura na jedno popołudnie sprawdziła się idealnie i przyjemnie spędziłam z nią czas. Entuzjastki seksownych i zaborczych facetów oraz gorących i zmysłowych scen miłosnych, które liczą przede wszystkim na dobrą rozrywkę, nie powinny się zawieść ;)

Po bolesnej zdradzie narzeczonego i brutalnym ataku, z którego uratował ją jej nowy pies – Beast, 25-letnia November postanawia opuścić Nowy York i zacząć nowe życie u boku ojca w Tennessee, z którym dopiero kilka lat temu nawiązała kontakt i który wraz ze swoim bratem prowadzi klub ze striptizem, gdzie zatrudnia ją jako księgową. Tam poznaje zabójczo przystojnego i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Życie czarującego i seksownego agenta SWAT, Nate’a Peters’a do niedawna było wypełnione przygodami na jedną noc, niezobowiązującym flirtem i przelotnymi związkami, ale od kiedy w jego życiu pojawiła się mądra i zadziorna nauczycielka, Rosie, która jako jedna z niewielu była w stanie się oprzeć jego urokowi, Nate kompletnie stracił dla niej głowę i szybko zrozumiał, że to kobieta, z którą chciałby spędzić resztę życia. Mimo iż daleko mu do romantyka i do tej pory unikał zaangażowania i poważnych związków jak zarazy, dla tej jedynej jest gotowy się zmienić i zrobić wszystko, by im się udało. Jednak mimo iż Rosie docenia jego starania i czuje to samo, po bolesnych i trudnych przejściach, wciąż ma problem z zaufaniem do mężczyzn i nie jest jeszcze w stanie wyznać mu swojej miłości i w pełni się otworzyć, w obawie, że złamie jej serce..

„Zdobyć Rosie. Czas próby” to już siódme dzieło autorstwa brytyjskiej pisarki, Kirsty Moseley, które pojawiło się na naszym rynku i zarazem moje siódme spotkanie z jej twórczością. Ta pozycja jest kontynuacją dwutomowej historii miłosnej Nate’a i Rosie i chociaż poprzednia część średnio przypadła mi do gustu, postanowiłam sięgnąć po tę pozycję, ponieważ nie lubię zostawiać niedokończonych historii i byłam trochę ciekawa jej zakończenia. Nie miałam tak naprawdę żadnych oczekiwań, biorąc pod uwagę moje niezbyt udane spotkanie z pierwszym tomem, jednak na szczęście książka „Zdobyć Rosie. Czas próby” okazała się nieco lepsza od swojej poprzedniczki. Mimo iż nie przepadam za męską narracją i byłam rozczarowana, że nie było więcej rozdziałów z punktu widzenia Rosie (ponieważ sięgając po tę pozycję właśnie na to liczyłam) to przebrnęłam przez lekturę szybko i bez problemów, a Nate okazał się nieco mniej irytujący i bardziej przypadł mi do gustu w tej części. Kirsty Moseley posługuje się przyjemnym i łatwym w odbiorze stylem, jednak jej historie nie grzeszą oryginalnością i rzadko zaskakują, a bohaterowie są jednowymiarowi i dosyć przewidywalni. Brytyjska pisarka ma też tendencję do powielania schematów i tworzenia wyidealizowanych, oderwanych od rzeczywistości związków, co niestety jest minusem, zwłaszcza gdy jest to już któreś z kolei dzieło jej autorstwa. „Zdobyć Rosie. Czas próby” nie jest wyjątkiem i tutaj również mamy do czynienia z banalnym i przesłodzonym wątkiem miłosnym. Co prawda ta książka wypada nieco lepiej w porównaniu z pierwszą częścią, ale moim zdaniem to wciąż najsłabsza seria Moseley, a historię Nate’a i Rosie można by było spokojnie zmieścić w jednym tomie. Myślę, że ta pozycja przypadnie do gustu fanom poprzedniego tomu oraz twórczości autorki.

