rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

7.5/10 ⭐

Szczerze mówiąc, podoba mi się, że Ali Hazelwood tworzy książki "na jedno kopyto", bo dokładnie takie mi się podobają. Osoby znudzone mogą przerzucić się na innych autorów, a zabawnych romansów o kobietach naukowcach jest jak na mój gust za mało.

Wspólnymi mianownikami trzech książek autorki, które na razie czytałam są:

🧪 Główne bohaterki są młodymi naukowczyniami. Mieliśmy już biologię, chemię, teraz fizykę (czekam na matematykę!) Sama autorka jest profesorem neurobiologii, więc z jednej strony ogromny szacun, z drugiej to jakaś autentyczność. Bohaterki zmagają się z seksizmem i akademicką polityką. Oprócz tego satysfakcjonujące dla mnie są naukowe wzmianki, które akurat rozumiem 😊

⚔️ Enemies to lovers - normalnie nie lubię tego motywu, ale w tej książce powód "wrogości" był naprawdę ciekawy (a nie, że on na mnie źle spojrzał")

🌶️ Jest spicy, ale na szczęście nie przez całą książkę i nie jest bardzo wulgarnie, tylko ze smakiem. Ja bym może to trochę skróciła albo zmniejszyła liczbę scen, ale wiem, że niektórzy właśnie tego oczekują 😅

🤯 Zwrot akcji - zawsze pod koniec jest coś z wątku pobocznego, co nas jeszcze zaskakuje 😁 Akurat w tej książce się go domyśliłam 😅

🧔 Główna męska postać jest w sumie ideałem, co sprawia, że już trochę przewracam oczami. Ale rozumiem, że czytając romanse, może tego się oczekuje.

📖 Czyta się bardzo przyjemnie, często jest zabawnie i jest to świetna rozrywka!

Co podobało mi się szczególnie konkretnie w "Love Theoretically"?
• Mieliśmy mniej lub bardziej subtelne wzmianki o poprzednich książkach autorki.
• Pojawiła się postać aroace
• Główna bohaterka ma cukrzycę - zawsze dostarcza to jakiejś dodatkowej wiedzy
• Maile od studentów były fajnym dodatkiem, może i trochę przesadzone, ale myślę, że nie są bardzo odległe od rzeczywistości 😂

Sam wątek romantyczny był trochę zbyt mało angażujący jak na mój gust. Bardziej podobały mi się inne wątki.

7.5/10 ⭐

Szczerze mówiąc, podoba mi się, że Ali Hazelwood tworzy książki "na jedno kopyto", bo dokładnie takie mi się podobają. Osoby znudzone mogą przerzucić się na innych autorów, a zabawnych romansów o kobietach naukowcach jest jak na mój gust za mało.

Wspólnymi mianownikami trzech książek autorki, które na razie czytałam są:

🧪 Główne bohaterki są młodymi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Academic rivals to lovers to takie wykonanie hate-love, które akurat bardzo lubię. A do tego oprócz romansu otrzymujemy bardzo ciekawy wątek fantastyczny - główna bohaterka umie stać się niewidzialna. Aby zarobić pieniądze na pozostanie w elitarnej szkole, podejmuje się rozmaitych zleceń, na które pozwala jej ta moc. Z jednej strony interesujące są same te akcje, które często trzymają w napięciu i zaskakują. Z drugiej, zachęca nas do refleksji: gdzie bohaterka powinna postawić granicę przyjmowania tych zleceń? Czy zakłócanie prywatności może być usprawiedliwione?

Trochę dziwne było dla mnie to, że wszyscy jakoś za szybko przyjęli to, że Alice umie być niewidzialna. No jasne, po demonstracji uwierzyli w to, ale gdzie jakaś panika, że to zaprzecza wszystkiemu, co znaliśmy 😅

Fabuła jest trochę taka serialowa, trochę napięcia, trochę akcji, trochę romansu. Szczególnie kojarzy mi się trochę ze Szkołą dla Elity czy Control Z.

Ciekawe jest dużo szczegółów na temat chińskiej kultury, dań czy historii. Super, że można się czegoś dowiedzieć.

Wątek romantyczny odgrywa też tutaj dużą rolę i bardzo podobał mi się Henry - lubię, kiedy męski główny bohater jest raczej miły, nawet mimo wątku enemies to lovers ☺️ Relacja Alice i Henry'ego jest bardzo urocza 🥰

Przyznam szczerze, że ta powieść nie zapadła mi bardzo w pamięci, ale była przyjemną lekturą. Wyróżnia się też swoim wątkiem fantastycznym oraz akcją osadzoną w Chinach, gdzie chińska kultura odgrywa ważną rolę.

Academic rivals to lovers to takie wykonanie hate-love, które akurat bardzo lubię. A do tego oprócz romansu otrzymujemy bardzo ciekawy wątek fantastyczny - główna bohaterka umie stać się niewidzialna. Aby zarobić pieniądze na pozostanie w elitarnej szkole, podejmuje się rozmaitych zleceń, na które pozwala jej ta moc. Z jednej strony interesujące są same te akcje, które...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niby nic nowego, wszystko już było, ale ta książka to coś więcej niż tylko zlepek schematów. Przede wszystkim nie nazwałabym jej romansem. Wątek romantyczny rozwija się z jednej strony powoli, a z drugiej za szybko (w sensie, że mógłby być bardziej pogłębiony). Szczególnie brakuje perspektywy czy uczuć Daniela, bo ciężko stwierdzić, co on właściwie myśli. W każdym razie relacja chłopaków często pozostaje bardzo w tyle. Powieść raczej skupia się na innych problemach Leona, ale jak najbardziej mi się to podobało.

