rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Zawiodłem się na tej książce srodze.

Mało kiedy książka dorasta do obietnic składanych przez jej blurb. “Liderzy” to jednak liga sama dla siebie, jeśli chodzi o zawiedzione oczekiwania. “Liderzy to prawdziwa biblia zarządzania”, czytam na okładce i ogarnia mnie pusty śmiech.

Te wywiady, co to niby miały być kluczem do zrozumienia sukcesu możnych tego świata, to wydmuszki niegodne poświęcenia im większej uwagi. Większość z nich została przeprowadzona przy okazji promowania fundacji czy też w ramach serii promowanej przez Bloomberga. Nie znajdziemy tu głębi, próby dotarcia do odpowiedzi na fundamentalne pytania. Autora ciekawią rzeczy, które zostały powiedziane już setki razy i pewnie tylko relatywnie krótka forma uchroniła rozmówców przez zaśnięciem z nudy.

Przez przypadek i może raz na sto stron da radę wyciągnąć coś, co zostanie z nami na dłużej. Bardzo słaby stosunek wartości do objętości.

PS: Polskie tłumaczenie niejednokrotnie jest toporne.

Zawiodłem się na tej książce srodze.

Mało kiedy książka dorasta do obietnic składanych przez jej blurb. “Liderzy” to jednak liga sama dla siebie, jeśli chodzi o zawiedzione oczekiwania. “Liderzy to prawdziwa biblia zarządzania”, czytam na okładce i ogarnia mnie pusty śmiech.

Te wywiady, co to niby miały być kluczem do zrozumienia sukcesu możnych tego świata, to wydmuszki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Doskonałe zwieńczenie trylogii. Wszystkie wątki łączą się w mistrzowski sposób. Kolejne rozdziały podnoszą poprzeczkę napięcia historii o ostatecznej zemście.

Czytałem i nabierałem przekonania, że Monte Christo to protoplasta dzisiejszych superbohaterów. Dokładnie tak samo jak Ben Affleck grający Batmana zapytany o swoją moc, mógłby odpowiedzieć: “Jestem bogaty”. Wszystko zaplanował w najdrobniejszych szczegółach, a jeśli coś wymyka się jego planom, uderza w Edmunda Dantesa, a przy okazji też w czytelnika, z siłą pędzącej lokomotywy.

Być może nie wszyscy bohaterowie noszą peleryny, ale w Paryżu wyższych sfer XIX wieku było to raczej nieuniknione.

Doskonałe zwieńczenie trylogii. Wszystkie wątki łączą się w mistrzowski sposób. Kolejne rozdziały podnoszą poprzeczkę napięcia historii o ostatecznej zemście.

Czytałem i nabierałem przekonania, że Monte Christo to protoplasta dzisiejszych superbohaterów. Dokładnie tak samo jak Ben Affleck grający Batmana zapytany o swoją moc, mógłby odpowiedzieć: “Jestem bogaty”. Wszystko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lubię książki Brandona Mułła.
Czytam je na głos dzieciom, muszę przyznać, że robię to z przyjemnością. Gość przykłada się do pisania. Każdy jego świat jest przemyślany, każda intryga logiczna w ramach przyjętej konwencji.
Kilka poziomów wyżej niż w przypadku przygód pewnego młodocianego czarodzieja.

Wisienką na torcie są tematy do dyskusji podsuwane przez autora na końcu każdego tomu. Wtedy ostatecznie przekonujemy się, że wszystko było po coś, Brandon Mull ma plan i konsekwentnie go realizuje. Wie, dla kogo pisze
i co chce przekazać
Literatura młodzieżowa na najwyższym poziomie

Lubię książki Brandona Mułła.
Czytam je na głos dzieciom, muszę przyznać, że robię to z przyjemnością. Gość przykłada się do pisania. Każdy jego świat jest przemyślany, każda intryga logiczna w ramach przyjętej konwencji.
Kilka poziomów wyżej niż w przypadku przygód pewnego młodocianego czarodzieja.

Wisienką na torcie są tematy do dyskusji podsuwane przez autora na końcu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Najbardziej spektakularny przerost formy nad treścią z jakim w ostatnim czasie się spotkałem.