Życie czarującego i seksownego agenta SWAT, Nate’a Peters’a do niedawna było wypełnione przygodami na jedną noc, niezobowiązującym flirtem i przelotnymi związkami, ale od kiedy w jego życiu pojawiła się mądra i zadziorna nauczycielka, Rosie, która jako jedna z niewielu była w stanie się oprzeć jego urokowi, Nate kompletnie stracił dla niej głowę i szybko zrozumiał, że to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rok 1989. Nastoletnie siostry, Samantha i Charlotte, są córkami wziętego prawnika, którego klientami są groźni przestępcy i który budzi dość mieszane uczucia wśród małomiasteczkowej społeczności Pikeville. Po tym jak ich dom został spalony, przeprowadzają się do nowego w nadziei na nowy początek, jednak ich spokój nie trwa długo. Zaledwie dwa tygodnie później okropna tragedia zmienia ich życie nieodwracalnie, pozbawiając życia ich matki i zostawiając ich rodzinę w rozsypce. Obie siostry postanawiają pójść w ślady ojca i zostają prawniczkami – Charlotte otwiera kancelarię w rodzinnym Pikeville, natomiast Samantha odnosi sukces w Nowym Yorku, jednak ich życie jest bezpowrotnie naznaczone bolesnymi wydarzeniami z dzieciństwa, a siostrzana więź ulega zniszczeniu. 28 lat później po tamtej brutalnej zbrodni Charlotte, która za wszelką cenę pragnęła zapomnieć o traumatycznej przeszłości, zostaje świadkiem kolejnej szokującej tragedii, która wstrząsa mieszkańcami małego miasteczka…

Karin Slaughter to bestsellerowa autorka thrillerów i powieści kryminalnych, które zostały przetłumaczone na kilkadziesiąt języków i zdobyły uznanie czytelników na całym świecie. Twórczość amerykańskiej pisarki przykuła moją uwagę już jakiś czas temu, jednak do tej pory nie miałam okazji zapoznać się z żadną z jej książek, dlatego gdy tylko nadarzyła się ku temu szansa, postanowiłam sięgnąć po jej najnowsze dzieło, czyli „Dobrą córkę”, które zebrało świetne recenzje za granicą. I muszę przyznać, że nie żałuję. Nie jestem wielką fanką thrillerów, jednak Karin Slaughter udało się mnie zaskoczyć i nieco bardziej przekonać do tego gatunku. Nie jest to pozycja na jeden wieczór; miałam kilka przestojów, niektóre sceny mi się dłużyły i uważam, że autorka wplotła w fabułę za dużo zbędnych informacji, które tylko spowalniały akcję, jednak pomimo tych minusów uważam dzieło amerykańskiej pisarki za satysfakcjonującą i fascynującą lekturę. Na uwagę zasługuje bardzo dobra kreacja bohaterów i złożona relacja między siostrami Quinn, jak również umiejętnie wpleciona intryga i fabuła przepełniona tajemnicami. „Dobra córka” to mroczny, piekielnie absorbujący i wielowymiarowy thriller z zagadką kryminalną w tle, który wzbudza masę sprzecznych uczuć, ale z pewnością nie pozostawia obojętnym. To niesamowicie intrygująca, przepełniona emocjami i sekretami opowieść o brutalnych zbrodniach, które zmieniają nieodwracalnie życie człowieka, skomplikowanych relacjach międzyludzkich, zerwanych więzach rodzinnych i demonach przeszłości, od których trudno uciec. Mimo kilku mankamentów, Karin Slaughter zrobiła na mnie ogromne wrażenie, skutecznie przekonując mnie do swojej twórczości i jestem pewna, że jeszcze długo nie zapomnę o tej historii. Nie mogę się doczekać aż zapoznam się z kolejnym jej dziełem, a was serdecznie zachęcam do sięgnięcia po tę pozycję! ;)

Rok 1989. Nastoletnie siostry, Samantha i Charlotte, są córkami wziętego prawnika, którego klientami są groźni przestępcy i który budzi dość mieszane uczucia wśród małomiasteczkowej społeczności Pikeville. Po tym jak ich dom został spalony, przeprowadzają się do nowego w nadziei na nowy początek, jednak ich spokój nie trwa długo. Zaledwie dwa tygodnie później okropna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

