-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1147
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać395
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński22
Biblioteczka
2023-01-30
2022-08-15
2021-05-02
Zupełnie nie rozumiem krytycznych ocen tej książki. Spełnia ona swoje zadanie znakomicie. Oto dostajemy od Bagginiego 100 eksperymentów myślowych ubranych w zgrabne historyjki na niecałą stronę (zdaję się, że tylko jeden eksperyment został opisany na więcej niż jedną stronę). Dalej na kolejnych półtorej do dwóch stron komentarz autora.
Jest to tego samego typu pozycja co: "Czy roboty czują ból? 33 filozoficzne łamigłówki". Przewagą "Żuka w pudełku" jest to, że zawiera nie 33 a 100 eksperymentów myślowych.
Myślę, że najlepszym podsumowaniem książki będzie blurb zamieszczony na skrzydełku: "Wciągająca lektura. Warto do niej wracać - kiedy mamy ochotę się posprzeczać, ale nie mamy z kim". To akurat prawda. Często z komentarzem autora niepodobna się zgodzić i korci, by się z nim posprzeczać. Czy to źle? Bynajmniej. Stanowi to walor tej pozycji. Nie po to czytamy tego typu książki, by zgadzać się z autorem albo potakiwać klepiąc go w myśli po ramieniu dodając, że dobrze prawi. Przedstawione eksperymenty mają zmusić do myślenia, zastanowienia się nad poruszonym zagadnieniem, a z tego zadania książka wywiązała się znakomicie.
To, co mi się podoba w tego typu pozycjach, to dodawanie odniesień do źródeł danego eksperymentu czy to do artykułu czy innej książki. Zainteresowanym danym tematem daje to możliwość zagłębienia się w dany temat. Szkoda, że takie odniesienie nie znajduje się przy każdym eksperymencie, autor we wstępie informował jednak, że umieścił je tam, gdzie to było możliwe.
Jedynym minusem, jakiego się doszukałem, jest schematyczność rozdzialików. Odniosłem wrażenie, że autor założył sobie: maksymalnie 1 strona na eksperyment myślowy i maksymalnie 2 strony na komentarz. Aż prosiłoby się, by niekiedy autor rozwinął poszczególne zagadnienia albo dopowiedział coś więcej chociażby poprzez wskazanie dodatkowej literatury.
PS nie czytajcie oficjalnej recenzji na lubimyczytać. Jest tragiczna i nijak ma się do książki.
Zupełnie nie rozumiem krytycznych ocen tej książki. Spełnia ona swoje zadanie znakomicie. Oto dostajemy od Bagginiego 100 eksperymentów myślowych ubranych w zgrabne historyjki na niecałą stronę (zdaję się, że tylko jeden eksperyment został opisany na więcej niż jedną stronę). Dalej na kolejnych półtorej do dwóch stron komentarz autora.
Jest to tego samego typu pozycja co:...
2021-03-13
O czym jest ta książka? O pogardzie. O pogardzie wobec tego, co człowiek jako gatunek osiągnął i co stworzył. Harari gardzi zdobyczami cywilizacji, z których sam korzysta.
Jest on zdecydowanie przecenianym myślicielem. Zupełnie nie rozumiem tego zachwytu nim i szumu wokół jego twórczości. Dla nauki jest tym, czym dla muzyki disco polo. Jest to moja druga pozycja Harariego, którą przeczytałem, pierwszą był Homo deus, i utwierdziłem się tylko w tym przekonaniu.
Jest jednym z profesorów siedzącym na ciepłej posadce na państwowym uniwersytecie i narzekającym na to, jaki to postęp jest zły, wolny rynek okrutny, a w ogóle to najlepiej by było, gdybyśmy wrócili do czasów zbieracko-łowieckich. Bo nie wiem czy wiesz, Ty, który to czytasz siedząc sobie wygodnie na fotelu czy na miękkiej sofie masz znacznie gorzej niż osobnik żyjący ze zbieractwa. Wedle Harariego przeciętny łowca zbieracz miał o wiele lepsze ciekawsze i LŻEJSZE życie niż Ty. On na pracę poświęcał około 6 godzin dziennie, Ty zapewne 8 lub więcej. Potem wracasz wycieńczony, nie masz na nic siły i ochoty, a taki zbieracz łowca po nazbieraniu korzonków, owoców i grzybów miał jeszcze czas i chęci na plotki. A Ty, umęczony życiem w industrialnym świecie, musisz uważać na światłach na samochody. Jeszcze gorzej jeśli wykonujesz powtarzającą się, nużącą pracę np. w fabryce, wtedy to masz już bez porównania ciężej niż łowca-zbieracz polujący na mamuty.
