-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2019-10-30
2018-04-04
"Próbuje nie wyobrażać sobie, co mi robisz w swoich snach. Zastanawiam się, jak się tam znalazłam i czy mogę się z nich wydostać."
O książce tego typu bardzo trudno jest napisać "podobała mi się", więc napiszę prawdę - ta powieść przerażała mnie od początku do samego końca.
Przez cała lekturę czułam dokładnie to co główna bohaterka, lęk, strach, przerażenie, czułam się osaczona, nierozumiana i okropnie samotna. Element przemilczenia przez Clarissę tego co sie działo w jej życiu przez tak długi czas był troszkę nieracjonalny w moim mniemaniu, ale z drugiej strony autorka świetnie oddaje jak działa system prawny w dzisiejszych czasach i jak łatwo przestępca może uniknąć kary - co jest dość demotywującym aspektem.
Czytałam z zapartym tchem, mimo kilku przewidywalnych elementów, i troszkę rozczarowującego zakończenia, uważam, ze jest to lektura godna przeczytania, by chociażby zapoznać się ze zjawiskiem stalkingu. Aż do teraz przechodzą mi ciarki po plecach na myśl o Rafe. Polecam.
"Próbuje nie wyobrażać sobie, co mi robisz w swoich snach. Zastanawiam się, jak się tam znalazłam i czy mogę się z nich wydostać."
O książce tego typu bardzo trudno jest napisać "podobała mi się", więc napiszę prawdę - ta powieść przerażała mnie od początku do samego końca.
Przez cała lekturę czułam dokładnie to co główna bohaterka, lęk, strach, przerażenie, czułam się...
2019-04-18
Pierwszym tomom "Skazańca" towarzyszyły zawsze duże emocje za sprawa poczucia niesprawiedliwości jaka dotknęła Ropucha, jednak im nasz bohater jest starszy, tym mniej barwne stawało się jego życie - co absolutnie nie było zaskoczeniem. Już w tomie szóstym miałam wrażenie, że Żabikowski próbuje wypełnić luki informacjami politycznymi, które mimo, że miały swój wpływ na rzeczywistość we Wronieckim Zakładzie Karnym, to jednak były lekkim usypiaczem (szczególnie dla kogoś takiego jak ja - delikatnie ujmując nie lubiłam się z Historią czy WOS-em w szkole). Miałam duże obawy, że tutaj będzie tak samo i początek był troszkę toporny i szczerze rozumiem Johnego Alcatraz i jego awersję do fiksacji Ropucha (a może ta awersja wynika z tego, że moją Liczbą Życia jest szóstka?). Jednak kiedy Stanisław wraca po rozum do głowy ponowie trudno się oderwać od jego historii. Tymbardziej był mi bliski, bo jest to okres, w którym był w wieku mojego zmarłego rok temu dziadka, za którym bardzo tęsknię i Żabikowski stanowił swojego rodzaju namiastkę tego co utraciłam. W życiu bym się jednak nie spodziewała takiego zakończenia! Byłam przekonana, że TEN moment przyjdzie nam przeżyć wraz z ostatnim tomem a nic nie wskazywało by miało być inaczej gdyż dopiero pod koniec akcja znacząco przyspieszyła. To była bardzo wzruszająca dla mnie chwila, którą mocno przeżywałam i nadal przeżywam, ale co najważniejsze - czuję, że teraz Żabikowski ma pełne pole do popisu i liczę na fascynujące zakończenie. Panie Krzysztofie - brawo!
Pierwszym tomom "Skazańca" towarzyszyły zawsze duże emocje za sprawa poczucia niesprawiedliwości jaka dotknęła Ropucha, jednak im nasz bohater jest starszy, tym mniej barwne stawało się jego życie - co absolutnie nie było zaskoczeniem. Już w tomie szóstym miałam wrażenie, że Żabikowski próbuje wypełnić luki informacjami politycznymi, które mimo, że miały swój wpływ na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-01-04
"Death is normal. It’s part of the cycle. Death is what makes living so much more beautiful."
Szczerze... początek był kiepski. Co rusz nie rozumiałam postępowania Aldo - głównej bohaterki i nie mogłam uwierzyć, że B.N. Toler mogła naisać coś takiego, ale się zawzięłam i uznałam - przeczytam do końca, choćby nie wiem co, w końcu to paranormal spod ręki takiej autorki! Toler jest nieprzewidywalna, dlatego byłam przygotowana, że może być bardzo dobrze, albo średnio... ale nie TAK źle. Potem mniej więcej od połowy zaczyna się dziać konkretniej, pojawia się nowa postać, ale sytuacje dalej są coraz bardziej dziwne. Próbowałam sama rozgryźć co jest grane, ale za cholerę nic mi nie pasowało, myślę sobie - no jak nic walnę tą książką, bo to się kupy nie trzyma, aż nagle... dwa ostatnie rozdziały i wszystko jasne. No może nie do końca wszystko, bo wydaje mi się, że niektóre elementy były troche naciągane, ale Toler naprawde wybrnęła z sytuacji. Od razu z 4 gwiazdek wskoczyła na 7 i naprawdę nie mogę się doczekać drugiego tomu. Jesli ktoś z was zdecyduje się na "Healer" - nie zniechęcajcie się, dotrwajcie do końca, bo dopiero wtedy tak naprawdę obiektywnie mozna ją ocenić. Polecam, szczególnie fanom autorki.