Jestem fanką osadzenia akcji w Polsce. O wiele fajniej jest czytać o bohaterach idących do Żabki zamiast Walmartu, jedzących Drwala czy rozróżniających pierwszaki po gimnazjum a po podstawówce. Wiem, że z tym wiele osób się nie zgadza, ale ja lubię jak możemy jakoś odnieść nasze własne doświadczenia do świata przedstawionego.

Nie do końca rozumiałam decyzje Leona, określam je jako niedojrzałe czy nierozsądne. Ale wiecie co, to właśnie ma sens. Leon ma 16 lat i to logiczne, że jest zagubiony i nie zachowuje się jak dorosły człowiek.

Mamy tutaj różnorodną queerową reprezentację, jak można było się spodziewać, chociaż procentowo jest jej bardzo dużo, ale taka jest już konwencja takich książek. Szczególnie doceniam osobę aro/ace, przy której zostało podkreślone, jak inaczej traktuje się coming out takiej osoby.
Bardzo mi się też podobało, że Leon z kolei nie robił wielkiego coming outu, tylko stwierdził, że przecież nie musi nikomu tego oznajmiać, a co najwyżej poinformować, że ma chłopaka.

Z książki można wyciągnąć kilka ważnych spostrzeżeń. Co prawda bohaterowie imprezują i palą, ale jest to po prostu przedstawienie rzeczywistości. Uważam, że ciekawym tematem było pokazanie, że rodzice nie zawsze sobie radzą i wiedzą jak postępować, a terapia jest dobrym wyjściem. Relacja chłopaków nie jest wbrew pozorom toksyczna, a wręcz komfortowa.

Podsumowując, spodobało mi się o wiele bardziej niż myślałam i polecam!

Niby nic nowego, wszystko już było, ale ta książka to coś więcej niż tylko zlepek schematów. Przede wszystkim nie nazwałabym jej romansem. Wątek romantyczny rozwija się z jednej strony powoli, a z drugiej za szybko (w sensie, że mógłby być bardziej pogłębiony). Szczególnie brakuje perspektywy czy uczuć Daniela, bo ciężko stwierdzić, co on właściwie myśli. W każdym razie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Absolutnie nie dziwi mnie fakt, że spodobała mi się kolejna książka genialnej Rebekki F. Kuang.
Zastanawiałam się, czy podobała mi się bardziej niż te poprzednie, ale przy tej różnorodności gatunkowej trudno je porównać. Yellowface czytało mi się bardzo dobrze, ale to fantastykę zawsze podziwiam za epickość czy świat przedstawiony albo emocjonujące relacje między bohaterami.

Powieść porusza bardzo interesujące dla mnie tematy dotyczące wydawnia książek i życia pisarza. Hejt, dramy na Twitterze, cancellowanie, manipulacje marketingowe, przemysł filmowy.
Rebecca jako bestsellerowa autorka na pewno dużo wie i może się swoimi doświadczeniami podzielić. Oczywiście nie oznacza to, że sama wszystko przeżyła, ale wie, jak to wygląda od środka.

Poruszony mieliśmy też tutaj rasizm i odwrócony rasizm - i bardzo się cieszę, że się pojawił taki motyw.
June jako główną bohaterka i narratorka wydaje nam się automatycznie ofiarą, z czym w większości się zgadzam. Natomiast łatwo zapomnieć, że jednak przypisała sobie cudzy tekst. Ale tak naprawdę nikt nie jest idealny, a często wydajemy osąd tylko na podstawie pomówień.

Chociaż opis sugeruje odkrywanie kryminalnych intryg (albo tylko ja to tak zinterpretowałam), to raczej tego brakuje. Nie jest to dla mnie problemem, bo przez książkę się płynie i jakieś napięcie jest mimo wszystko obecne. Świetnie mi się czytało i zdecydowanie polecam.

Absolutnie nie dziwi mnie fakt, że spodobała mi się kolejna książka genialnej Rebekki F. Kuang.
Zastanawiałam się, czy podobała mi się bardziej niż te poprzednie, ale przy tej różnorodności gatunkowej trudno je porównać. Yellowface czytało mi się bardzo dobrze, ale to fantastykę zawsze podziwiam za epickość czy świat przedstawiony albo emocjonujące relacje między...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Akcja rozgrywa się w świecie, który ma odzwierciedlać czasy pierwszej wojny światowej, natomiast są dodane elementy fantastyczne: bogowie, mitologiczne stworzenia czy elementy magii. Nie jest jednak mocno skupiona na tej fantastycznej stronie. Nie przeszkadzało mi, że mitologia czy kontekst historyczny nie były bardzo rozwinięte, bo zwykle nudzą mnie te fragmenty. Tym bardziej, że głównym wątkiem jest relacja bohaterów, a nie wojenne intrygi, więc wystarczył krótko nakreślony kontekst.
Historia jest oryginalna i ciekawa. Czyta się szybko i przyjemnie, mimo że styl pisania wcale nie jest prosty!
Wątek romantyczny dość szybko przechodzi z nienawiści do miłości, ale całkiem mi się podobał.
Cała książka kończy się zwrotem akcji, co podkręca tempo i wzbudza oczekiwania na kolejną część!
Podsumowując, jest to całkiem oryginalna książka pod względem świata i klimatu, chociaż sam wątek romantyczny nieszczególnie się wyróżnia.