12-letnia Sophie jako niemowlę została znaleziona na środku kanału La Manche w futerale na wiolonczelę, a jej wybawcą został ekscentryczny i optymistyczny naukowiec z Londynu, Charles Maxim, który postanowił przygarnąć ją do siebie i wychować jak własną córkę. Mężczyzna robi wszystko, by dziewczynce niczego nie zabrakło i opiekuje się nią najlepiej, jak potrafi, jednak panna Eliot, surowa pracownica Krajowego Urzędu Opiekuńczego, uważa że nie ma odpowiednich predyspozycji do wychowywania młodej damy, a jego metody budzą zastrzeżenia. Gdy Charles dostaje wiadomość od komisji o pozbawieniu go opieki nad Sophie i zamiarze umieszczenia jej w sierocińcu, oboje postanawiają uciec i wyruszyć do Paryża w poszukiwaniu matki dziewczynki, mimo iż szanse, że przeżyła katastrofę statku są bardzo małe…
„Dachołazy” autorstwa brytyjskiej pisarki, Katherine Rundell, to moje pierwsze spotkanie z jej twórczością i bez wątpienia mogę je zaliczyć do udanych. Zwykle nie sięgam po książki skierowane do młodszych czytelników, jednak ten tytuł wyjątkowo przykuł moją uwagę, a po zapoznaniu się z licznymi pozytywnymi opiniami na zagranicznym portalu goodreads moja ciekawość tylko wzrosła, dlatego nie wahałam się ani chwili. Dzieło Katherine Rundell okazało się lekturą nietuzinkową i magiczną, w której nie brakuje niesamowitych przygód, błyskotliwych dialogów i zaskakujących zwrotów, dlatego śledziłam tę historię z prawdziwą przyjemnością, nie mogąc się od niej oderwać. Na uwagę zasługuje też świetna kreacja bohaterów, którzy są niepowtarzalni i wielowymiarowi i z pewnością budzą sympatię. „Dachołazy” to mądra, niebanalna i wartościowa lektura, która napawa optymizmem, wzrusza i zachęca do refleksji. Brytyjska pisarka stworzyła wyjątkową i barwną historię o poszukiwaniu, przyjaźni oraz sile miłości, determinacji i nadziei, dzięki którym niemożliwe staje się możliwe. Serdecznie zachęcam do sięgnięcia po tę pozycję, zwłaszcza entuzjastów literatury dziecięcej. Jestem pewna, że się nie zawiedziecie! ;)

12-letnia Sophie jako niemowlę została znaleziona na środku kanału La Manche w futerale na wiolonczelę, a jej wybawcą został ekscentryczny i optymistyczny naukowiec z Londynu, Charles Maxim, który postanowił przygarnąć ją do siebie i wychować jak własną córkę. Mężczyzna robi wszystko, by dziewczynce niczego nie zabrakło i opiekuje się nią najlepiej, jak potrafi, jednak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zabójczo przystojny i arogancki Nate Peters słynie z flirtowania, jednonocnych przygód i niezobowiązujących romansów i do niedawna takie życie wydawało mu się idealne i nie miał zamiaru nic w nim zmieniać. Jednak szczęśliwe małżeństwo jego przyjaciół, Ashtona i Anny, którym właśnie urodził się syn, sprawiło że zaczął wierzyć w prawdziwą miłość i sam zapragnął się ustatkować i znaleźć wymarzoną kobietę, z którą spędzi resztę życia. Jak dotąd żadna dziewczyna nie zdołała się oprzeć jego urokowi i z łatwością przychodziło mu zdobywanie kolejnych serc, dlatego gdy na jego drodze staje piękna i zadziorna Rosie York – młoda nauczycielka i koleżanka Anny ze studiów, która wydaje się być odporna na jego flirty i gierki, zauroczony i zaintrygowany Nate postanawia podjąć wyzwanie i zrobić wszystko, by zaciągnąć ją do łóżka…

„Zdobyć Rosie. Początek gry” to pierwsza część historii miłosnej Nate’a, przyjaciela Ashtona i Anny, znanych z poprzednich książek pisarki. Mimo iż nie jestem fanką Kirsty Moseley i uważam jej twórczość w najlepszym razie za przeciętną, nie mogłam się oprzeć pokusie sięgnięcia po raz kolejny po jej dzieło, ponieważ zapamiętałam Nate’a jako zabawną i dosyć barwną postać i byłam ciekawa, jak autorka poprowadzi jego wątek. Niestety spotkało mnie rozczarowanie. Narratorem „Zdobyć Rosie. Początek gry” jest w głównej mierze Nate, co okazało się pierwszym minusem, ponieważ nie przepadam za książkami z przeważającą męską perspektywą, zwłaszcza w romansach. Nate, jako poboczna postać, widziany oczami innych bohaterów i pojawiający się sporadycznie, wnosił powiew świeżości i przede wszystkim był do strawienia, jednak w takim wydaniu i w takiej dawce, jak w „Zdobyć Rosie” był naprawdę trudny do zniesienia. Styl autorki się praktycznie nie zmienił – nadal jest prosty, lekki i niewymagający, jednak sama historia jest średnio wciągająca, a bycie w głowie Nate’a po jakimś czasie stawało się męczące. Rosie w moim odczuciu wypadła o wiele lepiej, dlatego szkoda, że nie było więcej rozdziałów z jej punktu widzenia, bo wtedy ta lektura z pewnością bardziej przypadłaby mi do gustu. Zamierzam jednak sięgnąć po kontynuację, ponieważ nie lubię zostawiać niedokończonych historii i mam nadzieję, że tym razem to Rosie będzie w głównej mierze narratorką. „Zdobyć Rosie. Początek gry” to łatwa w odbiorze i niewymagająca myślenia pozycja, którą szybko się czyta i o której równie szybko się zapomina. To banalny, przewidywalny i przesłodzony romans, w którym schemat goni schemat, dlatego mogę go jedynie polecić wiernym fankom twórczości Moseley.

