-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant12
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Biblioteczka
Książka opowiada historię Williama Adams, brytyjskiego marynarza, który w 1600 dotarł do wybrzeży Japonii, a następnie zrobił karierę na dworze Ieyasu Tokugawy. Pozycja układem jest podobna do "Muszkatołowej wojny Nathaniela", zresztą niektóre fragmenty obu pozycji się pokrywają. Opowieść rozpoczyna się w 1544 roku, kiedy do Japonii przybywają portugalscy żeglarze, Milton przedstawia ich pobyt w tym kraju, następnie porusza temat angielskich wypraw geograficznych i poszukiwań Przejścia Północno-Wschodniego. Następnie przechodzimy już do sedna, czyli holenderskiej wyprawy do Kraju Kwitnącej Wiśni złożonej z pięciu okrętów, w której uczestniczył nasz bohater. Była to pasjonująca podróż, pełna przygód na afrykańskim i południowoamerykańskim brzegu, a na japońskim wybrzeżu na załogę "Liefde" czekała już śmierć, ale tu do akcji wkracza nasz bohater. Tutaj książka zmienia się bardziej w opowieść biograficzną, aczkolwiek autor omawia to na szerokim tle ówczesnej Japonii oraz angielskiej obecności w tej części świata. Obserwujemy jak wygląda kariera Adamsa jako dworzanina, a następnie jak zostaje on agentem Kompanii Wschodnioindyjskiej. Tutaj znów mamy kapitalny obraz funkcjonowania tej organizacji, tego z jakimi problemami się mierzyła - kadrowymi, materiałowymi, finansowymi. Jak zwykle dochodzi do tego rywalizacja z innymi państwami o korzyści z handlu z Japonią, Narracja jest bardzo dobra, Giles Milton obficie korzystał z listów, dzienników czy pamiętników, dlatego książka ma ciekawy klimat w dużej mierze zbudowany z cytatów z dzieł kupców i żeglarzy, którzy przypłynęli do Japonii.
Książka opowiada historię Williama Adams, brytyjskiego marynarza, który w 1600 dotarł do wybrzeży Japonii, a następnie zrobił karierę na dworze Ieyasu Tokugawy. Pozycja układem jest podobna do "Muszkatołowej wojny Nathaniela", zresztą niektóre fragmenty obu pozycji się pokrywają. Opowieść rozpoczyna się w 1544 roku, kiedy do Japonii przybywają portugalscy żeglarze, Milton...
więcej mniej Pokaż mimo toPozycja bardzo nierówna. Najgorzej na pewno wypada początek oraz koniec książki, gdzie autorka daje popis niebywałej ignorancji w kwestiach polskich i jednocześnie przedstawia swoje poglądy w sprawach społecznych. Charakteryzuje się o tym, że autorka jako pół-Żydówka i pół-Azjatka widzi w Conradzie rasistę, antysemitę i mizogina. Jest to dość typowy błąd patrzenia na epokę i oceniania postaci żyjących wówczas przez pryzmat własnych poglądów i norm etycznych. Na szczęście autorka nie forsuje swoich upodobań na siłę, dzięki czemu lektura jest dość dobra. W zasadzie mamy w książce mieszaninę kilku kwestii. Z jednej strony jest to biografia Josepha Conrada, dość zgrabna, chociaż jak już wspomniałem autorka spłyca dość mocno pewne kwestie. Poznajemy jak młodość Josepha Conrada, jego liczne wyjazdy do Azji, Afryki, Ameryki, życie rodzinne. Z drugiej strony mamy też analizę literacką niektórych dzieł Conrada jak "Nostromo", "Lord Jim", "Tajny agent", co w sumie jest dobrym pomysłem, aczkolwiek mam wrażenie, że te opisy są rozwleczone do kilkunastu stron i gdyby ktoś chciał sięgnąć teraz po te lektury, to w zasadzie zna już całą fabułę. Trzecim elementem jest oczywiście kolonializm. Joseph Conrad pływał na brytyjskich statkach, był w różnych miejscach, co oczywiście jest przyczynkiem do pochylenia się nad kolonializmem. Autorka pokazuje co działo się w Kongo (mocna inspiracja "Duchem Króla Leopolda"), Azji czy Panamie. Całość jest całkiem znośna, po lekturze obrzydliwej przemowy Annie Proulx i początkowych stron spodziewałem się czegoś gorszego, ale produkt okazał się całkiem przyzwoity.
Pozycja bardzo nierówna. Najgorzej na pewno wypada początek oraz koniec książki, gdzie autorka daje popis niebywałej ignorancji w kwestiach polskich i jednocześnie przedstawia swoje poglądy w sprawach społecznych. Charakteryzuje się o tym, że autorka jako pół-Żydówka i pół-Azjatka widzi w Conradzie rasistę, antysemitę i mizogina. Jest to dość typowy błąd patrzenia na epokę...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-10-21
Rogera Crowleya "poznałem" już podczas oblężenia Konstantynopola w 1453 roku, tym razem jednak autor zabiera czytelnika w podróż wraz z Portugalczykami do Indii, aby tam utworzyć nowe imperium, które będzie dostarczało zysków Lizbonie. Ramy czasowe książki to lata 1483-1515, czyli od lądowania Diogo Cao u wybrzeży Angoli do śmierci wicekróla Indii, Afonso de Albuquerque. Cezury czasowe dość zrozumiałe, wszak Marian Małowist w swoich "Konkwistadorach portugalskich" również kończy opowieść na śmierci Albuquerque, aczkolwiek jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to szkoda, że Crowley rozpoczyna swoją książkę dopiero od 1483 roku, wszak po drodze było jeszcze sporo ciekawostek, jak choćby próby minięcia przylądka Bojador skąd nie wróciło kilkanaście wypraw.
