Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

Powielając zdanie wielu krytyków oraz niektórych dobrych blogerów/recenzentów muszę wspomnieć o tym, że powieści sensacyjne maja już dawno za sobą lata świetności. Osobiście nie jestem fanem tego typu powieści ale rozumiem, że mogą się one podobać. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: służą głównie rozrywce.

Nie łatwo wesprzeć się publikacjami naukowymi odnoszącymi się do tego gatunku. Dla większości badaczy wszystko co można o niej powiedzieć zostało już opisane. Może frustrować to niektórych, ale podzielam ten pogląd. Powieść sensacyjna jak sama nazwa wskazuje ma za zadanie szokować czytelnika poprzez m.in. wartką i pełną zwrotów akcji fabułę, zredukowanie nużących opisów czy wykreowanie postaci tajemniczych, zbuntowanych. Tutaj zatrzymajmy się na chwilę.

Dużym plusem, za który cenię powieść Mateusza Wieczorka jest umiejętność kreowania postaci. Ponieważ bohaterów powieści fiction, a taką jest 66 dusz, możemy wyróżnić dwie odmienne kategorie wg Henryka Markiewicza:
postacie o istotnych cechach i funkcjach podobnych do cech i funkcji jakichś postaci rzeczywistych, podtrzymują zasadę fikcji realnej,
postacie fantastyczne z cechami i funkcje wskazujące ich odmienność od postaci rzeczywistych, u których nich „wszystko jest możliwe”.
Ten podział jest dosyć prosty i zrozumiały, możemy go jak kalkę przyłożyć do wszystkich tekstów z zakresu literatury fiction, jak twierdzi Markiewicz.
Pragnę o nim wspomnieć, ponieważ w przypadku powieści sensacyjnej 66 dusz, mamy do czynienia z bezbłędnym kreowaniem postaci. Mam przez to na myśli cechy charakteru, którymi szczodrze obdarzył Pan Mateusz na przykład Murka czy papieża. Nie ukrywam, że obie wymienione postaci są moimi ulubieńcami. Obie z nich należą do pierwszej kategorii wedle podziału Markiewicza. Posiadają cechy i funkcje wskazujące na fikcje realną, mogą mieć swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Murek: człowiek prosty, zabawny w swej niewiedzy, momentami odważny a zarazem tchórzliwy (zabójcza mieszanka, zaufajcie mi). Od razu mam w głowie scenę z początku książki. Murek za namową swojego przyjaciela postanawia wraz z nim napaść na bank, podczas którego jest przerażony do tego stopnia, że nie jest w stanie nic powiedzieć. Dosyć groteskowa sytuacja. Z papieżem możemy zrobić podobnie. Jednak jeśli chodzi o Levi’ego Nathana, zdecydowanie mamy do czynienia z drugą kategorią, ponieważ posiada on cechy niezgodne z rzeczywistością, wedle twierdzenia Markiewicza. Powstaje pytanie filozoficzne: czym jest rzeczywistość? Czy rzeczywistość jest obiektywna czy subiektywna? Oczywiście jest subiektywna. Udowadnia to, jak teoria Markiewicza, mimo tego, że pozornie pasuje do powieści fiction, jest mylna. Jej nieuniwersalność sprawia, że można ją obalić samą tylko wiarą (nie w rozumieniu religijnym). Pamiętajmy, że w średniowieczu wierzono w czarownice. Wiecie do czego zmierzam?
Oto moja refleksja, do której skłonił mnie Mateusz Wieczorek.


Nie ukrywam, że były momenty gdzie „męczyłem” się z tą książką. Schematyczne opisy i przewidywalne rozwiązania fabularne przyprawiały mnie o ból głowy. Lecz nie brakowało chwil gdy z przejęcia wstrzymywałem oddech. Jedno mogę poradzić przyszłym czytelnikom tej pozycji: nie odkładajcie przeczytania jej „na później”, jeśli już zaczęliście! 66 dusz jest książką, którą trzeba czytać bez dłuższych przerw np. na czas pisania egzaminów semestralnych. Po powrocie do niej, zgubiłem się w fabule przez nagromadzenie wątków i bohaterów. Myliłem imiona i fakty. Nie jest to w żadnym wypadku wadą książki. Bardziej jest to dobra rada dla przyszłych czytelników.

Polecam pozycje zaproponowaną przez Mateusza Wieczorka osobom, które po monotonii dnia codziennego pragną wyrwać się do innego świata, pełnego przygód i wartkiej akcji. Czekających na tajemnice i, od czasu do czasu, soczyste „ku***”. Nie jestem zwolennikiem używania niecenzuralnych słów w literaturze, ponieważ często pisarze, zwłaszcza młodego pokolenia, nie wiedzą w jaki sposób ich używać poprawnie (tak by nie raziło). Mateusz balansuje tutaj na cienkiej granicy pomiędzy kiczem i wulgarnością a smakiem (ze skłonnością ku tej drugiej).

Reasumując, ww. pozycja jest warta uwagi. Będzie idealna dla konkretnej grupy czytelników, o której już wcześniej wspominałem. Jestem chyba jednak osobą mocniej stąpającą po ziemi.

Powielając zdanie wielu krytyków oraz niektórych dobrych blogerów/recenzentów muszę wspomnieć o tym, że powieści sensacyjne maja już dawno za sobą lata świetności. Osobiście nie jestem fanem tego typu powieści ale rozumiem, że mogą się one podobać. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: służą głównie rozrywce.

Nie łatwo wesprzeć się publikacjami naukowymi odnoszącymi się do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Przedstawiam Wam lekturę od Kłobook. Jest to pierwsza pozycja tego wydawnictwa. Książka co do której miałem bardzo mieszane uczucia.

„Gdybym miała odpowiedzieć jednym zdaniem na pytanie: „Od czego wszystko się zaczęło?”, prawdopodobnie powiedziałabym, że od pożyczenia sobie jednej książki. Nie było to pochodzenie z jednej miejscowości, nie była to też praca drzwi w drzwi przez pół roku (chociaż to akurat mogło się trochę przyczynić do rozwoju naszej znajomości). Tak naprawdę zaczęło się od tego, że Paweł pożyczył mi powieść, przez którą nie było mnie dla świata przez jakieś czterdzieści osiem godzin. Można to uznać za całkiem niezłe osiągnięcie, biorąc pod uwagę ponad siedmiuset-stronicową objętość oraz fakt, że w międzyczasie widziano mnie w pracy, tudzież supermarkecie – prawdopodobnie poszukującą Milki Oreo.”

Jako, że jest to pozycja zupełnie nowego wydawnictwa chciałbym poruszyć temat tzw. „Lilipuciej rewolucji” (książki i określenia użytego przez Katarzynę Biernacką-Licznar, Elżbietę Jamróz-Stolarską oraz Natalię Paprocką). Określenie „lilipucie” nie jest tutaj określeniem negatywnym, wręcz przeciwnie. Rewolucja polega na rosnącym zainteresowaniu małymi wydawnictwami. Te wydawnictwa wprowadzają na Polski rynek nową jakość książki. Podnoszą poprzeczkę wydając pozycje „dopieszczone” pod względem literackim, dopracowane pod względem estetycznym, ale przede wszystkim — nie na masową skalę. Nam, jako czytelnikom, daje to świadomość wyjątkowości egzemplarza, który posiadamy. Każdy z Nas chce mieć przecież coś unikatowego. Kochamy kolekcjonować, zwracając przy tym dużą uwagę na detale. Wróćmy jednak do sedna.

Zdarzały się momenty gdzie miałem ochotę odłożyć „Cmentarzysko” ale zaraz po nich zostawałem dosłownie wciągnięty. Pomysł na fabułę i świat przedstawiony jest wprost cudowny. Gwarantuje, że każdy w nim znajdzie coś dla siebie.

Chciałbym wspomnieć o ciekawym kreowaniu postaci. Nie są one stworzone niedbale (co niestety często się zdarza). Posiadają odmienne cechy charakteru co jest wyraźnie zarysowane. Intrygujące są również ich relacje, które ulegają niebanalnym przemianom. Innymi słowy — nie można się oderwać.