"Death is normal. It’s part of the cycle. Death is what makes living so much more beautiful."
Szczerze... początek był kiepski. Co rusz nie rozumiałam postępowania Aldo - głównej bohaterki i nie mogłam uwierzyć, że B.N. Toler mogła naisać coś takiego, ale się zawzięłam i uznałam - przeczytam do końca, choćby nie wiem co, w końcu to paranormal spod ręki takiej autorki!...
2018-12-30
Oh... wow.
Laney Wylde jest zdecydowanie autorką, która okazała się dla mnie jednym z najbardziej niespodziewanych odkryć w tym roku. Po szokującej powieści "Never Touched" i promocji na Amazonie z darmowym pierwszym tomem jej serii "After Twelve", mimo goniącego mnie czasu uznałam, że przeczytam ją jeszcze w tym roku. Nie żałuję.
Laney pisze bardzo odświeżająco i niesterotypowo. Ta seria jeśli wszystko zostanie dobrze rozegrane może być naprawdę genialna, ale obawiam się, że niewiele osób będzie ją mogło docenić. Fabuła nie jest bardzo porażająca, ale styl Laney... to jest coś niesamowitego. Jest bezpośrednia, zabawna, prowadzi świetne dialogi, ciekawą fabułę, doprowadziła mnie do łez, kiedy najmniej się tego spodziewałam, potrafi napisać wątek romantyczny z minimalną ilością interakcji głównych bohaterów i to tak, że ogromnie im kibiuję, a nawet nie padło między nimi nawet jedno miałkie wyznanie uczuć. Potrafi nie zawalić historii romansem, wykreowała świetnych bohaterów, których lubię od pierwszej sekundy, a do tego motyw przewodni jako walka z niesprawiedliwością wymiaru sprawiedliwości... a może walka o sprawiedliwość, dla niesprawiedliwie osądzonych? Wszystko mi jedno, byle więcej książek z tej serii, bardzo proszę!
Oh... wow.
Laney Wylde jest zdecydowanie autorką, która okazała się dla mnie jednym z najbardziej niespodziewanych odkryć w tym roku. Po szokującej powieści "Never Touched" i promocji na Amazonie z darmowym pierwszym tomem jej serii "After Twelve", mimo goniącego mnie czasu uznałam, że przeczytam ją jeszcze w tym roku. Nie żałuję.
Laney pisze bardzo odświeżająco i...
2018-12-27
"Are we shards of the same soul, responsible for each other's sins, or entirely different people, pale copies of some long forgotten original?"
Debiut Stuarta Turtona okazał się dość sporym, bo ponad 500-stronicowym tomem, który odebrał mi kilka dni z życia. O ile zapowiedź książki była bardzo intrygująca to już sama powieść była na samym początku bardzo nużąca i mało klarowna. Czytając ją bez wcześniejszego przygotowania z pewnością nie brnęłabym w nią dalej tylko walnęła w kąt. Problemem dla mnie była duża ilość postaci, co nie jest u mnie niespotykane, bo ten sam problem miałam z "Grą o tron" i o ile na samym początku mamy listę osób obecnych na przyjęciu w domu Hardcastle'ów, to co jakiś czas wracanie to niej by skojarzyć kto jest kto było conajmniej denerwujące. Pod koniec jeszcze w miarę pamiętałam kto był kim, ale wiele osób również pozapominałam a to mocno odbiło się na odbiorze. Może gdyby autor obdarzył bohaterów jakimiś wymyślnymi imionami, to bym nie miała na co narzekać, a tak co chwile gdzieś jakaś postać uciekała mi z pamięci. Przez dość spory czas czytelnik jest tak jak głowny bohater pozostawiony w nieświadomośći i z czasem odkrywa co tak naprawdę się dzieje i o co chodzi w tym wszystkim... co nie było zbyt płynnie rozpisane, lecz raczej wyrywkowo, przez co pytania w głowie się mnożyły z każdym rozdziałem, a do tego trzeba było przecież śledzić historię i samemu spróbować rozwiązać zagadkę. Przyznam szczerze, że przez pierwszą połowę byłam lekko rozczarowana i już chciałam jak najszybciej skończyć tę cegłę i przeczytać coś lżejszego, ale potem jakby wszystko obróciło się na korzyść książki i już nie mogłam jej odłożyć. Nagle historia nabrała wyraźniejszego zarysu, a realia w jakich znalazł się Aiden były coraz bardziej intrygujące. Pan Turton napisał bardzo kompleksową, złożoną książkę, która zawiera w sobie trochę thrillera, kryminału, fantasy, dużo obyczajówki, ale także zagłębia się w elementy psychologiczne ludzkiej natury. Razem z zakończeniem, choć mocno przemęczyłam się z nią na początku, trudno było nie docenić pracy jak włożył w tą powieść. Ta historia zdecydowanie wybija się przed szereg spośród wielu komercyjnych czytadełek i moim zdaniem warto ją przeczytać dla samego poznania świata jaki wykreował autor. Nie do końca jest to mój gust, ale i tak cieszę się, że ją przeczytałam i innych również zachęcam, choć ostrzegam, że może nie być łatwo.
