-
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14 -
Artykuły
Zapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2020-12-20
2020-12-20
2020-12-08
2020-11-22
2020-09-17
"Turbulencja" to dobra ksiązka, z jednym małym "ale". Zacznijmy jednak od początku. Autor - pilot liniowy - czyli taki z samolotu pasażerskiego - oprowadza nas po świecie lotnictwa, krok po kroku. Dowiadujemy się mnóstwa faktów i ciekawostek, i w przeciwieństwie do analogicznej pozycji "Pilot ci tego nie powie" - wszystko jest z naszego, lokalnego podwórka. Możemy się dowiedzieć dlaczego samolot lata, kto jest za co odpowiedzialnym na lotnisku, oraz dlaczego pewne procedury są takie a nie inne. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie jeden mały fakt - o ile zarzucić panu kapitanowi umiejętności pilotażowych raczej nie można, o tyle okazuje się że nie każdy kto chce napisać książkę powinien to robić. Niestety. Literacko jest to dosyć prosta pozycja, a kroplę goryczy przelewały liczne wstawki w stylu: "więcej szczegółów na kanale youtube, obok jest kod qr, zeskanuj i obejrzyj". Nie wiem jak wielu odbiorców tej książki, ale ja po to po nią sięgnąłem, aby o tych tajnikach i ciekawostach przeczytać, a nie obejrzeć w internecie!
Niemniej jednak - pomijając te 2 minusy, książka powinna wylądować u każdego, kogo praca pilota choć trochę interesuje.
"Turbulencja" to dobra ksiązka, z jednym małym "ale". Zacznijmy jednak od początku. Autor - pilot liniowy - czyli taki z samolotu pasażerskiego - oprowadza nas po świecie lotnictwa, krok po kroku. Dowiadujemy się mnóstwa faktów i ciekawostek, i w przeciwieństwie do analogicznej pozycji "Pilot ci tego nie powie" - wszystko jest z naszego, lokalnego podwórka. Możemy się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-08-03
Kolejna kosmiczna pozycja ląduje na półce 'przeczytane'. Neil deGrasse Tyson zaprasza 2 innych, równie wybitnych astrofizyków (Michael J. Strauss oraz J. Richard Gott) do wspólnej podróży po świecie astrofizyki. Pomysł zrodzony na auli wykładowej, przekuty na pokaźnych rozmiarów książkę. I jest co czytać.
Możemy dowiedzieć się paru typowo barowych ciekawostek, choć jest ich mniej niż w innych publikacjach Tyson'a; ale zaraz potem jesteśmy zarzucani typowo fizyczną teorią. Trudną do zrozumienia, tak na pierwszy rzut oka.
Gdyby odpowiednio zmienić tytuł, trochę przeredagować, to książka mogłaby być podręcznikiem dla studentów do przedmiotu "Wstęp do astrofizyki 01'. Niestety, dla czytelników którym słowa takie jak kwant, relatywizm czy widmo promieniowania niewiele mówią, powinni spróbować swoich sił z innymi książkami (choćby z "Wszechświat w twojej dłoni" lub "Nie mamy pojęcia"). Tam autorzy wprowadzają czytelnika w świat nauki, jednak robią to delikatnie, subtelnie, obrazowo. A we "Witamy we wszechświecie" mamy niejako rzut na głęboką wodę, gdzie po pierwszych w miarę zrozumiałych stronach pojawiają się nowe pojęcia, terminy, wzory, teorie, zgadnienia. To wszystko trzeba przetrawić, co sprawia że nie jest to książka na 2 wieczory. 24 rozdziały, z których lepiej nie ruszać więcej niż 2-3 maksymalnie jednego dnia. Tematy, do których się wraca, żeby się upewnić, że dobrze rozumiemy daną teorię. To wszystko sprawia, że choć książka jest z gatunu popularnonaukowych, to według mnie w samej kategorii jest o poziom lub nawet dwa poziomy wtajemniczenia niż wiele innych pozycji, choćby tych wcześniej wymienionych. Ale jeżeli mieliście już styczność z astrofizyką - nie czekajcie, tylko sięgnijcie po tę pozycję. Choć momentami trudna, to sprawi że wasze patrzenie w gwiazdy będzie wyglądało zupełnie inaczej niż do tej pory.
Kolejna kosmiczna pozycja ląduje na półce 'przeczytane'. Neil deGrasse Tyson zaprasza 2 innych, równie wybitnych astrofizyków (Michael J. Strauss oraz J. Richard Gott) do wspólnej podróży po świecie astrofizyki. Pomysł zrodzony na auli wykładowej, przekuty na pokaźnych rozmiarów książkę. I jest co czytać.
Możemy dowiedzieć się paru typowo barowych ciekawostek, choć jest...
2020-04-03
Pan deGrasse Tyson jak zwykle w formie... Szkoda tylko, że po tylu latach od ukazania się oryginalnych felietonów autora.
Kosmiczne Rozterki to dużo luźniejsze podejście do tematów związanych z astrofizyką, mnóstwo ciekawostek i wyjaśnień wielu zagadnień, które mogły się pojawić w głowie po lekturze poprzednich książek autora. To przeplatająca się wiedza z poziomu fizyki kwantowej, atomów, wiązań, itp. oraz liczne luźne komentarze, w stylu czy ludzie mogą zniszczyć swoim zachowaniem ziemię, lub ... Nie, dalszych ciekawostek nie zdradzę.
Autor podejmuje też ryzykowne w mojej opinii próby zmierzenia astrofizyki z religiami, choć tutaj muszę przyznać - wychodzi obronną ręką. Ale to już nie raz nam pan Neil udowodnił, że wraz z ogromną wiedzą o kosmosie jest mądrym autorem pełnym szacunku dla drugiego człowieka.