Akcja rozgrywa się w świecie, który ma odzwierciedlać czasy pierwszej wojny światowej, natomiast są dodane elementy fantastyczne: bogowie, mitologiczne stworzenia czy elementy magii. Nie jest jednak mocno skupiona na tej fantastycznej stronie. Nie przeszkadzało mi, że mitologia czy kontekst historyczny nie były bardzo rozwinięte, bo zwykle nudzą mnie te fragmenty. Tym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta książka była stworzona dla mnie, zbudowałam sobie duże oczekiwania i na szczęście się nie zawiodłam. Jakie motywy mnie kupiły?
Dziewczyna programistka i aplikacja - chociaż szczegółów technologicznych nie było i też nie do końca jestem pewna, czy wszystko zostało przedstawione realistycznie (nie mówię o aplikacji, a jej tworzeniu i pracy)
Fake dating - bardzo lubię, a tutaj powód był przedstawiony sensownie, bez naciągania.
Friends to strangers to lovers - uwielbiam friends to lovers, ale takie kombo jest o wieeele lepsze ❤️ Od początku czuć napięcie i wręcz czułam zlamane serca bohaterów. Co prawda pierwszy rozdział zapowiadał się jak typowe enemies to lovers, ale po poznaniu przeszłości Ro i Millera, ta relacja nabrała głębszego wymiaru.
Miller - zdecydowanie w moim typie, a romanse czyta się przyjemniej, gdy można również zakochać się w bohaterze. Uprzejmy i uroczy nerd - takich poproszę.
No to przejdźmy do głównego pomysłu, czyli aplikacji przepowiadącej przyszłość. Myślę, że jak najbardziej można napisać algorytm dopasowujący zawód czy nawet partnera, ale oczywiście tylko jako sugestię. Nie wiem, czemu użytkownicy naprawdę wierzyli, że to ich jedyna możliwa przyszłość. Powinni potraktować to jako "test osobowości", ale z naukowymi podstawami. Patrząc, jak te testy są popularne, to również aplikacja na pewno mogłaby odnieść sukces. Z tego powodu sama napisałabym inne zakończenie, nie jestem do końca usatysfakcjonowana tym, ale też nie narzekam.

No i przyznam, że nawet był jeden plot twist!

Podsumowując: jak najbardziej polecam

Ta książka była stworzona dla mnie, zbudowałam sobie duże oczekiwania i na szczęście się nie zawiodłam. Jakie motywy mnie kupiły?
Dziewczyna programistka i aplikacja - chociaż szczegółów technologicznych nie było i też nie do końca jestem pewna, czy wszystko zostało przedstawione realistycznie (nie mówię o aplikacji, a jej tworzeniu i pracy)
Fake dating - bardzo lubię, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Spodobał mi się pomysł na osadzenie akcji w XIX wiecznym Wersalu, ukazanie nierówności społecznych i różnych klas. Wątek romantyczny może nie porywał za bardzo, ale był dobrze poprowadzony - doceniam takie nietoksyczne związki. Wreszcie nie ma enemies to lovers!!! (Raczej nie spojler xd)

Troszkę przeszkadzał mi relacja Camille z Sophie. To nie pierwsza książka, gdzie starsza siostra szlachetnie poświęca się dla młodszej, poza tym traktując młodszą jak kilkulatkę. (Camille ma 17, a Sophie 15 lat). Zawsze mnie to trochę irytuje.

Wciągnęłam się w historię, nawet początek mi się nie dłużył (a słyszałam ten zarzut kilka razy). Czytało się przyjemnie.

Jest to typowa czterogwiazdkowa książka - podobała mi się, chociaż nie zachwyciła, ale mogę ją polecić. Chętnie przeczytam kontynuację. I bardzo cieszę się, że powstają takie propozycje odpowiednie też dla młodszych nastolatków 😁

Spodobał mi się pomysł na osadzenie akcji w XIX wiecznym Wersalu, ukazanie nierówności społecznych i różnych klas. Wątek romantyczny może nie porywał za bardzo, ale był dobrze poprowadzony - doceniam takie nietoksyczne związki. Wreszcie nie ma enemies to lovers!!! (Raczej nie spojler xd)

Troszkę przeszkadzał mi relacja Camille z Sophie. To nie pierwsza książka, gdzie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

8,5
Czuć, że to jednak troszkę inna klimatycznie książka Taylor Jenkins Reid, podobna do „Na zawsze, ale z przerwą”, napisana wcześniej niż ostatnie hity. Nie jest to zapierająca dech w piersiach historia, określiłabym ją jako znacznie spokojniejszą. Ale... to nie jest romans napisany ot tak, schematycznie. Jest oparty na niesamowitym pomyśle, z którym w literaturze spotykam się pierwszy raz. I on może wyciskać łzy (akurat mnie ciężko wzruszyć), ale z pewnością zmusza do przemyśleń. Co jest właściwym postępowaniem w tym niemożliwym wyborze?