"Are we shards of the same soul, responsible for each other's sins, or entirely different people, pale copies of some long forgotten original?"
Debiut Stuarta Turtona okazał się dość sporym, bo ponad 500-stronicowym tomem, który odebrał mi kilka dni z życia. O ile zapowiedź książki była bardzo intrygująca to już sama powieść była na samym początku bardzo nużąca i mało...
2018-12-21
Ech... cóż... nie oczekiwałam zbyt wiele po zakończeniu trylogii, ale mimo wszystko jestem odrobinę zawiedziona. Fabuła została przedramatyzowana, a głowna bohaterka przesadzona i kompletnie niezdecydowana. Wszystko co prawda jest tak jakby uzasadnione, ale jednocześnie troszeczkę naciągane. Męczyło mnie już to granie w kotka i myszkę. Zakończenie moim zdaniem idealne, perfekcyjnie pasowało do historii jak i bohaterów, dlatego w znacznym stopniu uważam tę książkę za udaną, ale z pewnością szybko o niej zapomnę i nigdy do niej nie wrócę a to o czymś świadczy.
Ech... cóż... nie oczekiwałam zbyt wiele po zakończeniu trylogii, ale mimo wszystko jestem odrobinę zawiedziona. Fabuła została przedramatyzowana, a głowna bohaterka przesadzona i kompletnie niezdecydowana. Wszystko co prawda jest tak jakby uzasadnione, ale jednocześnie troszeczkę naciągane. Męczyło mnie już to granie w kotka i myszkę. Zakończenie moim zdaniem idealne,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-12-20
Cóż mogę powiedzieć o tomie drugim... z pewnością jest lepszy niż tom pierwszy, nadal ma wiele elementów, które nie lubię, ale z drugiej strony gdzieś tam realia tej historii weszły mi pod skórę i niewiele jest mnie już w stanie zaskoczyć, zniesmaczyć czy też niechęcić. Relacja Cerise i Tobiasa zaczyna nabierać bardziej romantycznego wyrazu, ale nie ma we mnie ani odrobiny sympatii do któregokolwiek z bohaterów i bardzo nad tym ubolewam. Fakt Cerise jest sobą w 100%, Murphy nie przeprowadza nagle transformacji by wkupić się bardziej w typowo romantyczne grono swoch fanów, nie pozbawia jej osobowości, a Tobias mimo, że troszeczkę został zmiękczony to nadal jest sobą i za to ogromny plus dla Alex. Wychodzą na światło dzienne pewne tajemnice a zakończenie pozostawia w napięciu i oczekiwaniu co przyniesie finał tej historii. Nie sądzę żebym była pod szczególnym wrażeniem trzeciego tomu, ale przeczytam z ciekawości.
Cóż mogę powiedzieć o tomie drugim... z pewnością jest lepszy niż tom pierwszy, nadal ma wiele elementów, które nie lubię, ale z drugiej strony gdzieś tam realia tej historii weszły mi pod skórę i niewiele jest mnie już w stanie zaskoczyć, zniesmaczyć czy też niechęcić. Relacja Cerise i Tobiasa zaczyna nabierać bardziej romantycznego wyrazu, ale nie ma we mnie ani odrobiny...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-12-16
"You want someone to be your best friend and your fucking partner? I'm right fucking here, baby girl."