Nieustanne żarciki i śmieszkowanie stają się męczące już po kilku stronach. Być może przyjęta konwencja sprawdza się przy wrzucaniu naukowych faktów na Instagram. W formie książki jest trudna do przetrawienia.

Momentami można odnieść wrażenie, że samą autorkę uwiera przyjęta konwencja. Stara się wprowadzić nowe pojęcia, idzie dobrze, gdy wtem przypomina sobie, że już od dwóch akapitów nie było nic do śmiechu - więc teraz "hi, hi, hi, surowym okoniem po pysku".

Ostatecznym potwierdzeniem powyższych tez okazał się rozdział napisany przez Piotra Buckiego. Ten nie musiał ograniczać się konwencją, napisał wprost, co trzeba i to najbardziej wartościowe strony w całej książce.

Najbardziej spektakularny przerost formy nad treścią z jakim w ostatnim czasie się spotkałem.

Nieustanne żarciki i śmieszkowanie stają się męczące już po kilku stronach. Być może przyjęta konwencja sprawdza się przy wrzucaniu naukowych faktów na Instagram. W formie książki jest trudna do przetrawienia.

Momentami można odnieść wrażenie, że samą autorkę uwiera przyjęta...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Widać, że zostało we mnie jeszcze sporo chłopskiej duszy. Wystarczy, że w książce jest trochę wsi, na której ziemię uprawia się bez traktora, a jestem kupiony.

“Dygot” kupił mnie raz dwa. Jest wieś z początków XX wieku, jest trochę mistycyzmu, więcej nic mi nie potrzeba. Niestety, autor zdecydował się swoją opowieść rozciągnąć na dziesięciolecia. Ba! Po czasie przeniósł ją do miasta. Moja temperatura czytelnicza spadła wtedy o dobre cztery stopnie.

Mimo to warto przeczytać i nasycić swój chłopski pierwiastek. Nawet jeżeli dzieje się tak tylko na początku książki.

Widać, że zostało we mnie jeszcze sporo chłopskiej duszy. Wystarczy, że w książce jest trochę wsi, na której ziemię uprawia się bez traktora, a jestem kupiony.

“Dygot” kupił mnie raz dwa. Jest wieś z początków XX wieku, jest trochę mistycyzmu, więcej nic mi nie potrzeba. Niestety, autor zdecydował się swoją opowieść rozciągnąć na dziesięciolecia. Ba! Po czasie przeniósł ją...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Każdy powinien przeczytać tę książkę.

Większość ludzi w historiach opisanych przez autorkę odnajdzie siebie. Jestem o tym przekonany. Czy będzie mowa o uzależnieniu od leków, narkotyków, czytadeł, budowania dziwnych maszyn… Ukłucie niepokoju pojawi się nie raz i nie dwa.

A jednak książka ma do zaoferowania dużo więcej niż mocne wrażenia. Dowiadujemy się, co może zrobić z nami dopamina, jak to mniej więcej działa i jak można wyrwać się z zaklętego kręgu.

Polecam, choć ciężka to lektura, pomimo tego, że czyta się bardzo dobrze.

Każdy powinien przeczytać tę książkę.

Większość ludzi w historiach opisanych przez autorkę odnajdzie siebie. Jestem o tym przekonany. Czy będzie mowa o uzależnieniu od leków, narkotyków, czytadeł, budowania dziwnych maszyn… Ukłucie niepokoju pojawi się nie raz i nie dwa.

A jednak książka ma do zaoferowania dużo więcej niż mocne wrażenia. Dowiadujemy się, co może zrobić z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po wcześniejszych książkach autora miałem dość spore oczekiwania. Niestety, zawiodłem się.

Rafał Kosik zbudował swoją opowieść z wielu intrygujących pomysłów. Odnoszę jednak wrażenie, że nie wiedział, jak zbudować z nich spójną całość. Być może to wina - nie wnikając w szczegóły - świata “Różańca” i kierujących nim zasad.

A może dało się jednak poprowadzić historię bez porzucania rozwijanych przez dziesiątki stron wątków. Tak, żebyśmy nie zostali z mętlikiem w głowie, zastanawiając się, po co było to przedtem, skoro nagle zaczyna się zupełnie nowa historia.