Zabójczo przystojny i arogancki Nate Peters słynie z flirtowania, jednonocnych przygód i niezobowiązujących romansów i do niedawna takie życie wydawało mu się idealne i nie miał zamiaru nic w nim zmieniać. Jednak szczęśliwe małżeństwo jego przyjaciół, Ashtona i Anny, którym właśnie urodził się syn, sprawiło że zaczął wierzyć w prawdziwą miłość i sam zapragnął się ustatkować...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Życie cichej i nieśmiałej Vicky Decker zmieniło się na gorsze, odkąd jej najlepsza i jedyna przyjaciółka przeprowadziła się do innego stanu, zostawiając ją zagubioną i przerażoną. Dziewczyna nie potrafi się porozumieć z rówieśnikami i z ogromną trudnością nawiązuje kontakty z innymi, ale gdy miała Jennę przy boku, mogła ignorować ten problem. Jednak gdy osoba, na której zawsze mogła polegać znajduje sobie innych przyjaciół i zaczyna powoli układać życie w nowym miejscu, Vicky zmuszona jest zrobić to samo, nawet jeśli powiedzenie zwykłego „cześć” napawa ją panicznym strachem. Z pomocą przychodzi jej internet i fikcyjne konto na instagramie, na którym występuje w kolorowym i nietuzinkowym przebraniu, wklejając się w zdjęcia znanych ludzi i miejsc. W prawdziwym życiu Vicky jest niewidzialna i nie wyróżnia się z tłumu, jednak jako @observi zdobywa niesamowitą popularność i po raz pierwszy zostaje zauważona…
„#niewidzialna” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Sharon Huss Roat i muszę przyznać, że wypadło całkiem nieźle, mimo iż ta pozycja zdecydowanie skierowana jest do młodszych czytelników. Zanim postanowiłam sięgnąć po tę książkę, zapoznałam się z kilkoma zagranicznymi recenzjami, które ostatecznie przekonały mnie do lektury. Jestem dosyć wybredna jeżeli chodzi o powieści młodzieżowe i coraz trudniej mi znaleźć pozycje, które trafiłyby w mój gust, dlatego dzieło amerykańskiej autorki tak pozytywnie mnie zaskoczyło. Jest to bez wątpienia jedna z lepszych książek z gatunku Young Adult, z jakimi miałam okazję się ostatnio zapoznać. „#niewidzialna” opowiada historię nastoletniej Vicky, która cierpi na niezdiagnozowaną fobię społeczną i podobnie jak wiele osób, którzy zmagają się z tą chorobą, szuka ucieczki w wirtualnym świecie. Sharon Huss Roat świetnie sobie poradziła z kreacją tej postaci i narracja z jej punktu widzenia wypadła bardzo naturalnie i przekonująco. Vicky to bohaterka, która wzbudza sympatię i z którą łatwo się utożsamić, dlatego z przyjemnością i zaangażowaniem śledziłam jej historię. Amerykańska autorka stworzyła poruszającą i wartościową opowieść o samotności, przyjaźni, odkrywaniu własnej tożsamości i skomplikowanych relacjach międzyludzkich, która wzrusza, bawi i zachęca do refleksji. Ja ze swojej strony serdecznie zachęcam do sięgnięcia po tę pozycję, zwłaszcza nastoletnich czytelników i entuzjastów gatunku. Jestem pewna, że się nie zawiedziecie! ;)

Życie cichej i nieśmiałej Vicky Decker zmieniło się na gorsze, odkąd jej najlepsza i jedyna przyjaciółka przeprowadziła się do innego stanu, zostawiając ją zagubioną i przerażoną. Dziewczyna nie potrafi się porozumieć z rówieśnikami i z ogromną trudnością nawiązuje kontakty z innymi, ale gdy miała Jennę przy boku, mogła ignorować ten problem. Jednak gdy osoba, na której...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

