-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant12
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Biblioteczka
"Macedońska machina wojenna 359-281 p.n.e." to niezwykle wnikliwa i zarazem interesująca książka poświęcona macedońskiej wojskowości. Warto na wstępie zauważyć, że nie jest to kolejna pozycja omawiająca podboje Aleksandra Wielkiego, ale spojrzenie na armię macedońską jako instytucję - innowacyjną i będącą wzorem dla kolejnych armii świata. Karunanithy omawia takie kwestie jak szkolenie wojskowe Macedończyków, ich ubiór, uzbrojenie metody pozyskiwania koni, marsze, obozy, medycyna, nagrody, namioty czy rozrywki żołnierzy. Ważnym aspektem poruszanym przez autora jest też miejsce macedońskiej machiny wojennej w militarnym świecie, ale też transfer wiedzy, czyli skąd swoje wzorce czerpali Macedończycy i co przejęły inne ludy, na przykład Rzymianie. Całość jest niezwykle dokładna, poparta licznymi rysunkami i ilustracjami. Mowa tu między innymi o mieczach, obojczykach księżycowych, tarczach czy narzędziach chirurgicznych. Trzeba też mieć sporo wyobraźni, żeby na planszach dostrzec wszystkie aspekty czy kolory, o których pisze Karunanithy. Oczywiście, trzeba pamiętać, że sporo też prezentowanych przez autora to mniej lub bardziej dokładne hipotezy, aczkolwiek sporo z nich wgląda niezwykle interesująco. Dosłownie jest to barwna książka, bo chociażby autor dużo miejsca poświęca kolorom noszonym przez macedońskich żołnierzy na swoich strojach czy na tarczach, ale nawet kolory końskich derek mogą służyć za oznaczenia szwadronów. "Macedońska machina wojenna 359-281 p.n.e." dla mnie na pewno okazała się pozycją odkrywczą, aczkolwiek trzeba brać pod uwagę, że nie jest to pozycja na początek przygody z historią wojskowości, bo dobrze znać chociażby ogólny zarys kampanii Aleksandra Wielkiego, a i poziom szczegółowości może przerazić niedzielnego czytelnika.
"Macedońska machina wojenna 359-281 p.n.e." to niezwykle wnikliwa i zarazem interesująca książka poświęcona macedońskiej wojskowości. Warto na wstępie zauważyć, że nie jest to kolejna pozycja omawiająca podboje Aleksandra Wielkiego, ale spojrzenie na armię macedońską jako instytucję - innowacyjną i będącą wzorem dla kolejnych armii świata. Karunanithy omawia takie kwestie...
więcej mniej Pokaż mimo toKlasyka pamiętnikarstwa wojennego. Historia Ksenofonta opowiada o konflikcie o perski tron między Cyrusem Młodszym a Artakserksesem II. Tego pierwszego wspierali greccy najemnicy, wśród których znajdował się Ksenofont. Autor opowiada drogę do bitwy pod Kunaksą oraz późniejszy odwrót do Grecji przez górskie szczyty Armenii. Nie są to może najlepsze pamiętniki jakie czytałem, ale sam wiek tych wspomnień, ich popularność, czy zapadające w pamięć fragment jak ujrzenie morza przez Greków sprawia, że "Wyprawa Cyrusa" do dziś się cieszy zainteresowaniem. Jak to w tego typu literaturze bywa, dostajemy opis wszystkich przeciwności losu z jakimi zmagali się żołnierze, problemy z żołdem, walkę z wrogiem, niesprzyjający teren, ale także opisy krain przez które przechodzili Grecy. Sporo jest zwłaszcza informacji na temat taktyki czy szeroko pojętej wojskowości. Podczas lektury zapoznałem się także z kontrowersjami dotyczącymi przekazu Ksenofonta odnośnie przebiegu bitwy pod Kunaksą czy ewentualnych prób rekonstrukcji trasy powrotu, ale uważam, że te rozważania historyków nie wpływają na pozytywny odbiór dzieła.