Ostatecznie “Różaniec” okazuje się raczej zlepkiem pomysłów i czymś ukończonym na siłę. Rafał Kosik zdążył mnie już przyzwyczaić do wyższych standardów.

Po wcześniejszych książkach autora miałem dość spore oczekiwania. Niestety, zawiodłem się.

Rafał Kosik zbudował swoją opowieść z wielu intrygujących pomysłów. Odnoszę jednak wrażenie, że nie wiedział, jak zbudować z nich spójną całość. Być może to wina - nie wnikając w szczegóły - świata “Różańca” i kierujących nim zasad.

A może dało się jednak poprowadzić historię bez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Za nic nie przypomnę sobie, dlaczego chciałem przeczytać tę książkę. Długo czekała na liście, aż w końcu udało mi się ją zdobyć. I… no cóż, liczyłem na więcej.

Jest zagadka, są mroczne zakamarki ludzkiej duszy, są rzeczy, których przykładni obywatele nie dopuściliby się w najbardziej wypaczonych fantazjach. Zwroty akcji dostarczają emocji na odpowiednim poziomie. Wszystko wydaje się być na miejscu, więc wniosek pozostaje jeden: kryminał to gatunek nie dla mnie.

Wszystkim innym polecam.

Za nic nie przypomnę sobie, dlaczego chciałem przeczytać tę książkę. Długo czekała na liście, aż w końcu udało mi się ją zdobyć. I… no cóż, liczyłem na więcej.

Jest zagadka, są mroczne zakamarki ludzkiej duszy, są rzeczy, których przykładni obywatele nie dopuściliby się w najbardziej wypaczonych fantazjach. Zwroty akcji dostarczają emocji na odpowiednim poziomie. Wszystko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ponoć nie jest do końca jasne, czy Elena Ferrante to pseudonim artystyczny pisarza czy pisarki. Po przeczytaniu “Córki” nie potrafię sobie wyobrazić, żeby podobną książkę mógł napisać mężczyzna.

To bardzo kameralna opowieść. Dużo bardziej skupiona na odczuwaniu niż działaniu. Główna bohaterka co i rusz powraca we wspomnieniach do czasów, kiedy walczyła o swoją wolność od życiowych obowiązków. Dusiła się, dzieląc swoje życie z córkami, mężem robiącym karierę, podczas kiedy ona nieodwracalnie traciła szansę na swoją.

Warstwa “współczesna” wydaje się momentami bardzo niepokojąca. Wyobrażam sobie, że film na podstawie książki może przypominać horror (ten szlam wydobywający się z lalki… niejeden twórca powieści grozy może robić notatki).

Krótka książka, dużo emocji, zakończenie niekoniecznie z tych, które podają wszystko na tacy. Można przeczytać.

Ponoć nie jest do końca jasne, czy Elena Ferrante to pseudonim artystyczny pisarza czy pisarki. Po przeczytaniu “Córki” nie potrafię sobie wyobrazić, żeby podobną książkę mógł napisać mężczyzna.

To bardzo kameralna opowieść. Dużo bardziej skupiona na odczuwaniu niż działaniu. Główna bohaterka co i rusz powraca we wspomnieniach do czasów, kiedy walczyła o swoją wolność od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że Radek Rak mocno obniżył loty. Sam autor nieco asekuracyjnie wypowiada się w posłowiu, więc być może uznał, że nie wszystkie nuty trafił czysto.

“Baśń o wężowym sercu” była jednak baśnią dla dorosłych, zaś “Agla” mocno trąci young adult experience.

Nie chodzi o ugrzecznienie, bo w książce Raka "moment" znajdziemy niejeden. I właściwie, jak się nad tym zastanowić, to opisy seksu są bardzo grafomańskie. Budzą zażenowanie, a nie wypieki na twarzy.

Na szczęście to tylko połowa książki. Potem jest lepiej. Dostajemy opowieść o dorastaniu, budowaniu tożsamości i dojrzewaniu do misji, która zapewne będzie tematem przewodnim kolejnej książki.