29-letnia Frankie Cole jest praktyczną i twardo stąpającą po ziemi kobietą, która ceni sobie prywatność i niezależność, stroniąc od związków i skupiając się przede wszystkim na swojej karierze. Po tym jak ojciec zdradził jej matkę i porzucił dla młodszej kochanki, zamknęła się w sobie i straciła wiarę w prawdziwą miłość, chowając się za okularami i kąśliwymi uwagami. Wszystkie jej dotychczasowe związki były krótkie i powierzchowne, a jedynym mężczyzną, na którym może polegać i przy którym może być sobą, jest brat jej najlepszej przyjaciółki – Matt Walker, który kocha ją w sekrecie od kilku lat. Ich dotychczasowa przyjaźń była do tej pory prosta i nieskomplikowana, jednak gdy mężczyzna zaczyna z nią niespodziewania flirtować, przerażona Frankie stara się za wszelką cenę trzymać go na dystans, jednak nie potrafi zignorować chemii, która jest między nimi…
„Zachód słońca w Central Parku” to druga część trylogii autorstwa amerykańskiej pisarki, Sarah Morgan, która opowiada o perypetiach miłosnych trzech przyjaciółek. Nie miałam okazji czytać pierwszego tomu, jednak na szczęście nie przeszkodziło mi to w lekturze. Nie jest to jednak moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki, gdyż miałam już okazję zapoznać się ze „Świątecznymi dzwonkami”, która bardzo przypadła mi do gustu, co zachęciło mnie do sięgnięcia po tę pozycję. Liczyłam przede wszystkim na przyjemną i niezobowiązującą rozrywkę i właśnie to otrzymałam. Sarah Morgan po raz kolejny mnie nie zawiodła, tworząc ciepłą i romantyczną historię miłosną z wyrazistymi i sympatycznymi bohaterami, którym nie sposób nie kibicować. Lubię motyw przyjaciół, którzy niespodziewanie się w sobie zakochują i muszę przyznać, że na tym polu autorka również świetnie się sprawdziła, a zmiana relacji Matta i Frankie wypadła bardzo naturalnie i przekonująco. „Zachód słońca w Central Parku” to błyskotliwa, pełna emocji i wciągająca historia o skomplikowanych relacjach damsko-męskich, bliznach przeszłości i strachu przed zaangażowaniem, ale także o tym, że czasami warto zaryzykować i dać szansę miłości. W dziele Sarah Morgan nie brakuje również humoru i gorących, pełnych namiętności scen, które bez wątpienia rozpalają wyobraźnię. Serdecznie zachęcam do sięgnięcia po tę pozycję entuzjastów gatunku oraz fanów twórczości autorki!

29-letnia Frankie Cole jest praktyczną i twardo stąpającą po ziemi kobietą, która ceni sobie prywatność i niezależność, stroniąc od związków i skupiając się przede wszystkim na swojej karierze. Po tym jak ojciec zdradził jej matkę i porzucił dla młodszej kochanki, zamknęła się w sobie i straciła wiarę w prawdziwą miłość, chowając się za okularami i kąśliwymi uwagami....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rok 1995. Dziesięć lat temu matka 17-letniej Isabelle Stone zastrzeliła jej ukochanego ojca we śnie. Dziewczyna nigdy się nie otrząsnęła z tej tragedii i postanowiła zerwać wszelki kontakt z kobietą, będąc przekonana, że w tę okropną noc kierowało nią szaleństwo. Po śmierci babci, Izzy przebywała w kilku rodzinach zastępczych, aż w końcu trafiła do Peg i Harry’ego, którzy pracują w lokalnym muzeum. Gdy jej przybrana matka prosi ją o pomoc w zabezpieczeniu cennych dokumentów i przedmiotów znajdujących się na gruntach dawnego szpitala psychiatrycznego, dziewczyna się zgadza, nie wiedząc, jak mroczne tajemnice skrywa to miejsce. Rok 1929. Osiemnastoletnia Clara Cartwright jest piękną i bogatą panną z dobrego domu, a jej rodzice, dla których najważniejsze są pozory, oczekują że wyjdzie za mąż za wybranego przez nich kandydata. Dziewczyna zakochuje się jednak w pochodzącym z Włoch synu szewca, który przybył do Ameryki szukać lepszego życia. Jej rodzice robią wszystko by rozdzielić ją z Brunem, aranżując małżeństwo z innym i zamykając ją w domu. Clara, która spodziewa się dziecka ukochanego mężczyzny, postanawia zawalczyć o swoją miłość, jednak konfrontacja z ojcem doprowadza do tego, że ten postanawia zamknąć ją w szpitalu psychiatrycznym…