Klasyka pamiętnikarstwa wojennego. Historia Ksenofonta opowiada o konflikcie o perski tron między Cyrusem Młodszym a Artakserksesem II. Tego pierwszego wspierali greccy najemnicy, wśród których znajdował się Ksenofont. Autor opowiada drogę do bitwy pod Kunaksą oraz późniejszy odwrót do Grecji przez górskie szczyty Armenii. Nie są to może najlepsze pamiętniki jakie czytałem,...
więcej mniej Pokaż mimo to"Ruchome Święto" to zbiór kilkunastu tekstów dotyczących pobytu Ernesta Hemingwaya w Paryżu w latach 1921-1926. Poznajemy perspektywę amerykańskiego pisarza, który wraz z żoną i skromnymi możliwościami finansowymi przebywa we francuskiej stolicy. Pod pewnymi względami jest to typowy Hemingway. Spora ilość alkoholu, kawiarnie, jedzenie, ale też znajdziemy tu portrety kilku amerykańskich pisarzy - Ezra Pound, Francis Scott Fitzgerald czy Gertrude Stein. No i właśnie jest to też pokazanie amerykańskiego środowiska kulturalnego w Paryżu, w jaki sposób funkcjonowało, jak wyglądały ich znajomości, jak wyglądały kontakty między nimi. Podobały mi się też nawiązania sportowe, do kolarstwa, boksu czy wyścigów konnych. Teksty są dla mnie trochę nierówne. Niektóre są bardzo interesujące jak te poświęcone relacji z Fitzgeraldem i jego problemom zdrowotnym - komiczne, trochę ironiczne, napisane w bardzo dobrym stylu. Inne są z kolei typowo przeciętne, brzmią jak zwyczajna relacja z pobytu w mieście, tu wyprawa po książki, tu wypita kawa, w tych wypadkach jedyne co mi się podobało to oddanie klimatu powojennego Paryża.
"Ruchome Święto" to zbiór kilkunastu tekstów dotyczących pobytu Ernesta Hemingwaya w Paryżu w latach 1921-1926. Poznajemy perspektywę amerykańskiego pisarza, który wraz z żoną i skromnymi możliwościami finansowymi przebywa we francuskiej stolicy. Pod pewnymi względami jest to typowy Hemingway. Spora ilość alkoholu, kawiarnie, jedzenie, ale też znajdziemy tu portrety kilku...
więcej mniej Pokaż mimo toKsiążka posiada podobną konstrukcję jak inna pozycja autora - "Wiedeń 1913", czyli została podzielona na dwanaście rozdziałów, z których każdy odpowiada jednemu miesiącowi. Siłą rzeczy są to dość porównywalne pozycje, chociaż Paryż wypada moim zdaniem trochę słabiej niż Wiedeń. Oczywiście mamy tutaj multum postaci różnych narodowości ze świata nauki, polityki czy sztuki. Przewijają się więc Hannah Arendt, Ilia Erenburg, Arthur Koestler, Leon Blum, Coco Chanel, Vladimir Nabokov czy Josephine Baker. Wydaje mi się, że "Wiedeń 1913" bardziej koncentrował się na świecie sztuki, był bardziej hermetyczny. Tutaj Szarota koncentruje się na naprawdę wielu rożnych tematach począwszy od antysemityzmu poprzez konferencję w Monachium aż do mistrzostw świata w piłce nożnej czy do tematów filmowych lub piosenek Edith Piaf śpiewanych w roku 1938. Motywem przewodnim jest oczywiście Paryż. Niektórzy byli rdzennymi mieszkańcami tego miasta, jedni trafili tam dosłownie na chwilę jak Zygmunt Freud, inni na dłużej uciekając przed rządami swoich krajów. I chyba właśnie wątki dotyczące uchodźców, którzy trafili do Francji są najciekawsze. Poznajemy jak odnaleźli się w nowej rzeczywistości, jakie targały nimi rozterki i jak zmieniała się sytuacja międzynarodowa wokół nich. Poza tym, znów książka stała się dla mnie pewnego rodzaju inspiracją. Poszukiwałem wymienionych przez autora obrazów czy słuchałem wspomnianych przez niego piosenek, a kilka pozycji znów wpadło na listę do przeczytania.
Książka posiada podobną konstrukcję jak inna pozycja autora - "Wiedeń 1913", czyli została podzielona na dwanaście rozdziałów, z których każdy odpowiada jednemu miesiącowi. Siłą rzeczy są to dość porównywalne pozycje, chociaż Paryż wypada moim zdaniem trochę słabiej niż Wiedeń. Oczywiście mamy tutaj multum postaci różnych narodowości ze świata nauki, polityki czy sztuki....