Książka zasadniczo podzielona jest na trzy części. Pierwsza z nich opisuje lata 1483-1499, czyli opłynięcie Afryki oraz w szczególnym stopniu wyprawę Vasco da Gamy do Indii. Druga z nich koncentruje się na latach 1500-1510. W tej części Crowley opowiada chociażby o wyprawie Pedro Alvaresa Cabrala, kolejnej podróży Vasco da Gamy, chociaż głównym bohaterem jest tutaj pierwszy wicekról Indii, Francisco de Almeida, który poniósł śmierć u wybrzeży Afryki w 1510 roku. Ostatnia część koncentruje się na działalności Afonso de Albuquerque, następcy de Almeidy.
Jeśli chodzi o wrażenia z lektury, to są one jak najbardziej pozytywne. Książkę czyta się fantastycznie, w końcu mamy do czynienia z garstką awanturników, która przypływa do nieznanego sobie świata i wprowadza tu swoje porządki. Crowley dużo miejsca poświęca polityce króla Manuela Szczęśliwego, ich planom w stosunku do nowo odkrytych terytoriów, ale też stosunkom panujących w Indiach i ich niezrozumienia przez Portugalczyków. Oczywiście najwięcej miejsca zajmuje działalność konkwistadorów na terenie Oceanu Indyjskiego, gdzie toczono walki zarówno na morzu jak i na lądzie. Walczymy więc o Goę, Malakkę, Ormuz czy Aden, rabujemy pałace muzułmańskich władców oraz obserwujemy jak jeńcy są wieszani na masztach portugalskich statków. Brzmi to wszystko czasami wręcz sadystycznie, ale taka właśnie była portugalska polityka, która wyłamywała się spod wszelkich kanonów hinduskiej dyplomacji i pewnie dlatego ostatecznie okazała się aż tak skuteczna. W sumie jest to niezwykła podróż w nieznane, pełna anegdot, sprytu i przebiegłości, ale pokazuje też starcie dwóch światów, w których nie przejmowano się ludzkim życiem.
Rogera Crowleya "poznałem" już podczas oblężenia Konstantynopola w 1453 roku, tym razem jednak autor zabiera czytelnika w podróż wraz z Portugalczykami do Indii, aby tam utworzyć nowe imperium, które będzie dostarczało zysków Lizbonie. Ramy czasowe książki to lata 1483-1515, czyli od lądowania Diogo Cao u wybrzeży Angoli do śmierci wicekróla Indii, Afonso de Albuquerque....
więcej mniej Pokaż mimo to2020-06-23
Tytuł książki może być trochę mylący, bo pozycja opowiada generalnie o losach państwa holenderskiego, zarówno terenów nad Morzem Północnym jak i kolonii. Osobiście jestem trochę rozczarowany opisem imperium kolonialnego, a zwłaszcza pominięciem aspektów militarnych i szerszego omówienia wojen w koloniach np. z Portugalią. Ramy czasowe książki są potraktowane dosyć po macoszemu, można odnieść wrażenie, że wiek XVII jest dużo szerzej opisywany niż XVIII, poza tym autor postawił na rzeczowy układ pracy, a nie chronologiczny, co może powodować pewne zamieszanie podczas lektury. To tyle z narzekań, przejdźmy do pozytywów. Książka naprawdę szeroko opisuje wiele zagadnień związanych z Holandią, począwszy od kwestii religijnych, szkolnictwa, organizacji Kompanii Wschodnio i Zachodnioindyjskiej, warunków bytowych marynarzy czy handlu. Bardzo ciekawy był zwłaszcza rozdział o kolonizowaniu okolic Przylądka Dobrej Nadziei (szkoda, że autor nie szedł częściej tym tropem). Dużo ciekawostek, danych statystycznych, dobrze wyartykułowane wnioski, zwłaszcza te dotyczące upadku państwa holenderskiego w drugiej połowie XVIII wieku. Na korzyść działa również to, że autor był Brytyjczykiem, więc często powołuje się również na źródła angielskojęzyczne, co sprawia, że Boxer siłą rzeczy porównuje oba kraje, co prowadzi do ciekawych konkluzji. Praca ma już swoje lata (pierwsze angielski wydanie to 1965 rok) i językowo jest już trochę przestarzała, ale mimo to, można ją czytać bez większej irytacji.