Krótko po ślubie jeden z małżonków umiera… Z takim wątkiem spotkałam się wiele razy. Oczywistym jest, że druga osoba po pewnym czasie żałoby jest w stanie zakochać się drugi raz. Często romanse opowiadają właśnie o tej drugiej miłości. Ale co, jeśli okaże się, że pierwszy małżonek jednak żyje i oczywiście chce do ciebie wrócić? Co powinno się zrobić? Niezależnie od wyboru ktoś będzie miał złamane serce… i wybierająca osoba pewnie też.

Oprócz tego, że książka nie jest lekkim uroczym romansem, to było dużo bardzo romantycznych scen i zachowań, które ogrzewały mi serce. W końcu Emma aż dwa razy znajdowała miłość swojego życia…

Taylor Jenkins Reid jak zawsze opisuje wiele lat życia bohaterki i porusza różne tematy. Szczególnie podobało mi się opisanie relacji Emmy z siostrą i rodzicami czy to, jak mogą zmieniać się nasze życiowe cele.

Powieść może i nie trzymała cały czas w napięciu, ale jednak umieramy z ciekawości, jak się skończy. Kogo wybierze Emma? Może nikogo?
Jak wszystkie książki autorki, czyta się bardzo gładko. Z pewnością będzie to książka, która wyzwoli w was pewne emocje.

8,5
Czuć, że to jednak troszkę inna klimatycznie książka Taylor Jenkins Reid, podobna do „Na zawsze, ale z przerwą”, napisana wcześniej niż ostatnie hity. Nie jest to zapierająca dech w piersiach historia, określiłabym ją jako znacznie spokojniejszą. Ale... to nie jest romans napisany ot tak, schematycznie. Jest oparty na niesamowitym pomyśle, z którym w literaturze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wreszcie znalazłam książkę świąteczną dla siebie. Sięgnęłam tylko dzięki pozytywnym recenzjom na bookstagramie i tym razem się nie zawiodłam. Jako klucz sukcesu uważam tutaj motyw friends to lovers, który bardzo lubię i wolę to niż gdyby bohaterowie mieli zacząć od pokłócenia się i wyzywania. I wolę pozytywnego i opiekuńczego Andrew niż aroganckiego i zaborczego typowego bohatera enemies to lovers.
Możemy odnaleźć tu kilka typowych motywów świątecznych komedii romantycznych, nawet mnie to nie irytowało, tylko dodawało klimatu.

Wreszcie znalazłam książkę świąteczną dla siebie. Sięgnęłam tylko dzięki pozytywnym recenzjom na bookstagramie i tym razem się nie zawiodłam. Jako klucz sukcesu uważam tutaj motyw friends to lovers, który bardzo lubię i wolę to niż gdyby bohaterowie mieli zacząć od pokłócenia się i wyzywania. I wolę pozytywnego i opiekuńczego Andrew niż aroganckiego i zaborczego typowego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie czułam tego przy Apollu czy "Słońce i Gwiazda", a tutaj mamy cudowny sentymentalny powrót do ukochanej serii. Historia krótka, typowa nowelka, nie ma tu napięcia czy rozbudowanej akcji, ale jest to co najważniejsze: powrót do oryginalnej trójki: Percy, Grover i Annabeth, nowe interesujące fragmentu greckiej mitologii, humor i akcja. Wiadomo, nie zachwycałam się aż tak niż jak miałam 11 lat, ale czułam podobną radość. A wieku 11 lat pewnie bym nie załapała nawiązania do Portretu Doriana Greya.
A Percy i Annabeth są cudowną parą! Mam ochotę zrobić reread serii 🥺

Nie czułam tego przy Apollu czy "Słońce i Gwiazda", a tutaj mamy cudowny sentymentalny powrót do ukochanej serii. Historia krótka, typowa nowelka, nie ma tu napięcia czy rozbudowanej akcji, ale jest to co najważniejsze: powrót do oryginalnej trójki: Percy, Grover i Annabeth, nowe interesujące fragmentu greckiej mitologii, humor i akcja. Wiadomo, nie zachwycałam się aż tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

6.5
Zazwyczaj nie sięgam po erotyki, ale okazało się, że dokładnie tego teraz potrzebowałam do przejścia zastoju czytelniczego. Sięgnęłam po akurat tę książkę, bo zainteresował mnie szczególnie wątek romansu między wykładowcą a studentką. Początek mnie zaciekawił, podobało mi się czytanie o wykładach czy nawet pracy Bri. Pierwsze spotkanie Reeda i Bri było pełne napięcia, szkoda jednak, że szybko opadło - o wiele bardziej wolałabym, żeby jeszcze przez jakiś czas nie wiedział, że jest ona jego studentką.
Reed jest typowym idealnym mrocznym fikcyjnym mężczyzną, nie uwierzę, że tacy istnieją naprawdę. Zaborczy, ale opiekuńczy, pewny siebie i wulgarny. Chroni przed innymi, ale sam przekracza granice bez pytania o zgodę. Ja niestety nie lubię o takich czytać, przez co zwykle unikam takich książek. Tutaj miałam nadzieję, że będzie inaczej - postać surowego seksownego profesora można było zrobić inaczej.
Uważam, że książka jest dobrze napisana, czyta się ją naprawdę szybko, ale trochę traci na fabule, przez co opiera się w całości na postaci Reeda - a mnie nie zachwycił. Zakończyła się jednak w ciekawym momencie, więc myślę, że dla rozrywki sięgnę po drugi tom.