Czekając na nową książkę od Mariany Zapaty miałam wrażenie, że trwało to dwa lata, a przecież zaledwie w Lutym miała premierę jej ostatnia książka... mimo to, te prawie 10 miesięcy było niesamowitą torturą. Dopiero teraz po tak długiej przerwie kiedy dostałąm w swoje zachłanne ręce "Luna and the Lie" doceniłam cudowność "slow burnów"... to była tak błoga i powolna książka że chciałam się nią delektować najdłużej jak się da. Zapata nie dla każdego jest idealna, są czytelnicy, który tak wolne tempo akcji od razu zniechęca i nudzi. Dla mnie to niesamowite oderwanie od typowych powieści jest perfekcyjnym uzupełnieniem tego czego w książkach szukam a nie odnajduję w innych powieściach. Jednak do książek tego typu trzeba mieć talent i Mariana go ma. Jej rozeznanie w temacie, który aktualnie opisuje jest niesamowite, od razu przenosi mnie w to miejsce tak dobrze, że mam wrażenie, jakbym znała je z własnego doświadczenia. Luna jest typową bohaterką jakie kreuje Mariana w przypadku większość swoich książek - dobrą, cudowną osobą, o ogromnej wrażliwości i pięknym sercu. Płakałam podczas jednej z sytuacji w której znalazła się Luna i cała sobą rozumiałam jej rozdarcie. Rip jest kolejnym "mięśniakiem" o bardzo ograniczonym zasobie słów, który z biegiem czasu staje się naprawdę kimś, kogo chce się poznać bliżej. "Luna and the Lie" jest dość złożoną książką, nie do końca jestem usatysfakcjonowana z przebiegu kilku wątków, ale tak to w przwdzimym życiu też bywa, że niektóre sytuacje pozostają w zawieszeniu.... nierozwiązane... przemilczane... i chyba mimo wszystko gdzieś w sobie cieszę się z takiego obrotu spraw, bo na swój sposób ta książka jest wyjątkowa. Polecam! Szczególnie fanom Mariany - cała ona i jeszcze więcej!
"You want someone to be your best friend and your fucking partner? I'm right fucking here, baby girl."
Czekając na nową książkę od Mariany Zapaty miałam wrażenie, że trwało to dwa lata, a przecież zaledwie w Lutym miała premierę jej ostatnia książka... mimo to, te prawie 10 miesięcy było niesamowitą torturą. Dopiero teraz po tak długiej przerwie kiedy dostałąm w swoje...
2018-12-13
"Now, kiss me, Livvy. Kiss me like you did all those years ago when I wouldn't kiss you. (...) Kiss me bravely, Kiss me like you mean it. Kiss me under the stars."
Bardzo solidna kontynuacja i zakończenie losów Livvy i Adama, aczkolwiek wciąż było pare elementów, które nie do końca mi pasowały aby dać wyższą ocenę. Pierwsza połowa książki była bardzo intensywna i taka jak lubię, druga zaś... cóż... powiem tylko tyle, że czasami naprawdę wystarczy napisać mniej by czuć więcej niż odwrotnie. Co mi się o dziwo podobało, to to, że czasem to co wydawałoby się być złem wcielonym okazało się mieć jednak całkiem ludzkie oblicze i naprawdę cieszę się, że taki kształt ostatecznie przybrała ta historia. Gwiezdny duet to dobra lektura, ale chyba jednak Pani Knight nie do końca wpisuje się z moje gusta, gdyż zdecydowanie wolę, kiedy czytam książkę i przeżywam ją z każdą kolejną stroną, a nie tylko wtedy gdy trafią się dobre momenty. Warta przeczytania, ale tą autorkę na dłużej sobie odpuszczam.
"Now, kiss me, Livvy. Kiss me like you did all those years ago when I wouldn't kiss you. (...) Kiss me bravely, Kiss me like you mean it. Kiss me under the stars."
Bardzo solidna kontynuacja i zakończenie losów Livvy i Adama, aczkolwiek wciąż było pare elementów, które nie do końca mi pasowały aby dać wyższą ocenę. Pierwsza połowa książki była bardzo intensywna i taka jak...
2018-12-12
"Beneath His Stars" jest dobrą książką, choć nie do końca pod paroma względami mi pasuje i czytając ją czułam się troszkę oderwana od fabuły, zamiast być częścią niej. Podejrzewam, że wzięło się to za sprawą głownej bohaterki Livingston, która nie jest łatwym kąskiem do przełknięcia. Autorka nie do końca potrafiła w pełni oddać jej osobowość, miałam wrażenie, że to taka trochę głuipia gąska (ma 16/17 lat więc trudno ją winić), która nie ma za grosz wyobraźni. Jej pociąg do gwiazd choć zrozumiały to był bardzo tanim i słabym elementem (coś na kształt Mufasy i Simby), wolałabym, żeby wyniknęło to z troszkę innych okoliczoności, ale można na to przymknąć oko. Do tego znowu ten kontrast - ona bogata, on biedny... już naprawdę mało kiedy jest mnie w stanie to ruszyć. Mocnym aspektem okazał się być Adam i jego historia, która niestety rozwija się dopiero pod koniec pierwszego tomu i mimo iż nie byłam jakoś specjalnie wstrząśnięta czy też otumaniona emocjonalnie, to jednak będąc obecnie już w trakcie czytania tomu drugiego muszę przyznać, że od początku nie mogę wysiedzieć na miejscu i jestem ciekawa co będzie dalej. Jak narazie jest bardzo bardzo dobrze i liczę na to, że uda mi się ją skończyć znacznie szybciej niż przewidywałam.