Tytuł książki może być trochę mylący, bo pozycja opowiada generalnie o losach państwa holenderskiego, zarówno terenów nad Morzem Północnym jak i kolonii. Osobiście jestem trochę rozczarowany opisem imperium kolonialnego, a zwłaszcza pominięciem aspektów militarnych i szerszego omówienia wojen w koloniach np. z Portugalią. Ramy czasowe książki są potraktowane dosyć po...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-06-11
Książka prezentująca ciekawy i dość egzotyczny temat jakim jest działalność niemieckich wojsk kolonialnych w Afryce Wschodniej. Autor prezentuje szerokie spektrum zagadnień dotyczącej tej tematyki. Nie brakuje opisów umundurowania, uzbrojenia, struktury organizacyjnej Schutztruppe w omawianym okresie, warunków służby, życia codziennego czy stosunków między białymi a "kolorowymi" żołnierzami. Autor prezentuje również działania militarne zarówno przed pierwszą wojną światową (Abusziri, Hehe, powstanie Maji-Maji) jak i w jej trakcie, chociaż trzeba zauważyć, że jest to raczej spojrzenie dość ogólne, pozbawione szczegółowych opisów kampanii, z tego względu, że autor napisał też inną książkę w tym temacie. "Wielka Wojna" w Afryce znacznie się różniła od tej w wydaniu europejskim, autor pokazuje w jaki sposób Niemcy toczyli "wojnę szarpaną" na kontynencie afrykańskim, w trudnych warunkach terenowych, z problemami logistycznymi. W związku z tym nie brakuje licznych ciekawostek dotyczących chociażby wykorzystania kopców termitów jako fortyfikacji polowych, farbowania mundurów kawą lub herbatą, działalności floty czy nielicznego lotnictwa. Osobny rozdział poświęcono także "Rommlowi 1914 roku", jak nazywano Paula Lettowa-Vorbecka, w którym autor pokazuje w jaki sposób postrzegano tę postać, zarówno w kontekście pozytywnym jak i negatywnym. Ogólnie książka sprawie niezłe wrażenie, Paweł Brudek chętnie cytuje wspomnienia niemieckich żołnierzy czy lekarzy, do tego pozycja zawiera 28 ilustracji oraz 16 map.
Książka prezentująca ciekawy i dość egzotyczny temat jakim jest działalność niemieckich wojsk kolonialnych w Afryce Wschodniej. Autor prezentuje szerokie spektrum zagadnień dotyczącej tej tematyki. Nie brakuje opisów umundurowania, uzbrojenia, struktury organizacyjnej Schutztruppe w omawianym okresie, warunków służby, życia codziennego czy stosunków między białymi a...
więcej mniej Pokaż mimo to"Pokażcie mi testament Adama!" miał powiedzieć król Francji Franciszek I na wieść o zagarnięciu przez jego kaprów hiszpańskiej karaweli transportującą z Meksyku skarby zdobyte przez Cortesa i jego ludzi, ale kto nigdy nie lubił czytać o przygodach konkwistadorów niech pierwszy rzuci kamieniem. Bo to w końcu wdzięczny temat rozpalający wyobraźnię, obok którego trudno przejść obojętnie. Ramy czasowe pracy Cervantesa obejmują lata 1492 - 1542 i zasadniczo można przyjąć, że dzieło ma trzech głównych bohaterów - Kolumba, Cortesa i Pizarra. Ich czyny są główną osią książki i są opisane najdokładniej. Składają się na to cztery wyprawy Kolumba, podbój Meksyku oraz zdobycie państwa Inków przez Hiszpanów, ale oczywiście w tle mamy też wielu innych bohaterów jak Juan Ponce de Leon, Diego de Almagro czy Hernando de Soto (szkoda, że autor omówił wyprawę tylko do jego śmierci w 1542 roku). Jednak nie jest to tylko opowieść o żądnych łupach mężczyznach. Cervantes szerzej przedstawia też całą "otoczkę" związaną z podbojem oraz problemy, które narodziły się w związku z tym. Na pierwszy plan wysuwa się tutaj znany obrońca Indian - Bartolome de Las Casas, ale Cervantes ogólnie opisuje problem stosunku do Indian, działalność zakonów żebraczych w Meksyku czy generalnie kwestię prawodawcze w stosunku do nowych terytoriów i próby ujęcia tego w jakieś formy legislacyjne. Przy okazji jest to też obiektywna książka. Cervantes oczywiście nie broni konkwistadorów, ale pokazuje skomplikowany świat w jaki wkroczyli, który nie był jednolity, lecz wewnętrznie skłócony, co umożliwiło Hiszpanom podbój. Autor zauważa, że nawet dziś w Ameryce Łacińskiej dyskurs dotyczący w miarę współczesnych wydarzeń można sprowadzić do tego, że winni byli konkwistadorzy. Książka Cervantesa pokazuje jednak, że nie jest to kwestia jednoznaczna, a duch zdobywców wciąż unosi się nad obiema Amerykami.
"Pokażcie mi testament Adama!" miał powiedzieć król Francji Franciszek I na wieść o zagarnięciu przez jego kaprów hiszpańskiej karaweli transportującą z Meksyku skarby zdobyte przez Cortesa i jego ludzi, ale kto nigdy nie lubił czytać o przygodach konkwistadorów niech pierwszy rzuci kamieniem. Bo to w końcu wdzięczny temat rozpalający wyobraźnię, obok którego trudno przejść...