więcej mniej Pokaż mimo toKsiążka bardzo ciekawa, aczkolwiek powinna nosić podtytuł "Wojny morskie Hellady oczami antycznych pisarzy". Autor we wstępie zaznaczył, że jest to praca popularnonaukowa, ale jeśli klasyfikować ją pod tym względem, to jest to popularnonaukowość jednak dość toporna. Temat jest arcyciekawy, ale Pasiut głownie kompiluje tekst na podstawie dzieł czterech historyków, no i ile nie ma w tym nic złego, to jednak mam wrażenie, że bardzo mało jest w tej książce samego autora. Pasiut zrezygnował z przypisów, w bibliografii brak jest jakichkolwiek opracowań, nie poznamy poglądów innych współczesnych historyków na poszczególne zagadnienia, nie mówiąc już o jakiejkolwiek polemice. Generalnie brak mi tutaj trochę takiej morskiej otoczki. Przydałby się jakiś rozdział o greckich okrętach, taktyce, uzbrojeniu, werbunku marynarzy, no cokolwiek co wprowadziłoby czytelnika w ten morski świat Hellady. O ile jeszcze ilustracje mogę przeboleć, to mapy są kiepskie i jest ich za mało. Podczas lektury posiłkowałem się atlasem Veitha i Kromayera, a już w ogóle rozwaliła mnie mapka Hellespontu i Chersonezu Trackiego, w której nie wiadomo po co zaznaczono krzyżykiem przypuszczalne miejsce bitwy pod Granikiem (starcie to nie mieści się w ramach czasowych książki i nie ma nic wspólnego z jej treścią). Generalnie, jeśli ktoś czytał Herodota, Diodora, Tukidydesa czy Ksenofonta, to może sobie lekturę tej książki podarować, bo nie znajdzie w niej nic nowego, jeśli ktoś tak jak ja antycznych źródeł nie czytał, to będzie w tam jakimś stopniu zadowolony, bo to jednak solidny przegląd starożytnej literatury w kontekście wojen morskich. To dobra książka, natomiast nie traktowałbym jej jako popularnonaukowej, to że nie ma w niej przypisów, jeszcze jej takową nie czyni.
Książka bardzo ciekawa, aczkolwiek powinna nosić podtytuł "Wojny morskie Hellady oczami antycznych pisarzy". Autor we wstępie zaznaczył, że jest to praca popularnonaukowa, ale jeśli klasyfikować ją pod tym względem, to jest to popularnonaukowość jednak dość toporna. Temat jest arcyciekawy, ale Pasiut głownie kompiluje tekst na podstawie dzieł czterech historyków, no i ile...
więcej mniej Pokaż mimo toKsiążka, jak autor sam informuje we wstępie, jest rozszerzoną i uzupełnioną o najnowszą literaturę wersją jego "Amidy 359", która ukazała się przed dobrymi kilkoma laty w serii "Historyczne Bitwy" wydawnictwa Bellona. Pozycja jest podzielona na sześć rozdziałów. Pierwsze dwa skupiają się na opisaniu rywalizujących ze sobą stron, czyli Imperium Rzymskiego od początku panowania Konstancjusza Chlorusa (293 r.) oraz Persji Sasanidów. Oba rozdziały zajmują praktycznie połowę książki, a zwłaszcza pierwszy z nich poświęcony Rzymowi przedstawiający liczne konflikty wewnętrzne czy los chrześcijan jest moim zdaniem zbyt długi, ale to w zasadzie moja jedyna negatywna uwaga. Kolejne fragmenty skupiają się już na wojskowości walczących stron oraz na wojnie 359-360 r, której najbardziej znanym epizodem było oblężenie Amidy. Do końcowych rozdziałów już się trudno przyczepić, a wspomniane zdobycie Amidy zostało napisane w interesujący i błyskotliwy sposób, zwłaszcza, że oparte mierze na przygodach i relacji Ammianusa Marcellinusa. No i jak zawsze z pewnym niepokojem sięgam po pozycje Infortu, to w tym wypadku autorowi należą się słowa uznania, że jego praca jest poprawnie napisana, bez literówek, cyfrówek czy innych gramatycznych lub ortograficznych fikołków.