Pozycję wzbogacają ciekawe ilustracje, mroczne i tajemnicze. Autorką prac jest Martyna Nejman, której gratuluje pracy. Bez nich odbiór lektóry byłby zupełnie inny. Podnoszą one wizualne walory książki i oczywiście działają na wyobraźnię, a ich ilość jest wprost idealna. Nie narzucają nam konkretnej wizji świata, a tylko prowadzą nas na jego granicę.

Przejdę teraz do minusów które nasunęły mi się podczas lektury „Cmentarzyska”. Przede wszystkim, ale nie jestem pewny kogo można tutaj obwinić. Niektóre dialogi są płytkie. Nie jestem przekonany czy jest to wina autora, czy kwestia niedopatrzenia. Zdanie — „zluzuj poślady” — w moim przekonaniu było zupełnie niepotrzebne. Każdy lubi zabawne wtrącenia, a czasem nawet wulgaryzmy. Ważne jest by używać ich umiejętnie i w odpowiednim kontekście. Nie jest to duży ubytek ale taki, który rzuca się w oczy.

Ciekawi mnie również końcówka, której Wam oczywiście nie zdradzę. Mogę jedynie powiedzieć, że powstaje pytanie, które kieruje do wydawnictwa — czy powstanie kontynuacja?

„Większość przechodzi obok niej obojętnie, ponieważ nie potrafią nawet zerknąć przez zasłonę. Ludzie nie czuja braku czegoś, co dla nich po prostu nie istnieje.”

Ogółem książka zdecydowanie warta polecenia miłośnikom fantastyki i nie tylko. Jak wiemy warto poszerzać horyzonty. Za współpracę i egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Kłobook. Odsyłam również do strony wydawnictwa https://klobook.com/. Tam dowiecie się wielu interesujących faktów z jego życia ;).

Zapraszam na bloga oraz instagram ;)
https://kochaneksiazki.blogspot.com
https://www.instagram.com/books_maze/

Przedstawiam Wam lekturę od Kłobook. Jest to pierwsza pozycja tego wydawnictwa. Książka co do której miałem bardzo mieszane uczucia.

„Gdybym miała odpowiedzieć jednym zdaniem na pytanie: „Od czego wszystko się zaczęło?”, prawdopodobnie powiedziałabym, że od pożyczenia sobie jednej książki. Nie było to pochodzenie z jednej miejscowości, nie była to też praca drzwi w drzwi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Po raz pierwszy (i na pewno nie ostatni) podejmę się recenzji książki skierowanej do młodszych czytelników.

Nie lubię przechodzić do tematu od razu. Chcę dowiadywać się co czytam. W ten sposób powstało pytanie — czy literatura dziecięca powstaje od dawna? — Początki literatury dziecięcej sięgają XVIII wieku a jej zalążków możemy się dopatrywać w kołysankach, wyliczankach, grach i zabawach. Nawet bajki i baśnie nie były stworzone początkowo dla młodych czytelników. Zostały zmienione i zaadaptowane tak by trafiły do dzieci i młodzieży. Uproszczono je i skrócono formę. Przed XVIII wiekiem taka literatura nie istniała, dzieci i młodzież czytali to samo co dorośli. Warto wiedzieć również, że często używamy wyrażeń „literatura dziecięca” i „literatura dla dzieci” synonimicznie. Tutaj się zatrzymajmy.

„[...] czy książka dziecięca to książka napisana przez dzieci, czy dla dzieci? I, co najważniejsze, cóż to znaczy, że pisze się książkę „dla” dzieci? Jeśli jest napisana „dla” dzieci, to czy pozostaje książką dziecięcą, gdy czytają ją (wyłącznie) dorośli? Co z „dorosłymi” książkami czytanymi także przez dzieci – czy należą one do „literatury dziecięcej”?”
(Lesnik-Oberstein 2005: 15)

Zagadkowe prawda? Nad tym głowią się humaniści i literaturoznawcy. Jeśli Was to zainteresowało odsyłam do eseju Macieja Skowera z 7 numeru „Gdańskiego Magazynu Humanistycznego” (http://cejsh.icm.edu.pl/cejsh/element/bwmeta1.element.desklight-8be17e6a-e517-4f94-8968-c87be8239cc9/c/1_Skowera_MWB.pdf). Zachęcam do przeczytania.

Zajmijmy się teraz pozycją: „Warren XIII i Wszystkowidzące Oko”. W opisie można przeczytać „Warren XIII i Wszystkowidzące Oko to misternie ilustrowana kopalnia łamigłówek, szyfrów i fantazyjnych wynalazków [...]”. Nie jest to do końca prawda. Nie znajdziemy tu za wiele łamigłówek i szyfrów (dokładnie jedna łamigłówka). Jest to tylko moje spostrzeżenie. W tej książce zdecydowanie nie to jest najważniejsze. Ważna jest tajemnica skrywana w murach starego hotelu.

Bardzo ciekawa pozycja. Delikatnie mroczny klimat nasuwa mi książki z „serii niefortunnych zdarzeń”. Czytając tę książkę czuje się dreszczyk emocji. Przez chwilę mogłem znów poczuć się jak dziecko żądne przygody. Lektura zabierze młodych czytelników w świat niezwykłych przeżyć i doznań, z kolei starszym (w tym mnie) pomoże poczuć na powrót smak dzieciństwa.

Lubicie gdy ciarki przechodzą Wam po plecach, lub gdy nie możecie oderwać się od książki? Dokładnie to czeka Was przy tej lekturze. Dawno nie miałem w rękach tytułu, który jest skierowany do dzieci (mino że bardzo je lubię). Nie rozczarowałem się.

Nie byłbym sobą gdybym nie zwrócił uwagi na piękne ilustracje Willa Staehlena. Wprowadzają one niesamowity nastrój podczas lektury. Czerwień i czerń, to kolory dominujące w ilustracji tego tomu książki. Warto wspomnieć, że to nie jest koniec przygód Worrena XIII. Czekamy obecnie na kolejne tomy.

Wydawnictwo Tadam specjalizuje się w książkach dla młodego czytelnika. Stąd przywiązanie uwagi do każdego szczegółu, od pięknych ilustracji pobudzających kreatywność, do języka, który jest wręcz porywający.

Coś za co wyjątkowo cenie literaturę dla najmłodszych to nie jest tylko jej walor dydaktyczny czy estetyczny. Ważna dla mnie jest prawda w nich zawarta. Książki te czyta się z ufnością i szczerością. Bije od nich prawda. Dziś pewna Pani w księgarni powiedziała mi „książki dla dzieci są prawdziwe ponieważ dzieci wyczuwają fałsz. Dorosły już jest znieczulony.” Podpisuje się pod tymi słowami.

Polecam Warrena XIII każdemu kto chce sprawić radość sobie oraz swojemu dziecku. Za egzemplarz recenzencki dziękuje oczywiście wydawnictwu Tadam!!

Zapraszam na bloga oraz instagram ;)
https://kochaneksiazki.blogspot.com
https://www.instagram.com/books_maze/

Po raz pierwszy (i na pewno nie ostatni) podejmę się recenzji książki skierowanej do młodszych czytelników.

Nie lubię przechodzić do tematu od razu. Chcę dowiadywać się co czytam. W ten sposób powstało pytanie — czy literatura dziecięca powstaje od dawna? — Początki literatury dziecięcej sięgają XVIII wieku a jej zalążków możemy się dopatrywać w kołysankach,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Cóż to była za lektura. Jest to moja druga styczność z tym wydawnictwem i z całą pewnością nie ostatnia. Po przeczytaniu pierwszej pozycji od Wydawnictwa IX (czyli „Ciemna strona księżyca”) oczekiwałem bardzo wiele. Ta książka zdecydowanie spełniła moje oczekiwania. Czemu o tym piszę? Ponieważ można przywiązać się do wydawnictwa, a w moim przypadku tak właśnie się stało.

Pochylmy się na chwilę nad bardzo ważną informacją o tej pozycji. Książkę napisał Edward Bulwer-Lytton, który żył w XVIII wieku. „Nadchodząca rasa” została napisana w 1871 roku i została przetłumaczona na język polski dopiero teraz, czyli 147 lat po jej napisaniu.
Przykład tej pozycji dowodzi jak bardzo rozległa jest literatura, jak wiele znakomitych pozycji możemy nigdy nie odkryć, warto to sobie uświadomić. Nie jesteśmy w stanie poznać każdej niesamowitej książki. Można to odbierać jako coś niekoniecznie pozytywnego. Ja wolę o tym myśleć jak o drodze, której końca nigdy nie dojrzymy. Bo w sumie po co?