"Beneath His Stars" jest dobrą książką, choć nie do końca pod paroma względami mi pasuje i czytając ją czułam się troszkę oderwana od fabuły, zamiast być częścią niej. Podejrzewam, że wzięło się to za sprawą głownej bohaterki Livingston, która nie jest łatwym kąskiem do przełknięcia. Autorka nie do końca potrafiła w pełni oddać jej osobowość, miałam wrażenie, że to taka...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-12-09
"Ciekawe, jak wyglądałoby godło rodu Rizzoli? Może puszka piwa i telewizor?"
Nie sądziłam, że kiedykolwiek to napiszę, ale Tess Gerritsen pierwszy raz okropnie mnie zmączyła swoją powieścią. Co dziwne "Mumia" jest bardzo bogata w ciekawostki o tematyce konserwowania ciałą, które naprawdę przyprawiały mnie o ciarki i jednocześnie rozbudzały zainteresowanie, a mimo to nie potrafiłam w pełni się wciągnąć w fabułę. Winię za to bardzo małą obecność życia prywatnego Rizzoli i Isles, które grają pierwsze sprzypce i są naprawdę istotnym elementem dla tej serii. Tutaj pierwszy raz tak jakby zostały zepchnięte na boczny tor i nie wiem czy mi się to podoba. Mam cichą nadzieję, że następne części będą zawierały jednak dużo więcej tych dwóch genialnych pań, ale puki co chyba narazie sobie odpuszczę na dłuższy czas książki z udziałem Jane i Maury, by móc troszkę bardziej za nimi zatęsknić i w ten sposób docenić każdą nawet najkrótszą chwilę z nimi spędzoną. "Mumia" pod względem kryminalnym jest równie dobra jak wszystkie inne spod ręki Gerritsen i nie ma się do czego przyczepić tym bardziej, że autorka wyłamała się poza dotychczasowe ramy i pociągnęła naprawdę intrygujący temat. Brawo za odwagę i oby więcej takich posunięć.
"Ciekawe, jak wyglądałoby godło rodu Rizzoli? Może puszka piwa i telewizor?"
Nie sądziłam, że kiedykolwiek to napiszę, ale Tess Gerritsen pierwszy raz okropnie mnie zmączyła swoją powieścią. Co dziwne "Mumia" jest bardzo bogata w ciekawostki o tematyce konserwowania ciałą, które naprawdę przyprawiały mnie o ciarki i jednocześnie rozbudzały zainteresowanie, a mimo to nie...
2018-12-09
"What you read will taste so bad at times, you’ll want to spit it out, but you’ll swallow these words and they will become part of you, part of your gut, and you will hurt because of them."
Colleen Hoover w nowym gatunku? Czy sprostała wymaganiom thrillera i usatysfakcjonowała swoich wiernych fanów?
Osobiście uważam, że "Verity" jako całość jest dokładnie tym czego można się spodziewać po Hoover. Długo zastanawiałam się jaką ocenę wystawić, bo jednak zakończenie pozostawia czytelnika na dość niepewnym gruncie, trudno jest obrać stronę, czy też zdecydować co jest prawdą a co kłamstwem i za tą mistrzowską manipulację należy się jej uznanie. Jednak nie był to thriller z najwyższej półki, a oczekiwałam czegoś naprawdę WOW, czegoś co wyrwie mnie z butów, bo takie miałam wrażenie po komentarzach wielu czytelników, którzy "Verity" promowali. Kreacja bohaterów to jak zwykle majstersztyk, styl tak pięknie płynny, że czyta się z ogomną przyjemnością, odkrywanie bohaterów, oraz to jakie uczucia wzbudzali we mnie było dokładnie takie jak zawsze czytając książki Colleen i z ogromną przyjemnością przeczytałabym jeszcze jakikolwiek thriller wydany przez tą genialną pisarkę - ba, przeczytam wszystko, nawet sci-fi, jeśli tylko to ona go napisze. Patrząc jednak na inne książki z tego gatunku, innych autorów i to jakie wrażenie na mnie zrobili, to nie czuję że gwiazdka więcej byłaby adekwatna, choć bardzo się wahałam.
Z czystym sumieniem polecam "Verity" - bez względu na preferencje, ta książka jest warta przeczytania.
"What you read will taste so bad at times, you’ll want to spit it out, but you’ll swallow these words and they will become part of you, part of your gut, and you will hurt because of them."
Colleen Hoover w nowym gatunku? Czy sprostała wymaganiom thrillera i usatysfakcjonowała swoich wiernych fanów?
Osobiście uważam, że "Verity" jako całość jest dokładnie tym czego można...
2018-12-03
"Two hands, three hearts, and I had to save us all. And to do it, I'd have to make the ultimate sacrifice. Love."
