-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik235
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2018-05-30
2020-12-12
,,We wszystkich paranormalnych książkach, które przeczytałam i zrecenzowałam, nikt nie świecił w ten sposób. Niektórzy błyszczeli w słońcu. Inni mieli świetliste skrzydła. Ale nikt nie był cholernym, gigantycznym słońcem".
,,Obsydian" Jennifer L. Armentrout to chyba moje największe miłe zaskoczenie tego roku. Powieść należy do sekcji Paranormal Romance, a ja z reguły nie przepadam za romansami, bo dla mnie są nudne i tandetne, ale ze względu na moją małą słabość do przybyszów z innej planety, postanowiłam dać jej szansę. I skończyło się na tym, że się zakochałam w tej książce.
Nie da się ukryć, że bazuje ona na schematach typowych dla tego gatunku, co jest czasem bardziej lub mniej widoczne, zwłaszcza w relacji głównych bohaterów na początku, ale za to wątek paranormalny od razu skradł moje serce. Najpierw urzekł mnie sam pomysł, na przedstawienie obcych jako postaci, składających się z światła, co było wręcz majestatyczne i niemalże przepełnione boskością, niczym ze starych mitów i legend. Byłam zachwycona ich historią i wielkimi mocami, (które jak się okazało nie mają niewyczerpalnych źródeł energii, co w końcu brzmiało wiarygodnie na tle innych książek tego typu), ale chyba jeszcze bardziej spodobał mi się realizm ich życia na Ziemii. Bo co im po tych niezwykłych umiejętnościach, skoro tak naprawdę muszą się ukrywać i być podporządkowani tajnej organizacji, która tak naprawdę za nich decyduje o wszystkim?
Relacja love/hate między głównymi bohaterami, Katy i Daemon'em jest świetnie napisana. Ta chemia między nimi jest mega intensywna i dynamiczna, pełna pożądania i wzajemnego dogryzania sobie nawzajem. W końcu kto się czubi ten się lubi. Ale to by nie zagrało, gdyby bohaterowie nie byliby tak dobrze wykreowani. Katy bardzo polubiłam za jej prawdziwość i za to, że nie była tylko papierową postacią, ale bohaterką z krwi i kości. Kiedy Daemon pokazał jej kim jest naprawdę, ona nie będąc typową Bellą Swan, była automatycznie przerażona i fiksowała jeszcze przez długi czas, zanim zaakceptowała prawdę. Bo kto normalny by się nie bał, kiedy miałby do czynienia z czymś tak nierealnym? Albo kiedy na samym końcu, myślałam sobie, że pewnie będą razem, bo tak zawsze jest w takich książkach, to ona wyskakuje z tekstem: ,,Przez miesiące zachowywałeś się wobec mnie jak dupek. Nie możesz jednego dnia stwierdzić, że mnie lubisz, a ja o wszystkim zapomnę." A mi szczęka po prostu opadła, bo pomimo tego jak ją bardzo do niego ciągnęło, to ona nie będąc głupią lalą pamiętała, jak ją traktował i dała jasno do zrozumienia, że tak łatwo nie wybaczy. Ja byłam w szoku, bo się tego nie spodziwałam. Fakt, Daemon był dupkiem, który często traktował ją jak śmiecia, tym samym ją odtrącając, bo wiadomo żeby ją chronić przed tymi złymi i jestem naprawdę pod wrażeniem, że w tym wypadku ładna buzia nic nie zdziałała. Nie to co u wampirów. Zapowiada się ciekawy sequel.
Tak trochę nawiązuję w mojej opinii do ,,Zmierzchu", bo w książce było tego pełno i to w pełni zamierzone, ale z taką fajną dozą humoru, że nie mogłam się trochę nie ponabijać razem z autorką.
,,We wszystkich paranormalnych książkach, które przeczytałam i zrecenzowałam, nikt nie świecił w ten sposób. Niektórzy błyszczeli w słońcu. Inni mieli świetliste skrzydła. Ale nikt nie był cholernym, gigantycznym słońcem".
,,Obsydian" Jennifer L. Armentrout to chyba moje największe miłe zaskoczenie tego roku. Powieść należy do sekcji Paranormal Romance, a ja z reguły nie...
2020-07-05
W okresie dorastania, kiedy książki nie były jeszcze w centrum mojego zainteresowania, usłyszałam o ,,Zmierzchu" dopiero za sprawą filmu, nakręconego na postawie pierwszej części cyklu, który stał się fenomenem i podbił serca wielu nastolatek. Mnie osobiście jakoś specjalnie nie porwał, obejrzałam i podobało mi się, ale to wszystko, z resztą części było tak samo, dlatego kiedy weszłam w czytelniczy świat, jakoś nie za bardzo ciągnęło mnie do bliższego zapoznania się z tą serią. Aż w końcu na rynku, pojawiło się książka ,,Życie i śmierć" i po przeczytaniu opisu o dziwo, bardzo mnie zainteresowała, więc od razu trafiła na moją listę do przeczytania i....tkwiła tam aż do teraz. Jak to w naszym czytelniczym życiu bywa, po drodze pojawiały się o wiele ciekawsze pozycje, a ta rozpłynęła się gdzieś w tłumie. Musiała nadejść pandemia i brak dostępu do nowych książek z biblioteki, żebym zajrzała w końcu do e-booków na telefonie i przeczytała tę cegłę.
