-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1140
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać366
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński21
Biblioteczka
2015-04-29
2013-12-15
2012-04-07
"I była miłość w getcie" to wspomnienia Marka Edelmana z życia w warszawskim getcie. Życia codziennego, próby wplecenia "normalności" w świadomość, że zaraz można zginąć, stracić bliskich lub zostać wywiezionym do obozu pracy. O tym się na ulicach getta nie zapominało. Ale była taka miłość, ona dawała nadzieję i pozwalała w tych najcięższych czasach wierzyć, że jest i będzie dobrze. I była też taka miłość, która dawała siłę, by iść za Tą Osobą na śmierć. I była w końcu też ta, która pozwalała po prostu, zwyczajnie przetrwać.
Ale nie tylko miłość znajdziemy na kartach tych wspomnień. Także zwyczajne obrazki, "pocztówki" z ulic getta - nieraz się do nich uśmiechniemy, a nieraz nas zatrwożą i pomyślimy "jak tak w ogóle mogło być?". Znajdziemy też bunt, chęć wyzwolenia i śmierć. Bo i śmierć była w getcie.
Książka Marka Edelmana jest napisana prostym językiem, historie opowiedziane są bez większych szczegółów, tak jakby ktoś opowiadał nam swój poranny spacer. Ma to swoje wady i zalety - ja czuję niedosyt. Chciałabym wiedzieć więcej. Jak to dokładnie było? Jak to się działo? Jednak ogromna zaleta sposobu, w jaki napisana jest ta książka to to, że wciąga. Że paradoksalnie mimo braku szczegółów wir wydarzeń nas porywa. Może łatwiej jest oswoić się z tymi pojedynczymi ludzkimi dramatami, gdy podane są w Edelmanowski sposób?
Kilka razy musiałam książkę odkładać. Mimo prostego języka i sposobu przekazu, pozycja ta wywoływała we mnie tak silne emocje, że z niektórymi długo nie byłam sobie w stanie poradzić. Chwilami było dla mnie za dużo. I uważam to za największy plus tej książki - teraz chcę wiedzieć więcej. Nie jest to ostatnia książka o tego typu tematyce. Otworzyła w moim sercu duży obszar, który muszę zapełnić. Chcę wiedzieć jak było. Nie chcę omijać tematów trudnych i silnych emocji. Chcę poznać i wiedzieć.
Dla mnie te krótkie, rozmyte wspomnienia Pana Marka są na wagę złota. Są obowiązkową lekturą dla każdego Polaka, który chce wiedzieć - no właśnie, jak to było?
http://waniliowe-czytadla.blogspot.com
"I była miłość w getcie" to wspomnienia Marka Edelmana z życia w warszawskim getcie. Życia codziennego, próby wplecenia "normalności" w świadomość, że zaraz można zginąć, stracić bliskich lub zostać wywiezionym do obozu pracy. O tym się na ulicach getta nie zapominało. Ale była taka miłość, ona dawała nadzieję i pozwalała w tych najcięższych czasach wierzyć, że jest i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-04-12
Pamiętacie jak to jest być 9-letnim dzieckiem? Wszystko wydaje się proste i nieskomplikowane. Rodzice to najmądrzejsi ludzie na świecie, a przyjaciele najlepsi i już na całe życie. Najważniejszym punktem dnia jest "zabawa" - jak nazywają to dorośli. Ale "zabawa" jest przecież najpoważniejszą sprawą! Jest odkrywaniem tajemnic, poznawaniem świata! A poza tym... tak ciężko uwierzyć, że skoro mam ciepły dom, jedzenie, kochających rodziców i bezpieczeństwo, to inne dzieci mogą tego nie mieć...
Na kartach "Chłopca w pasiastej piżamie" przeżyjecie niesamowitą i niecodzienną przygodę z 9-letnim Brunonem. Zobaczycie świat oczami chłopca, który od zawsze czuł się bezpieczny, miał wspaniały dom, przyjaciół, beztroskie dzieciństwo i nigdy nie bywał głodny. Będziecie musieli się wraz z Brunonem uporać z koszmarną przeprowadzką do okropnego miejsca, Po-Świecia, w którym nie ma nic ciekawego do odkrycia. I wraz z nim w końcu coś odkryjecie! A raczej kogoś. Chłopca zza tamtej strony ogrodzenia. Chłopca w pasiastej piżamie.