Utopia czyli projekt, szkielet państwa idealnego. Nie chodzi tu tylko o ideę polityczną. „Utopia” może pochodzić zarówno z greckiego outopos czyli ou — nie oraz topos — miejsce (nie-miejsce) jak i od od eutopi czyli dobrego miejsca. Każdy kojarzy chociaż jedną utopię — raj Biblijny. Dystopia i antyutopia mogą sprawiać czytelnikowi problem. Śpieszę z wyjaśnieniem, obie przewidują dla ludzi czarny scenariusz przyszłości. Dystopijna wizja świata opiera się jednak na naszej rzeczywistości. Natomiast antyutopia bardziej na systemie politycznym, który pod przykrywką pięknego świata skrywa władzę kontrolującą naszą codzienność. Jeśli oczywiście dobrze to zrozumiałem. Powyższa pozycja jest dystopią z elementami satyry. Nie da się ukryć, że jest to bardzo ciekawy mix, niecodzienny.

„Nie istnieje groźba wojny, nie było armii, którą należałoby utrzymać ani policji, która dbałaby o zachowanie porządku. To, co my zwiemy przestępstwem, dla vril-ya jest całkiem obce. […] Ogień wzniecony ręką dziecka może spalić najdoskonalszą fortecę lub, dzięki swym płomieniom, odciąć drogę ucieczki podkładającemu. Jeśli stykają się ze sobą dwie armie, które posiadają taką samą moc, rezultatem może być tylko zagłada ich obu.”

„Nadchodząca rasa” napisana jest z lekkim dystansem. Jest on adekwatny do czasu w którym została napisana książka (może to tylko moje odczucie). Kiedy czytam pozycję sprzed ponad 100 lat czuję delikatny dystans pisarza do świata przedstawionego. Ten chłód jest urzekający i tajemniczy, co potęguje fascynacje czytelnika.
Z każdą kolejną stroną zagłębiałem się w podziemny świat, do którego trafił główny bohater. Znaleziona tam cywilizacja przewyższa naszą pod niemal każdym względem. Nie chcę zdradzać za wiele ale fabuła nie gra pierwszych skrzypiec.

Pisarz wykreował świat bardzo nam bliski a zarazem bardzo odległy. Pełen niespodzianek, fascynujący. Miałem wrażenie jakbym czytał reportaż. Może właśnie o to chodziło autorowi. Poznajemy specyficzną faunę i florę, tradycje i zwyczaje a nawet język. W tym podziemnym świecie właśnie to jest nowe i ciekawe.

Uważam, że książka jest idealna dla osób, które lubią być obserwatorami. Których fascynują inne światy. Dystopia w tej pozycji nie jest tak oczywista jakby się mogło wydawać. Nie będę zdradzał więcej, najlepsze trzeba zachować (dosłownie) na koniec.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu IX. Dziękuję za pomoc w odkrywaniu tego co nie jest znane.
Zapraszam na bloga oraz instagram ;)
https://kochaneksiazki.blogspot.com
https://www.instagram.com/books_maze/

Cóż to była za lektura. Jest to moja druga styczność z tym wydawnictwem i z całą pewnością nie ostatnia. Po przeczytaniu pierwszej pozycji od Wydawnictwa IX (czyli „Ciemna strona księżyca”) oczekiwałem bardzo wiele. Ta książka zdecydowanie spełniła moje oczekiwania. Czemu o tym piszę? Ponieważ można przywiązać się do wydawnictwa, a w moim przypadku tak właśnie się stało....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Dosyć długo zbierałem się do napisania tej recenzji. Bałem się do niej podejść ze względu na ogromny szacunek jakim darzę autora (odkąd przeczytałem książkę). Chcę spojrzeć na nią „z dystansu” ale okazuje się to niemożliwe. Co uważam za plus.

Chciałbym na początku rozwiać wątpliwości gatunkowe, które mogą się pojawić. U mnie również powstał ten problem. Zawsze miałem problem z odróżnieniem science-fiction od fantasy (wstyd się przyznać). Science fiction dotyka treści futurystycznych, nowych technologii, najczęściej podróży kosmicznych. Skupia się na innowacjach technicznych co z pewnością pomaga tworzyć nowe idee. Natomiast fantasy używa często motywów magicznych i nadprzyrodzonych, akcja najczęściej dzieje się na Ziemi lub świecie do niej zbliżonym. Do tego dochodzi horror — w kontekście książki Grzegorza Gajka. Horror bazuje na uczuciu strachu, ma wprawić nas w przerażenie. Tutaj trzeba zaznaczyć, że robi to poprzez pokazanie nam zjawisk paranormalnych, duchów, czegoś co na codzień nie istnieje.

Ciężko mi uwierzyć, że ta książka napotkała tyle problemów wydawniczych. Zawiłości związane z jej wydaniem można przeczytać we wstępie (zachęcam).
Jestem pod ogromnym wrażeniem wykreowanego przez pisarza świata. Uniwersum, które stworzył daje niesamowite możliwości. Krótkie wyjaśnienie dla osób które mogą nie wiedzieć czym jest uniwersum — jest to świat całkowicie wykreowany przez autora (nie tylko pisarza). Na pewno znacie takie uniwersa jak np. Uniwersum Harrego Pottera (które nie kończy się tylko na jednej słynnej serii). Przechodząc dalej w wypadku „Ciemnej strony księżyca” to uniwersum jest bardzo rozległe i uważam, że jedna książka to o wiele za mało by zaspokoić moją ciekawość.
Jest to jak najbardziej komplement. Stworzenie świata tak doskonale przygotowanego do różnego rodzaju przygód jest niezwykłym osiągnięciem. Nie skupia się to tylko na galaktyce, czy całym znanym nam kosmosie, stworzone zostały historie i wątki poboczne, które nawet hasłowo budzą u mnie ciekawość. Obcoświatowcy? Kto to, dlaczego się tak nazywają, skoro w świecie Pana Grzegorza nie ma oficjalnie obcych cywilizacji? Jaka jest historia naszej rasy w tym świecie?
Osobiście uważam, że ta książka powinna być dopiero początkiem. W tym przekonaniu utwierdzają mnie również opowiadania zawarte pod koniec „Ciemnej strony księżyca”. Po ich przeczytaniu miałem więcej pytań niż odpowiedzi a autor rozszerzył wręcz stworzony świat.

Nawiązałem kontakt z autorem, któremu zadałem pytanie skąd wziął się pomysł na stworzenie takiego świata, przedstawię Wam odpowiedź Pana Grzegorza. „Hm, trudno wskazać jedno źródło. Pisząc opowiadania, a potem powieść nie miałem jeszcze jednej spójnej wizji, umieszczałem w tekstach różne elementy, które mnie interesowały — dopiero z czasem zacząłem je łączyć w całość. Na pewno ważne było dla mnie przeświadczenie, że przyszłość ludzkości to nie będzie jeden wielki progres, ale naprzemienne epoki progresu i regresu”. Autor oparł się na obserwacji naszego świata, na historię rozwoju cywilizacyjnego człowieka. Gdzie faktycznie ten progres i regres stale nam towarzyszy.

„— Nie wierzę w Boga — odparłem pospiesznie. — Nie… nie sądzę…
— Szkoda… Dla Niego, oczywiście… Widzi pan, uważam, że on jest bardzo samotny.
— Samotny?
— Tak. Bo widzi pan… Proszę sobie wyobrazić istotę wszechwiedzącą i wszechmocną, doskonałą. Z kim mogłaby się porozumieć, z kim podzielić nowiną swego istnienia? Poza nią nic nie istnieje. Będąc wszechmocną, mogłaby oczywiście stworzyć coś, jakiś byt sobie podobny. Ale żeby byt ten mógł pojąć komunikat naszej doskonałej istoty, sam musiałby być doskonały, w każdym calu idealnie podobny do niej. Pytanie tylko, czy przy tak perfekcyjnym podobieństwie dwie te świadomości nadal byłyby odrębne”.