Pod względem fabuły "An Imperfect Heart" okazała się dużo lepszą lekturą niż poprzedniczka "A Steel Heart" i naprawdę z przyjemnością oddawałam się historii Kelly i Anthonego. Co dziwne nawet byłam w stanie poczuć te wszystkie uczucia, które się między nimi gromadziły przez ten cały czas, choć nie były aż tak intensywne jak zazwyczaj lubię. Problemem okazały się dla mnie te takie okropnie mdłe i wielokrotnie już użyte "zbiegi okoliczności". Mimo to ta powieść ma swoje naprawde mocne strony i bardzo dobrze czyta się każdy rozdział, dlatego mimo dwojakich udczuć w stosunku do tej historii poleciłabym ją przktycznie każdej niepoprawnej romantyczce, która mocno wierzy w "drugą szansę". Dobra książka, ale szkoda, że nie wybitna.
"Two hands, three hearts, and I had to save us all. And to do it, I'd have to make the ultimate sacrifice. Love."
Pod względem fabuły "An Imperfect Heart" okazała się dużo lepszą lekturą niż poprzedniczka "A Steel Heart" i naprawdę z przyjemnością oddawałam się historii Kelly i Anthonego. Co dziwne nawet byłam w stanie poczuć te wszystkie uczucia, które się między nimi...
2018-12-01
Cóż... patrząc na oceny innych czytelników na zagranicznych portalach miałam wysokie oczekiwania, które nie zostały spełnione. Miranda i Holden okazali się bohaterami na dobrą lekurę, z wieloma niedorzecznymi sytuacjami za sprawą osobowości Mirandy, których się spodziewałam poznając ją w pierwszym tomie. Mimo to jednak ne była to wybitna powieść, która na dłużej zapadła mi w pamięć - ot takie sobie przyjemne czytadełko z konkretnym przekazem, ale bez fajerwerków. Trudno mi powiedzieć dlaczego taki odbiór, może z powodu tego, że to wszystko już gdzieś tam wcześniej było i nie zrobiło na mnie wrażenia? A może jednak Amie Knight jest tego typu akutorką, która pisze dobrze ale nie ponadprzeciętnie? Były momenty, kiedy czyłam się tak jakbym zmuszała się do czytania, bo nie byłam emocjonalnie zainwestowana w książkę, ale cieszę się, że ją przeczytałam, myślę, że innym czytelnikom przypadłaby do gustu.
Cóż... patrząc na oceny innych czytelników na zagranicznych portalach miałam wysokie oczekiwania, które nie zostały spełnione. Miranda i Holden okazali się bohaterami na dobrą lekurę, z wieloma niedorzecznymi sytuacjami za sprawą osobowości Mirandy, których się spodziewałam poznając ją w pierwszym tomie. Mimo to jednak ne była to wybitna powieść, która na dłużej zapadła mi...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-11-29
"Never Touched" zaczęłam wczoraj dość późno po przeczytaniu najnowszej książki Mii Sheridan w zasadzie z nastawieniem, że przeczytam może ze dwa rozdziały i będę wiedziała na czym opiera się fabuła i czy styl tej nowej autorki mi odpowiada. Nawet nie wiem kiedy minęła 2 w nocy a ja przeczytałam ponad połowę powieści i nie chciałąm jej odłożyć nawet na moment. Wow.
Z krótkiej biografii autorki wiedziałam, że jest osobą wierzącą i podejrzewałam, że to tutaj także odegra ważną rolę, ale cieszę się, że nie był to docelowy punkt powieści i autorka potrafiła się oprzeć pokusie by nawrócić zarówno czytelnika jak i swoich bohaterów. Było już wiele książek o wykorzystywaniu seksualnym, ale ta jest naprawdę inna. Główna bohaterka jest kompletnie odmienna od tego czego się spodziewałam, jej złamana dusza, jej wybory... to że nie wszystko było od razu podane na tacy, to że mimo iż wiele emocji nie zostało nazwanych, to jednak wszystko to dało się czuć całym ciałem i duszą, zrozumieć Sawyer, częściowo rozgrzeszyć i mimo wszystko nie oceniać na każdym kroku... a było tak wiele momentów kiedy miałam ochotę na nią nakrzyczeć. Do tego zakończenie... Tak perfekcyjnie nieidealne... życiowe... prawdziwe... Tak... Laney Wylde zdecydowanie ma talent.
"Never Touched" zaczęłam wczoraj dość późno po przeczytaniu najnowszej książki Mii Sheridan w zasadzie z nastawieniem, że przeczytam może ze dwa rozdziały i będę wiedziała na czym opiera się fabuła i czy styl tej nowej autorki mi odpowiada. Nawet nie wiem kiedy minęła 2 w nocy a ja przeczytałam ponad połowę powieści i nie chciałąm jej odłożyć nawet na moment. Wow.
Z...
2018-11-28
"For now they were just a boy and a girl, sitting on opposite sides of a wall, a layer of thick stone between them, but their hearts connected nonetheless. And for now, he would enjoy the moments they had."