więcej mniej Pokaż mimo toKsiążka opowiada o dwóch starciach: pod Monongahelą i pod Bushy Run, które były częścią dwóch konfliktów, odpowiednio Wojny Siedmioletniej i Powstania Pontiaka. Autor napisał już pozycję o Szaunisach, więc nie dziwi, że w tej publikacji sporo miejsca poświęcono zwłaszcza Indianom. Na podstawie tych dwóch starć Marcin Pejasz pokazuje w jaki sposób toczono starcia w Ameryce Północnej oraz jakie trudności czekały na europejskie armie, które musiały stanąć do boju z rdzennymi mieszkańcami kontynentu. Wbrew obiegowej opinii, według autora w polskiej historiografii obraz wojskowości indiańskiej jest niepełny, Pejasz wskazuje chociażby na sztukę oblężniczą czy taktykę Indian w boju, która potrafiła narobić Europejczykom sporo problemów. Ponadto, autor charakteryzuje stosunki między Francuzami, Brytyjczykami a Indianami, opisuje kolonialne armie, a także w krótki sposób omawia inne działania wojenne podczas Wojny Siedmioletniej i Powstania Pontiaka. Tytułowe bitwy zostały przedstawione w bardzo dobry, plastyczny sposób. Szkoda tylko, że jak zwykle korekta w Inforcie jest fikcyjna, w tekście trafia się sporo dziwnych sformułowań typu "przyjrzeć się wadą i zaletą fortu"; "18 z 15 oficerów awangardy już nie żyło"; "odział wsparcie po chwili dał za wygraną". Cała reszta jest charakterystyczna dla wydawnictwa, książka zawiera sporą liczbę ilustracji oraz osiem map. Pozycję można z czystym sumieniem polecić nie tylko fanom "Ostatniego Mohikanina".
Książka opowiada o dwóch starciach: pod Monongahelą i pod Bushy Run, które były częścią dwóch konfliktów, odpowiednio Wojny Siedmioletniej i Powstania Pontiaka. Autor napisał już pozycję o Szaunisach, więc nie dziwi, że w tej publikacji sporo miejsca poświęcono zwłaszcza Indianom. Na podstawie tych dwóch starć Marcin Pejasz pokazuje w jaki sposób toczono starcia w Ameryce...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-11-16
Kiedy słyszymy słowo "konkwistador", naturalnie kojarzy się nam ono z hiszpańskimi awanturnikami takimi jak Cortes czy Pizarro. Jest to całkiem poprawne myślenie, gdyż samo słowo pochodzi z języka kastylijskiego i raczej nie odnosimy go do Portugalczyków. Marian Małowist w swojej książce porusza kwestie portugalskich żeglarzy i odkrywców, których los zaprowadził do Afryki i Azji. Ze względu na swoją łupieżczą działalność nazywając ich konkwistadorami dostrzegając w nich protoplastów późniejszych awanturników. Sama książka skupia się na przyczynach ekspansji portugalskiej, najpierw na Maderę, Azory czy Wyspy Kanaryjskie, a później coraz dalej wzdłuż Afryki i jeszcze dalej do Azji. Jak to się stało, że mały i biedny wówczas kraj odkrył tyle nieznanych wtedy lądów i krain? Wszak trzeba pamiętać, że jeszcze prawie pół wieku przed wyprawą Vasco da Gamy, Portugalczycy ledwie zapuszczali się za przylądki leżące na wysokości Sahary. Podsumowując praca Mariana Małowista skupia się na przyczynach i przebiegu portugalskiej ekspansji kolonialnej od początku XV wieku do śmierci wicekróla Indii Afonso de Albuquerque w 1515 roku.
Kiedy słyszymy słowo "konkwistador", naturalnie kojarzy się nam ono z hiszpańskimi awanturnikami takimi jak Cortes czy Pizarro. Jest to całkiem poprawne myślenie, gdyż samo słowo pochodzi z języka kastylijskiego i raczej nie odnosimy go do Portugalczyków. Marian Małowist w swojej książce porusza kwestie portugalskich żeglarzy i odkrywców, których los zaprowadził do Afryki i...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-12-07
Słowa uznania dla autora za wielki trud włożony w napisanie tej pracy. Podróż po Afganistanie, odwiedzanie pól bitew czy poszukiwanie materiałów do książki w chwili kiedy akurat po raz kolejny w tym kraju trwała wojna z pewnością były bardzo trudne. Relacje brytyjskich oficerów i cywilów, materiały archiwalne zgromadzone w Indyjskim Archiwum Państwowym, afgańskie kroniki, czy wreszcie wspomnienia tytułowego króla, czyli Szacha Szudży sprawiają, że język w książce jest niezwykle barwny i urozmaicony. Nawet wykłuwanie oczu jest u Szkota opisane poetycko. Akcja książki opiera się na Szachu Szudży, który po porażce w bitwie pod Nimlą w 1809 roku musiał uciekać z Afganistanu i zdać się na łaskę Brytyjczyków. Po trzydziestu latach, przy czwartej próbie powrotu, w końcu król powrócił do Kabulu. Polskich czytelników z pewnością zainteresuje wątek szlachcica z Wilna, Iwana Witkiewicza, który wraz z sir Alexandrem Burnesem, rozpoczęli to, co Anglicy nazywają "Wielką Grą" a Rosjanie "Turniejem Cieni". Dyplomatyczne i szpiegowskie przepychanki wywołały w Londynie taki strach przed Rosjanami, że wraz z szachem do Kabulu wkroczyły wojska brytyjskie, co później doprowadzi do wybuchu powstania i kompromitacji Brytyjczyków. Książka dobrze opisuje działania militarne podczas wojny, pokazuje także życie codzienne Brytyjczyków w Kabulu, poznajemy mentalność i kulturę plemion afgańskich. Książka ta jest więc nie tylko dla historyków, ale także dla tych, którzy lubią tematykę szeroko pojętego Wschodu. Przy okazji zawsze można się pośmiać z ignorancji Brytyjskich urzędników i dowodców.