To książka o przyjaźni, która z obu stron ogrodzenia zrodziła się z samotności. O przyjaźni szczerej i bezinteresownej. O dziecięcej niewinności. A w końcu o tym, że ludzie (nawet dzieci) po tej i po tamtej stronie ogrodzenia niczym się nie różnią...
Książka jest napisana bardzo prostym językiem. Ma się wrażenie, że została napisana dla dzieci. Jednak jest to historia bardzo głęboka, poruszająca, zmuszająca do refleksji. Można ją przeczytać w ciągu jednego dnia. Ale na pewno szybko nie da się przestać o niej myśleć.
Po przeczytaniu książki obejrzałam również film, który był bardzo poszerzony o kwestie w ogóle w książce nieporuszane. Aby lepiej można było zrozumieć... I książka i film poruszyły mnie do głębi. Polecam ją wszystkim, gimnazjalistom, a także ich dziadkom. Koniecznie w kolejności KSIĄŻKA -> FILM. I polecam ją nawet tym, którzy okresem wojennym się nie interesują. Bo jest to historia wychodząca ponad ramy, które można zamknąć w szufladzie "wojna-Oświęcim-holokaust".
http://waniliowe-czytadla.blogspot.com
Pamiętacie jak to jest być 9-letnim dzieckiem? Wszystko wydaje się proste i nieskomplikowane. Rodzice to najmądrzejsi ludzie na świecie, a przyjaciele najlepsi i już na całe życie. Najważniejszym punktem dnia jest "zabawa" - jak nazywają to dorośli. Ale "zabawa" jest przecież najpoważniejszą sprawą! Jest odkrywaniem tajemnic, poznawaniem świata! A poza tym... tak ciężko...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-05-18
Książki i filmy o życiu w gettach i obozach koncentracyjnych zaciekawiły mnie jakiś czas temu. Zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę wiem na ten temat tylko tyle ile przekazano mi w szkole - czyli mam jedynie mgliste pojęcie o cierpieniu, śmierci i okrucieństwie, które tam były codziennością. Jako kilkunastoletnia dziewczynka odmówiłam wyjazdu na wycieczkę szkolną do Oświęcimia. Wiedziałam, że to miejsce przytłoczy mnie i wyjdę stamtąd z tysiącem pytań, na które do dziś nikt nie udzielił odpowiedzi. Nie poszłam również do kina na "Pianistę", tym razem "uchronił" mnie przed tym mój starszy brat zdając sobie sprawę z mojej dziecięcej jeszcze wrażliwości. Dopiero niedawno przełamałam się i zaczęłam chłonąć tą część historii ciągle chcąc wiedzieć więcej.
"Nadzieja umiera ostatnia" jest zapisem wspomnień Żydówki Haliny Birenbaum, która w czasie wybuchu II Wojny Światowej miała 10 lat. Do 13 roku życia udało jej się wraz z rodziną ukrywać w getcie warszawskim, wiele razy cudem uniknęli łapanek, wywozu do Treblinki i bezpośredniej śmierci z rąk esesmanów. Te "cuda" zawdzięczali głównie matce, jej silny charakter i pragnienie ochrony rodziny za wszelką cenę pomogły im długo uciekać przed losem jaki Niemcy przygotowali dla Żydów. Niestety, w końcu dobra passa się skończyła i trafili do transportu, który wywiózł ich do Majdanka.
Tego co przeżyła Halina w obozach w Majdanku, Oświęcimiu, Ravensbruck i Neustadt nie jestem Wam w stanie opowiedzieć. Myślę, że i sama autorka w swojej książce nie dała rady opisać całego zła, którego doświadczyła. Każdy dzień zaczynał się i kończył pod znakiem katorżniczej pracy, ciężkich chorób i epidemii, śmierci bliskich i obcych, walki o przeżycie. Pani Birenbaum oprócz strasznych obrazów, które mnie samą przyprawiały o dreszcze i nieraz łzy, nie zapomniała o świadectwie przyjaźni, miłości, siły charakteru więźniarek tak bardzo pragnących żyć, ani o nielicznych przypadkach "ludzkości" przejawianej przez oprawców - incydentach, które niektórym więźniarkom pozwoliły przeżyć trochę dłużej.