Świat potrafi zaciekawić, tym bardziej, że autor dawkuje nam go bardzo oszczędnie. Trochę magii, trochę technologii, trochę dziwnych stworów. O zasadach rządzących rzeczywistością bohaterów dowiadujemy się bardzo mało. I dobrze. Będzie o czym czytać w tomie drugim.

PS: Z jakiegoś powodu podczas czytania przychodzą echa “Innych pieśni” Dukaja. Ale nie ma co kryć - “Agla” to, niestety, nie ten kaliber.

Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że Radek Rak mocno obniżył loty. Sam autor nieco asekuracyjnie wypowiada się w posłowiu, więc być może uznał, że nie wszystkie nuty trafił czysto.

“Baśń o wężowym sercu” była jednak baśnią dla dorosłych, zaś “Agla” mocno trąci young adult experience.

Nie chodzi o ugrzecznienie, bo w książce Raka "moment" znajdziemy niejeden. I właściwie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To nigdy nie będzie łatwa lektura. Ani liczba stron, ani temat nie obniżają progu wejścia. Z drugiej strony znajduję tutaj nawiązania do dzieł mistrza Kinga - ten często lubi (lubił) produkować opasłe tomiszcza, których akcja rozkręcała się bardzo wolno, świat odkrywamy kroczek po kroczku i długo trzeba poczekać na mocniejsze uderzenie.

Najpierw trzeba położyć pod powieść fundamenty, a Simmons robi to doskonale. Nienachalnie zaprasza nas w realia wiktoriańskiej Anglii i życia Charlesa Dickensa. Wszystko wygląda tutaj wiarygodnie: od opisu codziennych zajęć, rodzinnej dynamiki i procesu twórczego do organizacji amerykańskich tournee sławnego pisarza.

Tu i ówdzie przez szczeliny w osnowie rzeczywistości zaczynają przesączać się motywy rodem z Lovecrafta. Na początek hipnoza, potem tajemnicze postaci, podróż przez podziemia Londynu, wreszcie to, co zostało zamknięte na klatce schodowej dla służby.

Jeśli mamy ochotę na pogrążenie się w retro-szaleństwie w oparach opium, “Drood” dostarcza niejednej do tego okazji.

To nigdy nie będzie łatwa lektura. Ani liczba stron, ani temat nie obniżają progu wejścia. Z drugiej strony znajduję tutaj nawiązania do dzieł mistrza Kinga - ten często lubi (lubił) produkować opasłe tomiszcza, których akcja rozkręcała się bardzo wolno, świat odkrywamy kroczek po kroczku i długo trzeba poczekać na mocniejsze uderzenie.

Najpierw trzeba położyć pod powieść...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Słodziutki. Biografia cukru Dariusz Kortko, Judyta Watoła
Ocena 6,8
Słodziutki. Bi... Dariusz Kortko, Jud...

Na półkach:

Podtytuł książki sugeruje kompleksowe podejście do kwestii cukru, jednak nie dajcie się zwieść - to tylko zbiór luźno powiązanych artykułów.

Świadomość wpływu na nasze życie ostatnio rośnie i “Słodziutki” wydaje się próbą zarobienia na (re)sentymencie. Ciężko szukać tutaj myśli przewodniej. Znajdziemy tutaj opowieści o odkrywaniu Nowego Świata, romanse możnych tego świata ze słodkościami, potem trochę o czekoladzie, cukrzycy, insulinie i do domu.

Choć są poruszane tutaj niezmiernie istotne problemy, to jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że autorzy ślizgają się po powierzchni. Na koniec zostajemy z wydmuszką i czytelniczym fast foodem, a nie ważną pozycją, którą ta książka mogłaby być.

Podtytuł książki sugeruje kompleksowe podejście do kwestii cukru, jednak nie dajcie się zwieść - to tylko zbiór luźno powiązanych artykułów.

Świadomość wpływu na nasze życie ostatnio rośnie i “Słodziutki” wydaje się próbą zarobienia na (re)sentymencie. Ciężko szukać tutaj myśli przewodniej. Znajdziemy tutaj opowieści o odkrywaniu Nowego Świata, romanse możnych tego świata...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z jednej strony standardowy kryminał ze żmudnym dochodzeniem nieopierzonego detektywa, z drugiej dość ciekawy świat opowieści - z apokalipsą czającą się tuż za rogiem. Autor zadał sobie trud stworzenia dość spójnej wizji tego, jak może wyglądać życie ludzi miesiące przed końcem wszystkiego.