6.5
Zazwyczaj nie sięgam po erotyki, ale okazało się, że dokładnie tego teraz potrzebowałam do przejścia zastoju czytelniczego. Sięgnęłam po akurat tę książkę, bo zainteresował mnie szczególnie wątek romansu między wykładowcą a studentką. Początek mnie zaciekawił, podobało mi się czytanie o wykładach czy nawet pracy Bri. Pierwsze spotkanie Reeda i Bri było pełne napięcia,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

7.5
Można by się obawiać, że będzie to typowy świąteczny romans, który ma wyróżniać się tylko tym, że jest queerowy. Umówmy się, to już nie jest zbyt wyróżniające, nawet to, że jest o lesbijkach. Po fali romansów mlm mamy teraz coraz więcej tych wlw.
Natomiast ta książka ma faktycznie coś do zaoferowania, nie jest tylko kalką zbudowaną z trendów.
Jest to zimowa komedia romantyczna, chociaż klimatu świąt nie czuć, bo bohaterka nie jest ich fanką. Bardzo ciekawie było jednak zobaczyć, jak można inaczej spędzić Wigilię.
Mamy tutaj sporo humoru: czy to przygody na stażu ze skamielinami ryb czy teksty dziewięćdziesięcioletniej właścicielki mieszkania.
Romans: podoba mi się, że książka pokazuje, jak niezręczne i nieidealne mogą być pierwsze związki. To taka część, z którą można się utożsamić niezależnie od orientacji. No a to, że główna bohaterka boi się seksu i jak to może wpłynąć na relację… jeszcze się z tym nie spotkałam w powieściach i uważam, że świetnie, że zostało to przedstawione! Oprócz tego przekaz jest taki, żeby rozmawiać i przegadywać ze sobą problemy.
Mamy też wątek relacji rodzinnych, wyglądają inaczej dla obu bohaterek, ale uwielbiam mamę Shani! Wsparcie w czystej postaci.
Poczułam się nieco staro, czytając smsy wymieniane przez bohaterki – w sumie zdaję sobie sprawę, że ludzie tak piszą, ale w książce mi to nie pasowało. I mimo wszystko nie brzmiało to mega naturalnie.
Dobrze się bawiłam, czytając tę książkę, jest to taki typ młodzieżówek, które po prostu bardzo lubię. Polecam fanom queerowych komedii romantycznych, które zahaczają też o poważniejsze klimaty. Niekoniecznie jednak czuć tu zapowiadaną w opisie „magię świąt” :D

7.5
Można by się obawiać, że będzie to typowy świąteczny romans, który ma wyróżniać się tylko tym, że jest queerowy. Umówmy się, to już nie jest zbyt wyróżniające, nawet to, że jest o lesbijkach. Po fali romansów mlm mamy teraz coraz więcej tych wlw.
Natomiast ta książka ma faktycznie coś do zaoferowania, nie jest tylko kalką zbudowaną z trendów.
Jest to zimowa komedia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jest mi trochę przykro, bo to już czwarta przeczytana przeze mnie książka autorki i po prostu kompletnie nie pasuje mi jej styl pisania. Mam wrażenie, że nie mogę skupić się na zdaniach i jest zbyt dużo chaosu.
Pierwszy tom przekonał mnie do siebie zagadkami, anagramami i odkrywaniem rodzinnej tajemnicy. No i plot twist - działo się. A tutaj… mam wrażenie, że nic się nie działo, nie dowiedzieliśmy się więcej. Był co prawda jeden ciekawy wątek, całkiem oryginalny, to mi się podobało. Zakończenie wciągnęło mnie trochę bardziej, trochę uratowało całe wrażenie.
Wątek romantyczny nie podobał mi się już wcześniej, a tutaj było go bardzo dużo i zdecydowanie mi przeszkadzał.
Podziwiam zabawę anagramami i oryginalne pomysły, tutaj należy się docenienie, ale niestety wykonanie mnie nie przekonało.

Jest mi trochę przykro, bo to już czwarta przeczytana przeze mnie książka autorki i po prostu kompletnie nie pasuje mi jej styl pisania. Mam wrażenie, że nie mogę skupić się na zdaniach i jest zbyt dużo chaosu.
Pierwszy tom przekonał mnie do siebie zagadkami, anagramami i odkrywaniem rodzinnej tajemnicy. No i plot twist - działo się. A tutaj… mam wrażenie, że nic się nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To prawda, że ta książka mogłaby nie powstać, ale czemu by właśnie nie miała. Może trochę zbyt cukierkowo, ale pokazuje, że nawet po nieudanym małżeństwie można mieć happy end. Oczywiście Atlas jest zbyt idealny, ale spragnionym słodkiego romansu się spodoba. No i super, że nie jest to w końcu enemies to lovers.
Oprócz romansu mamy też nadal wątki poważniejsze, dzięki czemu książka jest ciekawsza. Czyta się przyjemnie i jest to miły dodatek, ale nie jest to już tak poruszająca książka jak "It ends with us".

To prawda, że ta książka mogłaby nie powstać, ale czemu by właśnie nie miała. Może trochę zbyt cukierkowo, ale pokazuje, że nawet po nieudanym małżeństwie można mieć happy end. Oczywiście Atlas jest zbyt idealny, ale spragnionym słodkiego romansu się spodoba. No i super, że nie jest to w końcu enemies to lovers.
Oprócz romansu mamy też nadal wątki poważniejsze, dzięki czemu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przypomnę, że po Rodzinę Monet sięgnęłam tylko z ciekawości, żeby samemu wyrobić opinię – bo zewsząd dobiegały mnie naprawdę skrajne głosy. I naprawdę nie spodziewałam się, że ta seria stanie się moim guilty pleasure. Początkowe tomy były raczej słabe, ale zaciekawiły mnie na tyle, żebym kontynuowała. Ostatnie części czyli „Perełka” i „Diament” wciągnęły mnie już bardziej.