Moja ukochana Mia Sheridan i jej najnowsza powieść, na którą nie ukrywam z niecierpliwością czekałam, to niewątpliwie dla niej rozkwit jako autorki. Jest to chyba także jak narazie jej najdłuższa książka i najbardziej złożona. Oprócz standardowego elementu romantycznego mamy dwie spore niewiadome do rozwikłania w tym jedna paranormalna (która nie ukrywam, mimo iż interesująca była raczej tym co mnie zdystansowało do histori niż do niej przybliżyło). Bohaterowie bardzo powoli i stopniowo rozkwitają na kartach zapisanych przez Mię i to jest właśnie to czego często mi u niej brakowało i co bardzo doceniłam. Trudno jest polubić Jonah'a i Clarę od razu, zwłaszcza tego pierwszego, ale jak to w przypadku Sheridan zazwyczaj bywa - wszystko potoczyło się tak, jak można było się tego po niej spodziewać. Bardzo dobra książka, choć nie do końca w moim guście, ale zdecydowanie warta przeczytania.
"For now they were just a boy and a girl, sitting on opposite sides of a wall, a layer of thick stone between them, but their hearts connected nonetheless. And for now, he would enjoy the moments they had."
Moja ukochana Mia Sheridan i jej najnowsza powieść, na którą nie ukrywam z niecierpliwością czekałam, to niewątpliwie dla niej rozkwit jako autorki. Jest to chyba także...
2018-11-25
"Po co tu przyjechałem? Zacząłem się zastanawiać. Na co liczyłem? Jeśli szukałem odkupienia, nie mogłem go znaleźć. Jeśli potrzebowałem zrozumienia, nikt nie mógł mi go ofiarować. Jeśli przebaczenia nie zasługiwałem na to."
"Spóźnione Wyznania" to zaledwie moje drugie spotkanie z autorem Johnem Boyne - pierwsze miało miejsce z wydaną rok temu "The Heart's Invisible Furies", która bardzo niespodziewanie na mnie wpłynęła i do dnia dzisiejszego nie mogę przestać o niej zapomnieć. Ta powieść choć bardzo odmienna, a jednocześnie bardzo podobna, pozostawiła mnie w równie sporym odrętwieniu, ze łzami w oczach i roztrzaskanym sercem. Trudno mi wyrazić jak bardzo, bardzo piękna i bolesna byłą to historia. Początek był przyznaję troszkę toporny i musiałam zrobić przerwę, bo nie potrafiłam znleźć zainteresowania, jednak kiedy przyszedł czas, gdy historia przeskoczyła do momentu, kiedy Tristan poszedł do wojska - przepadłam bezpowrotnie. Pierwszy raz również poczułam i zobaczyłam prawdziwe realia wojny. Boyne nie czaruje słowem, po prostu pisze jak było, nie ubarwia żołnierzy, nie czyni z nich bohaterów... to wciąż są ludzie, z ludzkimi słabościami, z ludzkimi odruchami i ludzkimi emocjami.
Czuję się wykręcona uczuciowo... odzywa się we mnie porywczość, smutek i żal.
Panie Boyne... Mistrzostwo Świata.
"Po co tu przyjechałem? Zacząłem się zastanawiać. Na co liczyłem? Jeśli szukałem odkupienia, nie mogłem go znaleźć. Jeśli potrzebowałem zrozumienia, nikt nie mógł mi go ofiarować. Jeśli przebaczenia nie zasługiwałem na to."
"Spóźnione Wyznania" to zaledwie moje drugie spotkanie z autorem Johnem Boyne - pierwsze miało miejsce z wydaną rok temu "The Heart's Invisible...
2018-11-24
"That's the thing with loving someone so deeply - it doesn't go away simply because that person does something awful o you. It doesn't just go away because you want it to. Love could be as cruel as it could be wonderful."
Tak naprawdę nie wiem co mnie popchnęło to sięgnięcia po tę książkę. Cierpię ostatnio na kompletny brak czasu i nadmiar książek, które chciałabym przeczytać już w tej chwili, a mimo to zamiast skierować się do tego co mam na stanie zdecydowałam się na nieznaną mi autorkę, która ma dość dobre opinie ale nie miałam pewności, czy styl mi się spodoba... Jak widać był to strzał w dziesiątkę. Mogę ją spokojnie porównać do Shari Tapscott, na której książki zdecydowałam się w podobnych okoliczościach i wywarły podobne bardzo dobre wrażenie, choć jej powieści są raczej bardziej z humorem. Amie pisze sięgając po najgłębsze emocje, które gdzieś tam są, widać je i czuć, ale nie są przytłaczające, przez co lektóra mimo iż poruszająca trudny temat jest cały czas przyjemna i ujmująca. Postacie drugoplanowe, które mają swoje odrębne tomy w serii są dużo bardziej zabawne niż Ainsley, więc spodziewam się, że ich odbiór będzie bardziej zbliżony do Tapscott a to tylko zyskuje w moich oczach. Już zakupiłam resztę serii i w najbliższych dniach to właśnie im będę poświęcać swój czas i was również zachęcam do zapoznania się z autorką, która pisze konkretnie i bardzo rzeczowo, a jednak wciąż romantycznie.