Z pewnością nie jest to szczytowe osiągnięcie gatunku, ale bohater da się lubić, akcja sprawnie posuwa się do przodu i zawiera wszystko, co potrzeba. Można przeczytać.

Z jednej strony standardowy kryminał ze żmudnym dochodzeniem nieopierzonego detektywa, z drugiej dość ciekawy świat opowieści - z apokalipsą czającą się tuż za rogiem. Autor zadał sobie trud stworzenia dość spójnej wizji tego, jak może wyglądać życie ludzi miesiące przed końcem wszystkiego.

Z pewnością nie jest to szczytowe osiągnięcie gatunku, ale bohater da się lubić,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Poprzednio czytałem "Inną duszę" tego autora. "Kult" potwierdza, że Łukasz Orbitowski czuje się doskonale, kiedy może swoją opowieść odbywać na szkielecie faktów.

Znalazł własny kąt natarcia. Historia opowiedziana jest z punktu widzenia Zbyszka - brata Heńka (postać wzorowana na Kazimierzu Domańskim). Zbyszek-fryzjer snuje opowieść o Heńku, swojej rodzinie, romansach, wzlotach i upadkach podczas powodzi stulecia 1997 roku. Przez to często tracimy z oczu mistyka i wizjonera, a na pierwszy plan wysuwają się potyczki Zbyszka z życiem. Jego mądrości życiowe nie raz i nie dwa dają okazję do uśmiechu, szczególnie, kiedy okazuje się, gdzie go doprowadziły.

Wszystko opowiedziane ze swadą, bez miejsca na nudę. To dobry wstęp do poznania nieoczywistej części historii najnowszej naszego kraju.

Poprzednio czytałem "Inną duszę" tego autora. "Kult" potwierdza, że Łukasz Orbitowski czuje się doskonale, kiedy może swoją opowieść odbywać na szkielecie faktów.

Znalazł własny kąt natarcia. Historia opowiedziana jest z punktu widzenia Zbyszka - brata Heńka (postać wzorowana na Kazimierzu Domańskim). Zbyszek-fryzjer snuje opowieść o Heńku, swojej rodzinie, romansach,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Czytadło”. Nic innego nie przychodzi mi do głowy.

Książkę Mroza czyta się na tyle szybko i bezboleśnie, że można wybaczyć wszelkie niedorzeczności napotkane podczas lektury. Jeśli się postaramy, zdobędziemy też trochę wiedzy na temat nieoczywistych miejsc wartych odwiedzenia w Polsce. Wydaje się, że to same zalety, a jednak wolałbym przeczytać jednostronicową broszurę wydaną przez władze Dolnego Śląska.

Niezmiennie jestem pod wrażeniem pisarskiej płodności prezentowanej przez autora. Za każdym razem, kiedy mam okazję czytać jego książkę, doceniam pracę włożoną w jej powstanie. Chciałbym jednak po zakończeniu lektury poczuć się jak po wyjściu z dobrej restauracji, a nie fastfoodu, gdzie od trzech dni nie wymienili oleju.

“Czytadło”. Nic innego nie przychodzi mi do głowy.

Książkę Mroza czyta się na tyle szybko i bezboleśnie, że można wybaczyć wszelkie niedorzeczności napotkane podczas lektury. Jeśli się postaramy, zdobędziemy też trochę wiedzy na temat nieoczywistych miejsc wartych odwiedzenia w Polsce. Wydaje się, że to same zalety, a jednak wolałbym przeczytać jednostronicową broszurę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W książce znajdują się historie dotyczące prac nad kilkoma grami. Większość zakończyła się sukcesem. Gry sprzedały się w setkach tysięcy, czasem milionach, kopii. Przyniosły swoim twórcom sławę i fortunę. Każdy z tych przypadków jest przerażający.

Dla odbiorców to nieszkodliwe, czasami zabawne, być może nawet pouczające przypowieści o programistach cyzelujących w pocie czoła swoje dzieła. Ledwo co śpią, prawie nie jedzą, śpiworek obok biurka, bo już niebawem deadline. Dla mnie to przerażające historie.