Książka „To, co zostawiła” amerykańskiej autorki Ellen Marie Wiseman zaintrygowała mnie odkąd tylko zobaczyłam ją w zapowiedziach, dlatego z niecierpliwością czekałam na możliwość zapoznania się z nią. Przedtem jednak postanowiłam przeczytać opinie na zagranicznym portalu goodreads, które okazały się dosyć sprzeczne. Kilka niepochlebnych recenzji nieco ostudziło mój zapał, jednak ostatecznie i tak zdecydowałam się na lekturę. Wydawnictwo Kobiece po raz kolejny zauroczyło mnie świetną oprawą graficzną, która moim zdaniem idealnie oddaje klimat tej pozycji. Muszę przyznać, że początek dzieła Wiseman był średnio wciągający i przez jakiś czas miałam problem z przyzwyczajeniem się do stylu autorki, jednak później nastąpił przełom i nie byłam w stanie się oderwać. „To, co zostawiła” jest podzielona na dwie historie, które rozgrywają się w różnych czasach, jednak są ze sobą powiązane. Jak to często bywa w tak skonstruowanych powieściach, jedna historia jest lepsza od drugiej. W tym przypadku to opowieść Clary jest bez wątpienia tą lepszą i bardziej intrygującą. Jako bohaterka również wypada lepiej. Część poświęcona Izzy bardzo przypomina książki z gatunku Young Adult i ma podobny schemat; dziewczyna z traumatyczną przeszłością przenosi się do nowej szkoły, gdzie spotyka przystojnego chłopaka i staje się celem jego wrednej dziewczyny, która postanawia uprzykrzyć jej życie. Wątek miłosny nie był na szczęście mocno zarysowany, jednak irytował mnie fakt, że Izzy wzdychała do Ethana, który miał już dziewczynę i to w dodatku jej prześladowczynię. Na domiar złego chłopak przez większość czasu przymykał oko na jej wybryki i często sam brał w nich udział. Moim zdaniem historia Izzy wypadłaby o wiele lepiej, gdyby autorka odpuściła sobie ten wątek. Poza tym mankamentem nie mam tak naprawdę większych zastrzeżeń co do tej pozycji, bo bez wątpienia mnie zaskoczyła i wywarła bardzo pozytywne wrażenie. „To, co zostawiła” to znakomicie skonstruowany i niesamowicie absorbujący thriller, który wywołuje masę sprzecznych uczuć i prowokuje do myślenia, nie pozostawiając obojętnym. Amerykańskiej autorce udało się stworzyć przejmującą, miejscami nawet wstrząsającą historię pełną manipulacji, kłamstw i mrocznych sekretów, które prędzej czy później wychodzą na jaw. To przepełniona emocjami opowieść o konfrontacji z demonami przeszłości oraz o tym, że nic nie jest takie, jakie się wydaje, a każda historia ma swoje drugie dno. Serdecznie polecam.