Podziwiam pisarza za podejście do tematu religii, zrobił to tak delikatnie i ciekawie, że gwarantuje nikt nie poczuje się urażony. Wpływ religii czujemy na co dzień, nie mogło zabraknąć tego wątku nawet w dalekiej przyszłości. Poruszenie tematów metafizycznych dodaje książce dozę wyważonej fantazji i pokazuje, że nie jest to zwykła książka science fiction. Udowadnia ona w pewnym stopniu, że nigdy nie będziemy w stanie odpowiedzieć na pewne pytania. Szybki rozwój techniczny pozwala nam odpowiadać na niektóre z nich, ale według mnie jest to kropla w morzu tych, na które odpowiedzi nie znajdziemy.

Chociaż z polskich pisarzy sci-fi znam tylko Stanisława Lema uważam, że Grzegorz Gajek jest zdecydowanie wart poznania. Nie określam co jest rewelacyjne na skale światową a co nie, zaznaczam, że klasyfikuje je tylko ze względu na moje odczucia. Mam nadzieje że dla Was przygoda na Empireum będzie równie satysfakcjonująca.

Za podróż do innego, niesamowitego, świata dziękuje Wydawnictwu IX oraz samemu Grzegorzowi.

Zapraszam na bloga oraz instagram ;)
https://kochaneksiazki.blogspot.com
https://www.instagram.com/books_maze/

Dosyć długo zbierałem się do napisania tej recenzji. Bałem się do niej podejść ze względu na ogromny szacunek jakim darzę autora (odkąd przeczytałem książkę). Chcę spojrzeć na nią „z dystansu” ale okazuje się to niemożliwe. Co uważam za plus.

Chciałbym na początku rozwiać wątpliwości gatunkowe, które mogą się pojawić. U mnie również powstał ten problem. Zawsze miałem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Wiedziałem że zaczynając pisać recenzje muszę być wszechstronny (przynajmniej takie jest moje założenie), pragnę pokazywać książki z każdej strony, jest to dla mnie ważne by każdy znalazł coś dla siebie. Tak oto wpadła mi w ręce tak książka, tomik poezji Renaty Grześkowiak.

Konstanty Ildefons Gałczyński — „Ulica Sarg”, „Ulica Szarlatanów”, Krzysztof Kamil Baczyński — „Źródło”, Julian Tuwim — „Bal w Operze”, to jedyna poezja z jaką miałem styczność z własnej woli. Uważam że zacząłem od klasyków i myślę że bardzo dobrze postąpiłem, wkraczając w świat Pani Renaty miałem już jakieś doświadczenie.

Renezja (jak wyczytałem na różnych portalach) to pseudonim pisarki, pseudonim który przyjął się na tyle dobrze że nawet najbliżsi tak do niej mówią. Z tą wiedzą odbiór książki nabiera zupełnie nowego wymiaru. Bowiem czytając poezje Pani Renaty, a może Pani Renezji, czuje się nieprzeniknione dobro, może brzmi to ckliwie, ale taka jest prawda. Pisarka przedstawiła nam siebie, taka jaka jest naprawdę (chociaż jej nie znam, czuje tę prawdę). Utwory są lekkie i można nawet powiedzieć — kobiece. Delikatne i bardzo emocjonalne.

„ciepły wiatr
dobry los swobodne opadanie
proszę —
opuść głowę
czasem miłość ścieli się pod stopami”

Jest to jeden z moich ulubionych fragmentów, niektórzy mogą powiedzieć że jest on zbyt oczywisty, tendencyjny, ale zapewniam Was całokształt ma głębie.

„Ja niknę w oczach panie O.,
na świecie widzę samo zło.
Ja bez pana
jak zapinka bez stanika, nieistotna — znikam”
Dobór tego fragmentu nie jest przypadkowy, dla mnie jest on wręcz fenomenalny. Lubię głębie tekstów ukrytą pod warstwą, z pozoru zabawnego doboru słów. Popycha wręcz do przemyśleń i jednocześnie pokazuje jak wspaniale Pani Renara żongluje słowami i ich znaczeniem.
Ta umiejętność udowadnia wiedzę merytoryczną jaką posiada autor, a w przypadku Renezji również świadomość swojej osoby, swoich emocji i głębokich analiz doświadczeń życiowych którą mało kto posiada.

„Ludzie mkną po cichu
Parasolem okryci
Nawet wszyscy wielcy
Teraz jacyś tyci

Ten przemyka ten czmycha
Sunąc między kroplami
Pędzimy wciąż naprzód
A chmura za nami”

Uważam że moja ocena jest jak najbardziej sprawiedliwa, często, podczas lektury, pojawiało się w mojej głowie pytanie „Czy nie jest to obraz zbyt „usłany różami”?”. Odezwał się tu mój skrywany pesymista, uśpiony czasem daje o sobie znać. Mimo to całość jest bardzo dobra i uważam że każdy znajdzie coś dla siebie, tak było również ze mną.

Jak już wspominałem liczy się całokształt, według mnie utwory nabierają innego znaczenia gdy patrzy się na nie jak na całość, wnętrze Renezji to wnętrze jej samej i to widać jak na dłoni. Nie jest to książka którą można czytać w pociągu czy autobusie (chociaż lubię czytać w tych okolicznościach), najlepiej czyta się ją w jesienne wieczory będąc pod ciepłym kocem, nie śpiesząc się nigdzie tak jak ja ją przeczytałem.
Za przyjemność poznania tego delikatnego świata dziękuje Wydawnictwu Psychoskok oraz oczywiście Pani Renacie Renezji Grześkowiak.

https://www.instagram.com/books_maze/
Zapraszam ;)

Wiedziałem że zaczynając pisać recenzje muszę być wszechstronny (przynajmniej takie jest moje założenie), pragnę pokazywać książki z każdej strony, jest to dla mnie ważne by każdy znalazł coś dla siebie. Tak oto wpadła mi w ręce tak książka, tomik poezji Renaty Grześkowiak.

Konstanty Ildefons Gałczyński — „Ulica Sarg”, „Ulica Szarlatanów”, Krzysztof Kamil Baczyński —...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Zapraszam Was do poznania Pawła Jasienicy a właściwie Leona Lecha Beynara wybitnego eseisty, pisarza oraz publicystę (najbardziej znany był z pracy dla „Tygodnika Powszechnego”).

Bałem się tej książki, jestem amatorem jeśli chodzi o biografię. Czytałem już wcześniej kilka książek biograficznych, ale ta jest inna niż te z którymi do tej pory miałem do czynienia. Jest to biografia mocno historyczna. Opisuje historię rodzinną w centrum stawiając Pawła Jasienicę.

Chwytając książkę do ręki obawiałem się jednego — stronniczości — ukazywania swojego ojca jako osobę wybitną, nieskalaną. Jednak się pomyliłem, Pani Ewa przedstawiła swojego ojca nie jako bohatera lecz jako człowieka i swojego ojca. Dodatkowym atutem jest moim zdaniem wydanie (jestem wzrokowcem), które nakłoniło mnie do przeczytania. Cudowna oprawa, okładka, piękne zdjęcia rodzinne, wszystko od strony wizualnej jest dopracowane i na najwyższym poziomie.

„Po obiedzie tato już nie pracował, ale często omawiał z mamą problemy powstałe w trakcie pisania. Mama miała celne spostrzeżenia i ojciec jej uwagi bardzo sobie cenił. Była jego pierwszym czytelnikiem i surowym krytykiem. Miała dobre wyczucie, jak coś „pod cenzurę” sprytnie napisać. Wieczorami niekiedy rodzice szli do kina lub na spacer. Obydwoje bardzo lubili Stare Miasto, a w szczególności kościół św. Marcina”

Ten fragment wzbudził we mnie ogromne emocje, delikatność i lekkość szczęśliwego życia codziennego, ciepło domowego ogniska skontrastowane z jednym słowem — cenzura.
Cenzura, czyli Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk funkcjonował w latach 1944-1990, od 1981 w zmienionej nazwie: Główny Urząd Kontroli Publikacji i Widowisk. Każdy z nas wie czym jest cenzura i jak działała. Na samą myśl o tym mam dreszcze, może dlatego ten fragment tak na mnie zadziałał. Piękno tego kontrastu jest niezaprzeczalne.