Książka, jak autor sam informuje we wstępie, jest rozszerzoną i uzupełnioną o najnowszą literaturę wersją jego "Amidy 359", która ukazała się przed dobrymi kilkoma laty w serii "Historyczne Bitwy" wydawnictwa Bellona. Pozycja jest podzielona na sześć rozdziałów. Pierwsze dwa skupiają się na opisaniu rywalizujących ze sobą stron, czyli Imperium Rzymskiego od początku...
więcej mniej Pokaż mimo toKsiążka jest podzielona na trzy części. Pierwsza z nich dość ogólnie mówi o wojnie w Wietnamie, przyczynach jej niepowodzenia oraz odbiorze konfliktu przez amerykańskie społeczeństwo. Druga opowiada już o operacji Cedar Falls przeciwko tak zwanemu "żelaznemu trójkątowi". Jednym z jej elementów, na którym akurat najbardziej skupia się Schell był przymusowy exodus ludności do obozów. Autor pokazuje jak funkcjonowały takie osiedla, co jedzono, jak wyglądały kwestie pomocy humanitarnej. Trzecia opowieść to już historia jednego ze zniszczonych rejonów Wietnamu. Poznajemy ją z perspektywy amerykańskich pilotów, z którymi na akcje wyrusza także Schell. Autor opisuje jak wyglądają takie bombardowania od strony technicznej, jak wygląda namierzanie celów, współpraca z wojskami lądowymi. Sporo miejsca autor poświęca też w jaki sposób tworzono statystyki dotyczące zadawanych przez Amerykanów strat, no i przede wszystkim jak kuriozalnie często wyglądały takie poszczególne loty, w których walczono z wyimaginowanym przeciwnikiem. Jest to reportaż raczej dosyć specyficzny, mało jest tutaj żołnierzy, chociaż co jakiś czas poznajemy jakieś osobiste historie. Zdecydowanie najbardziej Schella interesował los zwykłych mieszkańców Wietnamu oraz postawa Amerykanów wobec nich, czyli jak w praktyce wyglądała batalia o serca i umysły Wietnamczyków.
Książka jest podzielona na trzy części. Pierwsza z nich dość ogólnie mówi o wojnie w Wietnamie, przyczynach jej niepowodzenia oraz odbiorze konfliktu przez amerykańskie społeczeństwo. Druga opowiada już o operacji Cedar Falls przeciwko tak zwanemu "żelaznemu trójkątowi". Jednym z jej elementów, na którym akurat najbardziej skupia się Schell był przymusowy exodus ludności...
więcej mniej Pokaż mimo toTrochę się już stęskniłem za Uniwersum Metro, lecz z wiadomych przyczyn nie dostajemy już rosyjskich opowieści na ten temat. Przyszedł więc czas na Paryż i jest to całkiem przyzwoita powieść. Madonna z Bac snuje wizję federacji rozmaitych stacji metra, wyrusza więc w drogę, aby znaleźć swoich zwolenników i przekonać ich do połączenia sił. Akcja rozgrywa się w podziemiach, przesuwamy się ze między stacjami, gdzie na naszych bohaterów czekają rozmaite przygody oraz intrygi. Lecz Madonna, to tylko jedna z postaci, a perspektyw jest kilka, bo są jeszcze dzieciaki jak Juss i Plaisance czy uciekająca przed pastorem Zorza. Ci, którzy lubią klimat i ciasnotę metra powinni być zadowoleni. Mamy tutaj bowiem połączenie znanych więc motywów jak wędrówka po podziemiach, militarne potyczki, intrygi polityczne, sekciarskie społeczności, tajne przejścia oraz sporą liczbę rozmaitych stworów. Co mi się jeszcze podobało? Kilka oryginalnych rozwiązań jak dzieci mające nadprzyrodzone zdolności czy procedura wyłonienia, bliskość rzeki, brud i brutalność samego metra, sporo akcji i strzelanin. Natomiast trzeba też spojrzeć na inne kwestie. Bohaterowie są trochę sztampowi, musimy mieć dzieci, silne postacie kobiece, no i oczywiście kogoś w typie mędrca, który jest przekaźnikiem wiedzy o dawnym świecie. Brutalność świata mi się podobała, ale też po pewnym czasie doszedłem do wniosku, że okrucieństwo to chyba jedyna rzecz jaką ma ta powieść do zaproponowania. W pewnym momencie robi się to przewidywalne, że na każdą kobietę w metrze w byle jakim zaułku czai się gwałciciel. Na pewno to dobrze, że "Paryż. Lewy brzeg" nie jest odgrzewanym kotletem. Jest to zgrabna powieść, chociaż niepozbawiona pewnych kalk czy schematów, jednak jeśli komuś znudziły się już wyjścia na powierzchnię i łażenie po rosyjskich pustkowiach, to na pewno w jakimś sensie jest to powrót do klasycznej formy Metra.