Absolutnie zgadzam się z zarzutami o toksycznych zachowaniach i powiewających red flagach. Nie było to dla mnie atrakcją. Na szczęście w „Diamencie” jest tego o wiele mniej, jako że Hailie jest już dorosła i mieszka sama, więc jest odrobinę bardziej niezależna. Oczywiście jej bracia nadal mają obsesję na punkcie kontroli, ale przyznam, że coraz częściej zachowują się rozsądniej. Co nie zmienia faktu, że nadal robią głupie czy niewłaściwe rzeczy, wiadomo. Na tym etapie całkiem mnie to bawi, właściwie miałam ochotę komentować każde zdanie. (Kiedyś działały takie blogi, gdzie ludzie w ten sposób komentowali fanfiki, Rodzina Monet byłaby do tego idealna xd)

Tak jak zwykle fabuła nie jest jakoś wyraźnie zaznaczona, tylko mamy po kolei różne wydarzenia. Przyzwyczaiłam się do takiej konwencji i mi nie przeszkadza. Uważam za to, że warsztat pisarski autorki się poprawił i obiektywnie jest to lepiej napisana książka.

Co było dość ciekawym elementem, to to, że w poprzednich tomach brakowało romansu. Owszem, wątek romantyczny był, ale zdecydowanie nie był na pierwszym planie ani nie był jakoś emocjonujący. W „Diamencie” odgrywa praktycznie główną rolę i uważam, że wypadło to dobrze. A rozdziały z perspektywy Adriena były świetnym dodatkiem.

Główną zaletą tych tomów jest to, że jakimś cudem mnie denerwują. Widzę wady, a i tak się dobrze bawię. Chociaż uważam, że jest to literatura szkodliwa dla młodszych osób, to może być świetną rozrywką dla starszej młodzieży i dorosłych. Jeśli chcecie spróbować, to pamiętajcie, że pierwsze tomy są trochę nudniejsze i gorzej napisane. Jeśli jednak zupełnie się wam nie spodobają, to nie ma co się męczyć dalej ;p Nie powiem, że polecam tę serię, ale można się na niej dobrze bawić :D

Przypomnę, że po Rodzinę Monet sięgnęłam tylko z ciekawości, żeby samemu wyrobić opinię – bo zewsząd dobiegały mnie naprawdę skrajne głosy. I naprawdę nie spodziewałam się, że ta seria stanie się moim guilty pleasure. Początkowe tomy były raczej słabe, ale zaciekawiły mnie na tyle, żebym kontynuowała. Ostatnie części czyli „Perełka” i „Diament” wciągnęły mnie już...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To już piąta książka tego autora i jestem fanką. Riley Sager umie pisać wciągające historie, często trzymające w napięciu i z dreszczykiem. Co prawda w ostatnich książkach pojawiały się nierzeczywiste wątki czy wyjątkowa manipulacja czytelnikiem, ale myślę, że w tej otrzymaliśmy „uczciwy” kryminał. Chociaż oczywiście niektóre rzeczy są nadal przedstawione tak, żeby nas zaskoczyć i żeby wyjątkowo trudno było się domyślić rozwiązań. Myślę, że gwarantuję, że będziecie zaskoczeni, bo plot twistów jest bardzo dużo. Jeśli myślicie, że już wszystko jest wyjaśnione, to… z pewnością nie. Elementy układanki odkrywamy po kolei, na początku jest to całkiem spokojne tempo, dowiadujemy się kolejnych rzeczy, rzucane są kolejne podejrzenia. Ostatecznie zakończenie uważam jako „okej”, ale chyba było dla mnie tego wszystkiego za dużo. Ciężko uwierzyć, że faktycznie tak mogłaby się potoczyć historia, więc nie jest aż tak satysfakcjonujące.

Klimat jest dość ciekawy, miejscami miałam dreszcze, ale nie jest to historia z nastawieniem na bycie straszną. Myślę, że ta książka ma obiektywnie lepszy i sensowniejszy wątek kryminalny niż „Tylko przetrwaj noc” i „Dom po drugiej stronie jeziora”, natomiast wciągnęła mnie nieco mniej. Mimo wszystko czyta się dobrze i są momenty trzymające w napięciu. Nie będzie to moja ulubiona książka autora, ale mogę ją jak najbardziej polecić. I na pewno będę czytać kolejne powieści.

To już piąta książka tego autora i jestem fanką. Riley Sager umie pisać wciągające historie, często trzymające w napięciu i z dreszczykiem. Co prawda w ostatnich książkach pojawiały się nierzeczywiste wątki czy wyjątkowa manipulacja czytelnikiem, ale myślę, że w tej otrzymaliśmy „uczciwy” kryminał. Chociaż oczywiście niektóre rzeczy są nadal przedstawione tak, żeby nas...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po premierze drugiego tomu wreszcie się okazało, czy Agla była tytułem całej serii czy tylko pierwszego tomu, bo pamiętam, że był problem z ustaleniem tego – różne portale pisały w różnych wersjach. Teraz już jasne, że Agla to tytuł całej serii, pierwszy tom to był „Alef”, a drugi „Aurora”. Oba w dość minimalistycznych okładkach, ale pasujących jak najbardziej klimatach. Szkoda jednak, że nie przyciągną wielu osób, gdy wokół wyścig na najładniejsze wydanie. Z drugiej strony może i dobrze, gdyż tamten trend dotyczy raczej literatury młodzieżowej, a Agli bliżej raczej fantastyce dla dorosłych i starszej młodzieży. Wulgaryzmy, a przede wszystkim makabryczne (może bez przesady z tym słowem) sprawiają, że nie polecam osobom poniżej szesnastu lat.