Słowa uznania dla autora za wielki trud włożony w napisanie tej pracy. Podróż po Afganistanie, odwiedzanie pól bitew czy poszukiwanie materiałów do książki w chwili kiedy akurat po raz kolejny w tym kraju trwała wojna z pewnością były bardzo trudne. Relacje brytyjskich oficerów i cywilów, materiały archiwalne zgromadzone w Indyjskim Archiwum Państwowym, afgańskie kroniki,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Minęło 31 lat, kiedy to Państwowy Instytut Wydawniczy wypuścił na polski rynek książkę Alana Mooreheada Nad Nilem Białym i Błękitnym. Pozycja ta ukazała się wówczas w znanej serii Rodowody Cywilizacji. W 2016 roku, Wydawnictwo Zysk i S-Ka, także wydało publikację australijskiego pisarza.
Polskie wydanie książki Nad Nilem Błękitnym i Białym to kompilacja dwóch publikacji Alana Mooreheada: Nilu Białego(The White Nile) wydanego w 1960 roku oraz Nilu Błękitnego(The Blue Nile) opublikowanego dwa lata później, w 1962 roku. Podobnie jak w poprzednim wydaniu, polski wydawca połączył oba tomy w jedną całość, stosując się do chronologii wydarzeń, a nie do chronologii publikacji.
Tematem książki jest okres od 1798 do 1900 roku, a główną osią fabuły jest rzeka Nil i próby poszukiwań jego źródeł. Pierwsza część książki poświęcona jest Nilowi Błękitnemu. W tym fragmencie autor opisuje kilka ekspedycji: wyprawę Jamesa Bruce'a w latach 1768-1773, egipską kampanię Napoleona Bonaparte, podbój Sudanu przez wojska Muhammada Aliego oraz brytyjską interwencję w Etiopii zakończoną zdobyciem Mekdeli w 1868 roku.
Tom poświęcony Nilowi Białemu osadzony jest w latach 1856-1900 i opisuje wyprawy Richarda Burtona, Johna Hanninga Speke'a, Samuela Bakera, Henry'ego Mortona Stanleya czy Davida Livingstone'a. Sporo miejsca Moorehead poświęcił również powstaniu Mahdiego oraz oblężeniu Chartumu i bohaterskiej śmierci generała Charlesa Gordona.
Sporą zaletą książki jest niezwykle barwny język autora, który sprawia, że czytanie tej pozycji jest wielką przyjemnością. Warto zauważyć, że Moorehead nie ogranicza się tylko do opisów przemarszów podróżników czy wypraw wojennych. Poza wymienionymi wyżej informacjami, można odnaleźć sporo informacji o państwach środkowoafrykańskich czy handlu niewolnikami. Czasem wręcz można odnieść wrażenie, że Australijczyk zbacza z głównego tematu, ostatecznie jednak te dygresje nie są wadą, lecz zaletą książki. Dziennikarz często cytuje i komentuje wspomnienia podróżników, wskazuje na nieścisłości i kłamstwa w ich relacjach lub potwierdza ich prawdomówność. Niestety, autor w kilku miejscach nie ustrzegł się błędów merytorycznych. W czasie kampanii egipskiej Napoleona błędnie nazywa Bracevicha konsulem francuskim w Egipcie(w rzeczywistości był tłumaczem konsula Magallona), niepoprawnie tytułuje Jacquesa Menou gubernatorem Aleksandrii czy też mylnie oblicza wiek Muhammada Alego w 1838 roku.
Książka zawiera trzy ogólne mapy: schemat Nilu, Nil Biały i Nil Błękitny. Niestety, wszystkie trzy są bardzo nieprecyzyjne i nie pozwalają na dokładne śledzenie losów ekspedycji. Ponadto zdarza się, że miejscowości w tekście oraz na mapie są inaczej zapisane, na przykład: Massaua – Masawwa, Metema – Metemma. W ogóle można odnieść wrażenie, iż transkrypcje niektórych nazw są błędne i nie odpowiadają tym powszechnie obowiązującym w polskiej literaturze, na przykład Marabou zamiast Marabut, Faszuda zamiast Faszoda. Całość dopełnia 87 ilustracji.
Nowe wydanie praktycznie niczym nie różni się od poprzedniego. Zmianie uległy jedynie ilustracje oraz okrojono książkę o indeks. Nawet „wybrana bibliografia polska” po 31 latach nie uległa żadnej aktualizacji. Znakiem czasu jest dołączona do książki płyta z filmem Wojciecha Cejrowskiego.
Książka ta jest fascynującą podróżą poprzez XIX-wieczną Afrykę, którą można odbyć z najsłynniejszymi eksploratorami tamtej epoki. Szkoda jednak, że wydawnictwo postawiło na minimalizm i w żaden sposób nie ulepszyło poprzedniego wydania, decydując się chociażby na stworzenie map z dokładnie odtworzonymi trasami wypraw podróżników czy armii, co przy książce o takiej tematyce wydaje się rzeczą niezbędną. Dodatkowo, pozbawienie książki indeksu uważam za spory błąd, który nie powinien mieć miejsca.
Minęło 31 lat, kiedy to Państwowy Instytut Wydawniczy wypuścił na polski rynek książkę Alana Mooreheada Nad Nilem Białym i Błękitnym. Pozycja ta ukazała się wówczas w znanej serii Rodowody Cywilizacji. W 2016 roku, Wydawnictwo Zysk i S-Ka, także wydało publikację australijskiego pisarza.