Jedynym minusem, w moim odczuciu, jest założenie, że znamy historię i postać Pawła Jasienicy oraz jego znajomych, osób bliskich w jego życiu. Spotkałem się z opiniami „Każdy musi znać Pawła Jasienice!” — chociaż dla mnie nazwisko nie było zupełnie obce, fakt jest taki że nie każdy musi je znać. Warto je poznać to prawda, ale nie można zakładać że tak jest.
Wiele osób nie zna również sytuacji politycznej panującej w Polsce tamtych lat. Stosowne byłoby dodanie większej ilości opisów i wyjaśnień dla młodszych czytelników, którym lekcje historii nie są wystarczająco bliskie i ciekawe.
To nie są wady bardzo znaczące przy odbiorze książki mimo to trzeba o nich wspomnieć. Dziękuję bardzo za możliwość przeczytania tej wspaniałej i pouczającej książki zarówno wydawnictwu MG jak i Pani Ewie Beynar-Czeczott. Rozumiem ile pracy trzeba było w nią włożyć, za to również ogromne chapeau bas.

Na zakończenie poruszę jeszcze jedną ciekawą i burzliwą (jak na nasze realia) kwestię, posłużę się ku temu większym fragmentem książki:

„Jeżeli się przyjżeć historii Europy w XIX i XX stuleciu, łatwo można zauważyć , że w miarę gruntownej demokratyzacji państw coraz bardziej wzrastał nacjonalizm. Nie ma w tym cudu ani sprawki szatana. Dochodzenie do głosu warstw ludowych jest zjawiskiem, bardzo dodatnim, ale i ten medal ma swoją drugą stronę. Uzyskały znaczenie te klasy społeczne, które poprzednio nie uczestniczyły w światowej wymianie dóbr kulturowych. Ich widnokręgi były z musu ciasne i nie przekraczały granic gminy, miasta, w najlepszym wypadku własnego państwa. Ludzie tak wychowani silniej niż pozostali odczuwać mogą obcość innych, zupełnie sobie nieznanych kręgów kultury. Jeśli ludzie ci są obywatelami państwa słabego, będą się zamykać we własnych granicach jak żółw w skorupie…”

Jest to fragment z reportażu podróży Jasienicy do Chin, który ukazuje jak dobrym był on obserwatorem. Lecz autorka na tym nie poprzestała, ukazała nie tylko umiejętność Jasienicy w obserwacji, analizy społeczeństwa i sytuacji politycznej ale pokazała również silne więzi rodzinne łączące ich ze sobą. — zdefiniowała miłość rodzinną, raz lekką i przyjemną, a raz cięższą na przykładzie własnych relacji z ojcem.

Zapraszam Was do poznania Pawła Jasienicy a właściwie Leona Lecha Beynara wybitnego eseisty, pisarza oraz publicystę (najbardziej znany był z pracy dla „Tygodnika Powszechnego”).

Bałem się tej książki, jestem amatorem jeśli chodzi o biografię. Czytałem już wcześniej kilka książek biograficznych, ale ta jest inna niż te z którymi do tej pory miałem do czynienia. Jest to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Moja pierwsza książka recenzencka popełniona przez Tomasza Kowalskiego o tajemniczym tytule „Przysionek, dom dla pozornie umarłych”. Przyznam szczerze, nie kojarzyłem autora, ale urzekła mnie okładka, nie stawiałem ogromnych wymagań, nie czytam wiele książek które wyszły spod polskiej ręki. Teraz już wiem jaki byłem małostkowy.

Książka jest wspaniała, z jednej strony lekka i przyjemna, często rozbawia do łez, ale z drugiej wzrusza. Pisarz umiejętnie porusza naszymi emocjami jak zawodowiec żongler. Czytając ją czułem się jak dziecko — nie wiedziałem, że można być tak wspaniałym obserwatorem codzienności. Jak całe nasze życie raz zabawne, później nagle denerwujące, smutne i wzruszające, może być przyczyną do tak głębokiej analizy.

Autor pokazał doskonale jak wiele w naszym życiu jest rzeczy pięknych i ulotnych a każda sytuacja wymaga od nas chwili zastanowienia. Nie jestem mistrzem rozpracowywania relacji jakie łącza nas z każdym przechodniem na ulicy, z każda kelnerką czy ludźmi na przystanku, ta pozycja na pewno pozwoli mi je dostrzec. Książka pomaga nam zauważyć lekkość i ulotność codzienności, opowiada w najpiękniejszy sposób sytuacje których doświadcza każdy z nas, a robi to w fenomenalny sposób.

Poznajcie Grzegorza, Dawida, Artura i Rafała, czterech mężczyzn których łączy wspólna przeszłość i cotygodniowe wypady do pubu. Co tydzień we wtorki, „dlaczego wtorki?” Zapytacie, a ponieważ wtorek to najnudniejszy dzień tygodnia, nijaki. Trzeba go jakoś sobie umilić, piwo i przyjaciele. Czego chcieć więcej?

Każdy z nas doskonale wie jak wyglada taki wypad. Rozmowy oscylują dookoła naszego życia przyjmując często niemal metafizyczne zabarwienie. Śmieszne, groteskowe, smutne a czasem wzruszające.

„— Mówi się, że informacja raz wrzucona do Internetu zostaje w tam na zawsze — odrzekł na to Rafał, po czym dodał melancholijnie. — Tylko że nasze cybernetyczne listy są jak plastikowe butelki na wysypiskach śmieci. Przetrwają tysiące lat, nie mówiąc jednak nic o tych, którzy pili z nich wodę.
— Ale trzeba przyznać, że zgrabna jest — dodał na koniec Grzegorz, zerkając na kelnerkę.”

Książka jest mi o tyle bliższa, że jej akcja toczy się w Katowicach a dokładniej w barze na ulicy Mariackiej. To moje miasto, często przechadzam się po tej ulicy. Polecam ją każdemu, kto chciałby spojrzeć na życie z innej perspektywy, analizować codzienność, płakać raz ze śmiechu raz ze smutku.

Jak często Ty myślisz o codziennych „błahych” sprawach? Zostawię Cię z tym pytaniem. Tymczasem ja idę na Mariacką. Może i ja w ich wieku będę miał takie relacje z przyjaciółmi, oby. ;D

Moja pierwsza książka recenzencka popełniona przez Tomasza Kowalskiego o tajemniczym tytule „Przysionek, dom dla pozornie umarłych”. Przyznam szczerze, nie kojarzyłem autora, ale urzekła mnie okładka, nie stawiałem ogromnych wymagań, nie czytam wiele książek które wyszły spod polskiej ręki. Teraz już wiem jaki byłem małostkowy.

Książka jest wspaniała, z jednej strony...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Ciągle przeżywam to samo: żal, że muszę przyjąć jego śmierć, to, że zniknął z powierzchni ziemi, że nigdy go nie odnajdę, choćbym nie wiem jak szukał. Nigdy już nie będzie ze mną leżał w łóżku, nie będzie się ze mną śmiał, nigdy już nie będzie o mnie zazdrosny, nigdy, przenigdy. Straszna pewność."

Książka jest napisana językiem prostym, po prostu ludzkim.
Celem było przekazanie ogromnego bólu, cierpienia a przede wszystkim walki z chorobą.

Nie zliczę ile razy płakałem przy tej książce, ale nigdy nic mnie tak nie poruszyło...

Bije od niej siła a ze słów płynie niewiarygodna moc. Wiedzieć że historia wydarzyła się naprawdę to jedno ale czuć ją to co innego.

"Ciągle przeżywam to samo: żal, że muszę przyjąć jego śmierć, to, że zniknął z powierzchni ziemi, że nigdy go nie odnajdę, choćbym nie wiem jak szukał. Nigdy już nie będzie ze mną leżał w łóżku, nie będzie się ze mną śmiał, nigdy już nie będzie o mnie zazdrosny, nigdy, przenigdy. Straszna pewność."

Książka jest napisana językiem prostym, po prostu ludzkim.
Celem było...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Kiedy byłam młodsza, jakieś powiedzmy dziesięć lat temu, uważałam, że niektóre rzeczy powinny mieć specjalne oznakowanie: „Uwaga, nie dla ponuraków!” Moja opinia w tej kwestii nie zmieniła się do tej pory, a książka Johna Connelly’ego zdecydowanie zasługuje na takie ostrzeżenie na okładce. "

Akcja toczy się pomiędzy Piekłem a Ziemią, zbliżające się obchody Halloween. Kreacja świata powinna z pozoru przerażać, nic bardziej mylnego. Historia i świat wykreowane przez Connolly’ego nie zostały stworzone po to, by straszyć. Zostały stworzone po to by nas zabawić, rozśmieszyć.