Tej książki nie da się ocenić. Takich wspomnień nie sposób zaklasyfikować, położyć na półkę z pozycjami "dobrymi", "średnimi"... dlaczego? Ponieważ jest to nie tylko zapis dokumentujący niezwykle ważny i bolesny fragment historii, ale także dlatego, że jest ona świadectwem życia i śmierci niewinnych osób, jedyną pamięcią i oddaną im czcią.
Chciałabym tą książkę polecić wszystkim. Jest to pozycja, która na długo pozostaje w pamięci, a wraz z nią osoby, które nie miały tyle szczęścia co Pani Halina, a na pamięć naszą zasługują jak nikt inny.
Książki i filmy o życiu w gettach i obozach koncentracyjnych zaciekawiły mnie jakiś czas temu. Zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę wiem na ten temat tylko tyle ile przekazano mi w szkole - czyli mam jedynie mgliste pojęcie o cierpieniu, śmierci i okrucieństwie, które tam były codziennością. Jako kilkunastoletnia dziewczynka odmówiłam wyjazdu na wycieczkę szkolną do...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
O tym jak wyglądał holokaust przeprowadzany przez nazistów na terenach Polski czytałam już wiele pozycji. Nigdy przedtem nie spotkałam się z książką opowiadającą jak to wyglądało w samych Niemczech. Do czasu kiedy sięgnęłam po książkę Marie Jalowicz Simon, Żydówki wychowanej w Berlinie, kobiety o niesamowitej woli istnienia.
Marie była piękną i młodą dziewczyną kiedy rozpętała się wojenna zawierucha. Jej matka zmarła przedwcześnie, ukochany ojciec zmarł, kiedy Marie dopiero wkraczała w dorosłość. Pozostawiona sama sobie, ufna jeszcze i naiwna, szybko zrozumiała jaki los czeka, prędzej czy później, wszystkich o żydowskich korzeniach. Inteligentna, błyskotliwa i sprytna dziewczyna robiła jednak wszystko co w jej mocy, by przeżyć. Od kryjówki do kryjówki, w aranżowanych związkach, a nawet opuszczając na jakiś czas Niemcy, kradła dni, które według niemieckich władz już dawno były jej policzone.
Strach i cień śmierci wisiał wszędzie. Człowiek zaufany za chwilę mógł donieść i zdradzić. Źle rozegrana sytuacja czy rozmowa mogła być fatalna w skutkach. Głód już nie był obcy. Choroby trzeba było przetrwać mimo braku leków. Jednak Marie była niebywale odważna. Spotkała też na swojej drodze wielu życzliwych, choć często osobliwych ludzi. Nawet kilku niemieckich mundurowych okazało ludzką stronę.
Wybór był tylko jeden - żyć. Żyć i przeżyć. Nie było miejsca na moralne rozterki. Cokolwiek to oznacza i jakiekolwiek ma konsekwencje.
Żyłam w ukryciu jest niesłychanie cenna, nie tylko ze względów historycznych. Jest przerażającym, ale i fascynującym opisem życia Żydów w hitlerowskich Niemczech, świadectwem walki o własne istnienie, portretem ludzi złych, dobrych, omamionych, oślepionych, przerażonych, odważnych, zrezygnowanych. Jest zapisem bólu, upiornej wędrówki, ale i nadziei na wolność i lepsze jutro.
Pozycja jest świetnie zredagowana, czyta się ją szybko, wypiekami na policzkach. Idealnym dopełnieniem jest strona wizualna, czyli zdjęcia i skany dokumentów.
Nie będę dawać książce oceny, gdyż ocenianie jej, byłoby oceną czyichś wspomnień, moralnych wyborów i krzywd, a tego jako recenzentka, a przede wszystkim czytelniczka, robić nie chcę. Z całego serca ją jednak polecam.
O tym jak wyglądał holokaust przeprowadzany przez nazistów na terenach Polski czytałam już wiele pozycji. Nigdy przedtem nie spotkałam się z książką opowiadającą jak to wyglądało w samych Niemczech. Do czasu kiedy sięgnęłam po książkę Marie Jalowicz Simon, Żydówki wychowanej w Berlinie, kobiety o niesamowitej woli istnienia.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toMarie była piękną i młodą dziewczyną kiedy...