Polskie wydanie książki Nad Nilem Błękitnym i Białym to kompilacja dwóch publikacji...
2016-11-20
Z niecierpliwością czekałem na tę pozycję i niestety czuję się trochę rozczarowany. Tematyka arcyciekawa, mieszająca się z pojęciem Wielkiej Gry, a jednocześnie gdzieś w tle polscy zesłańcy, walczący w carskiej armii. U nas to wciąż temat słabo znany, który wymaga dalszych publikacji, dlatego wydawało mi się, że książką o rosyjskiej ekspedycji do Chiwy, będzie ciekawym posunięciem w tym kierunku, zwłaszcza, że szerszej publiczności ta wyprawa, może być znana z powieści Elżbiety Cherezińskiej "Turniej Cieni".
Niestety, nie trzeba być historykiem, żeby znaleźć w książce wpadki. Autor przykładowo myli Lwa Aleksiejewicza Perowskiego z Lwem Nikołajewiczem Perowskim i łączy losy obu postaci. Błąd może nie taki straszny, ale z pewnością razi, kiedy czytamy, że bohater urodzony w 1816 roku brał udział w wojnach napoleońskich. Niektóre zdania brzmią po prostu dziwnie i nielogicznie, jeśli do tego dodamy, że na jednej stronie obok siebie, zdarzają się różne wersje nazwisk i do tego żadna nie jest poprawna(Jems/James Abott/Abbot zamiast James Abbott), to niestety, ale odbiór tekstu jest dosyć kiepski. Takich błędów niestety jest w książce więcej.
Mapy nie ułatwiają lektury. Jedna z nich całkowicie odbiega od tematyki książki i przedstawia Państwo Chorezmszachów w latach 1190-1220, co nie ma żadnego znaczenia dla tekstu w książce. Reszta map jest zbyt ogólna i nie pozwala na dokładne śledzenie losów opisywanych wypraw.
Widać, że książki nie pisał zawodowy historyk i to jest oczywiście do przyjęcia, mam jednak wrażenie, że po prostu większa odpowiedzialność w tym wypadku spoczywa na korekcie, a że merytorycznej korekty nie było, to niestety pojawiają się kwiatki w tekście.
Z niecierpliwością czekałem na tę pozycję i niestety czuję się trochę rozczarowany. Tematyka arcyciekawa, mieszająca się z pojęciem Wielkiej Gry, a jednocześnie gdzieś w tle polscy zesłańcy, walczący w carskiej armii. U nas to wciąż temat słabo znany, który wymaga dalszych publikacji, dlatego wydawało mi się, że książką o rosyjskiej ekspedycji do Chiwy, będzie ciekawym...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-09-04
Książka Tomasza Greniucha opowiada o działaniach wojennych w Natalu, podczas II wojny burskiej. Z pewnością trzeba docenić autora za podjęcie dość egzotycznego tematu. Trzeba też przyznać, że jest to habek bardzo konkretny, gdzie gros miejsca jest poświęcone walkom w Natalu. Pierwsze dwa rozdziały mają charakter wprowadzający, później następuje porównanie sił walczących stron oraz charakterystyka Natalu i przygotowania obu stron do walk. Mimo, że widać sympatię autora do Burów, jest ona na szczęście na tyle dyskretna, że nie odbiera radości z czytania. Samą książkę czyta się bardzo dobrze, opisy walk są bardzo ciekawe i dynamiczne, często oparte na pamiętnikach i wspomnieniach żołnierzy, a także relacjach prasowych. Na minus(może nawet nie tyle autora, co korekty) trzeba zaliczyć kilka drobnych błędów językowych np. Winston Churchill uciekający z brytyjskiej niewoli; "hugonoci" czy "stracili sześciu zabitych i kilkudziesięciu zabitych". Wpadki te jednak nie wpływają jakoś szczególnie na pozytywny odbiór książki. Czytelnik dostaje ciekawy, mało znany temat, dodatkowo bez przydługiego wstępu czy lania wody.
Książka Tomasza Greniucha opowiada o działaniach wojennych w Natalu, podczas II wojny burskiej. Z pewnością trzeba docenić autora za podjęcie dość egzotycznego tematu. Trzeba też przyznać, że jest to habek bardzo konkretny, gdzie gros miejsca jest poświęcone walkom w Natalu. Pierwsze dwa rozdziały mają charakter wprowadzający, później następuje porównanie sił walczących...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-04-09
Brytyjczycy nazywali ją "Wielką Grą", Rosjanie - "Turniejem Cieni". Była to zimna wojna w wydaniu dziewiętnastowiecznym, której celem było panowanie nad Azją Środkową. Głównymi bohaterami książki są podróżnicy, żołnierze, szpiedzy, którzy najczęściej łączyli wszystkie te funkcje, aby wystrychnąć na dudka swoich znajomych po fachu zza granicy, ale także lokalnych watażków, którym obiecywali złote góry, protekcję czy fikcyjny sojusz. Niektórzy kończyli marnie jak Arthur Connoly i Charles Stoddart ścięci w Bucharze na rozkaz emira, któremu średnio opłacały się interesy z Brytyjczykami, inni ginęli na górskich szlakach z rąk bezimiennych bandytów, a niektórym z kolei pisana była sława, ordery i kariera.