Rok 1995. Dziesięć lat temu matka 17-letniej Isabelle Stone zastrzeliła jej ukochanego ojca we śnie. Dziewczyna nigdy się nie otrząsnęła z tej tragedii i postanowiła zerwać wszelki kontakt z kobietą, będąc przekonana, że w tę okropną noc kierowało nią szaleństwo. Po śmierci babci, Izzy przebywała w kilku rodzinach zastępczych, aż w końcu trafiła do Peg i Harry’ego, którzy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Arogancki i zabójczo przystojny Ryder Cole jest odnoszącym sukcesy właścicielem popularnych klubów nocnych w Atlancie, a od dwóch lat zajmuje się organizowaniem podziemnych walk i zakładów. Jest bezwzględny i nieprzejednany w interesach, dlatego gdy okazuje się, że jeden z jego klientów jest mu dłużny 10 tys., postanawia złożyć mu osobistą wizytę i dać nauczkę. Jednak zamiast Jamiego, w domu znajduje jego seksowną i pyskatą siostrę. 26-letnia Cassie McEntire właśnie wróciła z Londynu i zakończyła trudny związek, jednak jej spokój ponownie został zakłócony przez młodszego brata, który po raz kolejny wpakował się w kłopoty i zniknął, zostawiając ją z bałaganem. By nie stracić rodzinnego domu zmuszona jest sama spłacić dług Jamiego, dlatego składa Ryderowi propozycję i rozpoczyna u niego pracę jako księgowa. Oboje nie są gotowi na związek, jednak nie potrafią trzymać się od siebie z daleka i zignorować ewidentnej chemii między nimi…
Eve Jagger to amerykańska pisarka, która zdobyła popularność i serca wielu czytelniczek dzięki zmysłowej i gorącej serii „Sexy Bastard”, której bohaterami są czterej przyjaciele: Ryder, Cash, Knox i Jackson (na każdego z nich przypada osobny tom). „Hard” jest pierwszą częścią i zarazem debiutancką książką autorki, która opowiada o losach Rydera, który kiedyś był niezwyciężony na ringu, jednak teraz zajmuje się organizowaniem walk i prowadzeniem klubów oraz Cassie, która próbuje uciec od przeszłości i zacząć wszystko od nowa. Na tę pozycję czekałam od dawna i byłam bardzo podekscytowana, gdy okazało się, że Wydawnictwo Kobiece postanowiło ją wydać. Nie mogłam się doczekać premiery, a pełne zachwytu recenzje na zagranicznym portalu goodreads tylko podsycały moją ciekawość, dlatego gdy tylko „Hard” trafiło w moje ręce, od razu zabrałam się za lekturę. Niestety Eve Jagger nie do końca udało się spełnić moje wymagania i przeżyłam lekkie rozczarowanie. Wiedziałam, że to pierwsza książka autorki, jednak tak liczne pozytywne opinie sprawiły, że mimowolnie podeszłam do tej pozycji z nieco większymi oczekiwaniami, co było błędem.
Dzieło amerykańskiej pisarki nie wyróżnia się niczym szczególnym spośród wielu innych przedstawicieli tego gatunku; jest schematyczne, przewidywalne i w moim odczuciu wypada dosyć przeciętnie. Książka jest lekka i nieskomplikowana, co sprawiło że skończyłam ją w błyskawicznym tempie, jednak styl autorki jest zdecydowanie zbyt ubogi i za prosty, co jest moim głównym zarzutem wobec tej pozycji. Myślę, że gdyby warstwa językowa była bardziej dopracowana, historia wiele by na tym zyskała. Eve Jagger nie udało się niestety w pełni wykorzystać tkwiącego w niej potencjału, jednak zdaję sobie sprawę, że to jej debiutancka powieść i z czasem jej styl się rozwinie, co mam nadzieję zobaczyć w kolejnych tomach, po które z pewnością sięgnę. Jej kreacja męskich postaci bynajmniej nie zawodzi i jestem ciekawa, jak potoczą się historie przyjaciół Rydera. Mimo mankamentów, „Sexy Bastard. Hard” okazał się całkiem przyjemną i wciągającą lekturą, w której nie brakuje humoru, gorącej, przepełnionej erotyzmem atmosfery i pikantnych scen rozpalających wyobraźnię, dlatego jestem przekonana, że przypadnie do gustu wielu entuzjastom gatunku, a zwłaszcza tym, którzy mają ochotę na niezobowiązującą rozrywkę.