A przypisy które autor postanowił rozbudować maksymalnie, są po prostu fenomenalne. John opisuje w nich najprzeróżniejsze zjawiska fizyczne, motywy filozoficzne, robi to nie używając ciężkiego słownictwa, fachowego, tylko lekko tak aby każdy zrozumiał.
Mamy tutaj do czynienia z narratorem którym może być autor, biorąc pod uwagę jego osobiste przemyślenia, zwraca się on również bezpośrednio do czytelnika, co również jest bardzo ciekawym zabiegiem.

Autor podchodzi do całej książki z ogromnym poczuciem humoru, przechodzimy tutaj od przeraźliwej postaci Jego Złowrogości przez inne ciekawe demony aż do Demona Byków Ortograficznych lub Demona Rzeczy Które Kręcą Się W Kółko Odrobinę Za Długo. Mnie osobiście zachwyciło podejście autora do całej sytuacji, wykreowanego świata. Książka jak dla mnie jest strzałem w 10. :)

Jest to dzieło która trafi do każdego, młodego czytelnika lub starszego. Ogromna dawka humoru, uśmiechu i ciekawostek, pomoże każdemu oderwać się od naszego świata i przenieść się w krainę uśmiechu i ciekawych przygód.

"Kiedy byłam młodsza, jakieś powiedzmy dziesięć lat temu, uważałam, że niektóre rzeczy powinny mieć specjalne oznakowanie: „Uwaga, nie dla ponuraków!” Moja opinia w tej kwestii nie zmieniła się do tej pory, a książka Johna Connelly’ego zdecydowanie zasługuje na takie ostrzeżenie na okładce. "

Akcja toczy się pomiędzy Piekłem a Ziemią, zbliżające się obchody Halloween....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Okładka w ogóle nie przyciąga uwagi, gdyby nie cena w mojej księgarni, mianowicie 9.90, najprawdopodobniej nigdy bym nie zwrócił na nią uwagi. W tym przypadku okładka nie jest w ogóle adekwatna do zawartości.

Margaret Peterson Haddix to amerykańska autorka powieści skierowanych do młodzieży. Jej książki spotkały się z uznaniem ze strony czytelników dzięki czemu przez wiele tygodni zajmowały czołowe miejsca na liście bestsellerów ,,New York Timesa".

Pomysłowa książka, ciekawe wątki i szybka zmiana akcji. Prosty język skierowany do młodych ludzi chodź wiek 12+ jak dla mnie jest odrobinę przerażający, problem poruszany w tej książce można porównać do niedawnej jeszcze sytuacji w Chinach.
Polityka jednego dziecka była polityką kontroli populacji Chińskiej Republiki Ludowej. Jej celem było ograniczenie przyrostu naturalnego Chińczyków. Zgodnie z promowanym przez nią modelem, każda para w Chinach powinna mieć tylko jedno dziecko – posiadanie większej liczby potomstwa nie jest formalnie zakazane, ale obarczone wieloma dolegliwościami prawnymi, przede wszystkim tzw. opłatami za obsługę.
W 2015 Chiny poinformowały o odejściu od tej polityki, co uzasadnione zostało starzeniem się społeczeństwa.
Ja osobiście mam wrażenie że autorka poniekąd do tego nawiązuje.

Jedyne co miałbym do zarzucenia to fakt że niekiedy Haddix zbytnio się rozpisywała co mnie momentami po prostu nudziło :)
Lecz mimo to polecam o zapoznanie się z tą pozycją :)

Okładka w ogóle nie przyciąga uwagi, gdyby nie cena w mojej księgarni, mianowicie 9.90, najprawdopodobniej nigdy bym nie zwrócił na nią uwagi. W tym przypadku okładka nie jest w ogóle adekwatna do zawartości.

Margaret Peterson Haddix to amerykańska autorka powieści skierowanych do młodzieży. Jej książki spotkały się z uznaniem ze strony czytelników dzięki czemu przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Nie istnieje coś takiego jak moralna i niemoralna książka. Książki są albo dobrze napisane, albo źle, to wszystko"
- Oscar Wilde

Jak wiele osób pisze, jest to najzręczniej napisana powieść erotyczna XIX wieku.
Oczywiście zgadzam się z tym, dodałbym tylko że jest to jedna z najzręczniej napisanych powieści erotycznych wszech czasów.

TELENY czyli muzyk, tytułowy bohater powieści, jest postacią wprowadzającą w swój świat młodego Kamila, świat pełen żądzy i pragnień. Cielesnych doznań i uniesień erotycznych.

Dzieło to jest iście kontrowersyjne nawet na dzisiejsze czasy. Polecałbym je każdemu, kogo oczywiście interesuje temat związków osób tej samej płci, nie jest to powieść dla tych którzy doszukują się naganności tego typu zachowań. Takie osoby bardzo dużo tracą, czego dowodem jest dzieło Oscara Wildea.
Autor przenosi nas w świat ciągłej akcji, zwrotów wydarzeń, opisuje siłę miłości duchowej oraz cielesnej, przy czym ta cielesna jest opisana w sposób piękny a nie wulgarny, przynajmniej ja ją tak odebrałem, nie brakuje również scen erotycznych damsko- męskich.
Opisane jest to tak zgrabnym i pięknym językiem że odbiorca niemal stapia się z tym światem, czytając każde zdanie odczuwamy satysfakcje.

Nie jest to wielka książka, jest bardzo krótka, wręcz "książeczka", jednak polecam ją ze względu na akcje i język jakim posługuje się autor, utwór jest tak naładowany emocjami że nie sposób ją przeczytać na raz. Ja musiałem robić sobie przerwy co kilkanaście stron aby mój umysł mógł przetrawić to czego właśnie się dowiedziałem.

Nie sposób nie wspomnieć o miejscu w którym rozgrywa się akcja TELENÓW, przedstawienie wiktoriańskiego Londynu porusza naszą wyobraźnie, przenosi nas w zupełnie inny klimat, wciąga całkowicie, pokazuje mentalność ludzi, dosyć dziwną, nie tolerującą homoseksualizmu, choć zdecydowanie bardziej otwartą na swobodę seksualną, większą nawet niż my dziś.
Czytając wyobrażamy sobie miejsca, które na pewno zapadną w naszej pamięci na bardzo długi okres.


"Tolerancję wymieniłabym jako pierwszy i najważniejszy aspekt, który trzeba wziąć pod uwagę, gdy chcemy sięgnąć po tą lekturę. Książka jest oczywiście tylko dla osób pełnoletnich i koniecznie otwartych na mniejsze lub większe odmienności. Myślę, że warto ją przeczytać nie tylko ze względu na piękny język czy historię pełną zmysłowej miłości, ale również etykę, zauważyć sposób myślenia i mentalność tamtejszych ludzi, bowiem "Czym innym jest moralność, jak nie przesądem?" "
- http://zainfekowana-ksiazka.blogspot.com/2013/11/oscar-wilde-teleny_12.html

"Nie istnieje coś takiego jak moralna i niemoralna książka. Książki są albo dobrze napisane, albo źle, to wszystko"
- Oscar Wilde

Jak wiele osób pisze, jest to najzręczniej napisana powieść erotyczna XIX wieku.
Oczywiście zgadzam się z tym, dodałbym tylko że jest to jedna z najzręczniej napisanych powieści erotycznych wszech czasów.

TELENY czyli muzyk, tytułowy bohater...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tyle szumu o nic.
"Być może miał w tym swój udział wydawniczy PR, z którego niezbicie wynikało, że oto otrzymaliśmy dzieło młodego geniusza, który powali na kolana Czechy i okolice, a teraz mierzy w kraj nad Wisłą. Gdy bębenek zostanie podbity tak mocno, czytelnicze rozczarowanie jest większe. Gdyby „Planeta” nie była dziełem genialnego „poety przeklętego” (co wynika z niektórych recenzji), a taką sobie zwykłą powieścią gejowską – byłaby o wiele bardziej interesująca."