"That's the thing with loving someone so deeply - it doesn't go away simply because that person does something awful o you. It doesn't just go away because you want it to. Love could be as cruel as it could be wonderful."
Tak naprawdę nie wiem co mnie popchnęło to sięgnięcia po tę książkę. Cierpię ostatnio na kompletny brak czasu i nadmiar książek, które chciałabym...
2018-11-22
Cóż... jak na Alex Murphy to książka wypadła reczej średnio. Nie najgorzej, bo czyta się błyskawicznie i z przyjemnością, przynajmniej na początku. Mając na koncie "Birthday Girl" od Penelope Douglas o podobnej tematyce z początku bałam się, że Tempest i Mad są przeciwieństwem bohaterów z tamtej książki i będzie mi trudno czytać jak dochodzi do "wymiany", ale pod tym względem Murphy wybrnęła bardzo dobrze. Mimo to relacja Tempest i ojca Mada wydawała mi się miałka i nie nawiązywałam specjalnej więzi z nimi. To jednak nie zmieniło tego, że czytało sie dobrze aż do momentu z wątkiem kryminalnym. Tak nagle zmieniła się sceneria, że ciężko było mi to nagle ogarnąć. Podobało mi się zakończenie, a to jak rozwinęła się sytuacja w kryzysowym momencie nie było dla mnie oburzające, wrecz przeciwnie, ale tak jak wspominałam, ten przeskok był bardzo niespodziewany, tak jakby połączono dwie odmienne książki i to dość nieudolnie. Czy jestem rozczarowana? Troszeczkę, bo Alex mogła poświęcić więcej czasu tej powieści i zrobić ją porządnie jak w przypadku innych jej książek, ale nie żałuję, że przeczytałam. Czy polecam? To już zalezy od was, ale z pewnością nie zaczynałabym przygody z tą autorką od tej pozycji.
Cóż... jak na Alex Murphy to książka wypadła reczej średnio. Nie najgorzej, bo czyta się błyskawicznie i z przyjemnością, przynajmniej na początku. Mając na koncie "Birthday Girl" od Penelope Douglas o podobnej tematyce z początku bałam się, że Tempest i Mad są przeciwieństwem bohaterów z tamtej książki i będzie mi trudno czytać jak dochodzi do "wymiany", ale pod tym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
To naprawdę trudny orzech do zgryzienia, kiedy autorka, którą się na swój sposób bardzo ceni, docenia jej twórczość i gdzieś w środku czujesz tą swojego rodzaju pewność, że przy jej powieściach spędzisz dobry czas, nagle podejmuje się napisania historii kompletnie nie w jej stylu. Historii, która pod wieloma względami jest kompletnym przeciwieństwem tego za co ją wybrałeś... "Lockhart" jest właśnie taką książką. Przecierałam oczy ze zdumienia, że to właśnie wyszło spod rąk Alex Murphy. Bohaterowie kompletnie nie w moim guście czytelniczym. Cerise jestna swój sposób unikatowa i w 100% spełnia się w roli wykreowanej przez Murphy. Tobias to dupek - o czym autorka ostrzegała już na początku książki, więc wszystko gra. Tyle, że nie jest to historia o miłości. Poznajemy ludzi, którzy są bardzo frywolni seksualnie, którzy nie mają wyznacznika moralnego, gdzie zaciera się granica miedzy tym co właściwe a tym co nie. To nie są klimaty jakie lubię i wiele rzeczy mi się nie podobało, ale gdzieś w środku wierzę, że Alex ma jakiś plan na to wszystko co tutaj zostało napisane, że kolejne tomy przyniosą coś więcej, dlatego czytałam do końća pomimo niechęci. Mam nadzieję, że te "podstawy" które zostały tutaj zbudowane przyniosą dalej historię której nie zapomnę, ale o tym przekonam się po skończeniu całej trylogii. Czy polecam? Cóż... jeżeli nie przeszkadza komuś duża dawka scen erotycznych i nie przeszkadza mu męski bohater w roli ekstramalnego buca, to śmiało czytajcie, ale ja bym się dwa razy zastanowiła czy jednak poświęcić jej czas.
To naprawdę trudny orzech do zgryzienia, kiedy autorka, którą się na swój sposób bardzo ceni, docenia jej twórczość i gdzieś w środku czujesz tą swojego rodzaju pewność, że przy jej powieściach spędzisz dobry czas, nagle podejmuje się napisania historii kompletnie nie w jej stylu. Historii, która pod wieloma względami jest kompletnym przeciwieństwem tego za co ją...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to