,,Życie i śmierć" bardzo mi się podobało. Szczególnie muszę pochwalić język, jakiego używa autorka, niezwykle lekki i przyjemny w odbiorze, dzięki czemu przeleciałam przez tę książkę jak burza. Odkładałam ją na półkę tylko jak już musiałam iść spać, bo w ciągu dnia nie mogłam się oderwać. Fabuła również świetna, mimo iż niektóre elementy pokrywały się z moją znajomością ,,Zmierzchu" z filmu, nie odbierało mi to radości z samego czytania. Chociaż nie powiem, że kiedy akcja działa się w szkole, w pewnym momencie miałam już dość, ponieważ czasami opisy tych wszystkich dni, jak Beau chodził na zajęcia albo siedział w stołowce, były tak liczne i szczegółowe, że czasami gubiłam się na tej osi czasu i wszystko mi się zlewało ze sobą. Autorka mogłaby to streścić w kilku zdaniach, zamiast przeciągać niektóre wydarzenia dodatkowo na kilka stron.
I mimo iż nie jestem wielką fanką narracji pierwszoosobowej, to w tym przypadku mi w ogóle nie przeszkadzała, ponieważ Beau to naprawdę cudowna postać, która zauroczyła mnie od samego początku swoim stylem bycia oraz charakterem.
Zmiana płci bohaterów, była jedną z głównych przyczyn, dla której sięgnęłam po tę książkę, ponieważ oglądając film Bella i Edward niezbyt przypadli mi do gustu, ale na szczęście Beau i Edythe okazali się bardzo fajnie wykreowanymi postaciami. Ubóstwiam po prostu te sytuacje, w których to nasz główny bohater z tym swoim zaskoczeniem na twarzy stawał się tą tzw. "damą w opałach", a jego księciem na białym koniu była wampirzyca, przewracająca oczami ilekroć tamten się dziwił, jak taka drobna istotna może mieć w sobie tyle siły i drapieżności. Było to niezwykle urocze i jednocześnie zabawne, ale dobrze wyważone, żeby nie było przesadzone w żaden sposób. Równie świetnie bawiłam się, przy tych wszystkich pozostałych momentach, gdy Edythe droczyła się z Beau albo przy konfrontacji z rodziną Cullen'ów, dzięki której jeszcze lepiej poznajemy świat wampirów. Archie jest tutaj zdecydowanie moim faworytem, po prostu tego chłopaka nie da się nie lubić. Nie ukrywam, że to właśnie ta druga połowa książki mi się najbardziej podobała, ponieważ w końcu zaczyna się dziać to, na co czekałam. Na dodatek to świetne zakończenie, na które tak liczyłam i nie zawiodłam się, ponieważ bardzo chciałam takiego finału. Jestem nim niezwykle usatysfakcjonowana. Czas poświęcony tej lekturze uważam za jak najbardziej udany!
W okresie dorastania, kiedy książki nie były jeszcze w centrum mojego zainteresowania, usłyszałam o ,,Zmierzchu" dopiero za sprawą filmu, nakręconego na postawie pierwszej części cyklu, który stał się fenomenem i podbił serca wielu nastolatek. Mnie osobiście jakoś specjalnie nie porwał, obejrzałam i podobało mi się, ale to wszystko, z resztą części było tak samo, dlatego...
więcej mniej Pokaż mimo to
,,Podwieczność" Brodi Ashton to książka wyjątkowa z ciekawym wykorzystaniem mitologii greckiej, która dostarczyła mi zarówno wiele emocji związanych z trzymającą w napięciu akcją, jak i momentami przymulenia, z powodu ględzenia i niepotrzebnego przedłużania. Spodziewałam się, że autorka bardziej pójdzie w tą fantastykę, a wątek miłosny będzie tylko dodatkiem, no ale mimo wszystko nie mogę powiedzieć, że jestem tą pozycją rozczarowana, ponieważ była naprawdę przyjemna w odbiorze. Szybko się czyta, nie ma jakoś specjalnie skomplikowanego słownictwa, a bohaterowie są nawet ciekawie wykreowani. Chociaż moje serce najbardziej podbił świat Podwieczności, który jest po prostu niezwykły, zarówno intrygujący, jak i mroczny, a przecież to dopiero jego przedsmak i w sumie nie mogę się doczekać na następne z nim spotkanie. Jestem ciekawa, jak autorka pociągnie to dalej.
,,Podwieczność" Brodi Ashton to książka wyjątkowa z ciekawym wykorzystaniem mitologii greckiej, która dostarczyła mi zarówno wiele emocji związanych z trzymającą w napięciu akcją, jak i momentami przymulenia, z powodu ględzenia i niepotrzebnego przedłużania. Spodziewałam się, że autorka bardziej pójdzie w tą fantastykę, a wątek miłosny będzie tylko dodatkiem, no ale mimo...
więcej Pokaż mimo to