Ten tom jest jeszcze dłuższy od pierwszego, ma niemal 800 stron. Nie czujcie się jednak przestraszeni, owszem - książkę czyta się długo, ale dzięki temu możemy dłużej poznawać tę historię! Muszę jednak przyznać, że pierwszy tom czytało mi się jednak trochę łatwiej, ale Aurora też całkiem wciąga!

Klimat tej książki jest naprawdę ciekawy, mamy tu do czynienia z Rosją mniej więcej na przełomie XIX i XX wieku. Oczywiście - to fantastyka, więc nie jest to do końca ta prawdziwa historyczna Rosja.

Główna bohaterka jest tutaj dużą siłą tej książki. Z jednej strony jest silna i szlachetna, a z drugiej nie ma się poczucia, że to tzw Mary Sue. Sofia jest rozsądna, ale też nie idealna i czytanie o jej losach jest aż satysfakcjonujące. Naprawdę bardzo ją lubię i z niecierpliwością czekałam, aż pojawi się znowu w tej książce (bo na początku akcja skupiona jest na innych bohaterach).

Przy premierze pierwszego tomu spotkałam się z opiniami, że ta seria to trochę satyra na typową fantastykę młodzieżową, ale ja bym tak tego nie odbierała. Wydaje mi się, że to też może źle zapowiadać, czego można się spodziewać.

Trochę się zgubiłam w końcówce, bo akcja przyspieszyła. Mam nadzieję, że będą kolejne tomy, bo nie znalazłam o tym informacji. W przeciwnym przypadku będę musiała przeczytać zakończenie jeszcze raz xd Ale mam nadzieję, że jeszcze o losach Sofji będzie mi dane przeczytać!

Gratuluję autorowi stworzenia świetnej polskiej fantastyki.
PS Naprawdę się cieszę, że Zorzynek z Rzeżuchowa powrócił <3

Po premierze drugiego tomu wreszcie się okazało, czy Agla była tytułem całej serii czy tylko pierwszego tomu, bo pamiętam, że był problem z ustaleniem tego – różne portale pisały w różnych wersjach. Teraz już jasne, że Agla to tytuł całej serii, pierwszy tom to był „Alef”, a drugi „Aurora”. Oba w dość minimalistycznych okładkach, ale pasujących jak najbardziej klimatach....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Autorka jeszcze nigdy mnie nie zawiodła i jest jedną z moich ulubionych pisarek. Zawsze polecam jej książki, gdy ktoś mnie pyta o rekomendacje dla dorosłego czytelnika. Taylor Jenkins Reid wyspecjalizowała się w opowiadaniu historii całego życia bohaterów i robi to wspaniale.

W powieści "Carrie Soto powraca" najpierw obserwujemy Carrie wyrastającą na najlepszą tenisistkę świata, a potem kibicujemy jej, gdy powraca kilka lat po zakończeniu kariery by bronić rekordu 20 wygranych szlemów. Nie będzie to zadanie łatwe - ma już swoje lata, a przez kilka lat przerwy straciła zawodową formę.

Satysfakcjonująca.
Tak w jednym słowie mogę opisać tę książkę. Właśnie takie było dla mnie czytanie o treningach, planowaniu dnia, a na koniec rozgrywkach.

Czytając, miałam wrażenie, że słyszę rakietę uderzającą piłkę, widzę korty i kibiców. Niesamowite, jak pochłonęła mnie ta książka, wciągnęła do swojego świata i wzbudziła emocje.
Polubiłam bohaterkę, chociaż nie jest przedstawiona jako ideał. Mimo wszystko zdecydowanie jej kibicujemy i widzimy, jak inaczej przedstawiają ją media. Świetnie to pokazuje, jak wpływają nam one na odbiór niektórych osób.

O tenisie nie wiem praktycznie nic, oglądałam może kilka minut gry w telewizji. Nie wiedziałam na przykład, że jeden mecz może trwać trzy godziny! Zasady zostały nam wytłumaczone, ale i tak nie do końca się łapałam w całym nazewnictwie. Za to dla fanów tego sportu na pewno będzie to kolejna zaleta tej książki. Nie jestem w stanie stwierdzić, czy są tam merytoryczne błędy w temacie tenisa, ale wierzę, że wszystko się zgadza. Natomiast ja udowadniam, że nawet laik w temacie może nadal świetnie odebrać tę książkę.

Autorka jeszcze nigdy mnie nie zawiodła i jest jedną z moich ulubionych pisarek. Zawsze polecam jej książki, gdy ktoś mnie pyta o rekomendacje dla dorosłego czytelnika. Taylor Jenkins Reid wyspecjalizowała się w opowiadaniu historii całego życia bohaterów i robi to wspaniale.