Nie kupuję tego romantyzowania nadludzkiej pracy ponad siły w imię pomnażania zysków pracodawcy. Od biedy można zrozumieć tego gościa, który zaryzykował swoje zdrowie psychiczne i przez lata był utrzymywany przez swoją dziewczynę. Ten pracował na swoje. Co innego rzesze wypalonych programistów harujących na sukces wielkiego studia.

Tak czy owak, po katordze przychodził słodki sukces. A teraz wyobraźmy sobie setki projektów zakończonych porażką. Czy tam każdy się wysypiał, dobrze odżywiał i chodził uśmiechnięty?

Książka ku przestrodze.

W książce znajdują się historie dotyczące prac nad kilkoma grami. Większość zakończyła się sukcesem. Gry sprzedały się w setkach tysięcy, czasem milionach, kopii. Przyniosły swoim twórcom sławę i fortunę. Każdy z tych przypadków jest przerażający.

Dla odbiorców to nieszkodliwe, czasami zabawne, być może nawet pouczające przypowieści o programistach cyzelujących w pocie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zacząłem czytać w ciemno. Nie miałem pojęcia, czego można spodziewać się po “Kajś”. Dzięki temu miałem wrażenie, że czytam rasowy kryminał. Dlaczego? Wszystko przez zwroty akcji.

Pierwsze rozdziały i zaskoczenie. Czy tak dalece osobista wycieczka po drzewie genealogicznym może zaowocować nagrodą Nike? Autor sięga daleko wstecz, próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie, czy jest Ślązakiem, a jeśli tak, to co ten fakt dla niego oznacza.

Kiedy narracja wydaje się mocno trzymać prostej trasy - pierwszy wiraż. Wraz ze Zbigniewem Rokitą zaczynamy zastanawiać, co to jest być Ślązakiem w ogóle. Dopiero tutaj jesteśmy w stanie docenić głębię zagadnienia. Inna historia, inna pamięć, państwo w państwie. Setki tysięcy ludzi przekonanych o własnej odrębności, a jednak ciężko im tę odrębność zdefiniować i się co do niej zgodzić.

Na koniec ostatni zwrot akcji. Najbardziej osobisty dla autora i można tylko się zastanowić, jaki miał wpływ na tę książkę.

Warto przeczytać.

Zacząłem czytać w ciemno. Nie miałem pojęcia, czego można spodziewać się po “Kajś”. Dzięki temu miałem wrażenie, że czytam rasowy kryminał. Dlaczego? Wszystko przez zwroty akcji.

Pierwsze rozdziały i zaskoczenie. Czy tak dalece osobista wycieczka po drzewie genealogicznym może zaowocować nagrodą Nike? Autor sięga daleko wstecz, próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie, czy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To dalej jest Twardoch, ze wszystkim, czego można się spodziewać po jego książce. A jednak… Nie mogłem uwolnić się od wrażenia, że to popłuczyny po “Królu”: materiał odrzucony z pierwotnych konspektów, kilka myśli spod prysznica i voila - zebrało się na nową publikację.

“Królestwo” pozostawiło mnie jako czytelnika wyjątkowo obojętnym. Przy pozostałych książkach tego autora chętnie i łatwo zanurzałem się w świat gorączkowych działań bohaterów. Teraz tego nie było. Zastanawiam się, czy powodem nie była drastyczna zmiana punktu widzenia. W końcu po raz pierwszy poznajemy historię z perspektywy kobiety. Druga połowa to opowieść syna, ale to wciąż nie mężczyzna, a dziecko.

W efekcie wypełniliśmy lukę fabularną, jaką pozostawił po sobie “Król”, ale nie udało nam się uzyskać wiele więcej. Wiemy, jak stamtąd (początku wojny) doszliśmy tam. Niewiele ponad to.

Mimo to czyta się bezboleśnie i fakt, że jest gorzej niż przy poprzednich książkach, nie znaczy, że jest źle.

To dalej jest Twardoch, ze wszystkim, czego można się spodziewać po jego książce. A jednak… Nie mogłem uwolnić się od wrażenia, że to popłuczyny po “Królu”: materiał odrzucony z pierwotnych konspektów, kilka myśli spod prysznica i voila - zebrało się na nową publikację.