Arogancki i zabójczo przystojny Ryder Cole jest odnoszącym sukcesy właścicielem popularnych klubów nocnych w Atlancie, a od dwóch lat zajmuje się organizowaniem podziemnych walk i zakładów. Jest bezwzględny i nieprzejednany w interesach, dlatego gdy okazuje się, że jeden z jego klientów jest mu dłużny 10 tys., postanawia złożyć mu osobistą wizytę i dać nauczkę. Jednak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Dance, sing, love. Miłosny układ” to debiut pisarski polskiej autorki, Sandry Sotomskiej, kryjącej się pod pseudonimem Layla Wheldon. Historia początkowo była publikowana na popularnym portalu wattpad.com i tam została doceniona przez masę czytelników, przez jakiś czas zajmując pierwsze miejsce w kategorii romans. Próbowałam kiedyś zapoznać się z opowiadaniami zamieszczanymi na tej stronie, niestety w dużej mierze trafiałam na słabe, a w najlepszym wypadku przeciętne twory, na które po prostu szkoda mi było czasu. Przedtem jednak miałam okazję zapoznać się chyba z największym fenomenem wattpadu, który także doczekał się wydania; mam tu oczywiście na myśli popularną serię „After” amerykańskiej autorki, Anny Todd, która okazała się wielkim nieporozumieniem. Muszę przyznać, że dosyć sceptycznie podchodziłam do dzieła Layli Wheldon i długo się wahałam, zanim zdecydowałam się sięgnąć po tę pozycję, starając się jednocześnie nie mieć zbyt wygórowanych oczekiwań.
„Dance, sing, love. Miłosny układ” opowiada historię utalentowanej tancerki, Livii Innocenti i znanego piosenkarza muzyki pop, Jamesa Sheridana. Livia należy do zespołu Black Diamonds i ma okazję występować w teledyskach największych gwiazd, jak również podczas ich koncertów. Tak właśnie poznaje Jamesa, który odbywa tournee po Europie i postanawia zaangażować jej ekipę do trasy koncertowej. Arogancki i zapatrzony w siebie mężczyzna nie wywiera na niej dobrego pierwszego wrażenia, pojawiając się na próbach w kiepskiej formie i traktując wszystkich jak powietrze. Gdy szantażem zmusza ją do oprowadzenia go po Rzymie, przez cały czas flirtując z każdą nowo napotkaną dziewczyną, Livia wątpi, że kiedykolwiek dojdzie między nimi do porozumienia i stara się go unikać. Nie jest jednak w stanie zignorować niepokojącego przyciągania między nimi, mimo iż zdaje sobie sprawę, że Sheridan jest wciąż zakochany w swojej byłej dziewczynie…
Początek „Miłosnego układu” wypadł dosyć obiecująco i byłam zaskoczona całkiem niezłym stylem autorki, który jest plastyczny i łatwy w odbiorze, dzięki czemu książkę czyta się w błyskawicznym tempie, mimo sporej objętości. Niestety Layli Wheldon nie udało się uniknąć schematyczności, a jej dzieło jest dosyć przewidywalne i nie zaskakuje oryginalnością, mimo umiejętnie wplecionego wątku tanecznego. Bohaterowie również nie zdobyli mojego serca i często miałam ochotę nimi potrząsnąć, zwłaszcza główną bohaterką. Biorąc pod uwagę jak zaczęli znajomość, nie mogłam uwierzyć, jak szybko Livia poddała się wątpliwemu urokowi Jamesa, na którego korzyść przemawia tak naprawdę tylko jego atrakcyjny wygląd. Wątek miłosny zdecydowanie zbyt szybko się rozwinął, a co gorsza, główny bohater przez ponad połowę książki jest zakochany w innej kobiecie. Dlatego gdy nagle zrozumiał, że kocha Livię i magicznie odkochał się w swojej byłej, nie potrafiłam tego kupić, zwłaszcza że jak sam stwierdził James, przez znaczną część tego niezobowiązującego układu z Livią, przebywali w swoim towarzystwie nietrzeźwi. Mam nadzieję, że w kolejnej części udadzą się na jakąś terapię, bo jak na mój gust oboje są uzależnieni od alkoholu, który jest w tej książce wszechobecny. Mimo tych znaczących mankamentów, dzieło Layli Wheldon okazało się lekkim i przyjemnym w odbiorze romansem, pełnym gorących i zmysłowych scen, dzięki któremu się zrelaksowałam i oderwałam na chwilę od rzeczywistości.
„Dance, sing, love. Miłosny układ” to słodko-gorzka opowieść o różnych odcieniach miłości, która nie tylko uszczęśliwia i daje nadzieję, ale też przynosi cierpienie, niepewność i rozpacz, zwłaszcza gdy mężczyzna, którego się kocha, dawno oddał serce innej. To przesycona pożądaniem i skomplikowanymi emocjami historia źle ulokowanego uczucia, które niszczy i odbiera spokój, każąc odrzucić na bok dumę i zdrowy rozsądek. Layli Wheldon ostatecznie nie udało się mnie zachwycić, jednak bez wątpienia stworzyła wciągającą i pełną uczuć książkę, w której nie brakuje namiętności, romantycznych uniesień i zmysłowych doznań, jak również pasji do tańca i śpiewu. Miałam już zbyt wiele razy do czynienia z tym gatunkiem i coraz trudniej mnie czymś zaskoczyć, jednak „Dance, sing, love. Miłosny układ” jako debiut wypadł całkiem nieźle i świetnie się sprawdził w roli lekkiej i niezobowiązującej lektury na lato, dlatego chętnie sięgnę po kontynuację.

„Dance, sing, love. Miłosny układ” to debiut pisarski polskiej autorki, Sandry Sotomskiej, kryjącej się pod pseudonimem Layla Wheldon. Historia początkowo była publikowana na popularnym portalu wattpad.com i tam została doceniona przez masę czytelników, przez jakiś czas zajmując pierwsze miejsce w kategorii romans. Próbowałam kiedyś zapoznać się z opowiadaniami...

więcej Pokaż mimo to