Trochę się już stęskniłem za Uniwersum Metro, lecz z wiadomych przyczyn nie dostajemy już rosyjskich opowieści na ten temat. Przyszedł więc czas na Paryż i jest to całkiem przyzwoita powieść. Madonna z Bac snuje wizję federacji rozmaitych stacji metra, wyrusza więc w drogę, aby znaleźć swoich zwolenników i przekonać ich do połączenia sił. Akcja rozgrywa się w podziemiach,...
więcej mniej Pokaż mimo toPrzyznam szczerze, że niewiele wiedziałem o panowaniu Septymiusza Sewera (żeby nie powiedzieć, że nic), lecz po lekturze pozycji Krzysztofa Królczyka czuję się niezwykle zadowolony. Książka skupia się na polityce zewnętrznej cesarza, której hasłem przewodnim było tytułowe "propagatio imperii", które możemy rozumieć jako poszerzanie granic państwa rzymskiego. Autor przedstawia w jaki sposób właśnie wyglądało ów powiększanie terytorium omawiając kampanie wojenne Septymiusza Sewera, tworzenie nowych prowincji, budowę umocnień czy stosunki dyplomatyczne z terytoriami znajdującym się poza granicami imperium rzymskiego. Geograficznie mowa o kilku regionach. Polityka wschodnia związana jest z dwiema wojnami partyjskimi jak i próbami zdobycia Hatry, a północna Afryka z budową nowej linii granicznej. Świetnie prezentuje się natomiast rozdział o posiadłościach położonych nad Morzem Czarnym i ich roli w rzymskim państwie, natomiast książkę wieńczy wyprawa Septymiusza Sewera do Brytanii. Trzeba również zwrócić na materiał źródłowy jaki wykorzystuje Krzysztof Królczyk, mowa bowiem o sporych ilościach materiałów epigraficznych i numizmatycznych, które są również prezentowane w książce. Przyznam, że po lekturze tej pozycji panowanie Septymiusza Sewera jawi się nie tylko jako niezwykle interesujące, ale również skuteczne, bowiem faktycznie realizował on tytułową ideę, a terytorium imperium rzymskiego osiągnęło wówczas swój największy rozmiar.
Przyznam szczerze, że niewiele wiedziałem o panowaniu Septymiusza Sewera (żeby nie powiedzieć, że nic), lecz po lekturze pozycji Krzysztofa Królczyka czuję się niezwykle zadowolony. Książka skupia się na polityce zewnętrznej cesarza, której hasłem przewodnim było tytułowe "propagatio imperii", które możemy rozumieć jako poszerzanie granic państwa rzymskiego. Autor...
więcej mniej Pokaż mimo to
Kris Kelvin przybywa z Ziemi na planetę Solaris. Praktycznie od razu uderza w czytelnika ponury nastrój tajemnicy i chaosu. Mieszkańcy zachowują się dziwnie, a Kelvin zauważa, że na stacji panuje spory bałagan, trudny do wyjaśnienia. A zaczną się dziać rzeczy jeszcze dziwniejsze. "Solaris" jest trudny do opisania, bo i sporo emocji towarzyszy lekturze. Mamy tutaj fragmenty spokojniejsze, romantyczne, oparte na relacji dwojga postaci czy też po prostu takie, kiedy bohater siedzi w bibliotece i czyta książki. Są też elementy filozoficzne, czasem momenty bardziej ekscytujące, w których pojawiają się zalążki akcji. Generalnie Lem pozostawia spore pole do interpretacji swojej powieści, to co się w niej dzieje można odczytywać na naprawdę wiele sposobów. Także finał jest tak skonstruowany, że pewnie czytelnicy będą mieli sporo własnych analiz końcówki powieści. Na pewno interesujący jest sam klimat stacji i planety Solaris. Interesujące są fragmenty, kiedy Kelvin przebywa w bibliotece i tak naprawdę przedstawia nam podstawy nauki zwaną solarystyką. Nie są to może porywające fragmenty, no i też poza pewnymi wyjątkami nie wpływają zbytnio na samą fabułę, ale w zasadzie należy docenić, to w jaki sposób Lem opisał ten świat.
Kris Kelvin przybywa z Ziemi na planetę Solaris. Praktycznie od razu uderza w czytelnika ponury nastrój tajemnicy i chaosu. Mieszkańcy zachowują się dziwnie, a Kelvin zauważa, że na stacji panuje spory bałagan, trudny do wyjaśnienia. A zaczną się dziać rzeczy jeszcze dziwniejsze. "Solaris" jest trudny do opisania, bo i sporo emocji towarzyszy lekturze. Mamy tutaj fragmenty...
więcej Pokaż mimo to