"Planeta" pokazuje środowisko młodych homoseksualnych mężczyzn, w różnych miejscach Europy. Akcja często rozgrywa się w klubach gejowskich i darkroomach. Jak się domyślamy towarem jest tutaj wszystko.
Jeśli cię nie stać, możesz sprzedać siebie.
Autor porusza poważne problemy, cielesność, która staje się nowym pieniądzem, towarem, nic nieznaczącą skorupą, rzeczą w świecie samych rzeczy.
Jest tutaj wiele ciekawych i dających do myślenia cytatów, które udowadniają istnienie w każdym duszy, problemu poszukiwania Boga, problemu egzystencji. Jednak jest ona zupełnie oderwana od ciała. Przepaść między duszą a ciałem oddala się znacznie dalej niż była dotychczas.

Jak widzimy, temat jest niezły. Mogłoby wyjść z tego coś naprawdę dobrego i zaskakującego, nowego. Niestety coś poszło nie tak.
Mianowicie język, mam wrażenie że autor chciał ująć zbyt wiele w za małym obszarze tekstu, przez co każde zdanie jest oderwane od poprzedniego. To daje wrażenie jakby tekst był pocięty, skrócony, sam nie wiem jak to opisać, niewygodnie się to czyta. Jest to ogromna wada tej książki, zresztą nie tylko tej, wiele autorów ma pomysł na książkę, język robi wiele, może przyciągnąć zupełnie nowych, niezainteresowanych wcześniej tym tematem czytelników, jak i odrzucić fanatyków tej tematyki. Granica jest bardzo cienka.

"Smutek konsumpcji to przykra sprawa. Smutek braku konsumpcji – jeszcze gorsza."
- http://www.dwutygodnik.com/artykul/1533-adam-georgiev-planeta-samych-chlopcow.html

"Kto nie marzył o byciu ładnym przedmiotem w świecie ładnych przedmiotów? Przynajmniej być meblem w eleganckim salonie, niż siedzieć na nim i konfrontować się z tym, co naokoło. Może sztuczne kwiaty to idealna forma egzystencji?"

Tyle szumu o nic.
"Być może miał w tym swój udział wydawniczy PR, z którego niezbicie wynikało, że oto otrzymaliśmy dzieło młodego geniusza, który powali na kolana Czechy i okolice, a teraz mierzy w kraj nad Wisłą. Gdy bębenek zostanie podbity tak mocno, czytelnicze rozczarowanie jest większe. Gdyby „Planeta” nie była dziełem genialnego „poety przeklętego” (co wynika z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Arkadia czyli fikcyjna kraina, uważana przez poetów za krainę wiecznego szczęścia – ziemski raj, symbol wyidealizowanej krainy spokoju, ładu, sielankowej, wiecznej szczęśliwości i beztroski. Staje w opozycji do świata przedstawionego w powieści.

Kupiłem tą książkę na przecenie po 8 zł, koło dworca w Katowicach, w miejscu gdzie książki są bardzo tanie, polecam to miejsce. Przeczytałem tylko opis i spodziewałem się powieści Apokaliptycznej, jak wskazywał na to tytuł. Nie czytałem opinii ludzi, zapewne gdybym to zrobił nie zainwestowałbym w nią. Chodź tak naprawdę było warto. W tym wypadku okładka mnie nie zachęciła, bardziej tytuł i motyw.

Poczułem się sfrustrowany fakt że motyw apokalipsy jest drugoplanowy i stanowi tylko tło dla akcji całej powieści.

Jest to pierwsza książka pisarki, co widać, nie mówię tego by odjąć coś od autorytetu pisarki, wręcz przeciwnie według mnie, podoba mi się jak jest napisana, lekkim, przyjemnym językiem.
Akcja nie jest przerysowana, ciekawe perypetie Heleny, głównej bohaterki, która znajduje się w więzieniu dla kobiet, gdzie wyczyszczono jej pamięć w "ciemni", sama do końca nie wie co zrobiła "chyba kogoś zabiłam...".
Otwierając książkę nie spodziewałem się historii miłosnych kobiet z kobietami, nigdy nie czytałem takich książek i nie chciałem, jak się okazało było warto, chodź akcja rozwija się powoli bardzo jak dla mnie i nie prowadzi w zasadzie do żadnych konkretnych rozwiązań. Zaskakuje bardzo zakończenie, nieprzeciętne, pomysłowe. Dzięki niemu książka zyskuje całkowicie inny wymiar.
Czytając tę powieść mamy do czynienia również z innymi tytułami, Helena ma styczność z książkami i filmami które są autentyczne, dzięki temu możemy czytając jedną powieść znaleźć następną która przykuła naszą uwagę lub film. Prócz tego Helena porusza motywy filozoficzne i psychologiczne które my również znamy.

Polecam zainteresowanym tą tematyką, ponieważ potrafi zaskoczyć :)

Arkadia czyli fikcyjna kraina, uważana przez poetów za krainę wiecznego szczęścia – ziemski raj, symbol wyidealizowanej krainy spokoju, ładu, sielankowej, wiecznej szczęśliwości i beztroski. Staje w opozycji do świata przedstawionego w powieści.

Kupiłem tą książkę na przecenie po 8 zł, koło dworca w Katowicach, w miejscu gdzie książki są bardzo tanie, polecam to miejsce....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Powinna pani być dumna ze swojego męża! Uszczęśliwia tysiące ludzi. Może i są wśród nich nic nieznaczące sekretarki, pracownicy najemni jak ja, ale to nie o to chodzi! To że udaje mu się nas zainteresować i poruszyć - a my nie czytamy dużo i nie jesteśmy kulturalni jak wy! - jest większym dowodem, że ma większy talent niż inni! Dużo większy! Bo, proszę pani, może i Olaf Pims też pisze znakomite książki, ale ja potrzebuje encyklopedii i paru opakowań aspiryny, żeby zrozumieć, o co mu w ogóle chodzi. To snob zwracający się tylko do tych, którzy przeczytali tyle co on."
- "Odette i inne historie miłosne"
Éric-Emmanuel Schmitt

Autor "lubiewa" jest dla mnie takim właśnie Olafem Primsem. Nie przebrnąłem przez całą książkę, niestety, ale wychodzę z założenia, że nie czytam książek które do mnie nie przemawiają, ta należy do jednej z nich. Nie chce marnować swojego czasu na książkę która i tak mi się nie spodoba
Nie podoba mi się język jakim posługuje się autor, to co pisze, również.
Rozumiem że ma on grono swoich odbiorców, ja do nich nie należę.

Zawsze porównywałem Witkowskiego ze Szczygielskim, wiadomo kto w moim przekonaniu wygrał.
Możliwe dlatego, że są to pierwsi autoży literatury LGBT z jakimi miałem styczność.

"Określiłabym ją jako rozczarowanie i za dużo ględzenia."
Zdanie odzwierciedlające to co czuje czytając tą książkę, które ujęła w swej wypowiedzi jedna z osób opiniującą tą książkę, kryptonite, dziękuję Ci :)

"Powinna pani być dumna ze swojego męża! Uszczęśliwia tysiące ludzi. Może i są wśród nich nic nieznaczące sekretarki, pracownicy najemni jak ja, ale to nie o to chodzi! To że udaje mu się nas zainteresować i poruszyć - a my nie czytamy dużo i nie jesteśmy kulturalni jak wy! - jest większym dowodem, że ma większy talent niż inni! Dużo większy! Bo, proszę pani, może i Olaf...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Jak ważne jest zrozumienie? Jak ważne jest zaufanie? Wiara w drugiego człowieka? Wiara w uczciwość, szczerość? Jak ważna jest miłość? Mądra miłość rodziców do dziecka. Kobiety do mężczyzny. Dziewczyny do chłopaka. Chłopaka do chłopaka."

Jest ona kontynuacją "Berka" ? Obie książki wpisują się w jeden cykl nazwany "Kronikami Nierówności".
Obie książki opowiadają zupełnie inne wykluczające się historie, chociaż ich bohaterowie noszą te same imiona co więcej posiadają podobne zestawy cech charakteru. Poza tym nie mają nic wspólnego, przez co można obie książki czytać i rozumieć zupełnie osobno. Bardzo podoba mi się ten pomysł autora, jest inny, nietuzinkowy.

Kupiłem tą książkę ze względu na to że przeczytałem wcześniejszy tytuł cyklu. Nie zawiodłem się na szczęście. Jedyne co mam za złe autorowi to fakt że zbyt szybko się kończy. :)

Tytuł bardzo adekwatny do całości, pokazuje cienką granice pomiędzy tym co powinno się zrobić a tym czego robić się nie powinno, że każdy ruch może zawalić wszystko i łańcuch zdarzeń będzie katastrofalnie wielki. Jedną małą rzeczą można zmienić bardzo wiele, jak w popularnej grze.