Jakie jest, według autora, największe kłamstwo w historii? To, że wmawiaj się nam, że rewolucja agrarna była dobra. W szkole uczą nas, że to ludzie udomowili zwierzęta i rośliny. Nic bardzie mylnego. Według Harariego, to rośliny udomowiły ludzi i zmusiły do osiadłego typu życia
Książka jest pochwałą dla życia prymitywnego łowcy-zbieraczy mających o wiele bogatszą i różnorodną dietę i więcej wolnego czasu, niż Ty.
O bredniach wypisywanych w tej książce można by naprawdę jeszcze wiele napisać, a wielu tezom wytykać nieścisłości, przekłamania czy przemilczenia. Autor stawia, na przykład, znak równości między ideologią a religią, te pojęcia znaczą coś innego. W innym miejscu wymienia zaś jedno i o drugie - brak konsekwencji.
Przykre jest też to, że człowiek używający tytułu profesora do swojej książki dał aż tak mało przypisów. Brak ich w miejscach, gdzie aż się o to prosi, gdy przywołuje jakieś fakty czy ciekawostki biologiczne lub historyczne.
W nauce, zwłaszcza w naukach biologicznych, przyjęło się używać binominalnego nazewnictwa gatunków. Jest to zasada oznaczania nazwy gatunku biologicznego przy użyciu dwu członów - nazwy rodzajowej i epitetu gatunkowego. Zwyczajowo nazwę taką piszemy w sposób wyróżniający się, np. w tekście prostym używamy kursywy. Każdy szanujący się naukowiec powinien o tym wiedzieć. Harari jednak nie stosuje się do tej zasady i w żadnym z dziesiątek razy wspominanego Homo sapiens nie zapisał kursywą. W innym miejsce wspominano o Mekce, mieście, małą literą (chociaż być może jest to wina tłumaczenia).
Używa zwrotu "imigranci" w odniesieniu do pierwotnych ludzi wędrujących z Afryki do Azji. Ciężko jednak mówić o imigrantach w odniesieniu do społeczności nieznających pojęcia państwa. To byli wędrowcy, po prostu.
Tworzy fałszywe dychotomie, z którymi potem dzielnie walczy. Twierdzi on na przykład, że jesteśmy skazani na wybór albo systemu rezerwy cząstkowej albo czeka nas bieda i zastój. No nie.
Na koniec dodajmy, że autor utożsamia liberalizm z subiektywizmem i daje nam to już pełen obraz tego, czego możemy się spodziewać po tej książce.
Czy warto po nią sięgać? Jako rozrywka intelektualna może być ciekawą. Czy coś z niej wyniesiemy? Raczej niewiele. Zupełnie nie rozumiem, skąd tutaj tak wysoka nota.
O czym jest ta książka? O pogardzie. O pogardzie wobec tego, co człowiek jako gatunek osiągnął i co stworzył. Harari gardzi zdobyczami cywilizacji, z których sam korzysta.
Jest on zdecydowanie przecenianym myślicielem. Zupełnie nie rozumiem tego zachwytu nim i szumu wokół jego twórczości. Dla nauki jest tym, czym dla muzyki disco polo. Jest to moja druga pozycja Harariego,...
2021-03-31
2020-11-29
2020-10-22
Zbyt przegadana, za mało konkretów. Mam wrażenie, że więcej o filozofii Kanta dowiedziałem się z "Krótkiej historii filozofii" i z "Przychodzi Platon do doktora". Dzięki tym książkom wiedziałem już co nieco. Po tę książkę sięgnąłem z nadzieją, że poszerzy ona moja wiedzę zdobytą z dwu wymienionych pozycji, trochę się jednak przeliczyłem.
Dowiedziałem się natomiast jak nazywają się koty autora i że był na wycieczce w Egipcie
Zbyt przegadana, za mało konkretów. Mam wrażenie, że więcej o filozofii Kanta dowiedziałem się z "Krótkiej historii filozofii" i z "Przychodzi Platon do doktora". Dzięki tym książkom wiedziałem już co nieco. Po tę książkę sięgnąłem z nadzieją, że poszerzy ona moja wiedzę zdobytą z dwu wymienionych pozycji, trochę się jednak przeliczyłem.
Dowiedziałem się natomiast jak...
2020-09-14
Ta książka pokazuje desperację, z jaką chrześcijanie próbują osadzić swoje wierzenia we współczesnej nauce.
W książce autor przedstawia, jak podejrzewam podstawy, interpretacji Biblii. Zasada, zgodnie z którą powinniśmy interpretować Biblię brzmi mniej więcej tak: jeżeli dany fragment Pisma Świętego kłóci się z aktualnym stanem wiedzy, uznaj, że autor miał na myśli znaczenie metaforyczne. Jakie piękne! Jakie Wygodne! Prawda?