“Królestwo” pozostawiło mnie jako czytelnika wyjątkowo obojętnym. Przy pozostałych książkach tego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książkę czytałem z przerwami niemal rok. Takie podejście nie ma żadnych minusów (choć oczywiście lepiej nie przerywać lektury na miesiąc w połowie strony), a może pomóc w odbiorze książki, która w końcu nie jest page turnerem.

Czy wobec tego przedzieranie się przez kolejne rozdziały to droga przez mękę? Zdecydowanie nie. Wolne tempo lektury to raczej następstwo natłoku informacji. Opisy kolejnych badań, wnioski, nawiązania do prac naukowych… Sporo tego. Lepiej zrobić sobie przerwę i przyswoić wiedzę.

A wiedza ta potrafi nas niejednokrotnie zaskoczyć. Wyobrażam sobie, że co bardziej ekspresyjny czytelnik może co kilka stron wydać okrzyk niedowierzania. Tak bardzo, poprzez rozmaite błędy poznawcze, jesteśmy oszukiwać samych siebie. I nieistotne stają się wcześniejsze doświadczenia, lata pracy, a nawet świadomość, że te wszystkie błędy poznawcze istnieją. Kiedy przychodzi co do czego, jesteśmy jak te dzieci.

Nigdy nie zapomnę historii tworzenia kursu dotyczącego podejmowania decyzji dla liceów. Autor prowadził grupę fachowców, którzy mieli opracować program nauczania i przygotować podręcznik. Zaangażowany był również człowiek, który w podobnych przedsięwzięciach uczestniczył już wiele razy. Po kilku początkowych tygodniach pełnych wytężonej i owocnej pracy Daniel Kahneman poprosił o oszacowanie czasu, jaki zajmie dostarczenie efektów pracy do ministerstwa edukacji. Wszyscy założyli, że projekt nie potrwa dużo dłużej niż 18 miesięcy. A jak się skończyło? Właśnie dlatego warto przeczytać tę książkę.

Szczerze polecam.

Książkę czytałem z przerwami niemal rok. Takie podejście nie ma żadnych minusów (choć oczywiście lepiej nie przerywać lektury na miesiąc w połowie strony), a może pomóc w odbiorze książki, która w końcu nie jest page turnerem.

Czy wobec tego przedzieranie się przez kolejne rozdziały to droga przez mękę? Zdecydowanie nie. Wolne tempo lektury to raczej następstwo natłoku...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeśli ktoś lubi Twardocha, nie zawiedzie się. Śląsk, pikelhauby, okopy, stancje, familoki, rewolucje. Długie, wielokrotnie złożone zdania, niepozostawiające czasu na oddech, grzebiące czytelnika w gorączkowych poczynaniach Aloisa Pokory. Wszystko jest na miejscu.

Po raz kolejny u tego autora bohater jest pomiędzy światami. Nie należy do żadnego z nich, szuka swojego miejsca, ale poszukiwania te z góry skazane są na porażkę. Efektem są rozdzierające, skręcające kiszki sytuacje. Najlepszą jest powrót Aloisa do domu rodzinnego. Dla takich chwil dobrze jest nieco znać śląską godke, żeby nie musieć co chwila korzystać z przypisów.

Pozwolę sobie też na odbiegnięcie od tematu książki, tak samo jak i autor pozwala sobie w cywilnym życiu - nie lubię, kiedy ludzie kultury mieszają się w politykę. Jeśli o mnie chodzi, odbiera to mocy ich dziełom. Mimo to Twardocha nie da się przestać czytać.

Jeśli ktoś lubi Twardocha, nie zawiedzie się. Śląsk, pikelhauby, okopy, stancje, familoki, rewolucje. Długie, wielokrotnie złożone zdania, niepozostawiające czasu na oddech, grzebiące czytelnika w gorączkowych poczynaniach Aloisa Pokory. Wszystko jest na miejscu.

Po raz kolejny u tego autora bohater jest pomiędzy światami. Nie należy do żadnego z nich, szuka swojego...

więcej Pokaż mimo to