Peter Hopkirk przenosi czytelnika w magiczny świat Azji Środkowej, baśniowych miast jak Samarkanda, licznych pustyni, które dziesiątkowały karawany, jak również górskich przełęczy pełnych ośnieżonych szczytów. Książkę czyta się niczym powieść awanturniczo-szpiegowską, w pięknym otoczeniu, gdzie agenci zdani są tylko na siebie. Autor chętnie sięga do relacji agentów, przedstawia opisy miast, władców, zwyczaje dyplomatyczne, których nieznajomość na pustyni mogła się skończyć tragicznie. Świetne są również opisy bitew, które czasami rozgrywały się kilka tysięcy metrów nad poziomem morza w bajkowej scenerii gór Pamiru czy Hindukuszu. Autor chętnie skupia się również, aby przedstawić sylwetki naszych podróżników-agentów, dzięki czemu nie są oni anonimowymi postaciami. Interesujące są również polskie wątki w postaciach Jana Witkiewicza i Bronisława Grąbczewskiego. Lektura jest cholernie wciągająca, piasek pustyni czy zimny wiatr jest odczuwalny na każdej stronie książki. Pozycja zawiera 20 ilustracji oraz kilka map.
Brytyjczycy nazywali ją "Wielką Grą", Rosjanie - "Turniejem Cieni". Była to zimna wojna w wydaniu dziewiętnastowiecznym, której celem było panowanie nad Azją Środkową. Głównymi bohaterami książki są podróżnicy, żołnierze, szpiedzy, którzy najczęściej łączyli wszystkie te funkcje, aby wystrychnąć na dudka swoich znajomych po fachu zza granicy, ale także lokalnych watażków,...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-08-18
Nialla Fergusona odebrałem jako apologetę imperium brytyjskiego. Jak wielu ludzi, z pewną nostalgią wspomina stare, dobre czasy swojego kraju. Pomimo oczywistej sympatii do państwa, autor nie pomija również wstydliwych momentów historii, wspominając o niewolnictwie czy obozach koncentracyjnych tworzonych podczas wojen burskich. Autor szuka odpowiedzi na pytanie czy imperium było dobre czy złe i choć wspomina, że jego zdaniem, państwo przyniosło więcej korzyści niż szkód, to jednak nie stawia on wielu kategorycznych sądów na ten temat, raczej pozostawiając odpowiedź pod rozwagę czytelnikowi. Sama książka koncentruje się na kilku obszarach: handel, kolonizacja, misjonarze i podróżnicy, administracja, wojna. Przez książkę przewija się szereg znanych postaci i to na ich podstawie i ich oczami autor przedstawia imperium. Nie brakuje chociażby Davida Livingstone'a, Roberta Burnsa, czy Henry'ego Morgana. W kwestiach militarnych też jest ciekawie, bo autor przedstawia również szereg mniej oklepanych konfliktów jak powstanie sipajów, wojna angielsko-abisyńska. Dużo miejsca autor poświęca zagadnieniom ekonomicznym, w czym pomagają liczne wykresy umieszczone na łamach książki. Do pełni szczęścia w zasadzie brakuje jakichś bardziej kategorycznych wniosków. Fajnie, że autor umieszcza w tekście dużo ciekawostek dotyczących funkcjonowania państwa, ale też z drugiej strony wiele tematów podjętych przez Fergusona nie zaskoczy osoby choć trochę interesującej się historią Wielkiej Brytanii. Dyskusja czy imperium brytyjskie było dobre czy złe będzie trwała nadal, a książka Fergusona z pewnością jej nie kończy. Pozycja zawiera 12 wykresów, 9 map oraz indeks nazwisk.
Nialla Fergusona odebrałem jako apologetę imperium brytyjskiego. Jak wielu ludzi, z pewną nostalgią wspomina stare, dobre czasy swojego kraju. Pomimo oczywistej sympatii do państwa, autor nie pomija również wstydliwych momentów historii, wspominając o niewolnictwie czy obozach koncentracyjnych tworzonych podczas wojen burskich. Autor szuka odpowiedzi na pytanie czy imperium...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-03-29
Działania wywiadowcze zawsze mniej lub bardziej są objęte tajemnicą, dlatego pod kątem metodologicznym trudno jest napisać rzetelną książkę na temat służb specjalnych. Calder Walton poruszył to zagadnienie na podstawie odtajnionych kilka lat temu materiałów wywiadowczych. Nie jest to książka może spektakularna pod kątem fabularnym, brak tutaj jakichś opisów akcji w stylu Jamesa Bonda, natomiast autor pokazuje żmudną, codzienną rzeczywistość organizacji wywiadowczych, które notorycznie borykały się z problemami finansowymi czy kadrowymi. Jeśli chodzi o ramy czasowe to praca przedstawia działalność brytyjskiego wywiadu do lat sześćdziesiątych dwudziestego wieku i koncentruje się głównie na roli wywiadu podczas dekolonizacji Imperium Brytyjskiego. Z tego też powodu Walton opisuje jak wyglądały struktury organizacji szpiegowskich w koloniach, jakie stosowały metody w terenie, jak wyglądała ich kampania o serca i umysły w chwilach kryzysowych. Autor postanowił przedstawić i porównać brytyjskie działania wywiadowcze w takich rejonach świata jak Palestyna, Gujana Brytyjska, Indie, Cypr, Malaje, Ghana czy Kenia, często pokazując charakterystyczne sposoby walki(jak bomby w dziełach Szekspira czy listach stosowane przez syjonistycznych terrorystów) oraz imperialnej reakcji (przenikanie do struktur wrogich organizacji, metody tortur, przesłuchań itp.). Imperium często nie potrafiło zdefiniować problemu z jakim przyszło im się mierzyć w poszczególnych częściach świata, a wadą było również brak wyciągnięcia wniosków z przeprowadzonych już operacji. Pod tym kątem można chyba uznać obiektywizm i rzetelność książki, bo prezentuje ona często działalność brytyjskiego wywiadu jako kompletną klapę.