W Biblii natchnieni autorzy napisali, że świat został STWORZONY w siedem dni? Uznaj, że to metafora, bo przecież aktualny stan nauki jednoznacznie stwierdza, że to nieprawda. Podpieraj to wątpliwej jakości argumentami, że zawarty w Księdze rodzaju obraz stworzenia to jedynie POEMAT mający przedstawić prawdę teologiczną.
W jednym miejscu autor pisze o stworzeniu świata przez wyznawanego przez niego boga, w innym zaś o stwarzaniu świata, procesie, który trwa cały. Cytatami z Biblii podpiera się wówczas, gdy mają one potwierdzić jego tezę. Przy pisaniu o stwarzaniu świata, czyli procesie aktualnie trwających, nawet nie wspomni o tym, że zgodnie z Biblią bóg STWORZYŁ, ukończył tworzenie świata w 6 dni a 7 dnia odpoczywał, a więc jest to proces zakończony.
Naprawdę nie wiem, jak ludzie uznający tego typu interpretacje i wykonujący tak niesłychane fikołki intelektualne mogą codziennie patrzeć w sobie w lustro uważając, że jest się ze sobą szczerym.
Wybieraj fakty, które Ci pasuje. Te, które są niezgodne z obecnym stanem wiedzy interpretuj jako metafory albo staraj się je dostosować do obecnego stanu wiedzy - ot, przepis autorów na odczytywanie Biblii.
Żeby nie było, książka ta me też pewne zalety. W zasadzie jedną - autor w ciekawy sposób przedstawił poglądy ojców kościoła na kwestie stworzenia świata. Dowiemy się, jak biblijne stworzenie świata interpretował św. Tomasz z Akwinu, św. Augustyn czy Orygenes.
Ta książka, to manifest paniki, jaką odczuwają teolodzy przed utratą rządu dusz i władzy. Paniki przed podzieleniem losu, jaki spotkał inne religie - występowanie w podręcznikach jako ciekawostka pokazująca w co wierzyli niegdysiejsi ludzie. Ostatnie podrygi religii, która wkrótce skończy tak samo, jak skończyły wierzenia wcześniejsze (z których ta religia czerpała garściami) - greckie, rzymskie czy egipskie.
Ta książka pokazuje desperację, z jaką chrześcijanie próbują osadzić swoje wierzenia we współczesnej nauce.
W książce autor przedstawia, jak podejrzewam podstawy, interpretacji Biblii. Zasada, zgodnie z którą powinniśmy interpretować Biblię brzmi mniej więcej tak: jeżeli dany fragment Pisma Świętego kłóci się z aktualnym stanem wiedzy, uznaj, że autor miał na myśli...
2020-08-16
2019-09-27
Książka „Człowiek i błędy ewolucji” jest pozycją dla tych, którzy przygodę z biologią zakończyli wraz z nauką w liceum a od tego czasu nie poszerzali swojej wiedzy w tym zakresie w żaden sposób, czy to filmami popularnonaukowymi czy takimi czasopismami.
Do plusów na pewno można zaliczyć bardzo rzeczowo opisane wady, defekty, ludzkiego ciała np. odwrócenie tyłem na przód czopków i pręcików na siatkówce oka – co u innych organizmów miejsca nie ma czy opisanie mutacji w jednych z genów, przez którą to nie jesteśmy zdolni do produkcji witaminy C a jej niedostatek dla nas kończy się szkorbutem, jest to choroba nieznana chociażby psom. Na opisaniu błędów ewolucji w ciele człowieka i kilku ciekawostek ze świata nauki, pozytywne strony tej książki się kończą. Moim zdaniem jest to zdecydowanie za mało, jak na pozycję popularnonaukową.
Czytając tę książkę, trzeba mieć się na baczności, ponieważ pojawiają się w niej błędny – nie tylko literówki, których znalazłem kilka. Na samym początku książki znajduje się rycina, na której przedstawiono staw kolanowy. Wszystko byłoby w porządku, gdyby rycina ta była prawidłowo podpisana. Tak jednak nie jest. Kość strzałkowa podpisana została na niej jako piszczelowa i odwrotnie.
Książka ta, jak na książkę popularnonaukową, jest również niezwykle uboga, jeśli chodzi o przypisy. W niektórych miejscach aż prosi się o to, aby był dodany przypis. Jest to dziwne zważywszy na to, że autor jest profesorem biologii. Wydawałoby się więc, że dodawanie przypisów „powinien mieć we krwi”. Dla przykładu: „chemicy opracowali biodegradowalne tworzywa sztuczne (pierwszy przypis), biolodzy wyhodowali bakterie żywiące się plastikiem (drugi przypis).”