W powieści "Carrie Soto powraca" najpierw obserwujemy Carrie wyrastającą na najlepszą tenisistkę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jest to książka niepodobna do innej i to wielka zaleta. Nie próbuje wpisywać się w obecne trendy, nie jest to ani romantasy, ani cosy fantasy, ani nawet klasyczne high czy epic fantasy. Zamiast magicznej krainy mamy po prostu imperium w klimacie renesansowych Włoch z własnymi zwyczajami, religią i odrobinką magii, ale bliskie tego, co znamy (a przynajmniej historycznie). Tworzy to fajny klimat.

Wątek romantyczny nie był taki, jakiego się spodziewałam. Kilka razy zaczęłam już myśleć, że pójdzie w zupełnie inną stronę. Czuję tutaj trochę niedosytu, mimo, że ta książka nie ma być romansem. Myślę, że po prostu z takim podejściem trzeba przyjść i wtedy nie będzie się rozczarowanym.

Muszę powiedzieć, że bardzo podoba mi się reprezentacja nieheteronormatywnych bohaterów w powieści, bo nie jest w ogóle podkreślane, że to jest jakaś "reprezentacja". W świecie przedstawionym związki między osobami tej samej lub innej płci są traktowane tak samo - tak samo akceptowane, tak samo krytykowane czy tak samo aranżowane. Związek dwóch mężczyzn nie jest tu przedstawiony jako coś odmiennego i bardzo mi to odpowiada, że jest to tak znormalizowane, a nie stało się to "główną osobowością" bohaterów.

Sami bohaterowie byli dla mnie trochę płascy. Miałam problem, żeby jakkolwiek sobie ich wyobrazić. Lucarno jest pozytywną postacią, polubiłam go i mu kibicowałam. Wszystko ratuje Zafir, bo wprowadza trochę dynamiki i wzbudza sympatię. Poboczne postacie są takie mało rzeczywiste, przypominają manekiny, które tylko mają odegrać jakąś rolę. Nie czuję chemii między nimi, a co gorsza nie czułam też jej w relacji Cesara i Lucarno.

Brakowało mi niestety akcji, emocji, czegoś, co by mnie zachęcało by czytać dalej. Na początku czytamy o kampanii wyborczej, co było tematem na czasie i nawet ciekawiło, ale czekałam aż coś się w końcu wydarzy. Tymczasem jakieś bardziej konkretne wydarzenia dzieją się dopiero pod koniec, a wtedy dzieją się nagle i nie do końca zrozumiałam skąd się wzięły. Myślę, że fajnie jakby książka od początku miała wyraźniej zarysowaną fabułę, mogłaby też być krótsza. Większość akcji dzieje się przez dialogi, które poza tym nie brzmią mi naturalnie.

Generalnie czytało się przyjemnie, a zdarzenia czy bohaterowie mnie nie denerwowali, więc to nie tak, że źle się bawiłam. Po prostu chciałabym być bardziej zaangażowana, szczególnie przy tak długiej książce.

Powieść miała naprawdę duży potencjał. Być może wystarczyło tylko inaczej poprowadzić akcję. Polubiłam ten świat i chętnie przeczytam kolejne tomy.

Jest to książka niepodobna do innej i to wielka zaleta. Nie próbuje wpisywać się w obecne trendy, nie jest to ani romantasy, ani cosy fantasy, ani nawet klasyczne high czy epic fantasy. Zamiast magicznej krainy mamy po prostu imperium w klimacie renesansowych Włoch z własnymi zwyczajami, religią i odrobinką magii, ale bliskie tego, co znamy (a przynajmniej historycznie)....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

7.5
Już po opisie widać podobieństwo do The Inheritance Games, więc z jednej strony mnie to zachęciło, z drugiej bałam się, że będzie to bliskie plagiatu. I powiem tak: klimat podobny, bohaterka podobna, w obu są zagadki i tajemnice rodzinne. Autorka jednak ma fajny pomysł na własny rozwój akcji.

Początek nie był zbyt obiecujący, bo natychmiast zwróciłam uwagę na wszystkie wady książki. Styl nie do końca mi pasował, a główna bohaterka, jej przyjaciółka i brat mnie wyjątkowo denerwowali. Ale potem pojawił się pierwszy zagadkowy list i to mnie przekonało. Sama wpadłam na pierwszy anagram kilka akapitów przed bohaterką. Fajnie, że zagadki da się rozwiązać samemu, a nie trzeba tylko czekać aż bohater gdzieś z tym pójdzie albo sobie przypomni, coś o czym nie wiemy (jak w TIG).

Jak już akcja się rozkręciła, to czytało się naprawdę szybko.
Z recenzji zapamiętałam głównie ten zwrot akcji i na niego najbardziej czekałam. I potwierdzam, jest. Udało mi się go sobie nie zaspojlerować 😂

Nie jestem fanką wątku romantycznego, taki zbyt książkowy 😂 Tzn zbyt słodki, szybki i idealny.

Ale na pewno jestem zaciekawiona kolejnym tomem.

7.5
Już po opisie widać podobieństwo do The Inheritance Games, więc z jednej strony mnie to zachęciło, z drugiej bałam się, że będzie to bliskie plagiatu. I powiem tak: klimat podobny, bohaterka podobna, w obu są zagadki i tajemnice rodzinne. Autorka jednak ma fajny pomysł na własny rozwój akcji.

Początek nie był zbyt obiecujący, bo natychmiast zwróciłam uwagę na wszystkie...

więcej Pokaż mimo to