Działania wywiadowcze zawsze mniej lub bardziej są objęte tajemnicą, dlatego pod kątem metodologicznym trudno jest napisać rzetelną książkę na temat służb specjalnych. Calder Walton poruszył to zagadnienie na podstawie odtajnionych kilka lat temu materiałów wywiadowczych. Nie jest to książka może spektakularna pod kątem fabularnym, brak tutaj jakichś opisów akcji w stylu...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-04-13
2021-07-09
Obecne wydanie to kolejne już wznowienie książki polskiego dziennikarza Kazimierza Dziewanowskiego, która powstała w latach 80-tych XX wieku. Pozycja poświęcona jest Imperium Brytyjskiemu, jego początkom oraz rozkwitowi, którego koniec autor wyznacza na wojny burskie. Na pewno zaletą książki jest warstwa literacka, Dziewanowski w znakomity sposób przedstawia postacie dzięki którym Wielka Brytania stała się mocarstwem. Mamy więc przedstawionych korsarzy jak Francis Drake czy Henry Morgan, podróżników jak James Cook czy wojskowych jak Robert Clive. Autor w swoich rozważaniach nie skupia się na polityce wewnętrznej państwa, lecz przedstawia dzieje imperium z perspektywy kolonialnej, dlatego opisano takie wydarzenia jak powstanie Kanady, zdobycie Cejlonu oraz Birmy, podbój Indii, bunt Sipajów czy dzieje Australii. Jest to też próba odpowiedzenia na pytanie jak to się stało, że to Brytyjczykom przypadła misja cywilizowania świata, stąd też sporo miejsca poświęcono podstawom teoretycznym imperium oraz temu jak sami Brytyjczycy postrzegali kolonie i jak chcieli nad nimi panować. Książkę czyta się jednym tchem, akurat opowieści o piratach, podróżnikach czy urzędnikach Kompanii Wschodnioindyjskiej przeważnie są niezwykle barwne, więc trudno byłoby tutaj coś zepsuć, ale nie powinno nam to przysłaniać pewnych wad. Pomimo dość sporej objętości (ponad 700 stron) autor pominął wiele istotnych wydarzeń, z czego zresztą sam Dziewanowski zdawał sobie sprawę. Dziennikarz raczej też nie interesował się sferą gospodarczą państwa, z dodatków czytelnik dostaje ledwie dwie mapy, więc z pewnością temat nie jest jeszcze wyczerpany w polskojęzycznej historiografii.
Obecne wydanie to kolejne już wznowienie książki polskiego dziennikarza Kazimierza Dziewanowskiego, która powstała w latach 80-tych XX wieku. Pozycja poświęcona jest Imperium Brytyjskiemu, jego początkom oraz rozkwitowi, którego koniec autor wyznacza na wojny burskie. Na pewno zaletą książki jest warstwa literacka, Dziewanowski w znakomity sposób przedstawia postacie dzięki...
więcej mniej Pokaż mimo to
Książka przedstawia epizod z amerykańskiej wojny domowej - zakończone amerykańskim sukcesem oblężenie Yorktown. Zanim jednak przejdziemy do tytułowej batalii to autorzy prezentują nam wydarzenia roku 1780 i 1781 - kampanię w Karolinie Południowej oraz działania w Wirginii poprzedzające oblężenie miasta. Co ciekawe, autorzy omawiają zarówno działania lądowe jak i na morzu. W tego typu książce nie mogło oczywiście zabraknąć również omówienia armii walczących stron - brytyjskiej, amerykańskiej, francuskiej czy niemieckiej (heskiej). Jak na standardy wydawnictwa jest to całkiem poprawna książka. Co prawda przytrafiają się autorom rozmaite wpadki (na przykład najpierw piszą, że Charleston dwukrotnie oparł się siłom brytyjskim - w latach 1776 i 1778, żeby stronę dalej przeczytać, iż działo się to w latach 1776 i 1779), nie brak również literówek w nazwiskach bohaterów omawianych wydarzeń, ale generalnie oczy nie bolą podczas lektury, co jestem w stanie docenić i sprawia, że nie mam nic przeciwko, żeby autorzy pokusili się o kolejną pozycję dotyczącą amerykańskiej wojny o niepodległość.
Książka przedstawia epizod z amerykańskiej wojny domowej - zakończone amerykańskim sukcesem oblężenie Yorktown. Zanim jednak przejdziemy do tytułowej batalii to autorzy prezentują nam wydarzenia roku 1780 i 1781 - kampanię w Karolinie Południowej oraz działania w Wirginii poprzedzające oblężenie miasta. Co ciekawe, autorzy omawiają zarówno działania lądowe jak i na morzu. W...
więcej Pokaż mimo to