Bardzo podoba mi się że historia dotyczy młodych chłopaków, no i oczywiście nauczycielki. Zaciekawił mnie fakt że na rynku nie dość że jest bardzo mało książek o tej tematyce wśród nich jest równie mało tych które opowiadają historię młodych chłopaków.
Każdemu kogo interesuje ta tematyka bez wahania mogę polecić.

"Jak ważne jest zrozumienie? Jak ważne jest zaufanie? Wiara w drugiego człowieka? Wiara w uczciwość, szczerość? Jak ważna jest miłość? Mądra miłość rodziców do dziecka. Kobiety do mężczyzny. Dziewczyny do chłopaka. Chłopaka do chłopaka."

Jest ona kontynuacją "Berka" ? Obie książki wpisują się w jeden cykl nazwany "Kronikami Nierówności".
Obie książki opowiadają zupełnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Berek" to powieść, która ukazuje nam dwa różne światy. Pełne wzajemnej nienawiści i braku zrozumienia. Tych światów nie da się pogodzić.

W tej pozycji mamy konflikty, poszukiwania miłości, niepewność, strach i w końcu zderzenie dwóch, zupełnie odmiennych poglądów i stylów życia. To co się dzieje wywołuje u nas dreszczyk emocji, napięcie i momentami strach, ale często również doprowadza nas do śmiechu.

Książka wciąga, a lekki, żywy język dodaje jej dynamizmu.

Końcówka powala niemalże na kolana, autor zrobił bardzo odważny krok rozwiązując całą akcje w ten, nie ukrywajmy bardzo innowacyjny, sposób, to szokuje i na pewno nie wszystkim się spodoba. Nie zdradzę co się wydarzy lecz można być pewnym tego że całość zaskoczy.

Szczygielski jak dla mnie jest mistrzem kreowania bohaterów, pełni wyrazistych cech, nieomal prześmiewczy, karykaturalne wyolbrzymienie cech tylko przykuwa naszą uwagę.

Książka jest manifestem o prawa osób innej orientacji, zapada w pamięć i jest jedną z najlepszych pozycji w tym gatunku w Polsce.

"Berek" to powieść, która ukazuje nam dwa różne światy. Pełne wzajemnej nienawiści i braku zrozumienia. Tych światów nie da się pogodzić.

W tej pozycji mamy konflikty, poszukiwania miłości, niepewność, strach i w końcu zderzenie dwóch, zupełnie odmiennych poglądów i stylów życia. To co się dzieje wywołuje u nas dreszczyk emocji, napięcie i momentami strach, ale często...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jestem osobą która szczególną uwagę zwraca na prezentowanie się książki. Ponieważ okładka robi bardzo dużo w odniesieniu do całości książki, to ją widzimy w pierwszej kolejności i to przez nią niektórzy podejmują decyzje o przeczytaniu jej, takie osoby jak ja. Książki oceniam tak niemal zawsze i jeszcze nigdy się nie pomyliłem.

W tym wypadku mamy do czynienia z bardzo nietypową okładką, która od razu przykuwa naszą uwagę, nie wszystkim się podoba ale można powiedzieć od razu że ją po prostu widać.

Dzięki prezentacji okładki właśnie tak większość sobie wyobraża jak widzą Kądzielniczki, bohaterki naszej opowieści, tkaninę Arrasu z której składa się świat opisany w książce.

Autorka kreuje zupełnie nowy świat, nowa zasady i rzeczywistość, wciągając czytelnika w inny wymiar.
Osobiście jestem zachwycony złożonością świata który jest opisany, ciekawymi zwrotami akcji, bohaterowie są charakterystyczni, od początku do końca mi się podoba czekam na kolejną jej część. :)
Oraz polecam każdemu miłośnikowi przygód. :)

Jestem osobą która szczególną uwagę zwraca na prezentowanie się książki. Ponieważ okładka robi bardzo dużo w odniesieniu do całości książki, to ją widzimy w pierwszej kolejności i to przez nią niektórzy podejmują decyzje o przeczytaniu jej, takie osoby jak ja. Książki oceniam tak niemal zawsze i jeszcze nigdy się nie pomyliłem.

W tym wypadku mamy do czynienia z bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka jest wprowadzeniem w świat tańca, pokazuje podstawowe zasady dla każdego kto chce zacząć swoją przygodę z tańcem i stanowi jednocześnie dobre dopełnienie wiedzy tancerza.

Doceniam autorkę za przepiękny wstęp w którym wszystko jest pięknie podzielone i jasno wytłumaczone: czas, ruch, technika itp. wszystko jest jasno objaśnione, za uporządkowanie tej wiedzy i włożenie tego do pigułki chylę czoła.

Ogromnym plusem jest też podzielenie tańca jazzowego na poszczególne techniki (ktoś kto nigdy nie próbował wypisać i skategoryzować stylów tanecznych nie wie jakie to jest ciężkie do zrobienia, niemal niemożliwe) są one wspaniale opisane.

Minusem niestety jest to że autorka podjęła się również opisu street dance oraz po części również orientalnych, robiąc z nich papkę niekompletnych informacji, poświęcając tyle czasu i stron na tańce jazzowe, powinna już pozostać przy konwencji opisu tylko ich, bądź opisać również wszystkie pozostałe inaczej nie ma to sensu, rozpisywać się o jednej podkategorii a całą resztę wrzucić do jednego worka.
Niestety ten minus jest bardzo duży, czytając tą książkę jestem naprawdę zawiedziony tym, spodziewałem się czegoś lepszego zwłaszcza że literatura tańca jest bardzo ograniczona i nie ma zbyt wielu pozycji z nią związanych.

Książka jest wprowadzeniem w świat tańca, pokazuje podstawowe zasady dla każdego kto chce zacząć swoją przygodę z tańcem i stanowi jednocześnie dobre dopełnienie wiedzy tancerza.

Doceniam autorkę za przepiękny wstęp w którym wszystko jest pięknie podzielone i jasno wytłumaczone: czas, ruch, technika itp. wszystko jest jasno objaśnione, za uporządkowanie tej wiedzy i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Do jej kupna przekonał mnie tak naprawdę patronat kampanii przeciwko homofobii, ponieważ uwielbiam szukać w księgarniach tego typu pozycji samodzielnie (bez pytania sprzedawcy, chodzić bez karteczki z tytułami czy autorami, po prostu iść na żywioł) byłem z siebie dumny gdy znalazłem ten tytuł wśród tylu innych.
Po poszukiwaniach oczywiście zapytałem się w kasie czy są inne książki o podobnej tematyce, usłyszałem że poza tą którą trzymam i jest w miarę nowa jest jeszcze kilka innych, jak się okazało wszystkie już mam. :)

Okładka jakoś specjalnie mnie nie zaskoczyła, chociaż podoba mi się jej klimat, takiego poranka, ciepłych kolorów, jak wszystko buzi się do życia, jak się później okazało była ona idealnym dopełnieniem zawartości. Ponieważ całą akcje książki wyobrażałem sobie w tych właśnie kolorach co stworzyło otoczkę bajki, świata idealnego i historii miłości którą każdy chciałby przeżyć.

Wyraziste charaktery obu bohaterów, ciekawy wątek, który rozwija się na przestrzeni kolejnych stron, piękne cytaty, i historia jak z bajki. Zakochałem się w tej książce połykając ją na raz bez żadnych dłuższych przerw.
Idealna książka dla osób chcących się oderwać od codzienności i przeżyć wspaniałą historię z bohaterami.

Czytałem ją jakiś czas temu i polecam każdemu kogo chodź trochę interesuje ta tematyka.
Warto poświęcić jej czas. :)

Do jej kupna przekonał mnie tak naprawdę patronat kampanii przeciwko homofobii, ponieważ uwielbiam szukać w księgarniach tego typu pozycji samodzielnie (bez pytania sprzedawcy, chodzić bez karteczki z tytułami czy autorami, po prostu iść na żywioł) byłem z siebie dumny gdy znalazłem ten tytuł wśród tylu innych.
Po poszukiwaniach oczywiście zapytałem się w kasie czy są inne...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to