Lekturę zdecydowanie polecam, czyta się szybko, przyjemnie, mimo takich dziwnych słów jak kwant, fuzja termojądrowa itp.
:)
Pan deGrasse Tyson jak zwykle w formie... Szkoda tylko, że po tylu latach od ukazania się oryginalnych felietonów autora.
Kosmiczne Rozterki to dużo luźniejsze podejście do tematów związanych z astrofizyką, mnóstwo ciekawostek i wyjaśnień wielu zagadnień, które mogły się pojawić w głowie po lekturze poprzednich książek autora. To przeplatająca się wiedza z poziomu fizyki...
2020-03-13
2020-01-31
Gemina. Tom 2 z kosmicznego (?) cyklu Kady i Ezry... Choć tutaj jest zupełnie inaczej. Forma pozostaje podobna, choć tym razem w porównaniu do illuminae jest nieco spokojniejsza, bardziej usystematyzowana - i choć wciąż jest to powieść napisana w formie dossier, to tym razem głównie mamy relacje z kamer, zapisy rozmów głosowych czy wydruki z czatów. Dodatkowych form jest raczej niewiele, co sprawia że pierwsza gwiazdka spada tej pozycji. O ile w pierwszym tomie było to szokujące, intrygujące; w przypadku Geminy napięcie trochę spada.
Treść od pierwszych stron buduje napięcie - jesteśmy świadkami normalnego życia na stacji Heimdall, widzimy codzienne rozterki głównych bohaterów, i ni stąd ni z owąd - BACH! zaczyna się akcja. Od tego momentu robi się już tylko ciekawiej, aż do ostatniej strony.
Pozycja zdecydowanie godna polecenia dla fanów książek sci-fun; raczej nie dla książkowych konserwatystów.
Gemina. Tom 2 z kosmicznego (?) cyklu Kady i Ezry... Choć tutaj jest zupełnie inaczej. Forma pozostaje podobna, choć tym razem w porównaniu do illuminae jest nieco spokojniejsza, bardziej usystematyzowana - i choć wciąż jest to powieść napisana w formie dossier, to tym razem głównie mamy relacje z kamer, zapisy rozmów głosowych czy wydruki z czatów. Dodatkowych form jest...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-02-21
Chyba najprościej byłoby napisać - cała Lackberg - czytając Złotą Klatkę, nie sposób nie zauważyć charakterystycznego dla niej stylu pisania - zaczynamy nieco chaotycznie, wplatamy wydarzenia z przyszłości/przeszłości; żonglujemy czasem, by z kolejnymi stronami poznawać kolejne elementy układanki... które i tak na końcu runą jak domek z kart.
Tym razem przenosimy się (w sumie to w przenośni i w powieściowej rzeczywistości) z małej mieściny do stolicy - zażywamy tam życia towarzyskiego, poznajemy zmieniającą się bohaterkę, jak wybory z przeszłości wpłynęły na jej przyszłe decyzje. Aż dochodzimy do momentu przełamania, i całkowitej zmiany. A potem to już leci!
Książka przyjemna, wciągająca, z mnóstwem akcji pobocznych i jeszcze dalszych pobocznych :)
Gwiazdki odjęte za przewidzenie finiszu, jak również zbyt wyimaginowane (tak, wszyscy wiemy że to tylko fikcja literacka)i niemalże nieprawdopodobne rozwinięcia akcji. Szczególnie po momencie kulminacyjnym. Ale i tak polecam :)
Chyba najprościej byłoby napisać - cała Lackberg - czytając Złotą Klatkę, nie sposób nie zauważyć charakterystycznego dla niej stylu pisania - zaczynamy nieco chaotycznie, wplatamy wydarzenia z przyszłości/przeszłości; żonglujemy czasem, by z kolejnymi stronami poznawać kolejne elementy układanki... które i tak na końcu runą jak domek z kart.
Tym razem przenosimy się (w...
Kolejne wizje Marca Elsberga, rodem zza "Czarnego Lustra". Tym razem jesteśmy świadkami odrobinę innej narracji niż w poprzednich książkach tegoż autora, gdzie oprócz wątków thrillerowych (pościgi, strzelaniny, walka na śmierć i życie, i tym podobne) mogliśmy poznać solidne zaplecze budujące klimat. W "Helisie" zastanawialiśmy się, czy ludzka ingerencja w DNA może się opłacić; "Blackout" - który uważam za majstersztyk tegoż autora - pokazuje możliwy kierunek ludzkości w przypadku całkowitego odcięcia od prądu. A "Chciwość"? Wydaje mi się, że do średniej jakości fabuły z gatunku 'kina akcji' Elsberg dołożył odrobinę, naprawdę ociupinkę, krztynę motywu pieniędzy. I niestety, zamiast skupiać się na możliwych rozwiązaniach z sytuacji patowej, jaka od pierwszych stron się rysuje, to gdzieś to zostało zepchnięte na dalszy plan. A szkoda, bo w książkach Elsberga najbardziej właśnie pociągało mnie jego opis problematyki współczesnego świata (uzależnienie od energii elektrycznej, kolejne kamienie milowe w genetyce czy uzależnienie od komórek); a cała fabuła wokół była tym finalnym szlifem w jego książkach.
Kolejne wizje Marca Elsberga, rodem zza "Czarnego Lustra". Tym razem jesteśmy świadkami odrobinę innej narracji niż w poprzednich książkach tegoż autora, gdzie oprócz wątków thrillerowych (pościgi, strzelaniny, walka na śmierć i życie, i tym podobne) mogliśmy poznać solidne zaplecze budujące klimat. W "Helisie" zastanawialiśmy się, czy ludzka ingerencja w DNA może się...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to