Drogi czytelniku, czy po przeczytaniu tej książki jesteś w stanie ogólnie, bez wdawania się w szczegóły powiedzieć czym jest CRISPR? No właśnie, ja gdybym nie wiedział, z tej książki bym się tego nie dowiedział. Pomimo, że wspomniane jest o tej technologii, nie zostało wyjaśnione czym to w zasadzie jest. Autor enigmatycznie wspomina o jakichś nanorobotach mających majstrować w naszych komórkach.
Od książki popularnonaukowej oczekiwałbym chociażby tego, aby autor umieścił w niej więcej źródeł, tak aby zainteresowany czytelnik wiedział, gdzie może znaleźć informacje o danym temacie jak również, a może przede wszystkim tego, aby nie znajdowały się w niej błędy w kwestiach podstawowych – ta pozycja nie spełnia tych warunków.
Książka „Człowiek i błędy ewolucji” jest pozycją dla tych, którzy przygodę z biologią zakończyli wraz z nauką w liceum a od tego czasu nie poszerzali swojej wiedzy w tym zakresie w żaden sposób, czy to filmami popularnonaukowymi czy takimi czasopismami.
Do plusów na pewno można zaliczyć bardzo rzeczowo opisane wady, defekty, ludzkiego ciała np. odwrócenie tyłem na przód...
2019-02-06
2019-01-28
2018-12-09
Książka ta w zamyśle autora miała w sposób przystępny i zrozumiały dla zwykłego śmiertelnika podstawowe aspekty fizyki kwantowej i teorii względności. Czy mu się to udało? Chyba tak, skoro mi, jako fizycznemu laikowi udało się jako tako pojąć, co autor miał do przekazania. To, czy przekazane tutaj informacje są przekonujące - jest inną sprawą.
Z kwestii fizycznych, to co mi się nie podoba to to, że w żadnym miejscu nie wyjaśnia on pojęcia czasu. Nie wiemy, jak autor definiuje czas, a w kilku miejscach ta wiedza bardzo by się przydała, by uniknąć nieporozumień i ułatwić czytelnikowi odbiór - ja najwyraźniej inaczej rozumiem to pojęcie.
Jako że jest to drugie wydanie książki szanownego autorowi przy kolejnym wznowieniu sugerowałbym zmianę tytułu, tak aby lepiej oddawała zawartość. Sugeruję tytuł: "Kwantechizm 3.0, czyli klatka na ludzi, czyli jak autor rozpływa się nad sobą samym". Czytając tę książkę nietrudno odnieść wrażenie, że pisanie o fizyce było tylko pretekstem do chwalenia się sobą. Nie brakuje tutaj opowieści, jak to autor jest "najbardziej znanym fotografem wśród fizyków i fizykiem wśród fotografów" czy jak to za całe honorarium przekazał matce, która akurat była w potrzebie.
Wiele do życzenia pozostawia też język, jakim autor w książce się posługiwał. Pisanie o "babie", "gościu", "leży i kwiczy" raczej nie pasuje do książki popularnonaukowej, nawet gdy, jak w tym przypadku, autor pisze, że używa języka potocznego - raczej wulgarnego i prostackiego.
W jednym miejscu pisze: "Mówienie z pewnością o czymkolwiek jest więc nie tylko bezczelnością ale - co gorsza - nietaktem" by zaraz potem napisać: "dostałem nieoczekiwany telefon od pewnego bardzo znanego fizyka. Nigdy wcześniej gościa nie poznałem" - jeśli więc nazywanie bardzo znanego fizyka gościem nie jest nietaktem, to nie wiem, co nim jest.
Czy warto sięgnąć po tę książkę? Nie.... chyba że ciekawi Cie, co Dragan robił by nauczyć się szybciej czytać, gdzie pracował jego tata, gdzie jeździł pociągiem, zjeżdżał na nartach, jakich pór roku nie lubi, jakie jest jego ulubione miejsce w górach lub jakie plakaty miał na ścianach w pokoju. Jeśli lubisz czytać o nadętych i przekonanych o swojej świetności egotystach (wszak tylko on wie, czemu można jeździć na rowerze, pozostali fizycy się mylą) - to ta książka Ci się spodoba.
Książka ta w zamyśle autora miała w sposób przystępny i zrozumiały dla zwykłego śmiertelnika podstawowe aspekty fizyki kwantowej i teorii względności. Czy mu się to udało? Chyba tak, skoro mi, jako fizycznemu laikowi udało się jako tako pojąć, co autor miał do przekazania. To, czy przekazane tutaj informacje są przekonujące - jest inną sprawą.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toZ kwestii fizycznych, to co mi...